Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 33

  Tych notatek z ostatniego tygodnia było więcej niż notatek Sama z zeszłego roku. Siedziałam już dwie godziny, przepisując je. Głowa bolała mnie od nadmiaru nowych informacji, które mnie ominęły ostatnio. Miałam dosyć. Cud, że do piątku byłam zwolniona ze wszystkich kartkówek i sprawdzianów. Musiałam się też zabrać za przerabianie zdjęć, bo Jack już rano o nie pisał z przypomnieniem. To na pewno był tylko pretekst, by po prostu dowiedzieć się czegokolwiek o mnie.

Westchnęłam głęboko i opadłam na łóżku, myśląc o Johnsonie. Czy byłam już gotowa, by mu wszystko wybaczyć? Czy nadawałam się do związku z nim? Nadal tego nie wiedziałam, a moje serce już tego cholernie pragnęło, tym samym doprowadzając mnie do wewnętrznego szału. Rzadko kiedy miałam motylki w brzuchu, kiedy dostawałam wiadomość od chłopaka. Albo nadzieję, gdy, po usłyszeniu dźwięku powiadomienia, odblokowywałam ekran. Z JJ było inaczej, całkiem inaczej. Gdzieś z tyłu głowy pewien głos mówił mi, że nie powinno się wchodzić dwa razy do tej samej rzeki, ale skutecznie go ignorowałam. Byłam nastolatką, więc z natury popełniałam błędy, by potem liczyć się z ich konsekwencjami. Raz się żyło, prawda?

Postanowiłam poszukać nowego, lepszego aparatu. Mój obecny był już stary i nie do końca spełniał moje oczekiwania. Ponieważ w tę sobotę miał się odbyć moje urodziny, dobrze byłoby znaleźć idealny model, by pokazać go rodzicom i Nathanowi.

Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Jęknęłam głośno, zerkając na zegarek. Właśnie dochodziła 3.00, więc to zapewne mama z Any i Mandy dobijały się do drzwi. Niechętnie zeszłam na dół, nawet nie zerkając w lustro, bo wyglądałam strasznie. Jasne włosy zebrałam w dziwnego koka na czubku głowy, który powoli się rozpadał. Miałam na sobie czarne legginsy, zielone skarpetki i białą, przykrótką bluzkę z motywem Myszki Miki, którą ukradłam jakiś czas temu młodszej siostrze.

- Ile razy mam wam mówić, żebyście brały klucze? - syknęłam, otwierając drzwi.

Przed moimi oczami pojawił się Jack Johnson we własnej osobie. Otworzyłam lekko usta ze zdziwienia, bo naprawdę się go tutaj teraz nie spodziewałam. Na moje policzki od razu wypłynęła czerwień, bo przypomniałam sobie o moim wyglądzie.

- Ciebie też miło widzieć, Aria. Słodko wyglądasz. Mogę wejść? - zapytał, całując mnie w policzek na powitanie.

Blondyn wyglądał idealnie jak zwykle. Miał czarne dżinsy z dziurami oraz biały T-shirt. Na to narzucił dżinsową kurtkę. Na jego nosie widniały okulary, w których rzadko chodził. Włosy sterczały mu na wszystkie strony.

- Ymm... Tak, jasne. Co ty tu robisz? - odparłam pytaniem na pytanie, kiedy już się lekko opanowałam z tego szoku pomieszanego ze wstydem i otworzyłam szerzej drzwi.

Chłopak wszedł do środka, rozglądając się dookoła. Jakby nigdy go tu nie było. Prychnęłam cicho.

- Pomyślałem, że wpadnę. Nudziłem się w domu - oznajmił, po czym rozsiadł się na kanapie w salonie.

- Napijesz się czegoś? - spytałam lekko spięta.

Naprawdę musiał przyjść tak niezapowiedzianie? Nie byłam nawet umalowana, więc wyglądałam jak jakaś jaszczurka rodem ze stron w podręczniku od biologii. I jeszcze ta koszulka dla dwunastolatki, gorzej być już chyba nie mogło.

- Nie, dzięki - mruknął.

Opadłam lekko na kanapę obok niego, oczami wodząc po całym pomieszczeniu.

- Jak idą zdjęcia? - zapytał.

- Ymm... Dobrze, dobrze, wręcz świetnie - odparłam sarkastycznie, nie chciałam martwić i denerwować chłopaka.

To nie było do końca kłamstwo. Dzisiaj, leżąc w łóżku, udało mi się wybrać najodpowiedniejszą dwudziestkę do gazetki. Przeróbka to raptem kilka, ewentualnie kilkanaście godzin roboty.

- O, mogę zobaczyć kilka? - spytał zainteresowany.

- Nie, lepiej nie - mruknęłam.

- Bo ich jeszcze nie ma?

- Są! - odpowiedziałam oburzona - Wybrane.

Jack roześmiał się, lekko odchylając głowę do tyłu, a ja wraz z nim.

- Zamiast męczyć mnie, powinieneś męczyć Ninę. Dzisiaj ma kolejną randkę z Gilinskym, więc tekstu prędko nie napisze - dodałam.

- Co? Nic nie wiedziałem, G powiedział, że musi siostrze pomóc! Co za zdrajca! - krzyknął, a ja zachichotałam głośno.

- Na pewno mieli to zaplanowane - stwierdziłam.

- Miałaś jakieś wieści od Alexa? - spytał nagle Johnson, zmieniając temat nagle.

- Nie, dzięki Bogu! - pisnęłam z radością i wzniosłam oczy ku górze - W końcu mam święty spokój!

- Wiesz, jaki byłem wściekły i zazdrosny, kiedy dowiedziałem się, że idziesz na randkę z tym typem? - spytał, zerkając na mnie nieśmiało, a ja nie byłam w stanie powstrzymać się od uśmiechu.

- Ta, to było straszne - mruknęłam.

- Słyszałem - zaśmiał się - Ale i tak byłem zazdrosny. Zwłaszcza kiedy widziałem cię śmiejącą się z nim albo was trzymających się za ręce. Miałem ochotę podejść i go walnąć, zabronić mu dotykania cię, ba rozmawiania z tobą! Ale nie mogłem... Tak cholernie żałuję tego, co się stało. To wszystko to moja wina - westchnął.

Przysunęłam się bliżej chłopaka i popatrzyłam mu głęboko w oczy.

- To nie jest twoja wina Jack, po prostu dałeś się nabrać Anabelle. A ona wykorzystała to, że jesteś taki dobry i naiwny - powiedziałam pewnym siebie tonem i lekko zagryzłam wargę.

- Dobry i naiwny? Lepszego zestawienia słów chyba nie mogłaś znaleźć.

- Hm... - Udałam zamyśloną. - A słodki i złośliwy?

- Ej! Jestem złośliwy? - spytał smutnym tonem.

- I słodki - przytaknęłam, śmiejąc się.

Popatrzyliśmy na siebie w ciszy. To był ten moment, moment cholernie długo wyczekiwany przeze mnie, moment pocałunku. Widziałam, jak jego usta powoli przybliżają się do moich, czułam motylki w brzuchu, a na rękach gęsią skórkę. I nagle do moich uszu dotarł dźwięk trzaskania drzwi samochodowych. Odskoczyłam jak oparzona od chłopaka i podbiegłam do okna.

- Co? - zapytał zdezorientowany Jack.

- Cholera jasna! Mama, Nate i Anabelle wrócili! Chodź, musimy cię schować! - krzyknęłam, łapiąc blondyna za ramię.

- Nie mogą mnie po prostu zobaczyć? - zapytał, jakby to było jedyne normalne wyjście.

Ciągnęłam Johnsona po schodach, nie zważając na jego ból oraz ciągłe potykanie się o stopnie. Kiedy dotarliśmy na górę, usłyszałam, jak ktoś otwiera drzwi wejściowe.

- Nie, moja mama jeszcze nic nie wie! - krzyknęłam szeptem - Pewnie zaraz będzie rozmowa! Idź do pokoju Nate'a, tam nikt nie wejdzie! - dodałam i wepchnęłam chłopaka za drzwi.

- Aria! Wróciliśmy! Możesz zejść na chwilę, musimy porozmawiać! - Usłyszałam z dołu.

- Wrócę tu po ciebie, obiecuję. A teraz możesz się rozgościć - dodałam ze sztucznym uśmiechem na twarzy, po czym wróciłam biegiem na dół.

Mama rozsiadła się wygodnie na kanapie w charakterystyczny dla siebie sposób. Obok niej usiadł Nathan z paczką chipsów, a fotel naprzeciwko zajęła Any. Mimowolnie wywróciłam oczami. Już wiedziałam, co to oznacza. Terapia rodzinna Stelli.

- Usiądź, Ario. Anabelle i Nathaniel zdążyli mi już trochę streścić, co się wydarzyło i z jakiego powodu nie chcesz rozmawiać ze swoją siostrą - powiedziała mama - Chodzi o Jacka, tak? Chłopaka Anabelle?

- To już nie jest jej chłopak - mruknęłam.

- Bo wrócił do ciebie - warknęła, jeszcze jakby ją to obchodziło.

- Aria, zabrałaś siostrze chłopaka? - zapytała mama, a ja prychnęłam.

- To ona zabrała mi jego. Ja pierwsza poznałam Jacka! Nawet opowiadałam Anabelle o nim! I nagle ona z nim jest! To wszystko uknuła twoja idealna córeczka, mamo. I nie chodzi tutaj o mnie - odparłam wkurzona.

- To, że pierwsza go poznałaś, nie znaczy, że masz do niego większe prawo - stwierdziła kobieta, a ja miałam ochotę rzucić jakimś przedmiotem.

- Całowałam się z nim! I nagle on nawet nie chce ze mną rozmawiać! Okazuje się, że Any przy nim obrażała mnie i wyzywała od najgorszych, a potem jeszcze uwiodła! Mamo, czy tak się zachowuje siostra?! - krzyknęłam ze łzami w oczach.

Czułam deja vu. Mama zrobiła zaskoczoną minę, po czym spojrzała surowo na blondynkę siedzącą obok mnie.

- Any, dlaczego zrobiłaś coś tak potwornego? - spytała.

- Nie wiem, po prostu byłam wściekła, kiedy zobaczyłam was razem! - warknęła załamanym głosem, ale ja nie czułam żadnego współczucia.

Chciało mi się śmiać z postawy, jaką przybrała. Pokrzywdzona córeczka i siostra? Dobre sobie.

- Byłaś tak głupia, że myślałaś, że to nie wyjdzie na jaw? - zapytałam.

- Wymyśliłam to pod wpływem chwili, okej?! Zaraz po waszym pocałunku! Ale potem... Jack naprawdę mi się spodobał, coś by z tego wyszło, gdyby się nie dowiedział! - dodała.

Dziewczyna mówiła to bardzo szczerym tonem. Ale nie wiedziałam, czy jej wierzyć. Nie chciałam jej nawet słuchać. Zakochała się w Johnsonie? Co? To już całkiem było bezsensowne.

- Co ty pieprzysz? - warknęłam.

- Aria! Słownictwo! Dobrze, że obydwie skończyłyście z tym całym Jackiem, ten chłopak to totalny chaos - westchnęła mama.

- To nie jest wina Jacka, on został okłamany tak jak ja! - odpowiedziałam oburzona.

- Po prostu się pogódźcie i trzymajcie od niego z daleka. Jestem zmęczona problemami waszymi - oznajmiła Stella.

- O, nie! Nie mam zamiaru udawać, że wszystko jest okej! Anabelle postąpiła źle, przegięła totalnie, nie mam zamiaru jej tego wybaczać! Zmarnowała mi miesiąc związku! Teraz ja i Johnson musimy to odbudować! - rzuciłam wściekła.

Co się tutaj działo? Czy mama nie widziała błędu w postępowaniu Anabelle?

Mama patrzyła na mnie intensywnie.

- Aria może mieszkać ze mną, nie mam nic przeciwko - dodał Nathan.

- Róbcie, co chcecie. Ale nie ukrywam, że nie lubię Jacka. Nie powinnaś z nim być po tym wszystkim, co się stało - mruknęła - Chciałam wam też powiedzieć, że przyjeżdża do nas Tyler.

- Super! Na ile?! - krzyknęłam uradowana.

- Na dłuższy czas. Włamał się do szkoły i narysował graffiti na korytarzu, został wydalony. Ciocia nie daje sobie z nim rady, więc chłopak pomieszka u nas przez czas bliżej nieokreślony. Pomyślałam, że zamieszka z Nathanem, pilnowałbyś go, ale Aria...

- Mamo, graffiti się maluje. I on też może zamieszkać - przerwał jej zmęczony Nate.

- A ty, Aria, będziesz go pilnować w szkole. Niech znajdzie jakieś normalne towarzystwo. Idę robić obiad. Nie zbliżajcie się do mnie w ciągu dwóch najbliższych godzin, bo mam was dosyć - oznajmiła, po czym ruszyła do kuchni.

Wysłałam spojrzenie Anabelle i pobiegłam na górę. Musiałam przenieść większość swoich rzeczy.

- Zrobisz mi miejsce w półkach? - zapytałam Nate'a.

- Jasne - odparł, sprawdzając coś na telefonie.

Weszłam do starego pokoju i zaczęłam wyrzucać wszystkie pierdoły z mojej szafki. Brałam te tylko najpotrzebniejsze, z których korzystałam każdego dnia. Uważałam, żeby nie zabrać jakiejś rzeczy należącej do bliźniaczki. Przeniosłam je do niedużego pudełka, a kiedy owe się zapełniło, ruszyłam do pomieszczenia obok. Drzwi były otwarte, a ja przypomniałam sobie, że był tam Jack.

- Cholera - mruknęłam, wbiegając do środka.

Johnson stał przy oknie. Był ewidentnie spięty i lekko zdezorientowany. Natomiast mój brat oparł się o biurko i uśmiechał się szeroko.

- Aria, twój gość przesiaduje w moim pokoju, dlaczego? To ten sam Jack, z którym mama zabroniła ci się spotykać? - zapytał, śmiejąc się.

- Teraz to nasz pokój, zapomniałeś? Jack to mój brat, Nate, Nate, to Jack - rzuciłam szybko.

- Szalejesz - mruknął rozbawiony całą sytuacją brat.

- To może ja lepiej pójdę - stwierdził JJ.

- Stary, nie przejdziesz przez jaskinię lwa, kiedy on tam jest. Zostań, pogadamy trochę - dodał miło brat.

- To chyba nie tak szło - stwierdziłam, śmiejąc się.

**************

I co?

Any serio kręciła z Johnsonem, czy to tylko kolejne kłamstwo?  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro