Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2.24."Doktorze co jest mojej córce?"

- Tato! Logan! Esmeralda! Ktokolwiek! Pomocy! - wołałam.

- Co się dzieje? - zapytał Logan, który jako pierwszy przybiegł do mojego pokoju.

- Nicol ona się rozchorowała. Jest cała rozpalona. - panikowałam. Czułam, że to moja wina. W końcu to ja wczoraj w nocy byłam z nią na balkonie.

- Uspokój się. - mruknął tata, który pojawił się z resztą.

- Ubieraj się pojedziemy do lekarza...- przerwałam mu.

- Jak do lekarza? Musimy jechać do szpitala! - wrzasnęłam.

- Ambar z gorączką chcesz jechać do szpitala na ostry dyżur? Ja wiem, że ty się denerwujesz, ale nie martw się na zapas. - nalegał ojciec i jak zwykle miał racje.

Ubrałam siebie i Nicol. Razem z Loganem wsiedlisimy do samochodu i pojechaliśmy w kierunku ośrodka. Naszego rodzinnego lekarza. Po upływie piętnastu minut byliśmy na miejscu i wszyscy razem weszliśmy do gabinetu lekarskiego. Po krótkiej rozmowie i pół godzinym badaniu lekarz stwierdził zrobienia jak najszybciej dodatkowych badań w szpitalu.

- Doktorze co jest mojej córce? - zapytałam.

- Proszę się nie martwić i jechać do szpitala tam pani wszystko powiedzą. - odpowiedział lekarz, ale to wcale mnie nie uspokoiło tylko jeszcze bardziej zmartwiło, bo przecież jakby było wszystko w porządku, to Nicol nie musiałaby mieć dodatkowych badań.

Wyszłam bez słowa z małą na rękach. Czułam, że coś jest nie tak. Nicol nigdy nie miała takiej wysokiej gorączki i to nie jest normalne, a może trochę przesadam, ale najpierw Isac i teraz moja kruszynka. Nie mogę stracić owoca naszej szalonej miłość.

- Mówiłam, żeby od razu jechać do szpitala, a tak straciliśmy godzine. - mruknęłam i spowrotem wsiedliśmy do auta.

- Napewno to zwykłe przeźebienie. - próbował mnie pocieszyć, ale nie udało mu się. Do szpitala jechaliśmy kolejne dwadzieścia minut. Kiedy w końcu dotarliśmy, to musieliśmy czekać na lekarza.

Po chwili jednak przyszła starsza lekarka, która zabrała Nicol na kolejne badania, a ja musiałam poczekać na korytarzu. Chodziła w tą i spowrotem. Nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Badają moją córkę, a ja nawet nie mogę tam wejści. To bez sensu. Od razu widać, że jest coś nie tak. Przecież matka powina być z swoim dzieckiem podczas robienia badań.

- Ile to jeszcze potrwa? - zapytałam Logana, który był spokojny. Siedział na krześle w poczekalni i gapił się w telefon.

- Minęło dopiero kilka minut, więc myślę, że to potrwa przynajmniej jeszcze pół godziny. - odparł.

- Nie wytrzymam tutaj. - przyznałam.

- Ja nie wiem po kim ty taka nie cierpliwa jesteś. - fuknął mój głupi brat.

- Jak będziesz miał dzieci to zrozumiesz. - odparłam.

- Ja nigdy nie będę miał dzieci. - piwiedział, a po chwili wyszedł do nas lekarz, ale bez Nicol.

- Gdzie jest moja córka? - od razu zapytałam.

- Leży na sali...- przerwałam mu.

- Jak to na sali? Dlaczego? Co się stało? Jest chora? Na co? - zadawałam pytania.

- Nie będę obijał w bawełne. Pani córka jest poważnie chora ma białaczke i tylko szpik może ją uratować. - wyjaśnił, a ja odsunełam się po ziemi.

Niedlugo pojawi się ktoś wiecie kto?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro