Rozdział 32
Po kilku godzinach spędzonych na plaży, mieliśmy zdecydowanie dosyć, dlatego wróciliśmy do hotelu, aby trochę odpocząć. Wieczór spędzimy w klubie, gdzie rok temu lepiej poznałam Liam'a oraz Rose. Zayn przez całą drogę powrotną był nieobecny myślami i nie tylko ja to zauważyłam. Jacob kilka razy coś do niego mówił, a ten dopiero zrozumiał za trzecim razem. Wyglądał na zmartwionego, jak również smutnego. W windzie stałam obok niego, dotykając jego dłoni. Bardzo ostrożnie splótł nasze palce, jednak nie trwało to długo, ponieważ musieliśmy wysiąść na naszym piętrze. Miałam ochotę mocno uderzyć głową w ścianę. Dlaczego w ogóle pozwalałam mu na takie gesty? Przecież oskarżył mnie o zabicie naszego dziecka, kiedy ja nie zrobiłam tego specjalnie.
Może dlatego, że go kochasz? Ta miłość mnie wyniszczała.
- Jesteś głodna? - zapytał, patrząc mi w oczy. Odwróciłam wzrok.
- Jeśli będę głodna, to sama sobie po coś pójdę - odpowiedziałam.
- Mia, nie traktuj mnie tak - westchnął głośno. - Żałuję, że nie dałem ci niczego wytłumaczyć, ale przemyślałem to i chciałbym wiedzieć...
- Przecież wiesz o mojej ciąży sprzed roku, a resztę sam sobie dopowiedziałeś - wzruszyłam ramionami, jakby nie obchodziła mnie rozmowa z facetem, którego kochałam do szaleństwa.
Podeszłam do swojej torby, aby wyjąć z niej sukienkę oraz szpilki. Do wyjścia do klubu zostały dwie godziny, czyli naprawdę niewiele czasu. Ruszyłam do łazienki, ale zaraz przed drzwiami zatrzymał mnie jego głos.
- Matthew mi o wszystkim powiedział - usłyszałam, jak wstał z łóżka, jednak nie przybliżył się do mnie. - Zapewne chodziło mu o to, żebyśmy się pokłócili, a wtedy do mnie nie wrócisz. Nie widzisz tego, Mia?
- On nigdy by tego nie zrobił - powiedziałam z przekonaniem, odwracając się w jego stronę. - Nigdy mnie nie zdradził, nie okłamał i nie zostawił, w odróżnieniu od ciebie.
W jego oczach zobaczyłam kilka emocji na raz. Złość, żal, smutek, rozpacz, ale także miłość. Powinien kochać swoją nową dziewczynę, a nie mnie. Nas łączyło tylko dziecko i musiałam to w końcu zaakceptować. Będąc razem, tylko siebie raniliśmy. Pojawiały się osoby trzecie, aby tylko zniszczyć nasz związek. Za każdym razem im się udawało, co można uznać za jakiś znak.
- Jaka ty jesteś ślepa! - podniósł głos. - Naprawdę mu wierzysz?! Po co widywałaś się z nim przez ostatni tydzień, hm?
Spojrzałam na niego zaskoczona. Nie chodziło o to, że podniósł głos, ale o to, skąd wiedział o moich spotkaniach z Matt'em. To niemożliwe, żeby ktoś z naszej paczki mnie z nim widział. Śledził mnie? Poczułam złość.
- Nie twój interes - warknęłam. - Zajmij się lepiej swoją nową dziewczyną, a mnie zostaw w spokoju.
- Jesteś ze mną w ciąży, do cholery! Nosisz moje dziecko! Nie pozwolę, żeby wychowywał je jakiś pedał z Nowego Jorku! - krzyknął.
- Mam cię dosyć - syknęłam, po czym skierowałam się w stronę drzwi, które prowadziły na korytarz.
Kiedy się już na nim znalazłam, głęboko odetchnęłam. Nadal w rękach trzymałam sukienkę oraz buty, z czego bardzo się cieszyłam. Przynajmniej nie musiałam do niego wracać aż do rana, bo pewnie dopiero wtedy wrócimy do hotelu. Najpierw poszłam do Cleo, aby pożyczyła mi kosmetyki, ponieważ akurat to zostawiłam w pokoju, gdzie siedział wściekły Zayn. Zadawała milion pytań, po co mi jej kosmetyczka, skoro miałam swoją. Widząc moją minę, domyśliła się niemal od razu. Nie chciałam przeszkadzać ani jej, ani Louis'owi, dlatego poszłam do pokoju Jacob'a. Potrzebowałam prysznica, a przede wszystkim spokoju. Zayn nie potrafił mi go zapewnić.
- Mam z nim porozmawiać? - zapytał, gdy opowiedziałam mu o sytuacji sprzed kilku minut.
- To nie ma sensu - pokręciłam głową. - Jestem już zmęczona tą całą sytuacją. Gdybym tylko mogła cofnąć czas...
- Gdybyś go naprawdę cofnęła, nie miałabyś fasolki - uśmiechnął się do mnie, po czym położył dłoń na moim brzuchu.
Miał rację. Ciąża wiele skomplikowała w moim życiu, ale nigdy nie będę jej żałowała. To dziecko będzie namiastką Zayn'a. Jeśli nie potrafiliśmy już stworzyć normalnego związku, to chociaż dał mi coś, co zawsze będzie mi o nim przypominało. Właśnie tego chcesz? Mia, ty powinnaś do niego wrócić, a nie wychodzić za Matt'a! Ty głupia idiotko!
Mój wewnętrzny głos chyba nigdy nie był jeszcze aż tak nastawiony przeciwko mnie. Odkąd pamiętałam, zawsze bronił i pchał mnie w stronę bruneta, jakby on był najlepszym, co mogło mi się przydarzyć w życiu.
- Masz rację - przyznałam. - Szkoda tylko, że ma takich głupich rodziców.
Jacob pocałował mnie w czoło i szepnął w moje włosy: wszystko się ułoży. Westchnąłem głośno, po czym poszłam wziąć prysznic. Mój przyjaciel wyszedł z pokoju, abym czuła się bardziej komfortowo. Nie sądziłam wtedy, że naprawdę pójdzie porozmawiać ze swoim przyrodnim bratem.
*Zayn*
Naprawdę miałem ochotę coś rozwalić, a najlepiej twarz tego pedała. Prychnąłem głośno, uderzając pięścią w ścianę. Lekko się skrzywiłem, bo akurat cios w twardą powierzchnię zabolał. Jednak ten ból był niczym w porównaniu z tym, co czułem w sercu. Z każdą chwilą, którą spędzałem w towarzystwie Mii czułem, że coraz bardziej się od siebie oddalaliśmy. Mia po raz kolejny zaczęła budować wokół siebie mur, ale tym razem nie byłem już taki pewien, iż mimo wszystko uda mi się do niej dotrzeć. Stała się opryskliwa, sarkastyczna, a czasami wredna, jakby to były jej reakcje obronne na moje podejścia, żebyśmy w końcu do siebie wrócili. Z moich rozmyślań wybudził mnie głośny trzask drzwi. Po sposobie wejścia do pokoju, byłem pewien, że to Mia, jednak to tylko mój przyrodni brat. Usiadł na łóżku, patrząc na mnie poważnie.
- Poskarżyła ci się? - zakpiłem.
Mia zawsze do niego biegła, jak tylko było coś nie tak.
- Oboje jesteście głupi - westchnął, kładąc się na pogniecionej pościeli. - Ty ciągle na nią krzyczysz, wtrącasz się w jej życie, a ona nie chce z tobą na spokojnie porozmawiać, bo boi się, że z miłości do ciebie, znowu ci ulegnie. Jak dzieci - prychnął.
- Co ty pieprzysz? - zdenerwowałem się. - Jaka miłość? Ona już dawno przestała mnie kochać.
Ledwo przeszło mi to przez gardło, ale taka była prawda. Mia odkąd przyleciała do Londynu ani razu nie wspomniała, że mnie kochała. Ani razu. Ta myśl bolała nawet takiego faceta, jak ja.
- Jesteś głupi czy głupi? - zakpił. - Gdyby cię nie kochała, nie poszłaby z tobą do łóżka, nie odwołała ślubu z tym pedałem, a przede wszystkim nie byłaby wściekła jak osa na samą myśl, że jesteś z Ashley - wyliczył. - Jest z tobą w ciąży, ale to nie upoważnia cię do takiego zachowania. Porozmawiaj z nią, wyjaśnij na spokojnie. Czy ja zawsze muszę wam mówić, co macie robić? - wyrzucił ręce w powietrze.
Oprócz tego, że każde jego słowo do mnie dotarło, chciało mi się śmiać. Mój młodszy, przyrodni brat udzielał mi porad sercowych, kiedy powinno być całkowicie na odwrót. W zasadzie w związku był tylko raz, ale naprawdę mądrze mówił. Dwa lata temu udało mi się zdobyć Mię, a broniła się przede mną dokładnie tak, jak teraz.
- Myślisz... Myślisz, że jest dla mnie i Mii jakaś szansa? - zapytałem z nadzieją.
Jacob przekręcił głowę w moją stronę, aby na mnie spojrzeć. Uśmiechnął się lekko, widząc wyraz mojej twarzy. Kiedyś moim największym marzeniem było dziecko, teraz był związek z Mią bez zdrad, kłótni i kłamstw.
- Ja to wiem - odpowiedział po chwili.
Do wyjazdu Mii zostało tylko kilka dni, więc czasu miałem naprawdę niewiele, ale dla chcącego nic trudnego, prawda?
Od dwóch godzin bawiliśmy się w tym samym klubie, w którym byłem kiedyś z Mią, Rose oraz Liam'em. Wspomnienia nie dawały mi spokoju, dlatego próbowałem je zapić whisky, ale mój organizm wyraźnie się zbuntował. Żaden trunek nie wchodził mi tak, jakbym sobie tego życzył. Spojrzałem na Mię, która ubrana była w czerwoną sukienkę z głębokim dekoltem. Moja wyobraźnia nie pozostawiała wiele do życzenia. Śmiała się na sofie, pijąc przez słomkę wodę. Podziwiałem ją, że potrafiła bawić się bez kropli alkoholu. Jej włosy były w nieładzie, a oczy świeciły się wśród kolorowych świateł dyskotekowego żyrandola. Zacisnąłem powieki, kiedy w mojej głowie pojawiło się kolejne wspomnienie.
- Kiedy zamierzasz z nią porozmawiać? - obok mnie pojawił się Liam wraz z Jacob'em.
Louis tak, jak obiecał, pilnował "naszych kobiet". Wzrokiem zabiłem chyba z dwudziestu facetów, którzy rozbierali je wzrokiem.
- Na pewno nie teraz - zacząłem bawić się szklanką, przechylając ją na różne strony.
- Obawiam się, że później możesz nie mieć okazji - spojrzałem na Jacob'a. - Musimy jutro rano wracać do Londynu, a później będzie ciężko. Ślub Louis'a i Mia wraca do Nowego Jorku.
Poczułem uścisk w klatce piersiowej. Wiedziałem, że jeśli Mia rzeczywiście poleci do USA, to będzie prawdziwy koniec. Jej ciąża w niczym mi nie pomoże. Zacisnąłem ręce w pięści, gdy w mojej głowie pojawił się obraz, gdy przykładowo mój syn spędzał ze mną jedynie Boże Narodzenie i wakacje. Nie mogłem na to pozwolić, a właśnie tak to będzie wyglądać, jeśli jej nie odzyskam. Miałem wrażenie, że nagle czas uciekało mi pomiędzy palcami. Prawie wpadłem w panikę.
- Nie potraktuje mnie poważnie, za dużo dzisiaj wypiłem - skłamałem.
- Stary, już drugą godzinę męczysz się z jedną szklanką whisky - Liam spojrzał na mnie kpiąco. - Bierz dupę w kroki i walcz o swoją kobietę.
- Właśnie, zanim ktoś ci ją sprzątnie sprzed nosa - dodał mój przyrodni brat.
Westchnąłem ciężko, po czym podniosłem się z wysokiego stołka, na którym siedziałem przy barze. Stresowałem się tak samo, jak wtedy, gdy zaprosiłem ją na pierwszą randkę. Sytuacji nie pomagał fakt, że siedziała razem ze swoimi przyjaciółkami, ale zaraz przypomniałem sobie, iż wszyscy moi przyjaciele chcieli, abyśmy byli razem. Kiedy byłem już naprawdę blisko ich stolika, Mia wstała, powiedziała coś na ucho Rose i zaczęła kierować się do wyjścia. Ruszyłem za nią, aby nie stracić jej z zasięgu wzroku. Wyszedłem z klubu i zobaczyłem ją, jak kierowała się ulicą w stronę oceanu. Noc była idealną porą, żeby porozmawiać szczerze o uczuciach. Podbiegłem do niej, przez co ją wystraszyłem.
- Zayn! - zacisnęła usta w cienką linię. - Chcesz mnie zabić? Nie strasz mnie tak nigdy więcej!
- Chcę tylko z tobą porozmawiać - byłem zdeterminowany. - Chyba najwyższa pora, aby wszystko sobie wyjaśnić, prawda?
Miałem nawet wrażenie, że ktoś w mojej głowie śmiał się ze mnie i szeptał: tik tak, tik tak, tik tak...
- Dobrze - zgodziła się niechętnie. - Mam ochotę na spacer nad brzegiem oceanu, dołączysz?
Niby niewinne, zwykłe pytanie, ale moje serce od razu przyspieszyło. Przytaknąłem, a ona uśmiechnęła się do mnie, czego od dawna nie robiła. Bez słowa szliśmy ulicą, która prowadziła do promenady. Mieliśmy rozmawiać, a tymczasem oboje milczeliśmy. Zayn, bądź facetem! Kiedy chciałem się odezwać, Mia mnie w tym uprzedziła.
- Wyjeżdżając z Londynu, nie miałam pojęcia o ciąży... - zaczęła drżącym głosem. - Zorientowałam się dopiero 15 lipca. Byłam w obcym mieście, całkowicie sama. Nie wiedziałam, co mam robić. Ty miałeś nową rodzinę, a ja chciałam, żebyś po prostu był szczęśliwy. Różniliśmy się od siebie i myślę, że zdajesz sobie z tego sprawę. Amanda była dla ciebie lepsza, dlatego o niczym ci nie powiedziałam. Cała ta sytuacja nie wpływała dobrze na dziecko... Pamiętam tylko, że któregoś dnia sierpnia zemdlałam. Obudziłam się w szpitalu, a po dziecku nie było śladu. Poroniłam. To wszystko moja wina - rozpłakała się.
Sam miałem łzy w oczach. Przecież to było także moje dziecko, które miałoby teraz kilka miesięcy. Chwyciłem ją za dłoń, po czym przyciągnąłem do swojego ciała. Serce mi się łamało, gdy słyszałem jej płacz. Gładziłem jej miękkie włosy, próbując uspokoić.
- To nie była twoja wina - zaprzeczyłem jej słowom. - Tak po prostu miało być, rozumiesz? To nie była twoja wina - powtórzyłem.
Teraz już byłem pewien, że Matthew chciał zniszczyć naszą miłość.
••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••■••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••
Cześć, kochani 😙
Cały tydzień czekałam na sobotę, aby w końcu napisać dla was ten rozdział 😙😚
Chciałabym wam napisać, że małymi krokami zbliżamy się do końca Bez Powodu 😢
Najbliższe rozdziały będą wzruszające, a przede wszystkim emocjonalne, bo jak zakończyć taką opowieść to z fajerwerkami, prawda? Xd 😃😘
Jeśli pod tym rozdziałem pojawi się 7 komentarzy, jutro dodam następny rozdział. Jeżeli się wam nie uda, to rozdziału możecie oczekiwać w następną sobotę 😙😘😚 Dodam, że w następnym rozdziale będzie kontynuacja ich szczerej rozmowy.
Kocham was 💓💕💖💗💝💞💟
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro