Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

50. "Kurwa nie chcę cię więcej znać!"

Dla osób, którym się nie wyświetla*

- Ambar kurwa nie wygupiaj się. To są twoje urodziny i musisz przyjść! - namawiała mnie od piętnastu minutn Esmeralda.

- Już ci mówiłam, że źle się czuje. Boli mnie brzuch...- przerwała mi.

- A wcześniej mówiłaś, że boli cię głowa. Mała co jest z tobą? - zapytała.

- Nic. - odpowiedziałam. Chciałam pozbyć się jej i w końcu zostać sama, a przede wszystkim przemyśleć tą chorą sytuacje.

- Dobra. Powiem wszystkim, że źle się czujesz. - odparła, ale ja byłam pewna, że ona coś knuje. Esmeralda, którą znam nigdy się nie podaje i zawsze dostaje to czego chcę, więc moja przyjaciółka zrobi wszystko, żebym poszła na własne urodziny.

- Es tylko błagam cię nie rób nic głupiego, bo ja i tak nie przyjde. - ostrzegłam ją.

- Dobra nic nie zrobie. Będę już szła, a ty zdrowiej. - powiedziała, a ostatni wyraz wzięła w cudzysłowie. Po chwili wyszła z mojego pokoju.

Spowrotem położyłam się na łóżko i zaczęłam płakać. Nic nie mogłam zrobić. Nic. Mogłam jedynie ryczeć i użalać się nad sobą. Jak on mógł mi to zrobić? No jak!? Całe życie mi spieprzył, a teraz nawet nie może za to zapłacić. Nawet nie mogłam wygadać się najlepszej przyjaciółce, ani chłopakowi.

                                ***

Usłyszałam głośne walenie w drzwi. Kiedy otworzyłam je, to chciałam zabić Esmeralde. Miała nic głupiego nie robić, a tym czasem wszyscy goście, którzy przyszli świetować moje osiemnaste urodziny teraz stoją przed moim drzwiami.

- Na mnie się nie patrz. To był pomysł Isaca. - wytłumaczyła Es.

- Skoro nie chciałaś przyjść na urodziny, to my przyszliśmy do ciebie. - powiedział Nives, a ja ich wszystkich wpuściłam do środka.

- A teraz wszyscy zaśpiewamy Ambar sto lat! - krzyknął Dylan, który był już lekko wstawiony.

- Sto lat, sto lat...- błagam tylko nie to. Nienawidze gdy ktoś mi śpiewa sto lat. Nigdy wtedy nie wiem co mam robić i stoje jak idiotka i głupio się uśmiecham, ale tym razem nie mogłam wymuści żadnego uśmiechu. Próbowałam, ale nie mogłam. Zamiast szczęścia wymalowanego na twarzy miałam łzy w oczach, których nie mogłam powstrzymać. Zamiast cieszyć się  z osiemnastych urodzin i skakać z radość do góry, to płacze i wycieram słone łzy z policzków.

- Skarbie co jest z tobą? - zapytał Isac, który chwycił mnie za ręke i zaprowadził na góre do mojego pokoju. Powoli jego dotyk zaczął mnie parzyć, więc wyrwałam się z jego uścisku.

- Nic. Możesz wracać na dół. - odpowiedziałam.

- Ambar nie wkurwiaj mnie! Od wczorajszego dnia unikasz wszystkich. Nie odbierasz telefonów, ani nie odpisuje na smsy. Nie wiem może to ja zrobiłem coś nie tak? - spytał.

- Isac ja nie chcę o tym rozmawiać. - odparłam.

- Wiedziałem, że coś się stało, ale to ja coś nie tak zrobiłem? - dopytywał.

- Isac, bo ja cię...zdradziłam. - skłamałam.

- Co? To jakiś żart. - powiedział.

- Nie...zrobiłam to wczoraj wieczorem. Przepraszam. - odpowiedziałam.

- Kurwa! Ty słyszysz co mówisz?! Ambar zmieniłem się dla ciebie! Przestałem chlać, cipać i bzykać się z innymi laskami, a ty jak tania pierwsza dziwka lecisz do drugiego! - krzyczał.

- Isac ja...- przerwał mi.

- Kurwa nie chcę cię więcej znać! - przyznał i wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami.

Co myślicie o rozdziale? Jest to ostatni w części pierwszej, a dziś postaram się napisać jeszcze epilog. Drugą część zaczne po wycieczce.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro