Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 25

Było dziwnie. Było bardzo dziwnie. Było cholernie dziwnie. Mimo tego, iż to się działo już od kilku dni, nadal nie byłam w stanie przyzwyczaić się do widoku mojej siostry przy naszym stoliku, jeszcze przytulającej się do Johnsona.

Mieliśmy jakieś szkolne zawody futbolowe, dlatego odwołano dwie ostatnie lekcje. Z nieznanego powodu nie mogliśmy iść do domu, tylko siedzieć tutaj i oglądać mecz. Kompletnie nas to nie interesowało, więc ja zrobiłam paręnaście zdjęć do gazetki, a Nina obserwowała przez czas jakiś zawodników, by wiedzieć, o czym napisać. Potem ruszyliśmy do najdalszego stolika, by w spokoju usiąść i pogadać. Przy okazji zabrałam się za trudną pracę domową z hiszpańskiego.

- Jeszcze jeden dzień szkoły, a potem tyle wolnego! - krzyknął rozmarzony Sam.

Uśmiechnęłam się. Wszyscy byliśmy podekscytowani wyjazdem do Meksyku na dziesięć dni. Jackowi udało załatwić się domek dla nas wszystkich. Włącznie z Anabelle, Mią oraz Alexem. To była tylko jedna wada, ale jakoś mogłam się z tym uporać.

- Widzimy się jakoś w weekend? Albo jutro? - zapytała nas Nina.

- Z wielką przyjemnością - odparł Wilk.

- Mówiłam do dziewczyn - mruknęła, a ja parsknęłam śmiechem.

Blondyn wygiął usta w podkówkę. Udał, że otarł łzę z policzka, po czym przytulił się do mojego ramienia.

- No tak, mogłem się tego spodziewać po was - rzucił.

- Sammy, ty też możesz wpaść na paznokcie - odparłam z lekkim uśmiechem.

- Jest! - krzyknął uradowany.

- Jaki chcesz mieć kolor hybrydy? - zapytała Charlotte.

- Myślę, że chabrowy będzie ci idealnie pasował - dodała Nina ze śmiechem.

- Dobra, to jesteśmy umówieni! - pisnął Wilk, naśladując nas, a my wybuchnęliśmy śmiechem.

- Dobra, a tak serio? Co jutro robimy? - zapytał Gilinsky.

- Może mały maraton filmowy? - zaproponowała Vanessa, zabierając głos w dyskusji.

Sam zerknął na nią, a ich spojrzenia, jak szybko się spotkały, tak szybko oddaliły się od siebie. Westchnęłam cicho. Nadal nie wiedziałam, co z nimi zrobić. Wielokrotnie próbowałam namówić Wilka do rozmowy z Nessie, ale bezskutecznie. Chciałam, że wyznał jej swoje uczucia, ale chłopak był bardzo uparty. Miałam cichą nadzieję, że na tym wyjeździe wydarzy się coś między nimi.

- Twoi rodzice nie będą mieli nic przeciwko? - zapytał Johnson.

- Nie, oni nigdy nie mają nic przeciwko. - Machnęła lekceważąco ręką. - Obejrzymy jakieś horrory.

- Jezu - mruknęłam, wzdychając głośno.

- A, no tak! Nasza mała Aria boi się horrorów! - rzucił ze śmiechem Wilkinson.

- Ostatnio, jak oglądała Obecność, tak się darła, że się spać nie dało! - przytaknęła Any, uśmiechając się szeroko, a ja wysłałam jej mordercze spojrzenie.

- Dobra, to kto będzie? - spytała latynoska - Nina, robisz zakupy.

Wszyscy potwierdziliśmy swoje przybycie, a dziewczyny zaczęły szukać najstraszniejszych oraz najnowszych horrorów.

- Any, a ty będziesz? - zapytał Gilinsky.

Udawałam, że robię pracę domową, choć tak naprawdę byłam bardzo ciekawa jej odpowiedzi. Wczoraj dostała szlaban od rodziców, co było bardzo smutne dla mnie. Potem siostra chodziła cały czas wściekła i trzaskała drzwiami. W tym domu chyba była to codzienność.

- Nie mogę, zostałam uziemniona - westchnęła - Nie zaliczyłam ostatniego sprawdzianu z geometrii! A byłam pewna, że poszło mi dobrze, kilka godzin do tego kułam.

Chyba znałam powód tak źle napisanego testu. Wydawało mi się, że blondynka pomyliła działy, nauczyła się czegoś kompletnie innego, bo miała tak zapisane w zeszycie. Możliwe, że to ja zmieniłam jej notatki.

Uśmiechnęłam się mimowolnie. Z jednej strony czułam małe wyrzuty sumienia, w końcu Anabelle była moją siostrą, ale z drugiej strony... Miło było widzieć, jak coś w jej życiu nie wychodziło.

- To przypał - skomentował G, parząc znacząco na mnie.

- No... Jeszcze rodzice się przywalają do mnie, że ich okłamuję, masakra. - Wywróciła oczami.

Rozmowę przerwały nam radosne i głośne okrzyki. Od razu podniosłam głowę, by dokładniej się przyjrzeć. Nasza drużyna prawdopodobnie właśnie wygrała mecz. Szybko zgarnęłam ze stolika aparat, po czym szturchnęłam Ninę.

- Chodź - mruknęłam.

Ona niechętnie oderwała się od Jacka, ale poszła zaraz za mną.

- Twoja biedna siostra ma szlaban - westchnęłam z udawanym smutkiem, kiedy oddaliłyśmy się od przyjaciół na bezpieczną odległość.

Zachichotałam, przykładając aparat do twarzy. Miałam wizję na zrobienie zdjęć szkolnej drużyny, kiedy zbiegają z boiska i noszą swojego kapitana na rękach. Chciałam podkreślić ich radość ze zwycięstwa. Dobrze, że zdążyłyśmy. Swoją drogą, byłam zaskoczona, że Johnson nie kazał mi biegać przez dwie godziny przy boisku w celu zrobienia idealnych fotek. Pewnie był zbyt zajęty zajmowaniem się moją siostrą. Nie opuszczali się na krok. Obstawiałam, że nawet do łazienki chodzili razem. Jack zawsze czekał na nią przy drzwiach, gdzie kończyła lekcje i odprowadzał pod kolejną salę. Było to tak cholernie irytujące, wkurzające i... Aż mi odpowiednich słów brakowało.

- Mi też jest bardzo przykro z tego powodu - przytaknęłam i kucnęłam.

- Widzę, że idziesz na całość - uśmiechnęła się, po czym zapisała coś w swoim notatniku.

Ruszyłam za drużyną, by cyknąć jeszcze parę zdjęć z pucharem. Uniemożliwiła mi to osoba, która nagle złapała mnie za biodra i okręciła dookoła. Pisnęłam zaskoczona i zaczęłam się śmiać, jednocześnie bardzo uważając na drogi aparat.

- Alex! - krzyknęłam, a chłopak pocałował mnie w policzek.

W końcu brunet postawił mnie na ziemi, a ja przyjrzałam mu się dokładnie. Włosy ułożył na żelu, w ustach żuł gumę. Ubrany był w czarną ramoneskę, biały T-shirt oraz ciemne spodnie z przetarciami. Wyglądał bardzo seksownie, ale kompletnie nie w moim typie.

- Idziemy na spacer? - zaproponował.

Przez ostatni tydzień totalnie go olewałam, więc postanowiłam się zgodzić, by go nie denerwować. Dostrzegłam, że chłopak bardzo szybko stawał się wkurzony, co trochę mnie przerażało.

- Jak tylko skończę zdjęcia - przytaknęłam.

- Zrobiłaś ich już wystarczająco dużo - stwierdził, łapiąc mnie za nadgarstek i przyciągając do siebie.

Nie byliśmy parą. Nikt nie powiedział tego jasno. Tylko chłopak chyba traktował mnie jak swoją dziewczynę, co nie do końca mi się nie podobało. Już prawie się do niego przekonałam, ale jeszcze czasem miałam chwile wątpliwości. Wiedziałam, że nie byliśmy sobie pisani, ale warto było spróbować. Tym bardziej że Nick, chłopak poznany na plaży, ostatnio się do mnie nie odzywał. Trochę mnie to smuciło, bo jego naprawdę polubiłam. Szłam na dwa fronty, wiedziałam o tym. Chociaż wobec żadnego z nich nie byłam w żaden sposób zobowiązana. Pierwszy raz stałam w takiej sytuacji, więc nie do końca wiedziałam, jak się zachować. A było to całkiem fajne.

- Powiedz to Jackowi - zaśmiałam się i trochę od niego odsunęłam.

Nina ulotniła się, zaraz po tym, jak zobaczyła Alexandra. Nadal nie przekonała się do chłopaka, ale w pełni to rozumiałam i akceptowałam.

Zrobiłam jeszcze kilka zdjęć. Razem z Alexem wróciliśmy do stolika, gdzie nadal siedziała reszta.

- Siema, bracie! - krzyknął Wilk i przybił piątkę brunetowi.

Ich ostatnia bójka odeszła w niepamięć.

- Cześć - mruknął Johnson, nawet nie patrząc na swojego kumpla.

Zauważyłam, że od jakiegoś czasu, J zachowywał się wobec Alexa chłodno, wręcz oschle. Zastanawiałam się dlaczego, przecież byli dobrymi kumplami.

- Aria, zabierasz się ze mną? - spytał Sam.

Zaczęłam pakować zeszyty do torby.

- Właściwie to idziemy na spacer - oznajmił Alex.

Blondyn puścił do mnie oczko, a ja westchnęłam z lekkim uśmiechem na twarzy. Pożegnałam się ze wszystkimi buziakiem w policzek, nie licząc Jacka i Anabelle oczywiście.

- Pamiętaj, masz od razu wrócić do domu! - Pogroziłam jej palcem, a ona wywróciła oczami.

- A ty nie baw się zbyt dobrze - rzuciła.

Razem z Alexem w ciszy opuściliśmy teren szkoły. Brunet objął mnie lekko w talii. Nie do końca mi się to spodobało, ale nie protestowałam. Jak to było, że pewni chłopcy mieli idealne wyczucie i zawsze wykonywali pewne czynności, które mi się podobały? Czuli to we mnie, wiedzieli? Miałam to wypisane na twarzy? Chciałam się tego dowiedzieć i coś zmienić, bo Alex popełniał błąd za błędem. Nie przepadałam za spacerkami, nie licząc tych nocnych, bo w nich było coś magicznego. Nie lubiłam, kiedy szłam gdzieś z chłopakiem, a on obejmował mnie ramieniem, wolałam trzymanie się za ręce. Nienawidziłam, gdy ktoś całował mnie w nos, a brunet zrobił to już kilka razy. Nina uważała, że byłam z nim tylko na siłę, choć ja sama nie rozumiałam tego. Niby był taki, jaki był, ale jednak coś mnie do niego przyciągało, sprawiało, że w jakiś sposób go lubiłam.

- Nie mogę się doczekać tego wyjazdu - powiedział nagle z uśmiechem na twarzy.

- Jakiś konkretny powód? - zapytałam, zerkając na niego spod kąta.

- Ooo, tak - przytaknął, a ja podniosłam brew zaskoczona - To będzie niezapomniany wyjazd - dodał i spojrzał na mnie znacząco.

Wiedziałam, co to oznacza. To było oczywiste. On coś zaplanował. Coś, co było związane z naszą dwójką. Mogłam się założyć, że mnie wtedy pocałuje. I niby jak ja miałam zareagować? Musiałam się określić. Podjąć jakąś decyzję. Być przygotowana na to, co nastąpi.

Wiedziałam również, że chłopak miał rację. Ten wyjazd miał być naprawdę, naprawdę niezapomniany i szalony.

**********

Następny rozdział dopiero w poniedziałek, ponieważ właśnie się relaksuję i szukam inspiracji.

Szykujcie się na Cancun!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro