Rozdział 19
Impreza się rozkręciła. Właśnie wybiła 10.00, więc miałam jeszcze godzinę, by się w pełni wyszaleć. Nie miałam jednak takiego zamiaru. Mój humor sięgnął dna. Chciałam tylko wrócić do domu, położyć się pod miękkim kocykiem i obejrzeć jakiś horror z paczką chipsów. Niestety nie wiedziałam, jak wrócić do domu, a tego Alexa zgubiłam jakiś czas temu. G i Nina też gdzieś zaginęli, z Vanessą rozmawiałam tylko chwilę, Sama w ogóle nie widziałam, a Charlie zniknęła z jakimś chłopakiem.
Ruszyłam do kuchni, by zaopatrzyć się w butelkę zwykłej wody. Ta impreza należała do typowych melanży z litrami alkoholu, w tańcu chodziło tylko o pokazanie swojego seksownego ciała, a zaproszonych osób było więcej niż w całej szkole, nie przepadałam za takimi wydarzeniami. Zdecydowanie bardziej wolałam dziesięcioosobowe imprezki z najbliższymi. Tutaj nudziłam się jak mops i czułam się niekomfortowo.
Kolejny raz rozejrzałam się dookoła, by znaleźć choć jedną znajomą osobę. I dostrzegłam Alexa. Po jego zachowaniu mogłam stwierdzić, że był już bardzo pijany. Tańczył z jakąś latynoską, którą kojarzyłam ze szkoły. Nie byłam zazdrosna, ale to było po prostu żałosne. Poszedł na randkę ze mną, przyszedł ze mną na imprezę, a teraz bawił się w najlepsze z inną dziewczyną. Mimowolnie wywróciłam oczami. Tuż obok niego tańczyła Lottie.
- Lottie! - wrzasnęłam najgłośniej, jak potrafiłam.
Nie mogłam do niej podejść, bo ten debil by mnie zauważył. Ruda odwróciła się zaskoczona, a ja zobaczyłam, z kim tańczyła. Zamurowało mnie. To był mój brat. Co Nate robił na imprezie? Był za stary na tego typu rzeczy. I czemu ja nic o tym nie wiedziałam? Czy już wszyscy przestali mi mówić o ważnych informacjach?! Para podeszła do mnie.
- Co ty tutaj robisz? - zapytaliśmy z Nathanem w tym samym czasie.
- Charlie mnie zaprosiła, mówiłem przecież dzisiaj, że wychodzę - odpowiedział, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie, a ja musiałam mu przyznać rację.
Przynajmniej wiedziałam, dla kogo się tak stroił. Mimowolnie uśmiechnęłam się. Lottie i Nate ładnie razem wyglądali, ale i tak miałam pewne obawy. Postanowiłam dać im szansę.
- A ty nie miałaś być na randce? - spytał mnie brat, a ja jęknęłam głośno, co wywołało ich śmiech.
- Randka Arii się nie powiodła - dodała ruda - Chociaż jej ukochany uważa inaczej, każdemu opowiada o tym, jaka jesteś cudowna.
- Jezu, błagam, weźcie go ode mnie - mruknęłam.
- Ja nadal nie kumam, co jest w nim takiego strasznego? Alex jest przystojny, bogaty, popularny... - zaczęła dziewczyna.
- Nie ma za grosz kultury, gada tylko o sobie i... Nie podoba mi się - rzuciłam w wielkim skrócie, bo nie za bardzo wiedziałam, co jeszcze mogłabym dodać na temat bruneta.
- A może chodzi o to, że nadal czujesz coś do Johnsona? - spytała.
Zagryzłam wargę. Charlotte miała trochę racji. Mówiłam każdemu, że J to była zamknięta sprawa, ale nie była to do końca prawda. Nadal o nim myślałam, serce biło mi szybciej za każdym razem, gdy słyszałam jego głos, a w pobliżu blondyna czułam motylki w brzuchu. Dziewczyna szybko odgadła moje myśli.
- Och, Aria! Przestań się zadręczać, może Jack przejrzy niedługo na oczy, ale nie możesz wiecznie na niego czekać. Dlatego też powinnaś dać szansę Alexowi. Marudzisz na niego, bo nie jest Johnsonem, musisz się po prostu do niego przyzwyczaić. Jestem pewna, że coś z tego wyjdzie, proszę, zmień to nastawienie. Zrób to dla siebie - powiedziała, a ja westchnęłam.
Może przyjaciółka miała rację? Alex nie był Jackiem. Musiałam po prostu się z nim oswoić. Już nie wiedziałam, co o tym wszystkim sądzić. Może chłopak był dobrym sposobem na zapomnienie o J?
- Aria! - Usłyszeliśmy nagle.
Nate i Lottie odwrócili się, a ja zobaczyłam chwiejnie idącego Alexa. Nie byłam jeszcze gotowa na konfrontację z nim, za dużo idioty jak na jeden dzień.
- Nie było mnie tu! - pisnęłam i szybko uciekłam, zanim chłopak mnie zauważył.
Wyszłam przez tylne drzwi, a chłodne, świeże powietrze owiało moją twarz. Tutaj było zdecydowanie spokojniej, dostrzegłam raptem parę osób, które paliły papierosy. Kawałek dalej usłyszałam znajomy śmiech. Ruszyłam w tamtym kierunku i w końcu udało mi się znaleźć Sama. Stał z Jackiem, oboje byli w pełni trzeźwi. W ich dłoniach widniały czerwone kubeczki. Chłopcy śmiali się z czegoś. Troszkę bałam się podejść, ze względu na Johnsona, ale nie mogłam wiecznie się nim przejmować. Stukot moich szpilek najwyraźniej wyrwał ich z głębokiej konwersacji, bo oboje spojrzeli w moją stronę, a na twarzy Wilka zagościł szeroki, szczery uśmiech. Jego oczy mówiły jednak coś innego. Dostrzegłam w nich smutek oraz zmęczenie.
- Moja gwiazda! - krzyknął brunet, po czym wystawił rękę, by mnie objąć.
Od razu przytuliłam się do jego boku, patrząc na włosy chłopaka. Wydawały się jaśniejsze, choć ciężko było to dostrzec.
- Jak twoja randka? - spytał przyjaciel.
Kątem oka zauważyłam spięty wyraz twarzy Jacka oraz jego zaciśnięte zęby.
- Nawet nie pytaj - mruknęłam naburmuszona, po czym wyciągnęłam telefon i włączyłam latarkę. Skierowałam źródło światła na głowę Wilkinsona i doznałam szoku. Nie mogłam nazywać chłopaka brunetem. Jego ciemne włosy w połowie długości zmieniły się w jasny, ciepły blond podobny do mojego. - Twoje włosy!
- Postanowiłem dokonać pewnych zmian, co sądzisz? - zapytał.
- Na razie kocham, ale nie wiem, jak to wygląda w naturalnym świetle - zachichotałam, wyłączając telefon.
- Opowiedz mi szczegóły twojej randki. W sumie szczegóły już znam, Nina mnie poinformowała, powiedz raczej, dlaczego jesteś na nie? Alex to fajny ziomek - powiedział.
- Masz rację, ziomek fajny, ale materiał na chłopaka słaby - westchnęłam - Nie do końca w moim typie i nie do końca mnie uszczęśliwił. I nie do końca taki, jaki chcę.
- Och, kochanie. Nie zawsze wszystko jest takie, jakbyśmy chcieli i nie zawsze mamy to, co byśmy chcieli. Popatrz na mnie. Miałem szansę na fajną dziewczynę, ale to spieprzyłem. I teraz został mi tylko Jack - oznajmił, poklepując kumpla po plecach, co wywołało mój cichy śmiech.
- O jakiej dziewczynie mówisz? - zapytałam zainteresowana, zmieniając temat.
- O Vanessie - westchnął, a ja zrobiłam zdziwioną minę.
Co?
- Opowiedz mi o tym więcej - poprosiłam.
- O czym tu opowiadać? Było fajnie, miło i przyjemnie, nawet zapragnąłem czegoś więcej. A potem to wszystko się kończyło, bo Ness widziała, jak się całowałem z tamtą laską. Ale wtedy byłem pijany, nie kontrolowałem siebie i to nic dla mnie nie znaczyło. Ale co z tego? Van jest na mnie wściekła, to wszystko się już skończyło. Dlatego daj szansę Alexowi.
Nie miałam pojęcia o tym, że Van i Sam byli prawie razem. Myślałam, że chodziło tylko i wyłącznie o niewinne flirciki i podrywy, czasem coś więcej. Kompletnie się tego nie spodziewałam, bo znałam oboje już jakiś czas i wiedziałam, że nie byli zwolennikami poważnego związku. Było mi żal zarówno Nessie, jak i Wilka. Musiałam pogadać z Vanessą, może dałaby mu jeszcze jedną szansę?
- Czujesz coś do niej? - zapytałam cicho.
- Chyba tak - mruknął, a mnie aż zabolało serce.
Sammy miał rację, powinnam docenić w jakiś sposób Alexandra. Chyba musiałam coś z tym zrobić. Alex, mimo wielu wad, miał też parę zalet. Był miły, zabawny... Dlaczego wiek nastoletni był tak cholernie trudny?
- Wilk! Chodź! Musisz to usłyszeć! - krzyknął jakiś chłopak, a Sam przeprosił nas i poszedł.
Zostaliśmy sami. Czułam na sobie badawczy wzrok Jacka. Specjalnie unikałam jego spojrzenia, ale w końcu nie wytrzymałam. Z wielką odwagą spojrzałam w górę, a nasze oczy się spotkały. Te piękne, głębokie, śliczne, słodkie, wspaniałe, niebieskie oczy. Więcej epitetów wypadło mi z głowy.
- Czyli co? Teraz zabierasz się za Alexa? - warknął - Czyżbyś chciała zostać cheerleaderką, a Alex jest ci do tego potrzebny?
Parsknęłam wkurzona. Szykowała się niemiła rozmowa, ale buzowało we mnie zbyt wiele emocji, w tym żalu, by po prostu spuścić głowę i odejść.
- A co u ciebie? Zdążyłeś już rozkochać w sobie kolejną naiwną dziewczynę, by potem zostawić ją bez słowa pod byle jakim, nawet nieprawdziwym pretekstem?
- Najśmieszniejsze jest to, że nawet nie masz w sobie tyle odwagi, by się przyznać - powiedział oschle, przybliżając się do mnie.
- Najśmieszniejsze jest to, że mam na tyle odwagi, by odeprzeć te zarzuty, a nie przyznawać się do nich jak zbity pies - odwarknęłam.
Nasze twarzy dzieliło kilkanaście centymetrów. Nie wiedziałam, skąd wzięło się u mnie tyle furii, bo w środku miałam ochotę się rozpłakać.
- Najgorsze jest to, że udało ci się oszukać resztę i wszyscy są po twojej stronie.
Mogłam dostrzec każdy nieidealny detal na jego policzkach oraz brodzie.
- Najgorsze jest to, że, mimo tego, co nas łączyło, nie wierzysz mi, a uwierzyłeś przypadkowej osobie - odparłam z bólem.
- Najwyraźniej się pomyliłem. To nie była przypadkowa osoba, ale ty chyba nią jesteś.
Cholernie zabolało.
- Jestem ciekawa, czy kiedykolwiek przejrzysz na oczy i zobaczysz, co straciłeś - powiedziałam.
Czułam jego oddech.
- Ja już przejrzałem na oczy i zobaczyłem, jak wielki błąd mogłem popełnić.
Chciałam jeszcze raz zetknąć się z tymi ustami.
- Błędem było zakochanie się w tobie - oznajmiłam w końcu, bo nie wiedziałam, co mogłam powiedzieć.
W jego oczach dostrzegłam zaskoczenie i coś jeszcze.
- Nie wydaje mi się, by takie dwulicowe i fałszywe suki mogą mieć uczucia - oznajmił.
Nie kontrolowałam własnego ciała. Moja ręka szybko spotkała się z policzkiem Jacka, a ja usłyszałam nieprzyjemny plask.
- Nie waż się tak o mnie mówić - wysyczałam, po czym ruszyłam do wyjścia.
- Powodzenia z Alexem! Jesteście siebie warci! Obydwoje jesteście okrągłymi zerami! - krzyknął na odchodne.
Przeszłam przez szklane drzwi, a moje oczy zalały się łzami. Musiałam po prostu wyjść z tego domu, uciec stąd.
- Aria? - Usłyszałam głos. - Co się stało?
- Nate, chcę do domu - mruknęłam, wtulając się w klatkę piersiową chłopaka.
Nathaniel szybko pożegnał się z Charlie, po czym wyszedł ze mną. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy do domu.
- To ten Jack?
Pokiwałam twierdząco głową. Wyjęłam chusteczki i przetarłam oczy. Musiałam się uspokoić. Żaden chłopak, a zwłaszcza Jack Edward Johnson nie mógł o mnie tak mówić.
- Utłukę go jak psa.
Uśmiechnęłam się. Od bólu fizycznego gorszy był tylko ten psychiczny.
************
Shippujecie Sama i Van?
Przyznać się, kto był pewien, że się pocałują?
Co sądzicie o tej całej sytuacji?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro