Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog


Głęboki oddech zaczerpnięty po tylu latach stanowił niezwykłe doświadczenie. Tak jakbym zrobiła to po raz pierwszy w życiu, a przecież tak nie było. Miałam wrażenie, że zapomniałam, jak powinno się to czynić. Chwilowa bezwładność i bezradność sprawiały, że czułam się rozgoryczona swoim ciałem.

Poczułam czyjeś dłonie na twarzy i nie było to przyjemne. Ta osoba wlała mi coś do gardła. Było gorące, smaczne i słodkie, lecz poparzyło mnie w język. Skrzywiłam się z bólu. Pomyślałam mimo tego, że ta rzecz musi należeć do luksusów, na które nie zawsze mogłam sobie pozwolić.

Słyszałam głosy, ale nie rozróżniałam słów. Nie chciałam się budzić, jeszcze nie. Skupiałam się na czymś innym. Poczułam pojedynczą łzę, która powoli zmierzała w dół mojego policzka, zahaczając o usta, zostawiła na nich tylko słonawy posmak. Potrzebowałam ten ostatni raz przeżyć to wspomnienie, po tym mogłam umrzeć.

Leżeliśmy na małej polanie, objęci i zakochani. Drzewa przyjemnie osłaniały nas przed letnim upałem a maliny tam rosnące uprzyjemniały każdą spędzoną w tym miejscu chwilę swoim smakiem. Tym razem, nie miałam jednak ochoty ich jeść, usiadłam, bo nie wiedziałam, co robić. Właśnie tego uczucia nie cierpiałam najbardziej na świecie. Niewiedzy. On bawił się moimi rozpuszczonymi blond włosami. Nosiłam je w ten sposób wyłącznie dla niego.

- Czym się martwisz? – zapytał.

- Przyjdą, czuję to – odpowiedziałam, zamykając oczy i walcząc sama ze sobą, aby nie poddać się jego optymizmowi. Ktoś musiał myśleć realistycznie.

- Prędzej czy później, cieszmy się tym, co mamy. – Podniósł się, spoglądając na mnie rozbawionym wzrokiem. Dawał mi do zrozumienia, że jak zwykle przesadzam i histeryzuję. – Kocham cię. – Spróbował mnie rozczulić, lecz spojrzałam na niego z nieukrywaną wściekłością.

- Nawet wiedząc, kim jestem? I jak będzie wyglądała moja przyszłość? Oni mnie nie puszczą, a sama nie wiem, czy chcę od nich odejść – powiedziałam, chwytając się za głowę. Nie wiedziałam, co mam robić, każda rozpatrywana opcja kończyła się źle.

- Tak. – Pocałował mnie delikatnie w usta. – Ilu? – zapytał po chwili.

Wiedziałam, że chce wiedzieć coś więcej o mojej profesji, zawsze oszczędzałam mu szczegółów. Nie chciałam, aby widział we mnie zimnokrwistego potwora, którego czasem sama dostrzegałam, przeglądając się w lustrze.

To mogła być nasza ostatnia rozmowa i tego potrzebowałam. Z nikim spoza rodziny nie mogłam rozmawiać na ten temat. Nie powinnam. Pytanie, które sobie w tamtym momencie zadawałam, to czy jestem gotowa się przełamać?

- Wielu – odpowiedziałam po chwili.

- Jak? – zapytał.

- Różnie, zależy od woli klienta – wypowiadałam powoli słowa.

Nastała cisza, nie zadawał więcej pytań. Najwyraźniej jego ciekawość została zaspokojona albo nie potrzebował wiedzieć więcej. Chciałam tylko cieszyć się tym spotkaniem i świadomością, że to ewentualnie mnie ukarzą, a nie jego.

Nie zabiją nas. To byłoby zbyt proste. Byłam zbyt cenna i patrzenie przez wiele lat, jak on powoli układa sobie życie z inną, byłoby o wiele sroższą karą. Mogliby mnie wysłać do jakiegoś innego kraju. Jednak niepokoił mnie fakt, że nie byłam pewna, co dokładnie zrobią. To było w tym najgorsze, wtedy mogłabym przygotować się psychicznie na to, co mnie czeka. 

Położyłam się znowu i uśmiechnęłam się do niego. Miłość, którą do niego czułam, była uczuciem, którego do tej pory nie zaznałam. Zawsze wydawało mi się czymś odległym i głupim, aż sam Amor dotkliwie przeszył mnie swoją strzałą. Przez te krótkie chwile z nim spędzone byłam szczęśliwa...

Przyszli jeszcze tej samej nocy, zabrali mnie gdzieś, gdzie było przeraźliwie zimno. Nie szarpałam się ani nie krzyczałam. Kara to kara. Zasłużyłam sobie na nią. Zakochałam się, to był największy błąd w moim życiu. Uświadomiłam to sobie, gdy moje powieki zaczęły ciężko opadać, wtedy domyśliłam się, jaki los mnie czeka. Nagle ogarnęła mnie panika. Moje myśli biegały jak szalone.

Przez poryw serca straciłam wszystko. Wszystko, na co ciężko pracowałam przez lata. Rodzina mnie znienawidziła. Mogłam winić tylko własne serce. Zaczęłam krzyczeć resztkami sił, które pozostały w moim ciele. Obiecałam sobie tylko, że nigdy więcej nie powtórzę tego błędu. A potem nastała tylko ciemność.

Zamknęłam ten rozdział mojego życia. Tamta Rosalie umarła, nowa narodziła się wraz z momentem, kiedy gwałtownie uniosłam powieki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro