Epilog
10 lat później
Danielle prowadziła grupkę dwudziestu dzieci w wieku dwunastu lat wraz z ich dwiema opiekunkami. Zatrzymała się przy dobrze znanych jej obrazach, oparła się o ścianę i poczekała aż otoczą ją półkolem.
- Zrobimy mały stop przy tej trójce zwanej w kręgach płatnych zabójców, jako „Cudowna pokolenie Marcosów". Idąc od lewej to Maxwell, Danielle i Rosalie. Dziewczyny były siostrami, a z Maxwell był ich kuzynem, ale z tego, co wyczytałam w dziennikach Rose, obie traktowały go bardziej jak brata.
Jedno z dzieci podniosło rękę, prowadząca wycieczkę udzieliła mu głosu.
- Dlaczego tak ich nazywano?
- Bo byli jednymi z najlepszych – odpowiedziała Danielle. – Każde z nich miało własny styl i specjalizowało się w innych rodzajach zabójstw, jednocześnie potrafili świetnie ze sobą współpracować. Jednakże tylko jedno z nich dostało, no powiedzmy happy end.
- Kto? To co się stało? – pytały dalej dzieci.
- Maxwell po śmierci Cezara stał się głową rodziny i pełnił ten urząd kilkanaście lat, a potem umarł w ramionach swojego ukochanego. Danielle popełniła samobójstwo, mając trzydzieści lat. Rosalie jako dziewiętnastolatka wypiła zatrute wino.
Zapadła chwila ciszy, chociaż powtarzała to mnóstwo razy, nadal wracały do niej bolesne wspomnienia.
- Przepraszam panią, ale tak się przypatruje tym obrazom i śmiem stwierdzić, że jest pani bardzo podobna do kobiety pośrodku, czy to możliwe?
- Bardzo prawdopodobne. – Danielle uśmiechnęła się. – Być może jest moją daleką krewną, ale niestety nie mogę tego potwierdzić. Nie udało mi się cofnąć dostatecznie daleko w moim drzewie genealogicznym.
Wycieczka trwała jeszcze przez czterdzieści minut, na szczęście dla niej, była to ostatnia tego dnia. Zamknęła z ulgą drzwi na klucz, kiedy zaskoczył ją czuły pocałunek.
- Czy to będzie przesada, jeśli zrobimy coś w stylu sklepu z pamiątkami? – zapytał Christopher.
- Będzie – odparła mu uśmiechnięta Danielle. – Położysz dzieci do spania? – zapytała. – Ja muszę coś załatwić.
- Idziesz do niej?
- Owszem, dzisiaj mija dziesięć lat. – Położyła mu rękę na ramieniu i poszła do ich sypialni, żeby wziąć stamtąd dzienniki.
Znalazła je, gdy sprzątała pokój po Rosalie, kilka dni po pogrzebie. Była w stanie je przeczytać dopiero dziesięć lat później. Poprzedniego dnia skończyła ostatni z nich i przepłakała całą noc. Nie wiedziała nawet, że jej siostra je pisze. Dotarło do niej, że o uczuciach potrafiła mówić, tylko gdy przelewała je na papier. Zebrała je, wzięła po drodze rozstawiane krzesełko i ruszyła na grób siostry, który odwiedzała po raz pierwszy od dnia pogrzebu. Usiadła i wpatrywała się w litery tworzące jej imię ROSALIE MARCOS. Nie potrafiła przyjść tu wcześniej, odwiedzali ją tylko Lucas i Christian, gdy przyjeżdżali i przynosili kwiaty. Zaglądał tu też Christopher, bo zawsze dbał o te groby. Róże, które stały w wazonie, trzymały się całkiem nieźle. Przez dłuższą chwilę milczała, bo nie wiedziała, co powiedzieć. W końcu wydusiła z siebie pierwsze słowa, gdy poczuła kopnięcie dziecka.
- Rosalie – wyszeptała. – Zapewne chcesz wiedzieć, co się działo, przez te dziesięć lat. Wierz mi, sporo się wydarzyło. Nie wiem, od czego zacząć. Chce ci powiedzieć, że spełniłam twoje prośby. Wszystkie. – Przerwała na chwilę. – Jakiś tydzień po twoim pogrzebie przybył niejaki Daniel. Jak sobie życzyłaś, wszystko przypisaliśmy tobie i chyba tym zbiliśmy go z tropu. Nasi mężczyźni ledwo powstrzymali się przed zabiciem go. Lucas i Vera zdobyli wykształcenie. On prowadzi teraz firmę komputerową. Vera zaczyna się wybijać w branży modowej. Wiesz, jest projektantką. W mojej opinii całkiem dobrą. Nadal ma do ciebie uraz. To smutne.
Położyła rękę na brzuchu i zbierała dalej myśli.
– Ja jestem z Christopherem, jak chciałam szczęśliwa. Mamy dwójkę dzieci. Max ma osiem lat a Alice sześć. Spodziewamy się teraz trzeciego brzdąca, wiem, że to będzie dziewczynka i damy jej na imię Rose. Po tobie siostro. – Otarła łzę, która spływała jej po policzku. – Co do naszego dziedzictwa, otworzyliśmy muzeum. Nawet nie wiesz, jakim zainteresowaniem cieszą się dzieje najsławniejszej rodziny płatnych zabójców w Anglii. Powinnam ci jeszcze powiedzieć o Christianie.
Danielle westchnęła ciężko, brakowała jej siostry.
– Nasze relacje są napięte, ciężko mu przyszło wybaczenie mi, że cię otrułam. Przyjeżdża w sumie dla brata i dzieciaków. Jest świetnym wujkiem. Pomyślałam kiedyś, jak byłoby cudownie, gdyby nasze i wasze dzieci bawiły się razem w ogródku, a my byśmy patrzyli na nie i cieszyli tą rodzinną atmosferą na przykład, przy ognisku. – Zaśmiała się cicho, znowu widząc to przed oczyma. - Zaraz po tym wszystkim wpadł w szał, po wizycie Daniela spakował się i wyjechał. Jest pilotem. Możesz mi nie wierzyć, że naprawdę mu na tobie zależało. Często powtarzał „Potrzebowałem tylko trochę więcej czasu, żeby się otworzyła". Zaczęłaś prawda? Nie był ci obojętny. Po raz kolejny chciałaś złamać zasady, czemu tego nie zrobiłaś? Co się powstrzymywało? Mogłaś ze mną porozmawiać. Bałaś się, że skończy się równie źle, jak z naszą pierwszą miłością? Teraz nie miał cię kto ukarać. Podejrzewam jednak, że zrobiłabyś to sama. Znalazłam twoje dzienniki. Zakończyłaś je pięknie.
- Danielle? – odwróciła się, do młodzieńca, który stał za jej plecami.
- Cześć Lucas, podejdź - powiedziała ze smutnym uśmiechem, położył jej dłoń na ramieniu. Przez chwilę trwali tak w milczeniu.
- Też za nią tęsknię – wyszeptał cicho i wymienił kwiaty w wazonie, tym razem kupił czarne róże. – Myślałem nad tym, czemu to się potoczyło tak, a nie inaczej.
- Nie była słaba – powiedziała Danielle. – Zawsze była silna. Miała kilka wad, ale tej jednej nigdy nie potrafiła do końca przezwyciężyć.
- Co to było?
- Była bezzmienna. Nie umiała się przystosowywać.
- Przeczytasz mi to ostatnie linijki z jej dziennika?
Delikatnie otworzyła zeszyt siostry i cichym głosem wypowiedziała je. Dopiero teraz zaczęła żałować, że dała ponieść się emocjom, zamiast spróbować poszukać innego rozwiązania. Już wcześniej zaczęły męczyć ją wyrzuty sumienia i poczucie winy, lecz starała się nie dopuszczać ich do siebie. Straciła nadzieję na to, że Rosalie jeszcze się odnajdzie w tych czasach. Może rzeczywiście potrzebowała tylko trochę więcej czasu.
You are cold.
Not because you are a bad person,
but you miss feelings you are so
afraid of.
KONIEC CZĘŚCI I
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro