Rozdział 1
Obudził mnie dźwięk budzika. Jęknęłam głośno, przewracając się na drugi bok. Próbowałam znowu zasnąć, ale ten nieznośny hałas mi przeszkadzał. Wiedziałam, że siostra go nie wyłączy, dlatego też w końcu się podniosłam.
- Any, wstawaj! - Szturchnęłam blondynkę.
- Błagam, nie chcę - rzuciła zaspanym głosem w poduszkę.
Skierowałam się do wspólnej łazienki, gdzie umyłam zęby oraz twarz. Po chwili dołączyła do mnie Anabelle, której nastrój nieznacznie się poprawił.
- Co masz pierwsze? - zapytałam.
- Biologię, a ty?
- Zajęcia z literatury - odparłam.
Ponieważ była dopiero połowa września, nie zdążyłyśmy się jeszcze nauczyć naszych planów lekcji na pamięć.
- Idziemy dzisiaj na jakieś zakupy? - spytała.
Wróciłam do pokoju, gdzie zaczęłam nakładać fluid na twarz. W międzyczasie usłyszałam jakieś dziwne krzyki z dołu, zapewne była to nasza młodsza siostra, Mandy kłócącą się z Natem.
- Jasne, podobno są promocje. Ale nie na długo, bo mam jutro test z matmy i dobrze by było coś ogarnąć - odparłam, tuszując rzęsy.
- Ej, a zrobisz mi jakieś ładne fotki? Potrzebuję na Instagrama! Albo na Facebooka, ale te muszą być serio dobre! - pisnęła, a ja westchnęłam.
- Przecież twoje ostatnie profilowe ma jakieś dwa tygodnie! - rzuciłam.
- Ale ty robisz takie śliczne zdjęcia, proszę, Aria, proszę, proszę, proszę! Kupię ci tę bluzkę, o której tak marzysz!
- Niech będzie - westchnęłam, a siostra zaczęła skakać o całym pokoju i piszczeć.
Ja byłam tą spokojniejszą, bardziej rozważną i odpowiedzialną. Dla mnie liczyła się nauka, chciałam iść na psychologię, więc bardzo dużo kułam. Siostra natomiast w głowie miała tylko modę i urodę. Czasami aż przesadzała, ale i tak mi to nie przeszkadzało. Ja robiłam jej lekcje i pomagałam w nauce, a ona odpowiednio dbała o moją twarz, włosy oraz całe ciało.
- Lepiej się pospiesz, bo Nate nie będzie na ciebie czekał - mruknęłam, pakując zeszyty do torebki.
- Weź nic mi o nim nie mów, nienawidzę tego człowieka - powiedziała zgorzkniałym tonem.
- Nie mów tak, to nasz brat! Znowu się pokłóciliście? O co? - zapytałam, lecz nie doczekałam się odpowiedzi, więc zeszłam na dół.
Nigdy nie rozumiałam relacji pomiędzy moją bliźniaczką a bratem. Ja sama kochałam Nate'a nad życie, czasem nawet bardziej niż Anabelle. Spędzaliśmy razem mnóstwo czasu, chłopak pomagał mi w lekcjach, zabierał na swoje mecze, zapoznał z kolegami, wprowadził w imprezy. Anabelle natomiast ciągle się kłóciła z chłopakiem, prowokowali siebie nawzajem, sprzeczali się o najmniejsze błahostki, zdarzały się nawet rękoczyny.
- Cześć rodzinko! - uśmiechnęłam się, przy okazji pakując jabłko do torby.
- Any jeszcze się szykuje? - zapytał Nathaniel, a ja przytaknęłam.
Westchnął głęboko wyraźnie zirytowany.
- Aria, mam coś dla ciebie! - krzyknęła Mandy, wręczając mi kartkę.
- Co to?
Odwróciłam papier i ujrzałam kilka linijek tekstu, w którym potwierdzono przyjęcie mnie do rodzinnej gazetki jako fotograf. Wybuchnęłam głośnym, radosnym śmiechem, po czym ucałowałam siostrę w czoło w ramach podziękowania.
- Nawet jeśli nie dostaniesz się do szkolnej gazetki, będziesz oficjalnym fotografem naszej rodziny. A to zaszczyt! - dodała.
Fotografia była moją wielką pasją, dlatego, za namową dwóch koleżanek i kolegi, postanowiłam zgłosić się do robienia zdjęć dla gazetki szkolnej. Szczerze wątpiłam w to, że się dostanę, ale wszyscy bardzo mnie dopingowali. Gdyby się udało, byłoby to dla mnie ogromne osiągnięcie, a także szansa na rozwinięcie się. Z tego, co wiedziałam, bardzo dużo osób się zgłosiło. Ale przecież w tych czasach każdy potrafił cyknąć dobrą fotkę za pomocą telefonu. A aparat? To on był odpowiedzialny na stworzenie prawdziwego cuda.
- Mandy, przecież to kompletnie niepotrzebne, wszyscy wiedzą, że Aria się dostanie. Jest najlepsza - prychnął Nate, obejmując mnie ramieniem.
- O, masz paluszki rybne! - Nagle pojawiła się Any, która zabrała bratu śniadanie.
- Już nie mam - westchnął, a ja oddałam mu moją kanapkę z sałatą i szczypiorkiem. - Wiesz, że nie lubię tego zielska - dodał, wciskając mi do ust zieleninę.
Mandy zaczęła się wygłupiać z Anabelle, w kuchni zapanował istny chaos, jak zwykle z resztą.
- Jednak udały nam się te dzieci - stwierdziła mama, po czym pocałowała tatę czule w usta.
Kiedy dotarłyśmy do szkoły, musiałyśmy się rozstać. Ja szłam na ukochaną przyrodę, a Anabelle na znienawidzoną matematykę.
- Kiedy poznasz wyniki rekrutacji do gazetki szkolnej? - zapytała, rozglądając się blondynka.
- Ymm... Nie mam pojęcia - odparłam.
Z każdą chwilą stresowałam się oraz bardziej. Dopiero teraz zaczynałam uświadamiać sobie, co zrobiłam i jak bardzo się wygłupiłam. Nie miałam żadnych szans! Co mnie podkusiło, by zrobić taką głupotę? Musiałam się uspokoić.
Poszłam do łazienki, gdzie przeczesałam palcami blond włosy, a usta nawilżyłam różową pomadką. Przypudrowałam lekko czoło, by zakryć blizny po trądziku. Uśmiechnęłam się lekko do odbicia i wyszłam. W tym samym momencie zadzwonił dzwonek, ruszyłam więc do odpowiedniej sali.
- Cześć dziewczyny! - uśmiechnęłam się szeroko do Charlotte oraz Vanessy.
Bardzo je lubiłam, dobrze się dogadywałyśmy. Dziewczyny były zakręcone oraz bardzo pomocne. Miałyśmy wiele wspólnych tematów i wiedziałam, że próbowały się ze mną zaprzyjaźnić i często proponowały mi różne wyjścia, lecz ja odmawiałam ze względu na Anabelle. Nie chciałam, żeby było jej przykro.
- I co? Wiesz już coś?! - Odwróciły się do mnie jednocześnie podekscytowane.
- Nie - westchnęłam i wyjęłam książki.
- Hej, laseczki! - Do sali wszedł Sam.
Chłopak był naszym dobrym kolegą, często siedzieliśmy razem w ławce. Był bardzo przystojny, miał blond włosy z czarnymi odrostami. Na jego ciele widniało kilka tatuaży, a w uchu oraz nosie kolczyki.
- Hej - odpowiedziałam, kiedy całował mnie w czoło.
- Coś wiadomo? - zapytał.
Pokiwałam przecząco głową.
- Jestem pewien, że się dostaniesz - stwierdził - Laski nadal jarają się tą fotą, którą mi ostatnio zrobiłaś. Zdobywam sławę na Instagramie!
Zaśmiałyśmy się z dziewczynami.
- A jak już się dostaniesz, to zorganizujemy jakąś domówkę tylko dla naszej ekipy i będziemy świętować twoje życiowe osiągnięcie - postanowiła Charlie.
Byłam lekko zdziwiona tym, co powiedziała. "Nasza ekipa"? Ja się w nią wliczałam? I kto jeszcze? Any na pewno nie, bo dziewczyny za sobą nie przepadały. Mimo wszystko poczułam się wyjątkowa. Chciałam się z nimi spotkać, ale najpierw musiałam to poważnie przemyśleć.
- Zobaczymy, czy się w ogóle dostanę - odparłam.
- Daj spokój i przestań myśleć ciągle o Any - rzuciła zirytowana Nessie.
Już miałam coś powiedzieć, zaprzeczyć, ale do klasy wszedł nauczyciel. Mężczyzna miał około czterdziestu lat. Był puszysty i niezbyt wysoki. Słodko się uśmiechał i go uwielbiałam. Bardzo łatwo można było wszystko ściągać.
- Dzień dobry, klaso - powiedział, uśmiechając się.
- Dzień dobry, panie profesorze - powiedziałyśmy z dziewczynami słodkimi głosami, co wywołało śmiech, a także prychnięcia ze strony męskiej części klasy.
- Ario, pani Bailey cię wzywa do swojego gabinetu - oznajmił pan Janesky.
Dziewczyny pisnęły i odwróciły się do mnie, łapiąc za ręce.
- Czekamy na dobre wieści! - szepnęła Lottie.
Podekscytowana i zestresowana jednocześnie wstałam i wyszłam z klasy. Ruszyłam pustym korytarzem w stronę gabinetu nauczycielki literatury. Kobieta również zajmowała się sprawami samorządu oraz gazetki szkolnej. Była starsza, ale miła i kochana. Świetnie uczyła, ale na jej lekcjach trzeba było ciężko pracować. Pani Bailey zawsze każdemu pomagała, rozwiązywała problemy uczniów.
Stanęłam przed jej drzwiami. Wzięłam głęboki wdech. Wysłałam szybką wiadomość do Any, po czym zapukałam lekko trzykrotnie. Gdy usłyszałam odpowiedź, weszłam. Kobieta siedziała na czarnym, skórzanym fotelu, przy szklanym biurku. Na beżowych ścianach wisiało wiele zdjęć zrobionych podczas różnych uroczystości. Pod jedną ze ścian stała ogromna półka z różnymi gatunkami książek.
- O, Aria, witaj. Usiądź, proszę, - Wskazała ręką krzesło po drugiej stronie biurka.
Tak też postąpiłam, dłonią gładziłam materiał dżinsów. Robiłam głębokie wdechy.
- Wiesz, o czym chcę z tobą porozmawiać, prawda? - zapytała.
- Podejrzewam - zaśmiałam się nerwowo.
- Jak wiesz, bardzo poważnie traktujemy naszą gazetkę szkolną „Teenage Tigers". Chcemy, by wszystko, co się w niej znajduje, było ciekawe, śmieszne i prawdziwe. Z tego powodu bardzo długo zastanawialiśmy się nad wyborem idealnego fotografa. Trzeba przyznać, że zgłosiło się mnóstwo osób z potencjałem. Ale my nie potrzebujemy osoby z potencjałem, tylko z czystym talentem. Jednocześnie nie chcemy nikogo, kto zawala oceny, wagaruje lub ma nieodpowiednie zachowanie. Okazuje się, że jest niewiele osób o takich kryteriach w naszej szkole. Nie spodziewałam się tego, ale nawet nie musiałam przekonywać rady, że to ty będziesz naszym idealnym fotografem - zakończyła swoją wypowiedź, a mi zabrakło tchu w piersiach.
Nie mogłam w to uwierzyć. Ja? Jako fotograf? Moja marzenie się spełniło! Udało mi się! Uśmiechnęłam się szeroko.
- Chce pani powiedzieć, że... - zaczęłam dla upewnienia.
- Oficjalnie zostałaś fotografką „Teenage Tigers" - oznajmiła.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro