Epilog 1
Z perspektywy Matta.
-Wal się- warknął Paul, gdy po raz kolejny wybuchnąłem śmiechem na jego widok na wózku inwalidzkim.
Tak macie rację. Mojego kochanego (wyczujcie ten sarkazm ) braciszka jeszcze nie uwolnili od gipsu. Posadzili go na wózku ponieważ biedak złamał sobie obie prawe kończyny, rękę i nogę, więc trudno był by mu chodzić o kulach.
No, a ja mam powód do śmiania się. Tyle, że on też się razem ze mną śmieje, więc co tam... wyrzutów sumienia miał nie będę z tego powodu.
-Sam się wal- odpowiedziałem mu i pchnąłem wózek w stronę kuchni.
-Walcie się obydwaj, ale nie w tym domu i nie razem- powiedział tata ze śmiechem pijąc kawę.
-Jakiś ty mądry- odciąłem i wystawiłem mu język, na co on pokazał mi środkowego palca.
- Mamo- krzyknąłem odwracając głowę w stronę rodzicielki, która przygotowywała nam śniadanie- tata pokazuje brzydkie rzeczy- dodałem i wydymałem dolna wargę.
-Alan- krzyknęła mama- Zachowujesz się jak małe dziecko, a im się dziwisz.
-Ale ja nic nie robie- odpowiedział z udawanym oburzeniem.
-Yhymm- mruknęła mamuśka.- Już to widzę.
Tata westchnął cicho i wstał od stołu i podszedł do mamy po drodze odkładając kubek do zlewu.
Objął ją w pasie, pochylił się do jej ucha i zaczął jej coś szeptać, na co policzki kobiety przybrały lekko rumiany kolor. Domyślam się, że to za ładne rzeczy nie były, ale wnikać nie będę w ich życie seksualne, moje w zupełności mi wystarcza.
"Ty go nawet nie masz"- powiedział mój mózg na co jęknąłem w duchu.
W sumie to ma rację, muszę się z nim zgodzić. Jeszcze nie robiłem tego ze Scar, ponieważ ona nie chce, a ja na nią naciskać nie będę. Będę czekał, aż będzie gotowa.
-O której macie rozpoczęcie roku?- zapytała mama kładąc talerze z kanapkami na stole przede mną i bratem.
-O dwunastej - odpowiedział Paul biorąc jedna do ręki.
-Więc się pospieszcie, to tata was odwiezie.
-Okej- skinąłem głową.
-Tylko proszę was nic nie wykombinujcie, bądźcie grzeczni- powiedziała błagalnie mama, gdy dwie godziny później siedzieliśmy w samochodzie.
-Z tym gipsem?- zapytała Paul- Mamo to jest nie możliwe.
-Paul- warknęła rodzicielka, a po chwili wszyscy się śmialiśmy. -Nie przejmuj się synku jeszcze tylko miesiąc w tym podchodzisz- powiedział patrząc na niego w lusterku.
-Aż miesiąc- mruknął bliźniak i zapiął pas, co jedną ręką zeszło mu dość długo.
Mógłbym mu pomóc, ale patrzenie jak nie poradnie to robi było tak śmieszne, że nie miałem serca.
-Matt- krzyknęła Scar, gdy wyszedłem z samochodu.
Podbiegła do mnie i rzuciła mi się w ramiona.
-Skarbie- zaśmiałem się i pocałował ją w głowę.- Nie widzieliśmy się tylko kilka godzin- powiedziałem ze śmiechem.
-Dlatego dzisiaj śpię u ciebie- szepnęła mi na ucho uwodzicielskim głosem.-Ale najpierw...- dodała nie kończąc przez co stałem się niecierpliwy.
-Okej- powiedziałem i nachyliłem się do jej ucha.- Tylko weź sobie piżamkę, bo jak będziesz w samych majteczkach i mojej koszulce to nie wiem czy się na ciebie nie rzucę, bo wyglądasz w moich ubraniach zbyt seksownie- szepnął jej do ucha i przygryzłem delikatnie jego płatek.
Przeniosłem jedna dłoń na pupę brunetki i ścisnąłem ją lekko, na co cicho pisnęła i uderzyła mnie w ramię. Zaśmiałem się i zrobiłem to po raz kolejny.
-Dupek- mruknęła odsuwając się ode mnie. Przeniosłem obie dłonie na jej talię i spojrzałem jej w oczy.
-Ale twój dupek- odpowiedziałem z uśmiechem.
-Tylko mój- szepnęła z uśmiechem.
Pochyliłem się nad dziewczyną i złączyłem nasze usta w pocałunku.
-Zabieram go- wrzasnęła mi Ler do ucha. Skrzywiłem się, oderwałem od moje brunetki. Odwróciłem głowę w stronę Ler i Posłałem jej spojrzenie, które ma zabijać.
Uśmiechnęła się wredne i odeszła pchają wózek, na którym siedzi Paul.
-To gdzie idziemy?- zapytał Scar, gdy po rozpoczęciu roku wyszliśmy ze szkoły.
-Paul jest mój na cały dzień- oznajmiła Ler i odeszła razem moim bratem. Zaśmiałem się kręcąc głową. Między ta dwójka zdecydowanie coś jest.
-Chodźmy do mnie- szepnęła mi do ucha Scar stojąc na palcach, a po chwili pociągnęła mnie w stronę swojego domu.
-Pozwól, że po drodze wstąpimy do mnie i pozwolisz mi się przebrać.
-Oczywiście- odpowiedziała z uśmiechem.
-Mamo- krzyknąłem wchodząc do domu, za Scar.
-Tak synku?- zapytała wyglądając z kuchni.
-Idę do Scar, wrócę wieczorem- powiedziałem wbiegając po schodach na górę.
Przebrałem się w dresy i koszulkę, żeby było mi wygodnie, a następnie zszedłem na dół do mamy i Scar. Chyba oficjalnie mogę zacząć nazywać ją swoją dziewczyną (mam na myśli Scarlett). Na pewno nie będzie miała nic przeciwko.
Może i nasza relacja jest skomplikowana, bo nadal trochę obawiamy się, że gdy spróbujemy czegoś więcej, to nasza przyjaźń ulegnie zniszczeniu, ale kiedyś musimy zaryzykować, inaczej nigdy się nie dowiemy.
Złapałem dziewczynę za rękę i pociągnąłem w stronę jej domu. Mieszka nie daleko, wiec długo nam to nie zajęło.
Otworzyła drzwi kluczem i wpuściła mnie do środka.
-Zostajemy na dole czy idziemy do mnie?- zapytała ściągając buty.
Zauważyłem, że jest trochę nerwowa, co mnie zaniepokoiło.
-Scar?- zapytałem łapiąc jej twarz w dłonie.- Kotku co jest? Dlaczego się denerwujesz? Coś jest nie tak? Zrobiłem coś źle? Stało się coś?
-Tak.. to znaczy nie- zaczęła się jąkać i spojrzała mi w oczy. Wzięła głęboki oddech i stanęła na palcach.
Złączyła nasze usta w długim powolnym, czułym pocałunku. Nie miałem nic przeciwko takiemu całowaniu się.
-Kochaj się ze mną- wypaliła szeptem w moje usta po chwili. Zamarłem i odsunąłem się od niej.
-Jesteś pewna?- zapytałem patrząc jej w oczy.
-Tak, jestem pewna jak niczego innego- odpowiedziała z rumieńcami na policzkach. Przeniosłem ręce na jej uda i podniosłem ją do góry. Oplotła mnie nogami w pasie i zarzuciła ręce na moją szyję.
-A twoi rodzice?- zapytałem całując jej szyję, w czasie gdy niosłem ją do pokoju.
-Tata jutro wraca z delegacji, a mam pojechała razem z nim- odpowiedziała i jęknęła, gdy przygryzłem jej skórę na szyi robiąc jej tam malinkę.
Zamknąłem za nami drzwi nogą i położyłem ją na łóżku.
-Jesteś pewna?- zapytałem aby się upewnić.
-Jak niczego innego- odpowiedziała pewnie. Pochyliłem się nad nią i zacząłem powoli całować, a w miedzy czasie ściągnąłem jej rajstopy i koszulkę.
Została w bieliźnie i spódnicy. Oderwałem się od niej i pomogłem jej ściągnąć moją koszulkę.
-Kocham cie Scarlett- powiedziałem pewnym głosem patrząc jej w oczy. Chciałem, żeby wiedziała co czuje, zanim to zrobimy. Chciałem żeby była pewna moich uczuć. Jej oddech przyśpieszył, a serce zabiło głośniej. Przez jej ciało przeszedł dreszcz, a na twarzy pojawił się szok.
-Ja ciebie też kocham- powiedziała cicho po chwili i uśmiechnęła się niepewnie.
Pochyliłem się nad nią i zacząłem czule całować po ustach, potem zszedłem na je szyję i w dół w stronę brzucha.
-Na pewno tego chcesz?- zapytałem po raz kolejny dla pewności.
-Tak- jęknęła zniecierpliwiona. Podwinąłem jej spódnice do góry i palcami przejechałem po jej kobiecości.
-Jesteś taka mokra i cała dla mnie- wyszeptałem tam żeby mnie usłyszała i poczułem jak przez jej ciało przechodzi dreszcz, a ona staje się jeszcze bardziej podniecona.
******
BĘDZIE JESZCZE EPILOG Z PERSPEKTYWY PAULA.
Rozdział poprawił: Noizzy.
Jak się wam podoba pierwszy epilog?
Co o nim sądzicie?
300 🌟 + 80 💬 = następny rozdział.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro