[10XII WTOREK]
Tego ranka zamiast nieprzyjemnego dźwięku budzika, Yizhuo obudził piękny zapach dobiegający z kuchni. Przetarła zdziwiona oczy, oprócz odgrzewania dań z pudełek czy gotowania wody na zupki błyskawiczne, nikt nie używał kuchni. Jej brzuch momentalnie wydał z siebie głośne burknięcie. Skrzywiła się i wygrzebała spod pościeli.
Podreptała do kuchni, gdzie zastała Yimei w piżamie. Starsza z sióstr wesoło przekładała kimchi z puszki na spodeczek.
— O, wstałaś! — zauważyła radosnym głosem — Pomyślałam, że zjemy miłe, rodzinne śniadanie, żeby uczcić mój powrót.
Huo zamurowała. Czy jej siostra oszalała? Przecież nigdy nie jedli wspólnych śniadań...
— Mieliście same przeterminowane produkty, więc kupiłam nowe — Mei wzięła wszystkie talerzyki (których było bardzo dużo) i zaniosła je do salonu. — A tamte wyrzuciłam.
— Ale, unnie...
Starsza przystanęła trochę i zgromiła ją wściekłym spojrzeniem.
— Chyba tego nie jecie, co? — nie usłyszała jednak odpowiedzi, więc tylko westchnęła i kazała młodszej usiąść przy stole.
Yizhuo rozejrzała się po salonie. Żadnych puszek, butelek po alkoholu, brudnych ubrań ani resztek jedzenia. Nie śmierdziało też potem. Pomieszczenie wyglądało prawie ładnie. Prawie, bo jednak w oczy rzucały się odrapane ściany, wyświechtany dywan i stare meble. Skierowała swój wzrok na przygotowane przez siostrę jedzenie. Wszystko wskazywało na to, że Yimei postanowiła przygotować tradycyjne koreańskie śniadanie. Ugotowała ryż, ugotowała wodorosty, pokroiła różne warzywa i nawet przygotowała mięso...
— Pomyślałam, że skoro już tu jestem i rodzice nie wydadzą moich pieniędzy na... głupoty — skrzywiła się — zrobimy remont. Policzyłam dokładnie i powinno się udać całkowicie odnowić nasz pokój oraz salon. I może dokupić coś do kuchni, na przykład ryżowar.
Yizhuo ponownie zatkało. Remont? W ich starym mieszkaniu? Przez tyle lat rodzice wymienili jedynie dwa małe łóżeczka dla dzieci na łóżko piętrowe, na którym obecnie spały, ale z większych zmian to tyle.
Siostra się do niej dosiadła i krzyknęła głośno, wołając rodziców, żeby przyszli na śniadanie. Przez chwilę nikt się nie pojawił, jednak ostatecznie w drzwiach stanęła Jiao, całkowicie ubrana i wyszykowana.
— Wrócę wieczorem — rzuciła tylko, przemaszerowała przez salon i wyszła z mieszkania. Nawet jeśli Yimei poczuła się tym dotknięta, nie dała tego po sobie znać, dzielnie utrzymując na ustach uśmiech. Chwilę po swojej żonie, w pomieszczeniu pojawił się ledwie przytomny Xu Huo, jednak tylko po to, by chwiejnym krokiem udać się do łazienki.
— Zapomniałam, jacy oni są — zaśmiała się nerwowo Yimei, udając, że nie słyszy odgłosów wymiotów dobiegających zza zamkniętych drzwi łazienki. Yizhuo zrobiło się żal siostry, bo chciała dobrze, a wyszło jak zwykle. Uśmiech na chwilę przygasł w oczach starszej, ale szybko go odzyskała — Może zrobisz sobie dziś wolne od szkoły? Chciałam spędzić z tobą trochę więcej czasu.
Yizhuo początkowo zdziwiła ta propozycja, jednak szybko ochoczo pokiwała głową. Perspektywa dnia spędzonego z ukochaną siostrą bardzo ją ucieszyła. No i dzięki temu nie musiała iść do szkoły.
— Więc jedzmy! — ucieszyła się starsza i już po chwili pałaszowały przygotowane smakołyki.
— A co myślisz o tym?
Yimei pomachała szarą bluzą przed twarzą Yizhuo, która westchnęła niecierpliwie. Starsza chciała kupić jej więcej ubrań, choć Huo kilka razy mówiła, że przecież dostała od niej sweter.
— Naprawdę, nie potrzebuję więcej ubrań! Podoba mi się tamten sweter.
— Jakoś w nim nie chodzisz — mruknęła Yimei i odwiesiła ubranie na wieszak.
— Bo na mnie wisi. Założę go, gdy trochę przytyję, dobrze? — wzięła siostrę za rękę i wyciągnęła za sklepu. Starsza przez chwilę udawała złą, ale w końcu odpowiedziała:
— No skoro tak... To chodźmy cię utuczyć! — natychmiastowo się ożywiła i szybko pomaszerowała naprzód. Yizhuo zaśmiała się cicho, po czym zaczęła gonić siostrę, która już stała przy stoisku ze street foodem i zamawiała Corn dogi oraz tteokbokki. Zapłaciła za jedzenie i podała jej siostrze.
Szły przez Seul, jedząc, rozmawiając i się śmiejąc. Mijały godziny, a im nie kończyły się tematy do rozmów, a w międzyczasie kupiły również lody.
Weszły do kina i zaczęły zastanawiać się jaki film powinny obejrzeć. Do wyboru miały horror, romans, komedię oraz jakąś kreskówkę. Długo dyskutowały nad wyborem, który ostatecznie padł na kreskówkę. Doszły do wniosku, że im obu przyda się chwila odmóżdżenia. Yimei zapłaciła za bilety oraz przekąski (Yizhuo stwierdziła, że to już przesada skoro jadły wielkie śniadanie i przekąski na mieście, ale ona nie słuchała), a młodsza poszła do łazienki. Czekając na siostrę, usiadła na jednej z wielu kanap w kinie. Chciała przejrzeć powiadomienia w telefonie, ale niestety rozładował się on, więc lekko znudzona obserwowała przechodzących ludzi.
W pewnym momencie do kina weszła para. Yimei nie zwróciłaby na to uwagi, gdyby nie to, że skądś znała dziewczynę. Zmrużyła oczy, chcąc się jej lepiej przyjrzeć i wtedy rozpoznała młodą Japonkę. Skrzywiła się.
„Jakim cudem..." pomyślała, gdy poczuła czyjąś dłoń na ramieniu. Podskoczyła.
— Coś się stało?
Obróciła się i zobaczyła stojącą za nią Yizhuo. Pokręciła głową.
— Chodźmy — rzuciła pośpiesznie. Naprawdę nie chciała, by dziewczyna ją zauważyła i modliła się w duchu, żeby razem z chłopakiem, z którym przyszła, wybrała inny film.
———
Żeby wejść do siłowni, musiałaby wykupić karnet lub wejściówkę, ale ponieważ nie miała zamiaru ćwiczyć, darowała sobie i zdecydowała się poczekać na Im Oha przy recepcji.
Jeśli chodzi o jej wagary, Kim Tae Su zupełnie się tym nie przejął. Prawdę mówiąc, mężczyzna miał na głowie o wiele poważniejsze sprawy. Przez jakiegoś wyjątkowo wścibskiego dziennikarza wyciekła informacja o śmierci pracownicy jego restauracji, choć próbował to ukryć. A razem z tą informacją również inne, między innymi o nieciekawej przeszłości dziewczyny i ich rzekomym romansie. Mi Jeong w ogóle nie przejęła się tą informacją, co być może był samolubne z jej strony, ale prawda była taka, że nie znała tej dziewczyny, a sprawy ojca niewiele ją obchodziły, choć to i tak dużo powiedziane.
— Długo czekałaś? — Im Oh podszedł do niej z torbą sportową zawieszoną na ramieniu. Ubrany był w spodnie dresowe i czarną bluzę. Pokręciła głową.
W ciszy opuścili budynek. Przez chwilę szli po prostu przed siebie, ale potem chłopakowi zaburczało w brzuchu, więc postanowili udać się do Subwaya, żeby coś zjeść.
— Dużo masz nauki? — spytał Park, by przerwać ciszę, gdy usiedli przy wybranym stoliku. Rzucił krótkie spojrzenie na wypchany książkami plecak dziewczyny.
Z powodu zamieszania w firmie, Mi Jeong udało się uniknąć jazdy z panem Do. Rano po prostu wymknęła się z domu, więc teraz musiała nosić ze sobą wszystko.
— Jak zawsze — wzruszyła ramionami. — Teraz tylko odrobinę częściej słyszymy o Suneung i tym jak ważny jest ten egzamin.
— Mają rację. Ten egzamin zaważy na całym twoim życiu...
— Wiem, Im Oh — westchnęła — bez niego nie pójdę na dobre studia, bez studiów nie będę szanowana, bez szacunku niczego nie osiągnę i ludzie będą mną gardzić — wiele razy słyszała tę wiązankę. Musiała być najlepsza, żeby w przyszłości przejąć firmę ojca i się nie ośmieszyć... A przede wszystkim jego. — Naprawdę, pomijając ten bunt, zależy mi na nauce i przyszłości, a biorąc pod uwagę fakt, że ojciec pewnie mnie wydziedziczy i nie dostanę od niego złamanego grosza, muszę sobie jakoś radzić. Nie jestem głupią, pustą laseczką!
— Skoro jesteśmy przy wydziedziczaniu kogoś — chłopak zmienił temat — masz jakieś pomysły?
Kiedy poprzedniego dnia była u Aeri, rozmawiały o tym, ale niestety przez dłuższy czas nie mogły wpaść na nic, czego Kim już by nie próbowała. Dopiero gdy chcąc posłodzić drugi kubek herbaty, Japonka pomyliła cukier z solą, przyszło im coś do głowy i właśnie z tego powodu tego dnia spotkała się z Parkiem. Oczywiście, na tę decyzję miały również wpływ narzekania ich rodziców, według których zbyt rzadko się spotykali.
Opowiedziała o ich wspólnym pomyśle na nieudaną kolację, którą Kim miała samodzielnie przyrządzić dla obu rodzin, ale chłopak nie wyglądał na przekonanego.
— Naprawdę sądzisz, że po tych wszystkich wybrykach, coś takiego zrobi na nich wrażenie?
— Oni nie wiedzą o tym, co ja wyprawiam, prawda? — było to pytanie retoryczne, ojciec i wszystko zadbał. W oczach rodziców Parka była aniołkiem. — Jeśli okaże się, że nie jestem taka idealna, może zmienią zdanie? A jeśli ojciec ich w jakiś sposób przekona, to zawsze mogę kogoś podtruć bądź zalać twoją mamę winem. Może się nie udać, ale przynajmniej będzie zabawnie. No i czy mamy cokolwiek do stracenia?
Nie mieli.
Pół godziny później spacerowali nad rzeką Han. Mi Jeong miała ochotę wracać do domu, ale chłopak uparł się na spacer, więc się zgodziła.
— Kupiłem mieszkanie — oznajmił tak nagle, że dziewczyna potrzebowała chwili, by przetworzyć tę informację.
— Poważnie? — wydukała — Gdzie?
— W Gangam — wzruszył ramionami, jakby było to coś oczywistego. A przecież już zwykłe mieszkania w biedniejszych dzielnicach Seulu osiągały niebotyczne ceny, więc ile musiało kosztować takie w bogatej? Oczywiście, ich oboje (lub raczej ich rodziców) było na to stać, ale i tak własne mieszkanie w tak młodym wieku... — rodzice powiedzieli, że nie dadzą mi się przeprowadzić, jeśli to będzie za daleko.
— Więc oni za nie zapłacili?
— Pracowałem trochę w ich firmie, mam pieniądze za praktyki na studniach, ale to nie była duża kwota. Powiedzmy, że mi pożyczyli.
Pokiwała głową, na znak, że rozumie, jednak ta odpowiedź zrodziła kolejne pytanie.
— Tak właściwie, co ty studiujesz?
— Jestem twoim narzeczonym i nic o mnie nie wiesz? — zażartował, udając oburzenie, a ona przewróciła oczami, uśmiechając się lekko — Oficjalnie zarządzanie, nieoficjalnie to i koreanistykę. Ciężko jest, ale daję radę — choć tego nie powiedział, wiedziała, że do zarządzania zmusili go rodzice. — Chciałabyś obejrzeć mieszkanie?
— Po co?
— Pomyślałem, że mogłabyś mi w czymś doradzić.
Mieszkanie znajdowało się na jednym z ostatnich pięter wielkiego apartamentowca. Było właściwie w stanie surowym, ponieważ, jak wytłumaczył dziewczynie Im Oh, budynek wybudowano niedawno. Głównym pomieszczeniem był salon, połączony z wielkim aneksem kuchennym. Mi Jeong zastanawiała się, czy chłopak w ogóle umie gotować. Okna w salonie ciągnęły się przez całą wysokość ściany i wychodziły na Seul. Wyjrzała przez nie i aż zakręciło jej się w głowie. Byli naprawdę wysoko. W głębi znajdowała się przestronna łazienka, pokój, którego przeznaczenia Park jeszcze nie znał (myślał o Sali kinowej lub pokoju gier, co Kim skwitowała przewróceniem oczami), sypialnia z oknami podobnymi do tych w salonie oraz garderoba.
— I co myślisz? — spytał, kiedy obeszli już wszystkie pomieszczenia.
— Ładnie tu — rzuciła.
— I tylko tyle? Żadnej inwencji twórczej? Żadnej zazdrości o garderobę? Z tego, co wiem, ty nie masz garderoby! — zachichotała, widząc jego minę.
— Jeśli potrzebujesz czyjejś opinii lub pomocy w umeblowaniu tego mieszkania, zwróć się do profesjonalisty, a nie nastolatki, która celowo demoluje swój pokój.
— Chciałem po prostu być miły — mruknął, udając obrażonego.
— Na szczęście ja nie — wyszczerzyła zęby w niewinnym uśmiechu — A co z twoją sklepikarką?
— Wydaje się miła. Ma na imię Yizhuo. Prawda, że ślicznie?
Słuchała jego opowieści o młodej dziewczynie, która mogła być jej rówieśniczką. Dowiedziała się, że pracuje w sklepie, jest straszliwie chuda i nieśmiała, ale ślicznie się śmieje. Później rozmowa zeszła na temat studiów chłopaka. Żalił się na niektórych swoich wykładowców czy kolegów z roku.
Rozmawiali o wszystkim i niczym jeszcze długo, aż słońce całkowicie zaszło za horyzontem, przez co musieli włączyć światło. Dopiero wtedy, Im Oh postanowił odprowadzić dziewczynę do domu, który na szczęście znajdował się niedaleko.
— Myślisz, że gdybyśmy poznali się w innych okolicznościach, mogłoby nam wyjść?
Stanęli przed domem dziewczyny. Gwiazdy wisiały już wysoko na niebie, chłopak patrzył przed siebie, a ona zastanowiła się nad jego słowami. Czy gdyby nie przymus ze strony rodziców, obdarzyłaby Im Oha szczerym uczuciem? W końcu dobrze się dogadywali, lubili podobne rzeczy, mieli spójne charaktery. Gdyby tak było, ich życia stałyby się prostsze. Żadnych spisków, wybryków i smutku. Może gdyby ich rodzice nie byli aż tak bogaci, a oni mieszkali w innych dzielnica i tak by się spotkali, a nawet pokochali?
Jednak z tą myślą, napłynęła do niej kolejna, przez którą uświadomiła sobie, że wcale by tego nie chciała. Doszła do momentu, w którym żal by jej było zmienić przeszłość. Zaczerwieniła się, bo nie powinna tak myśleć.
— Nie sądzę. Jesteśmy dobrymi przyjaciółmi, ale związek... To by po prostu nie wyszło — stwierdziła — No i mi nigdy nie spodobał się jeszcze żaden chłopiec.
To stwierdzenie mogło być strzałem w kolano, ale nie mogła się powstrzymać przed wypowiedzeniem go. Początkowo spojrzał na nią lekko zdziwiony, ale później pokiwał głową i lekko się uśmiechnął. Ulżyło jej.
———
W mediach od rana było głośno o śmierci Han. Ji Min dziwił jedynie fakt, że cała sprawa wypłynęła tak późno. Na Twitterze od rano trendowało jej imię, ludzie pisali różne świństwa na zmianę o niej, Kim Tae Su i koreańskiej policji. W kawiarni słyszała masę plotek, ale miała wrażenie, że bardziej niż śmiercią biednej kelnerki, ludzie przejęli się jej wątpliwą przeszłością.
— Zawsze myślałam, że takie sprawy wypływają szybciej — stwierdziła na powitanie, podchodząc do Ki Seonga, który spojrzał na nią, niewiele rozumiejąc. — Mam na myśli morderstwa.
— Ach, o to ci chodzi — westchnął. — Zwykle tak jest, ale podejrzewam, że Kim Tae Su bardzo się starał to wszystko zatuszować. Tym bardziej, jeśli wiedział o przeszłości dziewczyny. Chodź za mną — wstał od biurka i zaczął prowadzić dziewczynę w kierunku sal do przesłuchań.
— Po pierwsze, to czy to nie czyni go podejrzanym? — spytała, idąc za nim. Nie odpowiedział, tylko otworzył jedne z kilku drzwi i wpuścił ją do środka — A po drugie kto to jest Kim Tae Su? — była pewna, że gdzieś słyszała już jego imię, ale za nic nie mogła sobie przypomnieć gdzie.
— Szef Han. Ma sieć ekskluzywnych restauracji — wyjaśnił, podchodząc do komputera. Wtedy przypomniała sobie rozmowę ze staruszką w miejscu, gdzie znalazła ciało Han — I przesłuchaliśmy go. Zobacz.
Oparł się na biurku i włączył coś. Podeszła bliżej, na ekranie wyświetliło się nagranie z przesłuchania starszego mężczyzny w garniturze, którym jak się domyślała, był Kim Tae Su.
— Gdyby pan prowadził biznes, nie zależałoby panu na dobrej reputacji? — głos Kima był chłodny, lekko władczy. Dziewczyna była pewna, że jest on jedną z tych osób, z którymi raczej nie chce mieć się do czynienia — Śmierć tej dziewczyny jest niewątpliwie smutna, ale przecież nie będę o niej trąbił na prawo i lewo. Zatrudniam całą masę ludzi, gdyby mój biznes upadł, zostaliby bez pracy, a to dopiero prawdziwa tragedia.
Sądząc po jego słowach, był urodzonym manipulatorem.
— Więc przyznaje się pan do przekupstwa?
Domyśliła się, że zadającemu pytanie policjantowi chodziło o medialną ciszę wokół morderstwa kelnerki.
— Nic takiego nie powiedziałem. Stwierdziłem tylko, że ta cisza jest mi na rękę, ale przecież to nie moja wina, że wszystkie dziennikarskie hieny zajęły się czymś innym.
— Nie wygląda na zbyt przejętego śmiercią pracownicy — stwierdziła chłodno Ji Min.
— Mógł jej nawet nie znać — policjant zatrzymał nagranie — sam powiedział, że zatrudnia masę pracowników. Jakkolwiek plotki o ich romansie są podejrzane. Próbowaliśmy przesłuchać pracowników, ale milczą jak zaklęci albo mówią niewiele. Kim ma też siostrę, która zarządza tą restauracją. Ona wydawała się bardziej przejęta, ale też w niczym nam nie pomogła.
— Więc co teraz?
— Najprzyjemniejsza część bycia policjantem — mruknął ponuro mężczyzna — oglądanie całych godzin nagrań z kamer przemysłowych, samochodowych i restauracji.
Kilka godzin później, dziewczyna miała ochotę uciec z pomieszczenia i nigdy do niego nie wracać. Oglądanie taśm było potwornie nudne, nie tak wyobrażała sobie pracę w policji. Być może był to skutek zbyt wielkiej ilości dram policyjnych, które obejrzała w dzieciństwie. Oczy piekły ją, plecy strasznie polały, a w głowie kręciło. Rzuciła niechętne spojrzenie ku kubkowi kawy, który pół godziny wcześniej dostała od Jae Nama. Teraz był już pusty. Chciało jej się pić.
Wyprostowała się i wyciągnęła ręce do góry, żeby rozprostować kręgosłup.
— Już masz dość? — zaśmiał się pod nosem Ki Seong.
— Powinieneś mi za to płacić.
— Sama tego chciałaś.
— Tak, ale nigdy nie mówiłam nic o pracy za darmo — mruknęła — poza tym nie tylko ja, a ty też nie wyglądasz na szczęśliwego. Myślałam, że praca w policji to twoje marzenie, a krzywisz się gorzej niż ja.
— Zróbmy sobie przerwę — zaproponował dyplomatycznie i wstał z miejsca.
— Dlaczego zostałeś policjantem?
— A ty? — odbił pytanie — Czemu pracujesz w kawiarni?
— Powiedzmy, że sytuacja mnie do tego zmusiła — wzruszyła ramionami — Ej! Nie odpowiedziałeś na moje pytanie — wykrzyknęła oburzona, dopiero zadając sobie z tego sprawę, na co ten się zaśmiał.
— Po prostu dziecięce marzenie.
— To masz szczęście — spojrzał na nią pytająco, wiec wyjaśniła — niewiele osób zrealizuje swoje dziecięce marzenie. Niestety rzeczywistość jest okrutna, niekiedy przeciwieństwo losu całkowicie zmieni nasze życie i niestety nic nie możemy na to poradzić. No i też niektórych marzeń nie da się spełnić. Nie mogę na przykład zostać syreną albo księżniczką.
— O tym marzyłaś?
— Kiedyś... Później chciałam rysować komiksy.
— Więc czemu tego nie robisz.
— Jak mówiłam, życie jest okrutne.
Zapadła cisza, którą przerwał dopiero policjant, kilka minut później, cicho proponując, by wrócili do pracy. Ponownie pochyliła się nad nagraniem. Dotarła już do tych z samochodów, zaparkowanych przed domem ofiary. Przeglądała zapisy jeszcze z listopada. Z tego, co powiedział jej Park, zapis z tej kamery udało im się uzyskać od właściciela dopiero niedawno, gdy wrócił on z podróży służbowej do Ulsan. Kamera zachowywała nagrania do trzynastu dni wstecz, więc nie udało się zbyt wiele odzyskać, ale zawsze to coś.
Z samochodu nie było dobrego widoku. Został on zaparkowany tak, że wejście do kamienicy Han było doskonale widoczne, ale uliczki z kontenerem i jej zwłokami nie dało się zauważyć. Nagranie zaczęło się w nocy, około dwudziestej pierwszej. Obserwowała ludzi wracających z pracy. Udało jej się dostrzec te same dziewczyny, za którymi szła tego dnia, a później młodą parę. Zatrzymali się przed kamienicą sąsiednią do tej, w której mieszkała Han i zaczęli całować. Ji Min zaczęła się zastanawiać, ile takich momentów ją ominęło z powodu pracy. Pewnie dużo.
Drzwi pomieszczenia otworzyły się i do środka wpadł Jae Nam.
— Przyszły wyniki sekcji zwłok — oznajmił — w końcu.
Kiedy wcześniej Yoo spytała o autopsję, Park lekko się skrzywił i oznajmił, że co prawda mają świetnego patologa, ale mężczyzna strasznie wolno pracuje, szczególnie gdy ktoś go pospiesza. A Jae Nam, który wcześniej nie miał z nim jeszcze do czynienia, niestety popełnił ten błąd.
— Została zamordowana dwa lub trzy dni przed tym, jak ją znalazłaś — odczytał Ki — ciało zostało przetransportowane, przyczyną śmierci był uraz głowy. Prawdopodobnie o coś nią uderzyła.
— Czyli zbrodnia w afekcie — stwierdził młodszy.
— Też tak myślę — przytaknął mu, po czym zmarszczył czoło — Miała narkotyki w organizmie. Metylofenidat, pochodna amfetaminy.
— Może miała hipersomnię idiopatyczną, narkolepsję lub ADHD? W końcu to tym leczą, a ona była biedna, raczej nie kupiłaby tego sama — zauważyła Ji Min, a policjanci spojrzeli na nią lekko zdziwieni — kiedyś kochałam manhwy kryminalne — wzruszyła ramionami.
— Trafne spostrzeżenie, ale raczej tak nie było. Wiedzielibyśmy o tym. I te plotki o jej romansie. Chyba powinniśmy jeszcze raz przesłuchać jej szefa — westchnął Ki Seong.
———
— Kochasz mnie?
Zmywała naczynia po kolacji, którą ugotował. Tak umówili się już wcześniej, ponieważ on świetnie gotował. Nie, żeby Aeri tego nie umiała, po prostu robił to lepiej. Tego wieczora przygotował przepyszną lassange, a do tego wypili czerwone wino. Na deser upiekł tiramisu. Czuła jak z przejedzenia jej brzuch wywaliło do przodu, a spódnica, którą miała na sobie tego dnia, lekko się na nim opina.
— Oczywiście, że tak, słońce — podszedł i obciął ją od tyłu, kładąc głowę na barku Japonki. Wytarła ręce ręcznikiem papierowym i obróciła się, by spojrzeć w czarne oczy Kato Osamu. Chłopak oparł swoje czoło o jej i trwali tak przez chwilę, po czym ją pocałował. — Czemu pytasz?
— Tak po prostu — odsunęła się lekko, wzruszając ramionami — ostatnio mamy dla siebie coraz mniej czasu.
Odeszła od zlewu i usiadła na kanapie, stojącej w salonie. Kato uśmiechnął się z wyraźną ulgą i znów do niej podszedł, siadając obok.
— Oboje pracujemy, to niestety normalne — zauważył, na co ona zrobiła smutną minę. — Może chciałabyś się do mnie wprowadzić? Mielibyśmy dla siebie więcej czasu.
Początkowo nie mogła uwierzyć w to, co właśnie usłyszała. Zamieszkać? Z Kato? Z jej ostrożnym chłopakiem, który wszystko robił powoli i trzy razy się nad tym zastanawiał? Oczywiście, że by chciała!
— Tak! — wykrzyknęła uradowana i rzuciła mu się na szyję. Lekko oszołomiony jej wybuchem, poklepał ją lekko po plecach — Ale czy to będzie dla ciebie komfortowe? — spytała, odsuwając się od niego.
— Skarbie, jesteśmy razem już trzy lata — zaśmiał się.
Następnego dnia w pracy uświadomiła sobie, że zostawiła u Osamu bluzę, w której przyszła. Odstawiła więc pustą tacę na blat baru i wyciągnęła z kieszeni telefon, chcąc uprzedzić go o swojej wizycie, ale wybierając jego numer zamarła. Stwierdziła, że byłoby miło, gdyby zrobiła mu niespodziankę i przyszła z pudełkiem ich ulubionych lodów o smaku toffee. Mogliby razem obejrzeć odcinek nowej dramy, którą tak bardzo chciał zobaczyć.
Po pracy wstąpiła na szybko do marketu, żeby kupić lody, a poza nimi białe wino. Nie była pewna, czy picie kolejny dzień z rzędu to najlepszy pomysł, ale zobaczyła, że wino jest na przecenie, więc szybko się namyśliła.
Ponieważ wybrała sklep niedaleko domu Kato, droga do niego zajęła jej dosłownie chwilę. Wyjęła z torebki klucze, które dostała od niego kilka miesięcy wcześniej i otworzyła drzwi, jak zwykle zamknięte tylko na górny zamek.
„Kiedyś go okradną" pomyślała, przewracając oczami i weszła do środka. Zdjęła buty, ale gdy chciała założyć swoje kapcie, nigdzie ich nie było. Zmarszczyła czoło, wychodząc dalej boso.
— Kato? — krzyknęła, nie znajdując chłopaka w salonie. Kontem oka zobaczyła coś czarnego, leżącego na podłodze. Podeszła, schyliła się i podniosła czarną bluzkę. Kobiecą bluzkę, która niewątpliwie nie należała do niej. Zakręciło jej się w głowie.
W tym momencie zza drzwi sypialni wyłonił się Kato ubrany jedynie w jeansowe spodnie. Spojrzał na nią lekko zmieszany i już chciał coś powiedzieć, gdy rzuciła w niego, trzymaną w ręku bluzką.
— Co to do cholery jest?!
Wściekła, podeszła do drzwi sypialni. Próbował ją powstrzymać, mamrocząc coś pod nosem, ale odepchnęła go tak, że wpadł na ścianę i otworzyła drzwi. Jej oczom ukazała się ubrana jedynie w samą bieliznę dziewczyna, wyglądająca na Chinkę. Przymknęła oczy, by opanować łzy, które do nich napłynęły.
— Aeri, wytłumaczę ci to — położył jej rękę na ramieniu, ale obróciła się, uderzyła go w policzek i kopnęła kolanem w krocze. Wydał z siebie cichy jęk i upadł.
Wściekła dziewczyna dojrzała swoją bluzkę leżącą na komodzie chłopaka, więc weszła do jego sypialni, chwyciła ją i szybko wybiegła z pomieszczenia.
— Gdybyś miał jeszcze wątpliwości — warknęła na odchodne — z nami koniec.
Zatrzasnęła za sobą drzwi.
Szła wściekła przez miasto. Lody wyrzuciła do najbliższego śmietnika, bo nagle toffee zaczęło przyprawiać ją o mdłości, butelkę wina oddała przypadkowo napotkanym nastolatkom, mając głęboko w dupie fakt, że nie powinna dawać im alkoholu i dopierodopiero gdy emocje opadły, osunęła się na ziemię i zaczęła płakać.
Nie miała pojęcia, jak znalazła się w domu, prawdopodobnie ktoś zauważył ją ryczącą na chodniku i zaprowadził do niego. Jak przez mgłę pamiętała drogę do barku ojca. Wyjęła z niego najmocniejszą whisky, jaką znalazła i nalała sobie do szklanki. Wypiła łyk. Alkohol był wręcz odrażający, ale wiedziała, że szybko się nim upije.
— Aeri? — do pokoju wszedł jej brat, ale wyminęła go i zniknęła w swoim pokoju, zatrzaskując drzwi.
Gdy zobaczyła tamtą dziewczynę w kinie, poczuła jakby wszechświat sprzedał jej policzka. Jak możliwe było ich ponowne spotkanie? W innym mieście? Cholera, w innym kraju? Miała ochotę podejść do niej i coś jej zrobić, ale się powstrzymała. Po pierwsze, nie miała pojęcia czy to naprawdę z tą dziewczyną zdradził ją Kato. W końcu i wtedy i dziś widziała ją tylko przez parę sekund, więc mogła się pomylić. Po drugie, dziewczyna była z kimś młodszym, prawdopodobnie swoją siostrą, więc nie chciała robić afery. Mogła wykorzystać okazję tamtego dnia i wyrwać jej z głowy te okropne kudły, ale tego nie zrobiła. Po trzecie, obie Chinki już po chwili zniknęły w sali kinowej. I o ile nie szli na ten sam film, już raczej jej nie spotka. A po czwarte, nie po to przecież umawiała się na randkę z Jae Joonem, żeby teraz robić sceny. Nie, tego wieczora bez względu na wszystko, zamierzała się świetnie bawić i żadna dziwka jej tego po raz kolejny nie zepsuje.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro