Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wataha...

Siedziałam w zamknięciu, przyglądając się temu wydrapanemu w drzewie... drzewu genealogicznemu. W sumie, to obecnie moją jedyną rodziną, tak prawie rodziną, jest czarny wilk i ten mały wilczek...

Muszą z tond uciec, nie mam zamiaru do końca życia być pieskiem kanapowym w środku jakiegoś drzewa, dosłownie, nie w przenośni. Już wszystko zaplanowane, teraz tylko... w sumie wyjść z pnia, ominąć stróżujących, watahę, znaleźć Blacka i wilczka, rozwiązać sprawę terenu...

Skupię się jednak na obecnej sytuacji, no chcę już w końcu wyjść. Siedzę tu już prawie dwa tygodnie, odcięta od świata, z marnymi porcjami jedzenia. Trochę więcej jest wody, czasami eskortują mnie do pobliskiego jeziorka. Myślałam nad ucieczką w właśnie takim momencie, ale to niemożliwe. Zbiera się za dużo wilków, nie przeszłabym kilku kroków bez czyjejś łapy na pysku.  Wymknę się nocą, wtedy większość tych wilków śpi. Ominę stróżujących. A tak dokładniej używając swojej zwinności i cichego chodu, wespnę się po wnętrzu drzewa, wbijając w niego swoje ostre pazury. Będąc już na górze, na odpowiedniej wysokości, wślizgnę się jakoś przez dziuplę, rozglądnę się dobrze z góry, jak uciec. Jaka droga byłaby najlepsza. Pomyślałam nad skoczeniem na drugie, z bardziej zagęszczonymi gałęziami. Zeszłabym po nich i uciekła. Na razie się prześpię, drzemka dobrze mi zrobi. Za chwilkę, nieco wypoczęta, będę gotowa do ucieczki. Jednak jeśli chodzi o mój zapach, wiatr wieje w przeciwną stronę od stróżujących, nie poczują mojego zapachu. Powinno wyjść dobrze, nie chcę już tu siedzieć ani minuty dłużej, chociaż... na drzemkę mogę poświęcić te dwie minutki...

***

Wspięłam się już, właśnie mam skakać da drugie drzewo. Okazało się być nawet daleko, potrzebuję rozbiegu.

***

Doskoczyłam na drugie drzewo, schodziłam po jego coraz to bardziej wąskich gałęziach. Jedna się ułamała, zaczęłam spadać i                       zdołałam obrócić się w powietrzu, łapiąc gałęź w pysk i spadając w trawę. Odłożyłam patyk, otrząsnęłam się, gdy nagle usłyszałam czyjeś głosy, trochę dalej ode mnie:

-Co to...

-Teraz nie mamy na to czasu *to zdawałby się być głos alphy*

-Ale tam ktoś może być, nie możemy...

-Cisza! Zaraz wyruszamy!

Zastanawiałam się, gdzie wyruszamy, ale usłyszałam to:

-No to ruszajmy, przejmijmy ten Ether, nie mieli prawa podważać naszej rasy.

Miał rację, nie mieli prawa. W tamtym mieście jest przejście, o to też im chodziło. Chcą uniemożliwić takie funkcje ludziom. Mają naprawdę rację, ale nie w taki sposób... jednak w tamtym świecie, ludzie to raczej mniejszy procent. Są tam głównie  niewinne zwierzęta. Nie mogę dopuścić do tego...

Szybko zawyłam. Ta pieśń odwoływała przejście, jednak wymazywała wspomnienia o tym, co się stało. Ludzie, ale tylko ludzie, zapomną o wszystkim, ale może to i lepiej, bo nie będą pamiętać, o odważnych, i innych głupich pomysłach. Oznaki o moim istnieniu znikną, wszystkie flagi... zniknę z pamięci ludzi...

Usłyszeli to, na pewno. Zaczęli szybko biec do mnie, okrążając mnie. Nie dałam się, wybiegłam w bok. W końcu poczułam, że żyję. Z prawego, zazwyczaj zasłoniętego sierścią oka, zaczął płonąć mi jakby ogień, tylko szary i nie palący wszystkiego dookoła. Sama się wtedy zaskoczyłam. Nie miałam pojęcia o co chodzi, co się ze mną dzieje? Nagle zobaczyłam... czyjeś oko, z bardzo, bardzo bliska. Nie zauważyłam dokładniej, kto to był, ale ciągnęła się na nim z lewego oka jasno-niebieska smuga, wyglądająca jak ogień. Taka jak u mnie, tylko, że ja mam szarą i z prawego oka. Rozkojarzył mnie. Zaczepiłam się łapą o jakieś pnącze i stoczyłam się w stronę klifu. Spadałam. Zawiesiłam się za łapę, dzięki temu nie spadłam, ale też dzięki temu znalazłam się w obecnej sytuacji... jak ja z tego niby mam wyjść? Krew napłynęła mi do głowy... dalej już wiemy co się stało...

Od autorki:

Wbijam kolejny rozdział :D Możecie dać gwiazdkę, zmotywuję się i pojawi się szybciej ;) Ogółem z góry dziękuję, za wyświetlenia, i gwiazdki, które do tej pory daliście <3

Nie będę się tutaj rozpisywać, tylko dla jasności wspomnę, że nie, ona nie spadła...  EJ! CO TO ZA BRUDNE DOMYSŁY!?

Ps. Tak, teraz się tak podpisuję.

~Wasza Shiroki


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro