Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 14


Z perspektywy Matta.

Wściekły na ojca opuściłem pomieszczenie.

Jak on może być takim dupkiem?! No ja kurwa pytam jak. Czy on naprawdę nie widzi, że mama stara się jak może i robi wszystko co tylko może.

Chyba wystarczająco zrobiła samym tym, że nas urodziła. Miała wtedy tylko osiemnaście lat. A podjęła się odpowiedzialności, opieki nad nami i nas urodziła. Nigdzie nas nie oddała, zajmowała się nami, dbała o nas i na każdym kroku pokazywała, że nas kocha. I nadal to robi.

Czy on tego kurwa naprawdę nie widzi?! Przecież ona stara się jak może i robi wszystko jak najlepiej może.

Nigdy z jej ust nie usłyszałem żadnego złego słowa na ojca czy chodźby nawet inną osoby.

Wszedłem na górę i od razu skierowałem się w stronę pokoju rodziców. Zapukałem do drzwi ale nie otrzymałem odpowiedzi.

-Mogę?- zapytałem i uchyliłem lekko drzwi.

-Nie.- powiedziała kobieta.- Idzie stąd. Na razie nie chce widzieć żadnego z was. Nie ma ochoty na waszą obecność.

Westchnąłem cicho i się wycofałem. Mama nigdy się tak nie zachowuje. Musieli się naprawdę bardzo pokłócić, a słowa ojca musiały ją naprawdę bardzo urazić.

W sumie to się jej nie dziwie, gdyby mi ktoś powiedział, że jestem wyrodnym ojcem, zasugerował mi to, to też było by mi smutno i był bym zły na tą osobę.

Wszedłem do swojego pokoju i usiadłem przy biurku. Przetarłem twarz dłońmi i wyciągnąłem potrzebne książki. Chciałem mieć wolny weekend, a i tak już dużo zadań zawaliłem co z tego, że jeszcze tydzień i koniec roku szkolnego. Nie mam co robić, więc zrobię zadanie. Poza tym i tak nie mogę nigdzie iść, zresztą Paul też, co oznacza, że wieczór spędzimy na kanapie przed telewizorem.

Nad książkami siedziałem jakieś pięć godzin, z czego 90% spędziłem na bazgroleniu po marginesach zeszytów i myśleniu o Scar. Jej ustach na moich. Zadarzyło mi się nawet pomyśleć o naszym wspólnym seksie. Co skoczyło się dla mnie siedzeniem przez chwile w łazience pod prysznicem. Paula nie wiedziałem, zapewne nie wychodził ze swojego pokoju i coś robił. Nie chciałem mu przeszkadzać i tak za kilka minut widzimy się na dole przed telewizorem.

Uznałem, że moje siedzenie nad książkami nie ma dłużej sensu więc poprostu wyszedłem z pokoju i zszedłem na dół. W salonie siedziała mama, na fotelu trochę dalej ojciec i patrzyli na telewizor, ale można było wyczuć napiętą atmosferę. Usiadłem obok swojej rodziceli, chyba nadal była nie w humorze, bo nie obdarzyła mnie nawet spojrzeniem. Po chwili dołączył do nas Paul i wszyscy siedzieliśmy w salonie.

Mama przełączyła na mecz i wstała.

-Przygotuje wam przekąski.- powiedziała bez emocji i wyszła.

Po chwili poszedł za nią ojciec i można było słyszeć urywki ich rozmowy. Spojrzałem na Paula i wymieniliśmy się spojrzeniami. Te ich kłótnie naprawdę robią się nie do zniesienia. Wstałem z sofy, żeby do nich pójść, ale ktoś zadzwonił dzwonkiem.

Podszedłem do drzwi i je otworzyłem. Moim oczom ukazał się straszy mężczyzna o siwych włosach, mniej więcej w wieku mojego dziadka.

-Słucham?- zapytałem.

-Zastałem może Alan i Nadie?- zapytał.

Skąd ten człowiek zna moich rodziców i dlaczego mówi do nich na ty? Rozumie, że jest starszy, no ale bez przesady.

-Tak.- powiedziałem po chwili.

Mężczyzna bez zaproszenia wszedł do środka i nie ściągając butów udał się w stronę, z której dochodził odgłosy wymiany zdań rodziców.

Poszedłem za nim.

Mam stała z szeroko otwartymi oczami, ojciec stał obok niej delikatnie zasłaniając ją swoim ciałem, a mężczyzna miał na twarzy perfidnym uśmiech.

-Co ty tutaj robisz?- powiedziła drżącym głosem kobieta i zrobiła krok do tyłu.

-Jak to co?- zapytał sam siebie nowo przybyły.- Przyszedłem odwiedzić wnuków. Nie wolno mi? A ty nie stęskniłaś się za ojcem?

Dobra co tu jest do cholery grane? Dlaczego ten facet nazywa nas swoimi wnukami, a mamę swoją córką? Przecież to nie jest, ani ojciec taty, ani ojciec mamy. No halo ludzie, coś tu nie gra. No sorry.

-Wypierdalaj stąd.- warknął ojciec.- Nie masz prawa tutaj przychodzić. Jeszcze ci mało? Miałeś zostawić nas w spokoju.

-Przecież powiedziałem wam, że to jeszcze nie koniec.- Odpowodział mężczyzna.

-Wyjdź stąd.- powiedziła mama patrząc na siwowłosego mężczyznę.-Już wystarczająco Spieprzyłeś mi życie. Wyjdź stąd i nigdy więcej tutaj nie wracaj. Nie chce cię więcej na oczy widzieć. Jesteś dla mnie nikim. Już dawno powinieneś wąchać kwiatki od spodu.

Mężczyzna zrobił krok do porzodu w tym samym momencie, w którym ojciec zagrodził mu drogę do mamy.

-Nawet nie próbuj.- warknął.- Już raz to zrobiłeś, źle się to dla ciebie skończyło. Spróbuj jeszcze raz, a nawet jej prośby nie uratują ci dupy. Od razu wylądujesz w kostnicy. Wyjdź stąd. Daje ci na to minutę, a potem nie ręczę za siebie.

-To jeszcze nie koniec. Ciekawe jak zareagujecie kiedy dowiecie się z kim spotyka się wasz syn.- powiedział mężczyzna i wyminął mnie.

Po chwili usłyszałem dźwięk zamykanych drzwi frontowych. Przeniosłem wzrok na rodziców. Ojciec stał z zaciśniętymi pięściami, a mama miała zamknęły oczy i usta zaciśnięte w wąską linię.

-Alan boję się.- wyszeptała ledwo słyszalnym głosem.

******

Nie wiem czy ktoś poprawiał rozdział jeśli tak to przepraszam, że cię nie oznaczałam ale gubię się w tych korektach. Ale jeśli poprawiałaś rozdział to napisz do mnie na priv, a cię oznaczę.

Drodzy czytelnicy, jesteście najlepsi.

Przepraszam, że wczoraj nie dodałam rozdziału, ale już nie dałam rady. Dzisiaj pojawi się jeszcze jeden, z perspektywy Nadii.

Uwielbiam was.

Do następnego.

150 🌟 + 40 💬 = następny rozdział.











Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro