Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 44


Z perspektywy Paula.

Jestem dupkiem, debilem, idiotą, palantem i głupkiem.

Dziewczyna wyznaje mi swoje uczucia, przyznaje się do nich, a ja uciekam.Najpierw mówię, żeby powiedziała, a potem wieje.

Jestem pojebany. No ja się pytam jak tak kurwa można?!

Najpierw sam sobie mówię, że ją kocham i tak łatwo sobie jej nie odpuszczę, a chwilę potem Odchodzę bez słowa, zaraz po tym, gdy ona mówi mi, że coś do mnie czuje.

Z perspektywy Skayler.

Luke, okazał się okropnym dupkiem. Wygląd to nie wszytko. Co z tego, że jest przystojny, skoro jest dupkiem. Liczy się charakter.

Zaledwie po kilku minutach rozmowy z nim, mogłam stwierdzić, że jest strasznie napuszony. Odrazu usiadł obok mnie zaczął nawijać jaki to on wspaniały jest i że nigdy, żadnej dziewczyny nie skrzywdził i nie skrzywdzi.

Już po minucie rozmowy z nim chciało mi się rzygać. A właściwie nie rozmowy, bo to on tylko mówił, mnie do słowa nie dopuścił.

Napuszony narcyz.

Więc nie czekając na resztę jego przemowy o sobie poprostu wstałam i tak jak Paul wcześniej skierowałam się w stronę hotelu, chłopaka zostawiłam samego. Ale z tego co słyszałam, mogłam stwierdzić, że zabardzo sobie nie zdał sprawy z tego, że poszłam bo siedział na pomoście i przez kilka metrów drogi słyszałam jak nawija o tym jak ratował dziewczyny z opresji. Tak już to wiedzę. (Wyczujcie ten sarkazm)

Weszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Schowałam twarz w poduszce, a z moich oczy zaczęły wypływać łzy.

Chciałam się wygadać Scar ale jej nie było. Od kąd pokłóciła się z Mattem chodzi przygnębiona. Więc nawet lepiej, że jej nie ma, bo gdyby była to bym się jej wygadała i dodała jej tylko problemów.

Usłyszałam pukanie. Podniósłam się z łóżka, otarłam łzy i podeszłam do drzwi. Przekręciłam klucz i je otworzyłam. Zobaczyłam Paula. Wszedł do środka, zamknął drzwi i przygwoździł mnie do nich zanim zdążyłam jak kolwiek zareagować.

Nachylił się nade mną i wpił się w moje usta. Złość na niego od razu mnie opuściła i zastąpiło ją uczucie, to które zawsze mi towarzyszy przy brunecie, gdy mnie dotyka.

-Paul- powiedziałam, gdy się od sobie oderwaliśmy.

-Ciii- powiedział i przyłożył mi palec do ust.

Z perspektywy Paula.

-Ciii- uciszyłem dziewczynę, gdy zaczęła mówić. Przyłożyłem jej palec do ust i spojrzałem jej w oczy.-Przepraszam- szepnąłem.

-Paul- powiedziała cicho.-Nie powinnam była mówić.

-Nie Ler. Dobrze, że powiedziałaś. Przynajmniej wiemy na czym stoimy.

-Paul- powtórzyła moje imię.- My nie możemy być razem. Nasi rodzice są rodzeństwem- w jej oczach pojawiły się łzy.- Jak oni mogą to przed nami ukrywać. Nic nie powiedzieli, a teraz dowiadujemy się o tym od faceta, którego nie znamy.

-Wiem Ler- powiedziałem przytulając ją, dziewczyna wtuliła się we mnie mocno.- Ale nie mamy pewności czy mówił prawdę. Kojarzę go z fotografi w albumie ze zdjęciami mamy. Ale nic więcej. Nie mamy pewności czy to prawda. Może i ten cały Dawid brzmiał przekonująco, ale nie mamy pewności. Najprościej i najlepiej będzie zapytać rodziców...

-Tak jasne- przerwała mi- już to widzę. Wracamy do domu i- zrobiła w powietrzu cudzysłów palcami- mamo tato? Taki facet na koloni mówił mi, że mama Paula i Matta, i tata to rodzeństwo. Czy to prawda?- znów się we mnie wtuliła i dokończyła.-Jak ty to sobie wyobrażasz? Co
zapytasz ich tak prosto z mostu?

-Tak- wzruszyłem ramionami. -Nie widzę w tym nic dziwnego- brunetka odsuneła się ode mnie i spojrzał na mnie jak na idiotę.

-Ciebie do reszty pojebało...

-Pilnuj się- warknąłem. Denerwowała mnie to, że używa takich słów.

-Zamknij się- machnęła ręką.- Wracając do tematu. To że ty masz tak dobre kontakty z rodzicami nie znaczy, że ja też. A ojca to na razie na oczy nie chcę widzieć- ostatnie słowa powiedziła patrząc wszędzie tylko nie na mnie.

-To ma związek z dniem wyjazdu?- zapytałem prosto z mostu.

-Tak- skinęła głową i objęła się rękoma. Potarłem dłońmi jej ramiona, a ona uśmiechnęła się smutno.

-Chcesz o tym pogadać?- zapytałem patrząc na jej twarz mimo że ona nadal na mnie nie patrzyła.

-Ja..ja.. ja sama nie wiem- westchnęła.- Nie do końca wiem o co chodziło. Może ja źle zrozumiałam- wzruszyła ramionami.-Nie mam pojęcia, ale na razie nie chcę taty na oczy widzieć.

-Chcesz pogadać?- powtórzyłem pytanie.

-Nie wiem Paul. Ja nie wiem, nie mam pojęcia co mam robić. Jesteś moim kuzynem...

-Nie mamy pewności- przerwałem jej.- Poza tym jeśli nawet to co z tego. Ja... ja- zacząłem się jąkać. podrapałem się po karku i wziąłem głęboki oddech.- Ja chyba też coś do ciebie czuje- wydusiłem w końcu z siebie.- Dlatego nie chcę wierzyć, że jesteś moją kuzynką, ale tak samo jak w to nie wierzę, tak w to wierzę. Nie chcę żebyś kiedyś czegoś żałowała. Bo jeśli to okaże się prawdą. Nie chce nawet o tym myśleć- pokręciłem głową.



****

Rozdział poprawiła: Karolina.

Mamy kolejny.












Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro