3
Obudziłem się w małym białym pomieszczeniu, rozglądałem się poszukując wyjścia jednak nic nie znalazłem. Nagle pokój zmienił kolor na czarny a w rogu mogłem dostrzec drobną sylwetkę. Bardzo się bałem ale postanowiłem przyglądnąć się postaci, to był Jimin... Był starszy, wyglądał na osobę w moim wieku. Z jego oczu nie leciały łzy a litery... Czerwone słowa których nie byłem w stanie odczytać, jedno po drugim spadało na podłogę tworząc znak "X". Po krótkim namyśle ruszyłem w przód, jednak zatrzymała mnie ściana której nie było widać.
-Yoongi-odezwał się Jimin a pomieszczenie zaszło echem
-Jimin...-z moich oczu zaczęły płynąć łzy a dokładniej identyczne słowa jak u Jimina
-Co się stało Jiminie?-zapytałem załamanym głosem
-Nic, po prostu umieram-odpowiedział bez emocji
-Co?! Jak to?!-zacząłem krzyczeć myśląc, że to pomoże
-Ludzie mnie niszczą, tak samo jak ty-spojrzał na mnie a jego oczy stały się krwisto czerwone a rząd ostrych kłów kierował się prosto na mnie. Chciałem się wycofać ale nie mogłem, krzyczałem i chciałem walczyć. Poddałem się i zamknąłem oczy. Kolejny raz się obudziłem jednak już w swoim pokoju, to był tylko cholerny koszmar. Przeczesałem włosy ręką i udałem się do łazienki. Zrzuciłem z siebie bluze i resztę ubrań po czym wszedłem pod prysznic. Czując na siebie gorące krople wody wypuściłem powietrze z ust i zacząłem się zastanawiać nad tym co mi się śniło.
-Dlaczego to było takie realistyczne... Co tak naprawdę dzieje się z Jiminem... Nawet nie wiem czy on żyje, kiedyś nie mieliśmy jeszcze telefonów przez co nasz kontakt urwał się całkowicie-mówiłem cichym głosem sam do siebie. Dobrze, że już za niedługo wyjeżdżam. Nareszcie spokój od tych fałszywych twarzy i wypchanych tyłków dziewczyn. Zwinnym ruchem wyszedłem z kabiny prysznica i zacząłem osuszać się ręcznikiem. Oczywiście mój ręcznik miał na sobie cudowne foki których jestem wielkim fanem. Po nałożeniu ubrań skierowałem się do lustra i przeczesałem włosy ręką.
Za niedługo będzie lepiej
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro