Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2

Skoro już wiecie trochę o mnie to czas najwyższy wrócić do teraźniejszości. Obudziłem się o szóstej, ponieważ musiałem załatwić kilka rzeczy na mieście. Zaraz po ułożeniu kołdry i szybkiej wizycie w toalecie ruszyłem na dół aby zrobić coś do jedzienia. Przy stole zastałem moją mamę którą na powitanie przytuliłem.

-Dzień dobry Yoongi-powiedziała z uśmiechem
-Cześć mamo-odpowiedziałem równie przyjaźnie
-Tata już w pracy?-zapytałem podchodząc do szafek kuchennych
-Tak, dzisiaj miał ważne spotkanie w firmie i musiał wyjść wcześniej-westchnęła i wstała od stołu kierując się w moją stronę
-Synku, chciałabym życzyć Ci wszystkiego najlepszego, szczęścia i prawdziwej miłości-powiedziała radośnie i zamknęła mnie w szczelnym uścisku
-Dziękuję mamo-odpowiedziałem oddając uścisk
-Tak więc... Już jutro wyjeżdżasz z powrotem do Korei?-westchnęła i spojrzała na mnie smutno
-Tak, jest to moje jedyne marzenie i dobrze o tym wiesz, a was będę odwiedzał jak tylko będzie taka możliwość-powiedziałem ścierając pojedynczą łzę spływającą po drobnym policzku mojej mamy
-Kocham Cię Yoongi-powiedziała znów zamykając mnie w szczelnym uścisku
-Mamo, muszę się już szykować bo nie zdążę na autobus-powiedziałem i uwolniłem się z jej rąk oplatających moją szyję
-Uważaj na siebie-pożegnała się lekkim machnięciem ręki i udała się na górę

Włączyłem na telefonie moją ulubioną piosenkę i zacząłem przyrządzać coś prostego do zjedzenia.

Dokładnie dziesięć lat temu rozstałem się z Jiminem co równa się z tym, że dzisiaj obchodzę osiemnaste urodziny co pewnie już wiecie. Nie chcę nic od rodziców pomimo tego, że mógłbym sobie zażyczyć tak naprawdę bardzo dużo rzeczy. Nie przepadam za takim zbędnym wydatkiem, tak samo jak nie widzę sensu robienia wielkich imprez z powodu dwucyfrowego numerku. Mama chciała mnie namówić do wspólnej imprezy razem z kuzynem który również obchodzi dzisiaj osiemnaste urodziny, jednak odmówiłem i tego.

Właśnie przechodziłem między uliczkami patrząc wyłącznie na swoje buty, wsłuchując się w melodie wychodzącą prosto z moich słuchawek. Po kilku minutach znalazłem się obok małego placu zabaw, wyglądał praktycznie tak samo jak ten z Korei. Zobaczyłem dwójkę dzieci, siedzieli w piaskownicy tak jak ja i Jimin w dzieciństwie... Jednak nie było to, to samo ponieważ oni siedzieli do siebie tyłem czasami coś sepleniąc, a u nas było inaczej... Bawiliśmy się od rana do wieczora śmiejąc się przy tym, kradliśmy sobie nawzajem zabawki i udawaliśmy policjantów goniąc po całym osiedlu. Westchnąłem lekko się uśmiechając na to wspomnienie i ruszyłem szybszym krokiem na przystanek autobusowy.

Stojąc obok automatu z Coca-Colą poczułem krople wody spływające z dachu prosto na czubek mojego nosa, odchyliłem głowę lekko ku górze i zobaczyłem całe zachmurzone niebo które rozbłyskiwało wraz z kolejnym uderzeniem pioruna. Pokręciłem głową i zacząłem się zastanawiać dlaczego zawsze jak umyje włosy i są prawie idealne musi padać albo wiać. Z moich ambitnych przemyśleń wyrwał mnie odgłos przyjeżdżającego autobusu, usłyszałem go dlatego, że jedna z moich słuchawek swobodnie zwisała wzdłuż mojego tłowia co umożliwiło mi większe skupienie się na świecie rzeczywistym. Powolnym krokiem kierowałem się do pojazdu widząc armię staruszek. Po chwili udało mi się przedostać do środka i znaleźć miejsce przy oknie. Często kiedy nie mam co robić układam w głowie coś w stylu piosenek i zapisuje wszystkie pomysły w notatniku. Oczywiście zważając na to, że miałem przed sobą dość długą drogę a w autobusie było nadzwyczaj cicho zacząłem pisać.

"Nie pozwól by inni zabijali Cię

Ważne jest wiedzieć, czego się chcę

Rozłożę skrzydła odganiając potwory

Jednak wiedz, że sił mi nie starczy

Podupadam, kuleje nie widzę już Cię

Szukam, blądze pośród wielkich drzew

Nie wiem co wokół dzieje się

Jestem sam... Znowu sam, nie chcę tego...

Proszę choć raz ty uratuj mnie!

Weź pod zdrowe skrzydła swe i uratuj mnie

Proszę uratuj mnie

Chcę widzieć twój uśmiech i radość

Zamiast tego mam smutek i pustkę

Gdzie jesteś, proszę wróć i uratuj mnie"

Tyle udało mi się nabazgrać zanim autobus ostatecznie zatrzymał się na przystanku. Schowałem notatnik do małego plecaka i wyszedłem z pojazdu. Na dworze niestety dalej padało ale nie było już to tak uciążliwe, ponieważ moja fryzura i tak została już zniszczona. Po przejściu kilku przecznic mogłem zobaczyć mój punkt docelowy czyli dość spory supermarket. Potrzebowałem kilka rzeczy na jutrzejszy wyjazd więc udałem się do owego budynku i zabrałem koszyk sklepowy aby było mi wygodniej. Powoli przechodziłem wzdłuż regałów myśląc co jeszcze mógłbym zabrać. Oczywiście połowa moich zakupów składała się przeważnie ze słodyczy, no bo przecież coś trzeba robić w samolocie a jedzenie to najlepszy pomysł. Po wstępnych zakupach postanowiłem udać się do łazienki, jednak mój pech dzisiaj mierzył dosyć wysoką skalę przez co dostałem drzwiami prosto w twarz co spowodowało rozsypanie się moich zakupów i twardym lądowaniu na tyłku.
-O boże! Przepraszam Cię!-usłyszałem dosyć znajomy głos
-Tak, tak wystarczy Yoongi-odpowiedziałem trzymając się za obolałe pośladki
-Czekaj pomogą Ci-znów odezwał się znajomy głos
-W czym? Chcesz mnie zmacać po tyłku?-prychnąłem lekko rozbawiony własnymi słowami
-Pomogę Ci wstać głupku ale jeśli chcesz to tyłeczkiem też nie pogardzę-zaśmiał się i podał mi rękę
-Pamiętasz mnie?-znów się odezwał
-Ymm... Ahh! Jordan-powiedziałem po chwili namysłu i przybiłem piątkę ze starym znajomym
-Powiedz, jak Ci życie mija Yoongi-zaczął zbierać moje wcześniej zakupione produkty
-W sumie to jest dobrze, jutro wylatuje do Korei-odpowiedziałem przyjaźnie
-Zazdroszczę Ci ale mam nadzieję, że kiedyś mnie zaprosisz do swoich skromnych progów hmm?-zapytał dziwnie ruszając brwiami
-Myślałem nad tym ale chyba zbyt bardzo boje się o swoje życie lub zdrowie przyjacielu-odpowiedziałem ze śmiechem
-Śmiej się śmiej, jeszcze będziesz do mnie dzwonić-oznajmił podając mi reklamówkę
-Wszystko się jeszcze kiedyś ogarnie ale teraz muszę już lecieć, narazie!-powiedziałem odchodząc i udałem się do łazienki. Do autobusu miałem jeszcze niecałe piętnaście minut więc zacząłem się zbierać bo następny był dopiero za dwie godziny dlatego wolałem zdążyć. W połowie drogi chciałem sprawdzić powiadomienia na telefonie jednak wtedy zorientowałem się, że go nie mam. Nerwowo zacząłem szukać sprzętu po kieszeniach spodni i kurtki po czym uświadomiłem sobie, że mam jeszcze plecak. Otworzyłem go a moim oczom ukazał się mój telefon, sam niedowierzałem jakim idiotą trzeba być. Już biegiem kierowałem się na przystanek autobusowy ponieważ straciłem trochę czasu na szukanie urządzenia. Jedna rzecz dzisiaj mi wyszła a mianowicie zdążyłem idealnie na swój transport, usiadłem na jednym z niezbyt wygodnych siedzeń i wypuściłem delikatnie powietrze z ust aby wyrównać swój oddech. Po jakże monotonniej jeździe udałem się prosto do domu. Już po zaledwie kilku minutach przekroczyłem próg mieszkania a następnie zamknąłem drzwi z powrotem na klucz. Powędrowałem na górne piętro i od razu położyłem się na łóżku nawet nie ściągając ubrań a następnie po prostu zasnąłem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro