Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 30

Tydzień później...

    Głos, który słyszałam tydzień temu rzeczywiście należał do Matt'a. Nie rozumiałam, dlaczego znalazł się akurat niedaleko domu Zayn'a, skoro jego hotel znajdował się kilka kilometrów od tamtego miejsca. Jednak gdyby nie on, mogłabym stracić dziecko. Dostałam skurczów przedporodowych, które na takim etapie ciąży były bardzo niebezpieczne. Matthew od razu zabrał mnie do szpitala, gdzie na szczęście podtrzymali moją ciążę. Na noc musiałam zostać na oddziale, ale rankiem mogłam opuścić już szpital. Ani Zayn, ani nikt oprócz Matt'a, o tym nie wiedział.
    Przez następne sześć dni ciągle spotykałam się z Matt'em, oczywiście w tajemnicy przed przyjaciółmi. Zayn nie pojawił się ani razu u Cleo, więc już zaczęła coś podejrzewać, a przede wszystkim martwić się. Pytała mnie kilka razy, ale co mogłam jej powiedzieć? Przecież do mnie także się nie odzywał. Matthew nie naciskał na mnie w sprawie ślubu czy powrotu do niego. Był naprawdę dobrym przyjacielem, który troszczył się o mnie bardziej niż biologiczny ojciec mojego dziecka. Naprawdę chciałam zrozumieć postępowanie Zayn'a, ale tym razem nie umiałam. Zawiodłam się na nim.
- Obiecaj, że będziesz do mnie dzwoniła - oboje z Matt'em staliśmy w hali odlotów, czekając na wywołanie lotu do Nowego Jorku.
- Obiecuję - uśmiechnęłam się do niego lekko.
- Mia... Ja wiem, że nie rozmawialiśmy o tym ostatnio, ale... - urwał na chwilę. - Dużo nad tym myślałem i nadal jestem w stanie się z tobą ożenić. To trudne, bo jesteś w ciąży z innym, jednak zaakceptowałem to, bo cię kocham. Możemy stworzyć temu dziecku normalny, kochający się dom. Nie będę chciał zastępować mu ojca. Przecież oboje dobrze wiemy, kim on jest... Proszę, przemyśl moją propozycję - chwycił moje dłonie.
- Jesteś w stanie wybaczyć mi zdradę i ciążę z moim kochankiem? - zapytałam go zaskoczona.
- Obawiam się, że jestem w stanie wszystko ci wybaczyć - wyznał. - Nic na siłę, nie chcę, żebyś wróciła do mnie z litości czy z wygody.
Musiałam podjąć decyzję już teraz, ponieważ Matthew właśnie wracał do Nowego Jorku. Był potrzebny na uniwersytecie, dlatego nie mógł zostać ze mną do końca mojego pobytu w Londynie, a zostało tylko półtorej tygodnia. Czas nieubłaganie szybko mijał. Za kilkanaście dni moja najlepsza przyjaciółka zostanie mężatką, natomiast ja będę mogła wrócić do USA.
- 27 sierpnia nadal aktualny? - zapytałam przez zaciśnięte gardło. To była początkowa data, zanim w ogóle przyleciałam do Londynu. Matthew tylko pokiwał twierdząco głową. - Dobrze... Zajmiesz się wszystkim?
Mia, ty chyba ogłupiałaś!!!! Przecież ty go nie kochasz, idiotko! Nie pozwolę, aby moje dziecko wychowywało się w niepełnej rodzinie, a Zayn widocznie jeszcze nie dorósł do tej roli. Miał cały tydzień, aby ochłonąć i ze mną na spokojnie porozmawiać - nie zrobił tego. Musiałam w końcu zacząć myśleć o sobie oraz o przyszłości mojego dziecka. Ślub z Matt'em rozwiąże wszystkie moje problemy. Powrót do Nowego Jorku, studia... Wracając do niego, mogłam przestać się o to martwić.
- Czyli... Czyli... Zgadzasz się? - Matthew uśmiechnął się szeroko.
- Zostanę twoją żoną tak, jak miało być na początku - wymusiłam uśmiech.
Szatyn porwał mnie od razu w swoje ramiona, całując moje usta, czoło i policzki. Patrząc w jego oczy, widziałam szczęście. Był szczęśliwy, czego nie mogłam powiedzieć o sobie. Jego radość nie trwała długo, ponieważ wywołali jego lot. Pożegnał się ze mną pocałunkiem w usta, zapewniając mnie, że kiedy wrócę do Nowego Jorku, wszystko będzie gotowe. Jeszcze nie wiedziałam, jak powiem o tym moim przyjaciołom.
    Zanim pojechałam do domu Cleo, udałam się do Hyde Parku. Spacery były jednym z zaleceń ginekologa, który zajmował się mną w szpitalu. Ograniczyć stres, zdrowo się odżywiać, co dwa tygodnie przychodzić na wizyty kontrolne oraz, jak najwięcej czasu przebywać na świeżym powietrzu wśród przyrody. Ten park był jedynym miejscem, jakie przyszło mi do głowy. Przesiedziałam w nim chyba z dwie godziny, po czym pojechałam do domu przyjaciół, gdzie czekała na mnie prawie cała nasza paczka. Można było się domyślić, kogo brakowało. Nie miał ochoty mnie widzieć, a ja oraz jego dziecko, które nosiłam pod sercem cierpieliśmy.
- Dobrze, że już jesteś - tak przywitała mnie Cleo, gdy weszłam do salonu. Na kanapie siedzieli wszyscy, prócz Zayn'a. - Dlaczego nie powiedziałaś nam, że twoja ciąża jest zagrożona?
Zatkało mnie. Jak mogli się tego dowiedzieć?
- Um... Skąd w ogóle o tym wiecie? - skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej, czekając na ich wyjaśnienia.
Mia, to raczej oni czekają na wyjaśnienia. Resztkami zdrowego rozsądku powstrzymałam się przed przewróceniem oczami.
- Znalazłam w pokoju twoje ostatnie wyniki badań - Cleo położyła na szklanym stoliku, wcześniej wspomniane dokumenty.
- I tylko po to zwołałaś radę kryzysową? - spojrzałam na wszystkich po kolei.
Każdy z nich miał obojętny wyraz twarzy, ale przeczuwałam, że ta sytuacja, jak najbardziej nie była dla nich obojętna. Za ich spotkaniem musiało kryć się coś więcej. Do tej pory Cleo albo Louis rozmawiali ze mną na takie tematy bez udziału innych. Coraz bardziej stawałam się zaintrygowana tą sytuacją.
- Nie... Chociaż nie powiem, twoje wyniki tylko przyspieszyły sprawę - tym razem odezwał się Louis. - Pakuj się. Wieczorem wylatujemy do Costa del Sol.
Po raz kolejny tego dnia mnie zatkało do tego stopnia, że z wrażenia musiałam usiąść na kanapie obok Jacob'a. Do tego miejsca żywiłam największy sentyment. Właśnie tam pokonałam demony przeszłości i zaufałam Zayn'owi na tyle, aby opowiedzieć mu o Harry'm oraz wyznać mu miłość.

- Chcę tylko ciebie. Zaczekam, a wiesz dlaczego? - pokręciłam głową. - Bo cię bardzo kocham, Mia.
- Ja ciebie też - odpowiedziałam szybko.
Zayn głośno przełknął ślinę i spojrzał na mnie z wytrzeszczonymi oczami. To chyba nie był dobry pomysł...
- Czy ty właśnie powiedziałaś, że... - uśmiechnął się szeroko.
- Kocham cię, Zayn - szepnęłam tuż przy jego ustach.
Myślałam, że coś powie, ale on chwycił mnie pod kolanami i okręcił dookoła, szczerząc się jak psychicznie chory. Śmialiśmy się tak głośno, że na pewno było nas słychać w restauracji, w której jedliśmy kolację. Okręcił mnie kilka razy, po czym postawił na piasku i w końcu przywarł do moich ust. Pocałunek był przepełniony miłością i czułością. Uczuciami, przed którymi jeszcze kilka miesięcy temu, tak zawzięcie się broniłam. Nie udało mi się i pierwszy raz, naprawdę się z tego cieszyłam. Znalazłam swoją miłość...
- Kocham cię, Mia - powiedział chyba już z tysięczny raz.
- Kocham cię, Zayn - uśmiechnęłam się szeroko.

Uśmiechnęłam się ponownie na samo wspomnienie. Należało do jednych z tych szczęśliwych, kiedy nie widzieliśmy świata poza sobą. Te chwile były jednak ulotne, bo kilka dni później zdradził mnie z moją nauczycielką. Tego akurat nie chciałam pamiętać. Szkoda tylko, że nie miałam na to większego wpływu. Musiałam się "wyłączyć", ponieważ gdy wróciłam już na ziemię, wszyscy mieli poirytowane miny. Sama nie wiedziałam czy chciałam tam lecieć, a co najważniejsze... Czy poradzę sobie ze wspomnieniami?
- Muszę lecieć z wami? - prawie jęknęłam jak małe dziecko, któremu nie chce posprzątać się pokoju.
- Mała, pomyśl o dziecku - Jacob spojrzał na mnie czule. Chyba wczuł się w rolę wujka. - Morskie powietrze, plaże, z dala od tego zgiełku... Poza tym, wiemy jak bardzo kochasz i tęsknisz za tym miejscem.
- A... A co z przygotowaniami do ślubu? - zaczęłam chwytać się ostatniej deski ratunku.
- Wszystko jest już gotowe, Zayn się tym zajął - odpowiedział Louis.
- Właśnie... Zamierza w końcu do nas dołączyć? - Liam spojrzał poirytowany na godzinę w swoim telefonie. - Miał tu być piętnaście minut temu.
W salonie zapadła cisza. Czekali na moją decyzję, chociaż czy oni pozostawili mi w ogóle odpowiedź na ich propozycję? Nie. Musiałam lecieć z nimi i koniec. Z westchnieniem udałam się do swojego pokoju, gdzie zaczęłam się pakować. Nie miałam wiele czasu. O 17.00 musieliśmy być już na lotnisku, więc została mi godzina. Czy byłam przekonana do tego wyjazdu? Oczywiście, że nie, ale kiedy dłużej się nad tym zastanawiałam, to pomysł jak najbardziej mi się spodobał. W moim stanie potrzebowałam jakiegoś oderwania od rzeczywistości. Londyn miał być moimi wakacjami, jednak los chciał inaczej. Nawet nie powiedzieli mi, na ile tam lecieliśmy, co jeszcze bardziej mnie zirytowało. Westchnęłam głośno, zapinając do końca małą walizkę. Przebrałam się i związałam włosy w niechlujnego koka. Usłyszałam z dołu jakieś podniesione głosy, dlatego zdecydowałam się zejść do nich i zobaczyć, co się działo. Zayn chyba z premedytacją chciał do końca złamać mi serce.
- Liam, trzymaj mnie, bo mu zaraz przywalę! - usłyszałam podniesiony głos Jacob'a, kiedy ostrożnie schodziłam po schodach. - Człowieku, ile ty masz lat?!
Nie wiedziałam, o co mogło mu chodzić. Wszystko okazało się być jasne, kiedy w końcu znalazłam się w salonie. Zayn stał naprzeciwko Jacob'a z grymasem na twarzy. To jakoś nieszczególnie mnie zaskoczyło, bo każdy znał ich relacje, ale za to dłoń bruneta, która była spleciona z dłonią Ashley... Byłam w szoku.
- Co tu się dzieje? - zapytałam cicho, mierząc ich wzrokiem.
- Zayn właśnie przedstawił nam swoją nową dziewczynę - Cleo spojrzała na mnie z bezradnością oraz współczuciem.
Zrobiło mi się duszno. Rozumiałam jego żal, smutek, a może i wściekłość, ale dlaczego musiał się mścić w sposób, który najbardziej mógł mnie zaboleć? Mia, a ty niby jesteś lepsza, tak? A kto zgodził się wyjść za Matt'a? Teraz ta decyzja zaczęła wydawać mi się jeszcze bardziej odpowiednia. On wcale mnie nie kochał. Ojciec mojego dziecka związał się z inną kobietą. Co teraz będzie? Wyprze się ojcostwa? Tylko on mógł zafundować mi tysiące pytań bez odpowiedzi.
- Um... To... Lecicie z nami do Costa del Sol? - z ledwością, bez drżącego głosu zapytałam ich o bardzo istotną rzecz.
- Nie ma takiej, kurwa, mowy! - Jacob nie pozwolił im odpowiedzieć. - Jak ty to sobie wyobrażasz?! - zwrócił się do Zayn'a. - Twoja dziwka i była narzeczona, która jest z tobą w ciąży? - prychnął. - Nie pozwolę na to, aby ona... - wskazał na mnie palcem - cierpiała i się stresowała. Nie wiem czy wiesz, ale w zagrożonej ciąży, trzeba tego unikać.
Zayn zbladł jak kartka papieru. No tak, nie miał pojęcia, że ciąża przebiegała  nieprawidłowo. Ashley za to zrobiła się czerwona ze złości. Mogłam wywnioskować z tego, iż o niczym nie miała pojęcia. Czy było mi jej szkoda? Odrobinę, bo pomimo zachowania Ashley, wydawała się całkiem w porządku, a Zayn nie nadawał się do stałego związku. Niedawno to zrozumiałam. Blondynka wyszarpała swoją dłoń z uścisku bruneta, po czym wybiegła z domu Cleo z płaczem. Zayn nie ruszył się nawet o jeden centymetr, aby za nią pobiec. Wpatrywał się we mnie z niepokojem.
- Coś nie tak z naszym dzieckiem? - zrobił krok w moją stronę.
- Nie obchodziło cię to, kiedy wyrzuciłeś mnie ze swojego domu - przypomniałam mu. Mój głos był oschły jak nigdy przedtem. - Powinniśmy jechać już na lotnisko - zwróciłam się do reszty.
Jacob był gotów rzucić się na Zayn'a z pięściami, ale pokręciłam głową, aby tego nie robił. Miałam dość kłótni i bijatyk. Liam przyznał mi rację, dlatego poszedł do mojego pokoju po walizkę. Walizki pozostałych przyjaciół leżały bezpiecznie w bagażniku samochodu Liam'a, jak również Louis'a. Miley oraz Scott zostali u rodziców Cleo.
- Stary, albo jedziesz sam, albo wcale - Liam postawił mu warunek.
Zgodził się lecieć sam, co ani trochę mi się nie podobało. Mia, to jest znak, że nie zależy mu na niej, skoro poleci bez niej! Zapewne martwił się o swoje dziecko.
    W samolocie na szczęście nie siedzieliśmy obok siebie. Cały lot spędziłam na ramieniu Jacob'a, który głośno chrapał. Nie mogłam przepuścić takiej okazji, dlatego go nagrałam. Jeszcze wykorzystam to nagranie - pomyślałam. Dzięki znakomitej pogodzie, na miejscu byliśmy o 20.30, czyli lecieliśmy tylko dwie i pół godziny. Wszyscy, pomimo spięć byliśmy szczęśliwi, że byliśmy na miejscu.

Spojrzałam ukradkiem na Zayn'a, który także mi się przyglądał. Wtedy, jakby speszeni odwróciliśmy wzrok na ocean.

"Możesz być moim światłem prowadzącym.
Strzeż mnie, towarzysz w nocy.
To jest wszystko czego potrzebuję, wszystko czego chcę.
Dla Ciebie, teraz zostanę trochę dłużej
w twoich ramionach wokół mnie, jak w granicach,
jak powietrze którym oddycham, abyś mógł wejść.
Utrzymaj ciepło pod moim ciałem..."

https://youtu.be/5JxgDJvqGmM

••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••■•••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••
Cześć, kochani 😙
Mam nadzieję, że rozdział się wam spodobał 😙😘 Następny pojawi się już w sobotę. Chciałabym wam bardzo podziękować za wszystkie głosy oraz komentarze 😍💋
Przepraszam za wszystkie możliwe błędy 😙😘😚
Kocham was 💓💕💖💗💝💞💟

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro