Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Trzy

Trzy czerwone róże były jej utrapieniem.

— Niezapominajki — mruknęła, zakopując się w ciemnej pościeli. — I coca-colę w puszcze — dodała ledwo słyszalnie.

Norweg westchnął, siadając na skraju łóżka.

— Wszystko w porządku? — Niepewność. Wszystko co mogła usłyszeć w jego głosie, było niepewnością.

— Niezapominajki i coca-colę w puszce, proszę o tak wiele? — Jej głos był za to słaby i cichy, łamliwy pod każdym względem, nieco podirytowany, a już na pewno zwyczajnie smutny.

Dlatego odwiedził osiem kwiaciarni, żeby dostać pieprzone niezapominajki, prawie potrącił staruszkę na przejściu dla pieszych i skrócił trasę, którą normalne wlekłby się przez pół godziny. A wszystko to dla jej widzimisię.

Nie odezwała się kiedy wrócił, chwyciła jedynie błękitne kwiaty i ustawiła je koło łóżka, pozbywając się tym samym wazonu z różami, wadzącymi jej bardziej niż norweski klimat, którego tak nie cierpiała.

— Przypominają mi dom — orzekła w końcu, nie odrywając zmęczonego wzroku od niezapominajek.

— To jest twój dom. — Złożył delikatny pocałunek na jej głowie, słowami tak prostymi, oddając jej w całości swoje serce.

Trzy kieliszki czerwonego wina, zabijały wyrzuty sumienia.

Kobieta, której imienia nie zapamiętał, błądziła dłońmi po jego chudym ciele, wpijała się w jego usta, mruczała przy jego uchu, wiła się po jego rozgrzanym ciałem, zaciskała dłonie na prześcieradle, a później prosiła, żeby jeszcze zadzwonił.

A on nic nie czuł.

Oddawał pocałunki, jak gdyby był tego wyuczony, śmiał się sztucznie, nim jeszcze pozbyli się ubrań, zostawiał sine ślady na jej skórze, z przyzwyczajenia, nie żywego uczucia, zapewniał, że zapisał jej numer, choć nie odblokował nawet telefonu. Pożegnał ją, krzyżując palce za plecami i obiecując, że kiedyś się odezwie. Nie zrobił tego.

Nie czuł się źle. Zimny prysznic zmył z niego cały brud, odbicie lustrzane zapewniło, że w jej oczach nadal byłby d o b r y. I właśnie wtedy, kiedy o niej pomyślał, kiedy sięgnął po kolejny kieliszek wina, coś poczuł.

Prawdziwe poczucie winy i obrzydzenie do samego siebie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro