Rozdział 13
Z perspektywy Paula.
Na kolacje ja, Matt, Ler i Scar, zrobiliśmy pizze. Mama zeszła do nas na dół gdy ją zawołaliśmy, przedstawiłem jej Ler, przywitała się z nią, ale potem przez całą kolacje się nie odzywała i była jakaś przygaszona. Co w przypadku mojej mamy jest naprawdę źle. Bo ona zawsze jest zadowolona, nawet gdy jest źle. Kolacje spędziliśmy w lekko napięte atmosferze, ojca nie było. Musiał się ulotnić z domu gdy ja siedziałem z Ler w pokoju. Zapewne pokłócić się z mamą i dlatego ona jest przygnębiona, a jego nie ma.
Po kolacji dziewczyny wróciły do siebie, a ja i Matt Posprzątaliśmy po jedzeniu.
Późnej usiedliśmy przed telewizorem w salonie i włączyliśmy mecz.
Po jakiejś godzinie do pomieszczenia weszła mama, kazała nam zejść z sofy, wiec usiedliśmy na fotelach. Kątem oka widziałem jak mama kładzie się na sofie z poduszka pod głową i przykrywa się kordlą.
Spojrzałem znacząco na brata. Teraz jest już pewne, że coś jest nie tak. Rodzice nigdy nie kłucili się aż tak, żeby mama spała na kanapie w salonie lub tata żeby ty spał. Tak jeszcze nigdy się nie Pokłócili. Kobieta odwróciła się tyłem do nas, Westchnąłem cicho pod nosem i powróciłam do oglądania telewizji.
Musieli się strasznie polłócić skoro mama nic nie mówi na temat późnej pory. O tej godzinie nie powinno nas tu być. Powinniśmy siedzieć u siebie w pokojach.
Po 22:30 mam być u siebie w pokojach. Pójść spać możemy, o której chcemy, byle byśmy tylko siedzieli u siebie w pokojach i nie chałasowali.
Godzinę później Matt poszedł na górę. W telewizji nie było nic ciekawego więc wyłączyłem to pudło.
Gdy miałem wychodzić z pokoju drzwi do domu się otworzyły i jak się domysliłem wrócił ojciec.
-Ty jeszcze nie u siebie?- zapytał wchodząc do salonu.
-Już idę.- mruknąłem.
-Ta kobieta mnie dobija.- powiedział I kucnął przy sofie. Pogłaskał mamę po głowie, wstał i nachylił się nad jej ciałem.- Kotku ile razy mam ci powtarzać, że łóżko w sypialni zawsze jet twoje. Nawet jak się po kłócimy i nie chcesz ze mną spać. Masz się wyspać, a tu jest nie wygodnie. Do prowadzisz mnie kiedyś kobieto do grobu. Podniósł ją razem z kołdrą i poduszką i nie zwracając na mnie uwagi wyszedł z mamą na rękach z pomieszczenia i zaniósł ją na górę.
Gdy szedłem do pokoju minołe się z ojcem na schodach. W rękach miał kołdrę i poduszkę. Czyli poważnie się Pokłócili.
Wszedłem do pokoju, wziąłem ciuchy i poszedłem pod prysznic.
Wróciłem z łazienki I żuciłem się na łóżko, a po chwili zasnąłem.
----
W piątek po treningu wróciłem prosto do domu, zresztą tak jak przez cały tydzień.
Do końca roku jeszcze tydzień i laba. Czas na zabawę. Tyle, że mnie to tam tak za bardzo nie kręci.
Od kłótni rodziców atmosfera w domu jet bardzo napięta, a nadal się nie pogodzili. Nigdy się nie zdarzyło, żeby tak długo się do siebie nie odzywali, robią to jedynie wtedy gdy jest to konieczne. Przy stole jest najgorzej i najbardziej widać, że się Pokłócili bo mama usiadła jak najdalej od ojca.
Ja i Ler zbliżyliśmy się trochę do siebie. Dziewczyna jest naprawdę bardzo fajna. Nie chcę za bardzo o sobie opowiadać, ale jest bardzo gadatliwą osobą i uwielbia się śmiać.
Muszę przyznać, że bardzo mi się podoba, chciałbym żeby była moją dziewczyną, nie koniecznie tylko od pieprzenia. Jest bardzo miła i delikatna, więc nie chciał bym jej skrzywdzić. W żaden sposób, nawet ten najmniejszy.
Z Mattem się pogodziłem i juz jest ok. Daniel cały czas działa nam na nerwy, a w szczególności na stołówce, ale wtedy za każdym razem mówię Scar żeby usiadła mu na kolanach, a pod koniec tygodnia robiła to sama z siebie, nie musiałem jej o to prosić.
-Możemy zrobić garila na zakończenie roku?- zapytał Matt, przerywając ciszę przy stole.
-Kogo chcecie zaprosić?- zapytała mama zmęczonym głosem, grzebiąc widelcem w talerzu. Ostatnio strasznie mało je i często jest wykończona. Martwię się o nią, zresztą nie tylko ja Matt też.
-Wójka Rafała, ciocię Melissę, Scar i Ler z jej rodzicami. Babcie i dziadka i babcie Rovene i dziadka.- odpowiedziałem powoli wylczając wszystkich.
-Możecie zrobić.- odpowiedziała mama.- Ale wszystkim zajmujecie się sami.
-Chyba sobie żartujesz?!- podniósł głos ojciec.
-Niby dlaczego sobie żartuje?- zapytała patrząc w talerz. Wymieniłem się spojrzeniami z Mattem, znów się zaczyna. A już był spokój przez dwa dni.
-Przecież, powinnaś im pomóc.- odpowiedział ojciec.- Co z ciebie za matka?
Mama podniosła na niego wzrok i spojrzał na niego z bóle, a w oczach miała łzy. Wstała od stołu, uderzyła ojca w policzek I wybiegła z pomieszczenia.
-Gdybym mógł to bym Ci poprawił.- warknąłem głośno.
-Zamknij się smarkaczu.- powiedział.
-Sam się Zamknij.- podniosłem głos.- Nie wiem czy widzisz ale przez ciebie mama ostatnio prawie nic nie je i ciągle chodzi nie wyspana. Ciągle się kłócicie i na siebie krzyczycie. Czy ty nie widzisz tego, że ona nie daje rady?
-Zamknij się!- warzasnął.
-Tato Paul ma rację, przez wasze kłótnie mama je coraz mniej i ciągle chodzi nie wyspana. Nie wiem o co się tak kłócicie, ale my juz mamy tego dość. Co się z wami dzieje? Przecież nigdy się tak nie kłóciliście. Czasem już zaczynam się zastanawiać co wam się stało.- powiedział kręcąc głową.
-Matt ma rację.- poparłem brata.- Jeśli ty tego nie widzisz to jest z tobą naprawdę coś nie tak. Mama już powoli nie daje rady. Nie wiem czy widzisz i ale my to widzimy, ona powoli przestaje cokolwiek robić i na nic nie ma ochoty. Przez te kłótnie nie daje rady. I nie jest wyrodną matką, jest najlepszą mamą na świecie. Czy ty naprawdę nie widzisz tego jak ona się stara? Nie usunęła ciąży gdy się o nas dowiedziała. Urodziła nas i się stara. Czy ty naprawdę tego nie widzisz?
***
Rozdział poprawiła :buszu1242
Mam kolektorów, drużynę kilku dziewczyn. Jestem wam wdzięczna, że raczyłyście stanąć na wysokości zadnia, ponieważ jest to naprawdę wymagające zadanie gdyż ja potrafię napisać w ciągu jednego dnia czasem nawet sześć rozdziałów, a czasem nawet więcej.
Dzięki wam opowiadanie nie zostaje zawieszone i rozeszły będą pojawiać się systematycznie tak jak do tej pory.
Dziękuję każdy kto się zgłosił, wybaczcie niestety nie wszystkie osoby mogłam przyjąć, ponieważ było by was za dużo.
150 🌟+ 40 💬 = następny rozdział.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro