Cztery
Cztery dni treningów pod rząd, pozwalały jej poznać jego świat.
Obserwowała go z boku, z kubkiem ciepłej herbaty w ręku, z norweskim czasopismem modowym pod pachą i zainteresowaniem malującym się na jej drobnej twarzy, analizowała wszystko i nie rozumiała nic. Czasami zastawał ją zamyśloną, siedzącą na trybunie w samotności. Zapisywała coś na pogniecionych kartkach, a jej policzki pokrywały rumieńce choć zaprzeczała, mówiąc, że nie jest jej zimno.
W przerwach między kolejnymi skokami opowiadał jej o sobie, swoim życiu, sporcie i porażkach. A kiedy wieczorem spacerowali przez spokojne miasto, ona mówiła o sobie. Wspominała o Francji, podróżach i wszystkich skrytych marzeniach.
I być może już wtedy wiedział, że zatrzymanie jej na stałe w jednym miejscu było niemożliwe, a próby osiągnięcia tego bezskuteczne, a mimo to próbował i łudził się, że zapewni jej to czego potrzebowała najbardziej; stabilności, ciepła i szczerej miłości.
Cztery opuszczone treningi były oznaką jego słabości.
Nienawidził pustego mieszkania, podobnie jak i samotności, na którą skazało go tak wiele osób. Dlatego wracał do niego sporadycznie. Sporadycznie też trenował. Bo nie miał siły i chęci. Bo trener i tak mu ufał. Bo wolał dniami i nocami zadręczać się pytaniem, co zrobił nie tak?
A przecież go ostrzegali. Mówili, że jest zbyt dziecinna, niegotowa na zobowiązanie, że zrani go kilkukrotnie, zniszczy jego umysł, a on kręcił tylko głową, upierając się, że jest jego p r z e z n a c z e n i e m.
— Pojawiłaś się nagle i postanowiłaś zostać, dlaczego?
— Dla kogo — poprawiła go i nie musiała mówić nic więcej.
Zastanawiał się jedynie, dlaczego postanowiła odejść. Zniknąć przez pożegnania. Zostawiajac za sobą niedokończone wiersze, pomarańczowe trampki i jego. Tego, który kochał ją bezgranicznie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro