Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2.28."Wtedy będzie za późno!"

Wstawać śpiochy, bo nowy rozdział nadchodz! ❤

Zamiast do domu poszłam w kierunku mieszkania Isaca gdzie mieszkają Dylan i Shawn. Zapukałam dwa razy do środka, a po chwili drzwi otworzył mi zaspany Mendes.

- Ambar? Co tu robisz o tej porze? - zapytał.

- Prawie jest dwunasta, a ja przyszłam pogadać. - odpowiedziałam, a on mnie wpuścił. Ten dom ma tyle wspomnień ze mną i z Nivesem, że w oczach pojawiają się łzy, ale to zignorowałam. Teraz chodzi tutaj o Nicol.

- O co chodzi? - spytał.

- Mógłbyś obudzić Dylana. To bardzo ważne. - mruknęłam, a on nie pewnie kiwnął głową na tak i poszedł na góre. Po dłuższej chwili chłopaki zeszli na dół.

- No więc o co chodzi? - powtórzył pytanie Shawn.

- Nicol zachorowała i to poważnie. Ma białaczke i tylko szpik może ją uratować. Niestety mój jak i całej mojej rodziny nie pasuje i pomyślałam o was. - wydusiłam na jednym wddechu i cudem powstrzymywałam łzy. Nie chciałam tutaj rozryczeć się jak bób, bo niczego nie załatwie.

- Cholera. - mruknął Dylan.

- Ambar ja nie wiem jak ci to powiedzieć, ale wczoraj była tutaj impreza i my trochę przesadziłyśmy z prochami. - wyjaśnił.

- Oczywiście zrobimy badania, ale po dwóch dniach...- przerwała Dylanowi.

- Wtedy będzie za późno! - krzyknęłam i wstałam z fotela i jak najszybciej wyszłam z domu. Łzy nie kontrolowane płyneli po policzkach, a ja się nimi dusiłam. Nie mogłam w takim stanie wrócić do domu, ani do szpitala do małej, więc poszłam do parku. Usiadłam na ławce i postanowiłam, że do domu wróce jak się uspokoje.

                               ***

Powoli zbliżała się dwudziesta trzecia, a ja postanowiłam w końcu wrócić do domu. Doskonale zdaje sobie sprawe, że napewno każdy martwi się o mnie, ale nie mogłam i nie chciałam postąpić inaczej. Musiałam pomyśleć i wymyśliłam. Jak tylko wróce do mieszkania to zrobie ulotki z informacją o mojej córce, a jutro rano, albo jeszcze dzisiaj będę je wieszać gdzie tylko się da. Na supach, drzewach, w sklepach, aptekach po prostu wszedzie. Nawet na facebooku, instagrami, snapie i GG udostepnie. Napewno ktoś się zlituje i pomoże mi.

Szłam przez wąską uliczke gdzie nie było nikogo. Żywego ducha. Niedaleko mnie stał czarny samochód z czarnymi szybami. Od razu przypomniałam sobie te wszystkie filmy z udziałem młodej kobiety, która została porwana. Przyspieszyłam. Nie chciałam biec, żeby nie było to podejrzane. Kiedy już widziałam mój dom, to poczułam czyjeść ręce na moich biodrach, a po chwili na mojej głowie wylądowała chusta zasłaniająca mi wszystko. Zaczęłam krzyczeć i próbowałam uciec, ale ktoś wepchnął mnie do bagażnika i związał nogi i ręce. Było już po mnie. Czułam to.



Niech nikt mnie nie zabija.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro