Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6. "Koleżanka chciała się przytulić. "

Weekend zbliżał się wielkimi krokami ,a ja zamiast się cieszyć mam ochotę rozpłakać się. Usłyszałam dzwięk przychodzącej wiadomości.

Patric: Skarbie dziś przyjadę po Ciębie o osiemnastej xx

Ja: Mówiłam, aby pan mnie tak nie nazywał.

Patric: Kwiatuszku, a ja Ci mówiłem ,abyś nie była taka oficjialna.

Po odczytaniu smsa rzuciłam wkurzona telefonem. Wstałam z łóżka i poszłam do toalety z zamiarem ogarnięcia się. Wzięłam szybki prysznic i wysuszyłam włosy.

Ubrałam białe spodnie z dziurami na kolanach i czarną sportową, męską bluze mojego brata. Do tylniej kieszeni spodni włożyłam telefon oraz słuchawki. Portfel wrzuciłam do plecaka i zeszłam na dół.

- Hej wszystkim! - przywitałam się z moją rodzinką, która siedziała przy stole i jadła śniadanie.

- Hej. - odpowiedzieli chórem.

- Będę, już szła. - powiedziałam i wzięłam kanapkę z nutellą od mojego brata.

- Ambar to moje! - krzyknął ze śmiechem.

- Braciszku co twoje to moje. - mruknęłam.

- Udław się tym. - powiedział ze śmiechem.

- Też Cię kocham. - odparłam i wstałam od stołu.

- Ej czy to moja bluza? - zapytał.

- Jasne, że nie. - odpowiedziałam. - To pa! - szybko się z nimi pożegnałam i wyszłam.

Droga do szkoły zleciała mi bardzo szybko. Zatrzymałam się przed budynkiem kiedy zobaczyłam Esmeraldę, która bięgnie w moim kierunku.

- Hej laska. - przywitała się pocałunkiem w policzek.

- No hej. - mruknęłam.

- Co robisz dziś wieczorem? - zapytała kiedy ruszyłyśmy w strone budynku.

- Jestem zajęta. - odpowiedziałam. - Wiesz będę miała dzisiaj zlot czarownic. - dodałam, a przy okazji znowu kłamiąc. Zlot czarownic inaczej dla mnie oznacza zlot rodzinny.

- Biedna. - skomentowała.

- A ty co będziesz robiła? - spytałam.

- Jak to co? Opierdalała się! - powiedziała.

- Nawet nie wiesz, jak ci zazdroszczę. - powiedziałam w tym samym czasie ,kiedy zadzwonił dzwonek na lekcjie.

Naszą pierwszą lekcjią jest angielski z panem Aaronem. Mężczyzną z długimi włosami. Weszłyśmy do klasy i chciełyśmy, jak zwykle usiądź na naszym stałym miejscu, ale było zajęte.

- Znowu ty. - warknęłam patrząc się w czarne, jak węgiel oczy mojego nowego bezczelnego sąsiada. - Zajęłeś moje miejsce. - dodałam.

- Skarbie szkoła to nie kino. Nie można zająć miejsca. - odpowiedział z przyklejonym uśmiechem do twarzy.

- Ambar odpuść. - wtrąciła się Esmeralda. Moja przyjaciółka wie, że ze mną się nie zadzera, a ja tak po prostu nie mogłam odpuścić i przez "przypadek" zwaliłam jego książki.

- Ups. - zaśmiałam się.

- Podnieś to. - chwycił mnie mocno za nadgarstki.

- Zmuś mnie. - prowokowałam go.

- Co się tu dzieje? - powiedział pan Aaron, który właśnie przed chwilą wszedł do klasy.

- Nic. - odpowiedział. - Koleżanka chciała się przytulić. - powiedział.

- W twoich snach, kochanie. - odparłam i odeszłam od tego idioty.

- Jak ty się szybko ode mnie uczysz. - wyrzczerzyła się Es. - Normalnie uczeń przerósł mistrza. - dodała.

- Brawo ja. - odparłam zadowolona.

- Brawo Ty...

Psotkamak

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro