Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 60



Z perspektywy Matta.

-Ktoś mi coś powie?- powtórzyła Ler, przestępując z nogi na nogę. Spojrzałem na rodziców, tata próbował uspokoić mamę, a ona starała się nie denerwować.

Paul już od pół godziny leży na stole operacyjnym. Nie wiem dokładnie co się mu stało, ale wiem, że ma dwa złamania z przemieszczeniem. Dlatego muszą go jak najszybciej operować, aby kości nie potrzebnie nie uciskały na nerwy, żeby dobrze się zrosły, a do tego podali mu masę leków w tym narkozę i przeciwbólowe. Tak przynajmniej słyszałem, a raczej to wyłapałem, gdy doktor mówił rodzicom co i jak. Ale tak się mu spieszyło, że nikt nic nie wiedział za bardzo co się dzieje z Paulem.

-Matt?- powiedziała błagalnie dziewczyna ze łzami w oczach. Spojrzałem na nią ze smutkiem. Otworzyła usta i przyłożyła do nich dłoń, a jej oczy jeszcze bardziej się zaszkliły.- Powiedz mi że on z tego wyjdzie. Błagam cię Matt, powiedz, że on przeżyje.

Nic nie powiedziałem, zamiast tego objąłem przyjaciółkę ramionami i ją do siebie przyciągnąłem. Wtuliła się we mnie i zaczęła płakać.

Stan brata jest stabilny, tak przynajmniej mówił doktor jak przywieźli go do szpitala. Paul był pół przytomny, ale w jakimś stopniu kontaktował. Rękę i nogę złamał z przemieszczeniem, ale mówili, że z tego wyjdzie. W głowę nic się mu nie stało- ale większym pojebem jak jest, nie można już być, zresztą obaj jesteśmy pojebami. Kręgosłup też nie jest uszkodzony, co lekarze uznali za cud przy takim wypadku.

-Wyjdzie z tego- szepnąłem po chwili i pocałowałem ją w głowę, aby dodać jej otuchy.

-Co z nim?- usłyszałem głos ojca, gdy drzwi od sali operacyjnej się otworzyły.

-Operacja udana... tylko... tylko pacjent nie przeżył- powiedział z uśmiechem. Ojciec odetchnął z ulgą, a mama przyłożyła dłoń do ust i wtuliła się mocniej w męża. Ona zapewne też poczuła ulgę. Skayler, odsunęła się ode mnie i spojrzała na mnie, a następnie wybuchnęła płaczem.

-Spokojnie- powiedziałem głaszcząc ją po plecach.

-Jak mam być spokojna?- załkała.- Co to znaczyło?

Wiem, że to nie na miejscu, ale wybuchnąłem śmiechem, gdy dotarło do mnie, że ona odebrała to całkiem inaczej niż powinna.

-Nie śmiej się, tylko powiedz mi co jest grane- powiedziała ocierając łzy, ale kolejne spływały po jej policzkach.

-Nigdy nie słyszałaś tych słów z ust lekarza?- zapytałem przyglądając się jej.

-Rzadko bywam w szpitalu, a już na pewno nie wtedy, gdy ktoś ma tak poważny wypadek.

-Operacja się udała, nie martw się- powiedziałem uśmiechając się.- Z Paulem wszystko powinno być dobrze.

Odetchnęła z ulgą, ale nadal nie przestawała płakać. Drzwi od sali operacyjnej, otworzyły się po raz kolejny, a pielęgniarki wywiozły Paula na łóżku i skierowały się w stronę sali, w której ma być zakwaterowany.

-Możemy do niego wejść?- zapytała mama, gdy kobiety zaczęły wychodzić z sali.

-Pacjent powinien odpoczywać- powiedziała starsza pielęgniarka i odeszła.

-A ja uważam, że obecność rodziny podniesie pacjenta na duchu- powiedziała z uśmiechem pielęgniarka w średnim wieku.- Proszę wejść , ale tylko na chwilę i zachować ciszę.

Skinęliśmy głowami i każdy wszedł do środka. Mama usiadła na krześle obok łóżka syna i złapała dłoń Paula, która była w gipsie. Tata położył rękę na jej ramieniu, z nie odgadniętym wzrokiem patrzył na Paula.

Skayler usiadła na krześle po przeciwnej stronie łóżka, a następnie pochyliła się i złożyła pocałunek na jego policzku, potem złapała jego dłoń i się do niej delikatnie przytuliła.

Ja stanąłem przy końcu łóżka i z góry patrzyłem na brata. Na twarzy miał niewiele obdarć, oddech miał równomierny. Wyglądał jakby spał i w pewnym sensie tak było, tylko że za sprawą narkozy.

-Czy mógłbym z państwem porozmawiać?- do środka wszedł doktor i spojrzał na mamę i tatę. Małżeństwo wymieniło się spojrzeniami i skinęło głowami.

-Zostań tutaj- powiedział cicho ojciec idąc razem z mamą w kierunku drzwi, a po chwili razem z lekarzem opuścili pomieszczenie.

Westchnąłem cicho i znów spojrzałem na brata. Ciekawe jaka będzie jego reakcja, gdy się obudzi, a do tego założę się, że tak szybko z tego gipsu to on nie wyjdzie. Będzie przynajmniej powód do nabijania się.

-Co ci się stało w brew?- usłyszałem cichy głos Ler. Spojrzałem na nią i spostrzegłem, że dziewczyna mi się przygląda.

-Paul- kiwnąłem głową w stronę brata.- Wrócił do domu lekko nawalony i trochę mu odbiło, gdy dotarło do niego, że nie jesteś naszą kuzynką. Uderzył mnie, gdy chciałem mu to wytłumaczyć i zatrzymać go, żeby pogadał z mamą i ze mną.

-A jemu? Jak to się stało?- zapytała przenosząc wzrok na mojego brata.

Westchnąłem cicho i przetarłem twarz dłońmi, a potem przeczesałem palcami włosy i podrapałem się po karku.

-Gdy Paul wybiegł z domu- zacząłem tłumaczyć- mama zadzwoniła po tatę, a on pojechał go szukać. Znalazł go idącego do ciebie. Zaciągnął go do samochodu i chciał przywieść do domu, żeby z nim porozmawiać i przegadać mu do rozsądku. Gdy zatrzymał samochód na światłach Paul uciekł i wpadł pod inny samochód- chciałem coś jeszcze dodać, ale drzwi do sali otworzyły się gwałtownie i do środka weszło kilku mocno nawalonych kolesi. Między nimi dostrzegłem tego, z którym rozmawiała Stella wtedy w lesie. Zacisnąłem ręce w pięści. Gdy mnie zobaczył uśmiechnął się zwycięsko, jako jedyny z grupy wydawał się nie być naćpany.

-Ochrona!- krzyknęła jedna z pielęgniarek.- Proszę stąd wyjść, tutaj może być tylko rodzina pacjenta- powiedziała do grupki stojącej w drzwiach.

-Suń dupę stara krowo- powiedział jeden z nich.

-Przyszliśmy do kumpla- wybełkotał drugi.

-Niech się pani uspokoi, złość piękności szkodzi- powiedział chłopak Stelli wychodząc na przód, a następnie pogłaskał kobietę po policzku.- Przyszedłem brata odwiedzić- dodał patrząc jej w oczy.

Nie wytrzymałem dłużej i rzuciłem się na tego chuja, niech się nawet waży nazywać Paula, swoim bratem. Bliźniak jest moim bratem. Nie pozwolę, żeby ten skurwiel, mieszał się dalej w życie moje i mojej rodziny, to między innymi jego sprawka, że Paul leży teraz w szpitalu. Jemu i Dawidowi, właśnie o to chodziło. Chcieli wszystko zepsuć. Tylko po co i dlaczego?


*****

Rozdział poprawiła: Paulla234.

Jak się wam podoba i co o nim sądzicie?

Pamiętajcie, że wasza aktywność równa się szybciej następny rozdział maratonu.











Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro