Rozdział 18
Odprowadziłam Ninę do drzwi.
- Wyglądasz świetnie, baw się dobrze - rzuciła na pożegnanie - Widzimy się na imprezie?
- Tak, tak i dziękuję. - Mimowolnie wywróciłam oczami, po czym przytuliłam przyjaciółkę.
Dziewczyna wyszła, a ja odwróciłam się i ruszyłam do kuchni, gdzie przesiadywała moja rodzina. Mama gotowała w kuchni, Nate i Any wyżerali jej resztki, tata siedział przy komputerze, a mała Mandy rozwiązywała sudoku, co było dla mnie cholernie dziwnym zjawiskiem. Od wczoraj dziewczynka szukała sobie nowego hobby, więc próbowała praktycznie wszystkiego. Było to dla nas nużące, bo Mandy chodziła i cały czas marudziła.
- Gdzie ty się wybierasz, młoda damo, jak się tak wystroiłaś? - zapytał tata, obrzucając mnie długim spojrzeniem.
Nie dziwiłam mu się. Miałam na sobie krótką, rozkloszowaną sukienkę w bordowym kolorze z głębokim dekoltem, który był lekko ukryty przez materiałowe paseczki połączone z czymś w rodzaju kołnierzyka. Do tego założyłam czarne szpilki. Na moich rękach widniało wiele srebrnych bransoletek oraz pierścionków. Nina lekko pofalowała moje włosy oraz zrobiła mocny, bordowy makijaż z nutką srebrna. Usta również miałam pomalowane ciemną szminką. Za pierwszym razem nie poznałam się w lustrze, praktycznie nigdy się tak nie malowałam, nie było to w moim stylu. Ale przyjaciółka stwierdziła, że trzeba szaleć.
- Idę na randkę - rzuciłam obojętnie, po czym usiadłam przy wyspie kuchennej.
- Na randkę? Z kim? Czy to ten chłopiec, o którym mówił Nate? - spytała przejęta mama - Nie wyglądasz zbyt wulgarnie?
- Nie, mamo, z takim jednym ze szkoły, nie, to nie ten, o którym ci Nate opowiadał - mruknęłam.
Zgarnęłam z blatu wodę gazowaną.
- A gdzie idziecie? I kto to jest?
- Oj, mamo, daj spokój, znajomy ze szkoły, idziemy do restauracji - odparłam lekko zirytowana tym przesłuchaniem ze strony mamy.
Any posłała mi zdziwione spojrzenie.
- O kim ty mówisz?
- Taki jeden Alex z drużyny koszykarskiej, Nina mnie z nim umówiła wczoraj, musiałam zapomnieć ci powiedzieć - oznajmiłam zgodnie z prawdą.
Teraz Any częściej nie było w domu, niż była, więc ciężko było mi się z nią złapać i dłużej pogadać. Wczoraj wróciła późnym wieczorem, kiedy ja przysnęłam na kanapie z Nathanem i Lottie. Para wyjątkowo dobrze się dogadywała, w co kompletnie nie mogłam uwierzyć. Mój brat był bardzo czarujący, czym mnie zadziwił. Pokazał się z całkiem innej, lepszej strony.
- Hmm, nie kojarzę - mruknęła zamyślona - Ale powodzenia! - dodała z uśmiechem, wysyłając mi całusa, zawsze tak robiłyśmy.
Mimowolnie ucieszyłam się z tego. Siostra to zaakceptowała, więc w pełni mogłam się cieszyć z mojej randki w ciemno. Nie, nie zamierzałam tego robić, bo nadal uważałam, że to głupota. Napiłam się wody, uważając, by nie starła mi się szminka.
- Skoro już jesteśmy w tym wątku, to chciałabym zaprosić mojego chłopaka na kolację w przyszłą sobotę - oznajmiła nagle siostra, a ja zachłysnęłam się wodą, którą wyplułam prosto na brata.
- Co? - krzyknęłam.
- Co? - powtórzył brat - Aria, oszalałaś?! Ja też dzisiaj wychodzę! - dodał wkurzony i pobiegł na górę, zapewne by się przebrać.
- Ty masz chłopaka?! Czemu ja nic nie wiem?! - zapytałam wkurzona i przejęta tym faktem.
Nawet rodzice się zainteresowali tą sprawą, bo oderwali się od swoich czynności.
- Kim jest ten chłopak? - spytała Stella.
Spojrzałam na zegarek. Ten cały Alex spóźniał się już dziesięć minut. Fajny początek.
- To świeża sprawa - uśmiechnęła się lekko Anabelle - Znam go już od jakiegoś czasu, a tak częściej to spotykamy się od ponad tygodnia i od wczoraj jesteśmy razem.
- Szybko - mruknął tata, wracając do pisania czegoś na komputerze.
Mama posłała mu groźne spojrzenie, z którego jednak nic sobie nie zrobił.
- To fantastycznie, córeczko! - pisnęła kobieta i przytuliła Any.
- Czemu ja nic nie wiem? - spytałam obolałym głosem.
Skoro umawiali się już od jakiegoś czasu, to czemu siostra nic mi nie powiedziała? Zabolało mnie to, ja jej od razu o wszystkim opowiadałam. Ale z drugiej strony, nie mogłam jej mieć tego za złe. Nie chciałam się znowu kłócić.
- Chciałam ci powiedzieć, naprawdę, ale to było niepewne, a ja nie chciałam zapeszyć - odparła. Przyznałam jej rację w myślach.
Zapadła niezręczna cisza. Do kuchni wrócił brat ubrany w czarną koszulkę z dekoltem w serek oraz z kieszonką.
- Brat, a ty też na randkę idziesz? - parsknęła Any.
W międzyczasie usłyszałam dzwonek do drzwi, więc szybko pożegnałam się z rodziną i ruszyłam do wyjścia. Wieczór był ciepły, więc nie wzięłam nic dodatkowego. Z małej szafeczki zgarnęłam torebkę i otworzyłam drzwi. Ujrzałam wysokiego, dobrze umięśnionego chłopaka. Miał czarne włosy postawione na żelu, kwadratową szczękę oraz ciemne oczy. W jego brwi oraz jednym uchu widniały srebrne kolczyki. Alex ubrany był w luźne dżinsy, białą koszulkę oraz bejsbolówkę w barwach szkolnych. Ręce trzymał w kieszenie, a w ustach żuł gumę.
W myślach powstała mi wizja zabójstwa Niny. Gorzej chyba być nie mogło. To był ten typ chłopaka, którego ja nienawidziłam. Sportowiec, mający wszystko gdzieś. Jeszcze ta guma, co za brak szacunku. Ja szykowałam się dla niego tyle czasu, a on zapewne nawet nie przebrał się po treningu. Miałam ochotę cofnąć się do domu i trzasnąć mu drzwiami przed nosem. Wiedziałam jednak, że nie mogłam tego zrobić.
Postanowiłam się uspokoić, dać chłopakowi szansę. Nie był brzydki, wręcz przeciwnie, ale kompletnie nie w moim typie, wolałam chłopców pokroju Jacka. I znowu o nim pomyślałam. Może Alex miał wrodzoną inteligencję, poczucie humoru oraz szarmancję?
- Hej, jestem Alex - powiedział chłopak, po czym zbliżył się do mnie, by pocałować w policzek.
Poczułam dużą dawkę męskich perfum.
- Aria - mruknęłam.
- Gotowa na randkę życia? - zapytał, obejmując mnie ramieniem.
Nie wiedziałam, co o tym myśleć. Z jednej strony czułam się niekomfortowo, ale z drugiej... Było to nawet miłe uczucie. Mogłam sobie wyobrażać, że to Johnson, a nie Alex. I znowu moje myśli powędrowały na zakazany tor, cholera.
- Tak! - Wysiliłam się na entuzjazm. - Gdzie mnie zabierasz?
- Niespodzianka - odparł tajemniczo.
Wsiedliśmy do jego białego, nowoczesnego samochodu. Nie znałam się na nich, więc nie miałam pojęcia, co to była za marka, ale na pewno droga. Chłopak nie otworzył mi drzwi, co również mi się nie spodobało. Na tym świecie dżentelmeni byli zagrożonym gatunkiem, ale nikomu jeszcze gram kultury nigdy nie zaszkodził.
- Pamiętam, jak robiłaś nam zdjęcia do szkolnej gazetki ostatnio - powiedział nagle chłopak, przyciszając radio.
Wywróciłam oczami. Liczyłam, że nie będziemy musieli rozmawiać. Ale to chyba było niemożliwe na randce. Chyba.
- Tak, to był mój pierwszy raz - przytaknęłam.
Nastała krępująca cisza.
- To był ostatni trening przed naszym meczem, byłaś na nim?
- Nie - mruknęłam.
- Żałuj! Wygraliśmy, a połowę koszów zdobyłem ja, oczywiście z małą pomocą Wilka, ale uratowałem cały mecz - oznajmił rozentuzjazmowany.
Wyciągnął z kieszeni paczkę papierów, po czym odpalił jednego. Jeszcze nałogowy palacz, świetnie.
- To fajnie - skomentowałam, siląc się na uśmiech.
Chwila ciszy.
- W ogóle to... - zaczął nieśmiało, a ja podniosłam brew do góry - Spodobałaś mi się już na samym początku, na tej sali. Chciałem do ciebie nawet podbić, ale Johnson mi nie pozwolił. Wilk i G też byli przeciwni, a ja wolę z nimi nie zadzierać, są spoko gościami, kumplujemy się, ale nie, jak się z nimi zacznie wojnie, to zawsze źle się skończy.
Starałam się nie zwracać uwagi na niepoprawne formy oraz składnie zdania. Byłam zdziwiona słowami Alexa. J mu nie pozwolił? Mimowolnie zrobiło mi się miło na sercu. Tylko teraz wszystko było skończone.
- Wiesz, jakie było moje zdziwienie, gdy Gilinsky zaproponował mi randkę z tobą? - mówił dalej - To była szansa dla mnie, nie mogłem jej przepuścić. Jesteś taka ładna i seksowna, w dodatku mądra. Szczyt marzeń!
Ukryłam zdegustowaną minę. Niby schlebiały mi te słowa, ale... Chciałam, by te dwie godziny minęło mi bardzo szybko.
Po kilku minutach ciszy, w których wsłuchiwałam się w lubianą piosenkę z radia, zatrzymaliśmy się. Wysiadłam, nawet nie licząc na pomoc chłopaka i zamarłam. Staliśmy przed burgerownią, do której przychodziła większość młodzieży z okolicy. Jęknęłam w duchu. Serio? Już chyba wolałam KFC. Byłam zdegustowana, zawieziona, wkurzona i smutna. W głębi duszy naprawdę chciałam, by to wyszło, chciałam zapomnieć o Jacku. Najwyraźniej nie było mi to dane.
W ciszy weszliśmy do środka i usiedliśmy w kącie pomieszczenia. Na podłodze widniały żółto-białe kafelki, a na ścianach wisiały kolorowe plakaty. Czerwone kanapy, żółte blaty, nic specjalnego.
- Co zamawiasz? - spytał.
Spojrzałam na kartę zamówień. Uwielbiałam fast foody, lecz starałam się nie jeść ich dużo, gdyż kompletnie nie służyły mojemu zdrowiu. Specjalnie dla Alexa zdecydowałam się zrobić wyjątek. Szukałam w nim choć jednej zalety.
- Wezmę małego hawajskiego burgera - rzuciłam po chwili namysłu.
- Jasne - mruknął i poszedł zamówić.
W międzyczasie wysłałam krótkiego SMS-a do Niny, by przekazać jej, że ta randka to kompletny niewypał. Kiedy chłopak wrócił, szybko schowałam komórkę do torebki.
Musiałam wyglądać co najmniej dziwnie. Siedziałam w obskurnej knajpce, gdzie nie było prawie nikogo z jakimś chłopakiem ubrana w imprezową sukienkę, wymalowana oraz na szpilkach.
- Więc... Co dzisiaj robiłaś? - zapytał.
W końcu przeszliśmy do rozmawiania o mnie, cóż za zaszczyt.
- Nic ciekawego, przerobiłam parę zdjęć, posiedziałam z rodziną... - odpowiedziałam.
- Masz dużą rodzinę?
Przytaknęłam mu z uśmiechem i zaczęłam opowiadać o domu wariatów. W międzyczasie on powiedział co nieco o swoim bogatym ojcu, który kupuje mu wszystko, ale w zamian tego chce, by Alex poszedł na studia prawnicze. Powiedział mi też o nowej żonie taty oraz bracie mieszkającym w Nowym Orleanie. Nawet nie zorientowałam się, kiedy dostaliśmy nasze zamówienia. Zaczęłam jeść, uważając na pomalowane usta.
- Wszyscy mi zazdroszczą tego hajsu, willi, basenu, ale to wcale nie jest takie fajne - opowiadał dalej - Ojciec jest surowy, ciągle się kłócimy, czuję się samotny. Każdemu wydaje się, że jak ma się hajs, to ma się wszystko, wiesz? A to gówno prawda. Na przykład ty. Wiesz, jak dawno się nie umawiałem z żadną laską? Żadna nie chciała. Byłam zszokowany, kiedy dowiedziałem się, że chcesz iść ze mną na randkę. Jesteś taka zajebista, masz chłopaków na pęczki, nawet takiego Johnsona masz, co by wszystko dla ciebie oddał, a wolałaś mnie. Takie zwykłego chłopaka, który tak naprawdę jest nikim i nic w życiu nie osiągnął i pewnie nie osiągnie.
O Jezu. Właśnie dotarliśmy do dna. Chłopak z zaniżoną samooceną to było najgorsze, co mogło mnie spotkać. Nie krytykowałam takich ludzi, w pełni to rozumiałam. Sama przez kilka lat borykałam się z niską opinią o sobie, zwłaszcza gdy uświadomiłam sobie, że zawsze będę płaską deską, a trądzik z mojej twarzy prędko nie zniknie. Dopiero w te wakacje zaczęłam inaczej na siebie patrzeć, walczyć z tym i udało mi się to pokonać. Teraz uważałam, że jestem naprawdę ładna (przy odrobinie kosmetyków) i fajna. Nie chciałam chłopaka z takim problemem, bo to był ciężki temat. Mógłby mnie ściągnąć z powrotem na dół, nie mogłam żyć obok osoby, która, zamiast coś zmienić, wolała tylko marudzić i narzekać na swoją osobę. To byłoby dla mnie za wiele.
Po skończonym posiłku w ciszy poszliśmy do jego auta. Nagle chłopak złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Dłonie położył poniżej moich bioder, co również mnie nie zachwyciło. Spojrzał mi głęboko w oczy, a ja już wiedziałam, do czego to wszystko zmierza. Kiedy jego usta zaczęły powoli zbliżać się do moich, odsunęłam się lekko.
- Alex, to za szybko - powiedziałam cicho, a brunet pokiwał cicho głową, jakby to zrozumiał.
Wiedziałam, że nie, ale ja nie zamierzałam się z nim całować w najbliższym czasie. Albo w ogóle. Nad tym musiałam się zastanowić.
- Jasne, wsiadaj - rzucił, bawiąc się kluczykami w dłoni.
Szybko wykonałam jego prośbę i od razu pogłośniłam radio, akurat leciała moja nowa ulubiona piosenka. Zaczęłam ją cicho nucić.
- Masz ładny głos.
Zarumieniłam się lekko na ten komplement. W końcu normalna pochwała.
Podziękowałam mu cicho, a nim się obejrzałam, zatrzymaliśmy się pod dużym domem. Nie miałam pojęcia, do kogo należał, Charlie mi mówiła, lecz tego typu informacje nie utrzymywały się długo w mojej głowie. Wysiedliśmy, a ja już usłyszałam muzykę. Alex ponownie mnie objął, a ja wiedziałam, że nie przypadkowo. Zapewne chciał poszpanować przed kumplami. Pozwoliłam mu na to, byleby jak najszybciej znaleźć się przy Ninie. Weszliśmy do środka, a ja od razu poczułam zapach potu wymieszany z alkoholem. Brunet zaproponował mi jakiegoś drinka w czerwonym kubeczku, lecz ja odmówiłam, nie zamierzałam pić. Rozejrzałam się dookoła w poszukiwaniu znajomych twarzy. Pary tańczyły ze sobą, w oddali dostrzegłam Christinę.
- Aria! - Usłyszałam nagle, więc odwróciłam się gwałtownie.
Ujrzałam Charlie, Ninę, G i Johnsona w kuchni. Dziewczyny ubrane były w skąpe sukienki, a chłopcy w białe koszulki i dżinsy. Pomachałam im i od razu tam ruszyliśmy.
- Jak randka? - spytała podekscytowana Lottie.
- Zajebiście! - krzyknął Alex, a ja mimowolnie wywróciłam oczami.
Moje spojrzenie spotkało się z Jackiem. Nagle ręka Alexandra na moim ramieniu zaczęła mi niezmiernie ciążyć, aż miałam ochotę ją zrzucić. W oczach Johnsona dostrzegłam zaskoczenie połączone z czymś jeszcze. Szybko spuścił wzrok na butelkę piwa, którą sączył.
- Siema, Olivier! - wrzasnął brunet, po czym uwolnił się ode mnie i ruszył do kolegów.
Odetchnęłam z ulgą.
- Utłukę was za to - wysyczałam przez zaciśnięte zęby.
Wzięłam wodę i zaczęłam wszystko opowiadać. Jack oczywiście zaraz opuścił nasze towarzystwo, ale byłam zbyt wkurzona, by się tym przejąć.
*************
Co sądzicie o Alexie? Jak myślicie, co Aria z nim zrobi?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro