Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3

Rzuciłam w kierunku Todorokiego przebiegły uśmieszek, który sprawił, że moim drogim strażniczkom włos się zjeżył na głowie. Czy oni sądzą, że rozpierdolę tą czarującą placówkę w jeden dzień? Jeżeli mam wydać o tym miejscu obiektywną opinię, to muszę się przespać. Może dostanę łóżko z lepszym materacem niż te które mają u pielęgniarki.

Nie wiadomo.

- Nie siać chaosu? Nie wiem o czym mówisz. - odparłam radośnie, popychając drzwi. Weszłam do ogromnego pomieszczenia, w którym siedziało mnóstwo nastolatków. Nie byli oni wyłącznie przyszłymi bohaterami więc poczułam, że w końcu mogę głębiej oddychać. Prawie się nerwicy nabawiłam na tych idiotycznych lekcjach.

Usiedliśmy pod oknem z dala od wścibskich spojrzeń, które nie zrobiły na mnie większego wrażenia. Okazało się, że w pakiecie mojego pobytu tutaj, nawet nie musiałam stać w kolejce po jedzenie. Tak się pięknie składa, że ta luksusowa placówka wytresowała moich strażników bardzo dobrze. Pani Pies 1 zrobiła to za mnie. Oczywiście, musi się upewnić, że nie dostanę noża.

Prychnęłam pod nosem, wiedząc, że jestem jednym wielkim zestawem ostrzy, tasaków i sztyletów. Tylko te idiotyczne kajdanki powstrzymują mnie przed zrobieniem z tych idiotów jebanej krajanki z majonezem. Faktycznie, nie wiem dlaczego nie mogę użyć mojej indywidualności. Ciekawe czy moje osobiste gliny posiadają tą tajemną wiedzę.

Spojrzałam spod rzęs na Panią Pies 2. Kobieta siedziała przede mną sztywno, tak jakby tylko czekała, aż ją zabiję. Westchnęłam, zastanawiając się jakim cudem dostała tą robotę. To ona była tą "miękką", gdybyście zdążyli zapomnieć.

- Hej, wiecie jak zdjąć te kajdanki? - zapytałam lekko, tak jakbym prosiła o sól. Kobieta automatycznie spięła się jeszcze bardziej, wyglądając dość żałośnie.

- Nie. - powiedziała szybko, na co miałam ochotę się roześmiać. Wiedziałam już wszystko co chciałam. Moje strażniczki były świadome jak zdjąć to żelastwo. Wspaniale. Wystarczy je zmusić do gadania. Tylko jak?

Cóż, był pewien bardzo skuteczny sposób żeby je przekonać do współpracy. Potrzebowałam do tego pomocy pewnego chłopaka z ogólniaka. Usłyszałam o nim na korytarzu, od razu domyśliłam się na czym polega jego indywidualność.

Hitoshi Shinso był osobą, która mogła pomóc mi odzyskać moje dotychczasowe życie.

Nie wiedziałam co takiego mogło przekonać go do współpracy. Na pewno istnieje coś czego pragnie, ale co? Jestem w stanie zrobić praktycznie wszystko. Moje położenie było tragiczne, delikatnie rzecz ujmując. Poza tym jak mam się z nim skontaktować, jeżeli cały czas jestem obserwowana?

- Wziąłem ci sobę. - powiedział Shoto, stawiając przede mną talerz. Uśmiechnęłam się z wdzięcznością, ignorując moje strażniczki. Chłopak usiadł naprzeciwko, wyciągając pałeczki.

- Powiedz, jak trafiłaś na Przymierze Złoczyńców? - zapytał Zamrażalnik, wyglądając na autentycznie zaciekawionego. Wzruszyłam ramionami, wiedząc, że nie było to nic specjalnego.

- Cóż, Kurogiri zaproponował mi współpracę. - mruknęłam, starając się ominąć część o moim polowaniu na Endeavora. Wiem, że Czajnik szczerze go nienawidzi, ale czy pozwoliłby abym zabiła go na jego oczach? Nie byłabym tego taka pewna.

- Wybacz, że przeze mnie tutaj jesteś. Nie miałem zamiaru cię eee... Nawet nie wiedziałem, że ty to ty. - mruknął chłopak, nie patrząc mi w oczy. Prychnęłam śmiechem, wiedząc, że moja porażka była conajmniej żenująca. Poślizgnęłam się na lodzie, tracąc równowagę. Jak można upaść tak nisko?

- Jak nauczysz mnie w końcu jeździć na łyżwach, to bez trudu cię pokonam. - rzuciłam z przekąsem. Niech on sobie nie wyobraża, że jest taki dobry! Mój Rashomon jest silniejszy niż myśli. Dawno nie walczyliśmy, nie wie na co mnie stać.

- Hej, możemy się dosiąść? - zapytał Tenya z uśmiechem. Razem z nim podszedł do nas Trawnik, oraz ta laska od grawitacji. Wzruszyłam ramionami, wiedząc, że im więcej osób dookoła mnie, tym bardziej moje strażniczki będą zaniepokojone. Dobrze, róbcie w gacie.

- Jasne. - odparłam, rzucając Todorokiemu uspokajający uśmiech. Dzisiaj nie mam jak ich zabić, jednak cierpliwości. Niech tylko dorwę tego fioletowego zaklinacza węży...

- Podobają ci się lekcje? Te na których dotychczas byłaś.

Nie wiem jak można postawić tak żenujące założenie. Czy naprawdę istnieje jakaś osoba, która lubi chodzić do szkoły? Rany, chyba nie trafiłam na takich dziwaków, prawda?

- Czy ja wiem... Lekcje jak lekcje...

- Kolejna będzie praktyczna. Wiesz czy będziesz brała w niej udział? - zapytał nasz sprinter, widocznie chcąc jakoś rozwinąć rozmowę. Shoto wyglądał jakby najchętniej popukał się w głowę.

- Nie wiem, ale fajnie by było. - powiedziałam beztrosko, zastanawiając się czy Iida jest świadomy tego, na czym polega moja indywidualność. Moje strażniczki trochę zzieleniały, więc zakładałam, że jeszcze długo nie będę mogła rozprostować mojego Rashomona. Szkoda.

Jak bardzo się myliłam!

Tak się pięknie złożyło, że wszystkim serduszka zmiękły na mój widok. To doprawdy przeurocze, że jednak pozwolono mi używać krwiożerczej bestii. Ja na ich miejscu zabetonowałabym siebie żywcem, z całym szacunkiem.

Nasz drogi wychowawca właśnie zmieniał moje ograniczniki, spokojnie tłumacząc jak bardzo byłam dalej w dupie. Cóż, lepszy rydz niż nic, tak?

- Możesz używać indywidualności wyłącznie przez pięć sekund. Przez kolejne dziesięć jest zablokowana.

- I co, według was nie dam rady w takim czasie dociągnąć się do ogrodzenia? - zapytałam, unosząc brwi. Aizawa nie wyglądał jakby moje pytanie jakkolwiek go zaniepokoiło.

- Tak.

- Założymy się? - zapytałam z okropnym uśmieszkiem, nie mogąc się powstrzymać. Nauczyciel ma chwilę przerwał wymianę moich bransoletek. Spojrzał na mnie ze swoim idealnym spokojem, jakby myślał, że tylko tak sobie żartuję. Nie. Akurat on wiedział, że ja nie mam poczucia humoru.

- Mogę po prostu nie pozwolić ci używać indywidualności i tyle będziesz miała z tych zajęć. Wybór należy do ciebie.

Przewróciłam oczami, nienawidząc umoralniających kazań. Rany, rany, na pewno mają zbyt wiele zabezpieczeń, które nie dadzą mi zwiać. W innym przypadku nie pozwoliliby mi na taki luksus. Doskonale wiedzą na co mnie stać.

- Dobra, przecież nie mam zamiaru się stawiać. Masz mnie za samobójczynię? - zapytałam, wciąż będąc strasznie dupkowatą osobą. Właściwie to na coś przydało mi się to aresztowanie. Przynajmniej mogę powkurzać bohaterów - frajerów.

Aizawa nie odpowiedział na moje pytanie, zaciskając bransoletko - kajdanki. Rozmasowałam nadgarstki z uśmiechem. Te były o wiele wygodniejsze, dawały mi więcej swobody.

To może na początek rozgrzewka? Przeciągnęłam się, ignorując wszystkie zaciekawione spojrzenia wlepione w moją osobę. Machnęłam ręką, tworząc na trawniku wielki napis, dzięki czarnemu ostrzu, które wypełzło spod ziemi.

"ALL MIGHT TO CIENIAS"

Uczniowie UA wciągnęli powietrze ze zgrozą, jednak nie wiem czy było to spowodowane treścią napisu, czy może jednak faktem, że zostało stworzone w pięć sekund. Chociaż, ktoś mógł zdziwić się na widok Rashomona. Cóż, nie codziennie spotyka się ludzi z tak eee... ciekawą umiejętnością jak moja.

Rashomon był wyjątkowy, musiałam to przyznać. Dużym problemem był fakt, że bardzo lubił brutalność, jednak nawet potrafiłam się z tego cieszyć. Oczywiście, ta druga wariatka uwielbiała używać naszą umiejętność nad życie, jednak obawiam się, że wykorzysta sytuację aby kogoś poszatkować. Poza tym, Rashomon pozwalał wysuwać z każdego fizycznego miejsca pasma materiału, który był najtrwalszą substancją jaka istnieje. Dzięki temu przypominał ostrza, jednak równie dobrze mogłam stworzyć z niego tarczę. Główną jego zaletą był fakt, że mogłam przeciąć nim wszystko, nawet przestrzeń.

Wydawać by się mogło, że jestem urodzonym złoczyńcą. Nic bardziej mylnego! Mój ojciec, który posiadał taką samą umiejętność, pracował w rządzie, ochraniając najważniejsze głowy państwa. Cóż, niestety ktoś doszedł do wniosku, że to zbyt ryzykowne i ze strachu przed moim ojcem, kazał go zabić. Przy okazji kulkę dostała również moja matka. Teraz każdy obywatel Japonii, oprócz wtajemniczonych, jest przekonany, że mój stary był żądnym krwi złoczyńcą i zdrajcą kraju. Cóż, moja rodzina zdawała sobie sprawę z dużego zagrożenia jakie niosła taka praca, jednak...

Odetchnęłam głęboko, przypominając sobie widok zwęglonego ciała mojego młodszego brata. Endeavor jest nadgorliwy, a ja nie zamierzam puścić mu płazem tego co zrobił. Jeszcze będzie się smażył w piekle.

Z tą optymistyczną myślą skupiłam się na lekcji, udając, że wcale nie jestem zdeprawowanym marginesem społecznym. Jeżeli mnie idioci podszkolą (w co szczerze wątpię), to moja satysfakcja z wyprucia flaków Endeavorowi będzie jeszcze większa. Dlaczego od razu mnie po prostu nie wrzucono do paki na kolejne kilka ładnych latek? Todoroki mi to uświadomił, podczas tej nudnej jak flaki z olejem lekcji.

- Myślisz, że chcą abyś zajęła miejsce swojego ojca? - zapytał Shoto zniesmaczonym tonem, doskonale wiedząc, co zrobił jego stary. Gdybyśmy nie przyjaźnili się za dzieciaka, zapewne też bym go załatwiła, tak dla samej zabawy.

- Mogą sobie chcieć. - odparłam spokojnie, mimo że w środku dusiłam się ze śmiechu. Nie istniał argument, który mógłby mnie do tego przekonać! No chyba, że zgodziłabym się tylko po to żeby wytłuc członków rządu. Tak, to brzmi całkiem nieźle. Przemyślę to.

- Masz już jakiś plan jak uciec? - zapytał Shoto, po kilku nudnych minutach słuchania rzężenia Eraser'a. Rzuciłam chłopakowi zniesmaczone spojrzenie, udając że moje Panie Pieski wszystko słyszą. Podczas lekcji nie dyszały mi w kark tylko stały z boku, dość daleko żeby nie podsłuchiwać o czym to sobie gawędzimy. Poza tym, w klasie czekały grzecznie za drzwiami, więc miałam szansę wypruć flaki kilku gówniarzom, zanim by mnie zastrzeliły.

- Cóż, właściwie to tak, jednak... Muszę wiedzieć jakie indywidualności posiadają moje gliny.

- Z tym może być mały problem. - odparł Zamrażalnik, przez chwilę zagłębiając się w rozmyślaniach. Czekałam aż go oświeci, jednak nic z tego.

- Mogę zapytać mojego ojca czy wie...

- No błagam, uważasz, że się zgodzę? - zapytałam, tym razem autentycznie zniesmaczona. Boże, dlaczego facetom brak wyczucia? Wolałabym tutaj gnić do końca moich dni, niż przyjąć pomoc od tego... Chyba skończyły mi się brzydkie określenia, a nie chcę rzucać byle czym. Wszyscy wiemy o kogo chodzi i to jest najważniejsze.

- Chyba będziesz musiała sama się dowiedzieć. Wątpię, żeby wspaniałomyślnie powiedziały ci to same z siebie.

Musiałam przyznać mu rację. Ale co mam zrobić, żeby uzyskać tą wiedzę? Cóż, oboje dobrze wiedzieliśmy co. Nie uśmiechało mi się korzystać z takiego sposobu, bo potrzebowałam jak największych ulg ze strony naszych kochanych bohaterów.

- Czyli, że co? Mam udawać, że daję nogę? - zapytałam szeptem, nie wiedząc jak kobiety zareagują. Równie dobrze mogą wrzucić mnie do paki i tyle z tego będę miała. To byłoby bardzo, bardzo niefajne.

- Na to wygląda. - mruknął Todoroki, wzruszając ramionami. Chyba tak naprawdę nie sądził, że to zrobię. Westchnęłam, trochę obawiając się konsekwencji. Przeklęte ograniczniki! Bez nich już dawno rozwaliłabym tą szkółkę w drobny mak!

- Dobra, przytakuj mi w razie czego. - powiedziałam, zbierając całą moją pewność siebie. Shoto nie zdążył mi odpowiedzieć. Nie czekając na jego reakcję, posłałam cwany uśmieszek moim strażniczkom, rzucając się do biegu w stronę bramy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro