Wyjaśnienia i zmierzch
Dziś - dzień moich 15 urodzin i dzień przemiany. Tak jak mówił szary wilk, o północy zjawię się obok kreciego wzgórza. Mówił, żebym przyszła sama, ale i tak kogo bym miała przyprowadzić? Nie mówił także, że on będzie sam. Mam nie brać ze sobą nic do picia ani do jedzenia.
- Ciekawe, po co? I mam szczerą nadzieję, że sami mają coś do jedzenia.
Ale skoro szary wilk nie będzie sam, to będzie i czarny, oraz cała wataha.
Nie wiem czego mam się po tym spodziewać. Plotki nagle stały się prawdą, a mój świat wywrócił się do góry nogami. Ale przecież są jeszcze odważni. Skąd mam pewność, że się tam nie zjawią? W końcu niedawno zaczęły się wakację, wszyscy mają wolne i robią co chcą bez chwili zastanowienia. A najgorsze jest to, że 80% chłopaków ze szkoły zgłosiło się do odważnych. Oni nic o tym nie mają pojęcia. Powinni raczej "siedzieć cicho", a nie się pchać, gdzie są zbędni. Jestem pewna, że jeśli by zobaczyli watahę, uciekli by w popłochu.
A tak właściwie, to po co oni się w ogóle zgłaszają?
Ucieknę ze swojego "domu". Jak przyjdzie kontrola, to ciekawe co powiedzą, jak mnie nie będzie. Dostaną nauczkę.
Ciekawa jestem jak to się dokładnie potoczy. Ale i tak, jeśli dzisiaj o zmierzchu przybiorę białe futro, to sama się przekonam... Jak będę w stanie poprowadzić całą watahę i zakończyć nieustanny spór? To nie będzie ani trochę proste.
Najpierw jednak zajdę do piekarza. Ale zaraz. Może on zostawia ten chleb celowo? Co, jeśli on o wszystkim wie, albo lepiej. Jest członkiem watahy? W każdym razie i tak jestem zmuszona, by tam pójść i najeść się. W końcu nie mogę ciągle tylko głodować.
Poszłam do piekarza, w to samo miejsce gdzie zawsze zdobywam chleb. Tym razem też tam był, jednak gdy odchodziłam jakiś głos zatrzymał mnie z tyłu:
- Smacznego, biała.
Jak się później okazało, piekarz był głównym opiekunem watahy w miasteczku. Teraz to już na pewno wiem, że to celowo, a nie z powodu jakiegoś przypadku lub zbiegu okoliczności. Dobra, historia z piekarzem się wyjaśniła. Teraz historia watahy. Mam dwie godziny na dojście do kreciego wzgóża. Jeśli się pospieszę, to dam radę.
Gdy zbliżałam się do lasu, widziałam, że ktoś obserwuje mnie z krzaków. Złote oczy tak samo jak szybko się pojawiły, tak znikły. Ktoś mnie obserwował.
Na spotkanie wyszedł mi szary wilk, za nim czarny, a cała wataha pochowała się w koło mnie w krzakach i trawie.
Zza chmur zaczął wyłaniać się srebrny księżyc. Wszystkim zaczęły oczy świecić na żółto, jednak moje oczy zamiast tylko świecić, zaczęły płonąć tym kolorem. Po raz pierwszy zmieniłam się w wilka. Niektóży w koło mnie zaczęli mówić:
- Biała wilczyca...
Nie zadawałam żadnych pytań. Wolałam także nie wypytywać o moich prawdziwych rodziców, ponieważ trochę smutno to by się skończyło, podejrzewałam, jaka będzie odpowiedź. Postanowiłam na dobre przenieść się do watahy. Stać się jej członkiem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro