Rozdział 14 cz. II
W rozdziale występuje scena +18 -----------------> niespodzianka!
*Mia*
Jego ramiona całkowicie zamknęły moje ciało, nie pozwalając na najmniejszy, jakikolwiek ruch. Czułam i słyszałam jak szybko biło mu serce, ze mną było identycznie. Wypuściłam drżący oddech, gdy zaciągnął się zapachem moich włosów. Uwielbiał to robić, przy okazji doprowadzając mnie do szaleństwa. Tak dawno nie czułam ciepła jego ciała, że zapomniałam o całym świecie, co było irracjonalne. Przecież on kiedyś mnie skrzywdził... Kiedyś, Mia. Zacisnęłam dłonie na jego koszulce, bo walczyłam sama ze sobą, a tak właściwie serce z rozumem. W życiu kierowałam się zarówno tym pierwszym, jak i drugim, jednak teraz chciałam posłuchać jeszcze czegoś innego, mianowicie - siebie. Powoli tak, aby go nie zaskoczyć, wyplątałam się z jego uścisku. Dzięki temu zdolność racjonalnego myślenia, nareszcie powróciła.
- Mia, wierzysz mi? - zapytał cicho.
No właśnie, Mia... Wierzysz?
- W ten dzień, kiedy wyjechałam, byłam u ciebie w sypialni, aby spakować resztę swoich rzeczy... - objęłam się ramionami. - W twojej sypialni były moje ubrania, twoje, ale także Amandy - westchnęłam głośno. - Nie jesteśmy już razem, jednak skoro chcemy wszystko sobie wyjaśnić, to... Sam rozumiesz.
- Amanda przeniosła się z powrotem do naszego domu - zaznaczył słowo: "naszego". - Tylko dlatego, że nie miała pieniędzy, żeby wynajmować mieszkanie. Potrzebowałem więcej czasu, aby wymyślić coś sensownego. Ty się wyprowadziłaś, a ja się po prostu pogubiłem. Kiedy już to wszystko zorganizowałem, wyjechałaś - podszedł do mnie. - Spała w mojej sypialni, ale beze mnie. Zajmowałem pokój gościnny, Mia - chwycił moją dłoń, zanim zdążyłam zareagować. - Nie pozwalałem jej ruszać twoich rzeczy, a po swoje przychodziłem do sypialni tylko rano i wieczorem - wyjaśnił.
- To znaczy, że...? - schowałam twarz w dłoniach. - Rozstaliśmy się bez powodu? Gdyby nie ona oraz jej kłamstwa, bylibyśmy razem?
- Mia, jeszcze nic nie jest stracone - stwierdził z przekonaniem. - Możemy wszystko naprawić, żadnych kłamstw, tajemnic, tylko my...
W moich oczach pojawiły się łzy, gdy wszystko do mnie dotarło. Rok temu wyjazd był najlepszym pomysłem, jaki przyszedł mi wtedy do głowy. Teraz okazał się najgorszym wyjściem. Ja zaczęłam nowe życie i mimo tego wszystkiego, nie mogłam o tym od tak zapomnieć. Za dwa miesiące wychodziłam za mąż. Kochałam Matt'a - tego byłam pewna na 100%. Mia, a co z Zayn'em? On cię kocha, a ty jego! Może tak po prostu miało być? Może dobrze się stało? Może to z Matt'em będę naprawdę szczęśliwa?
- Zayn... - położyłam mu dłoń na policzku, na co przymknął lekko powieki. - Zostawmy to tak, jak jest. Ja już do ciebie nie wrócę - pokręciłam głową, pewna tego, co mówiłam.
On nic na to nie odpowiedział, tylko najzwyczajniej w świecie, przywarł do moich ust. Choćbym bardzo chciała go wtedy odepchnąć, nie potrafiłam. Niemal od razu odwzajemniłam jego pocałunek, dając mu zielone światło, na wszystko, co tylko pragnął ze mną zrobić. Po chwili nasze usta oderwały się do siebie, by zaraz znowu się połączyć. Zarzuciłam mu ręce na szyję, ciągnąc przy okazji jego włosy w okolicy karku. Mruknął mi do ust, po czym chwycił moje pośladki w swoje dłonie, podnosząc mnie do góry, przez co instynktownie objęłam go nogami w pasie. Ze mną na rękach ruszył w stronę sofy, na której jeszcze niedawno się kłóciliśmy. Położył mnie na niej, od razu znajdując się nade mną. Mogłam się wtedy z tego wycofać, ale nie zrobiłam tego. Mówiłam jedno, myślałam o zupełnie czymś innym, a jeszcze coś innego robiłam. Pociągnęłam za skrawek jego koszulki, sygnalizując mu, aby ją zdjął. Zrobił to błyskawicznie, jakby bał się, że wycofam się w każdej chwili. Jego spodnie, skarpetki oraz buty także znalazły się na podłodze, natomiast ja, nadal byłam ubrana. Westchnęłam głośno, kiedy zaczął całować moją szyję tak, jak lubiłam. Dyszeliśmy głośno, nasze dłonie przypominały sobie skórę oraz ciało drugiej osoby, stęsknione tym uczuciem. Sama zdjęłam z siebie piżamę, bo nie mogłam wytrzymać już tego napięcia.
- Mia, tak bardzo za tobą tęskniłem - powiedział z trudem, obdarowując przy tym mój dekolt mokrymi pocałunkami, od których kręciło mi się w głowie.
- Ja za tobą też, Zayn - wyszeptałam.
Moje dłonie powędrowały do zapięcia stanika, zręcznie go odpinając. Wywróciłam oczami, kiedy Zayn'owi aż zaświeciły się oczy. Praktycznie w ogóle się nie zmienił. Od razu zajął się moimi piersiami, kiedy to ja próbowałam zdjąć mu bokserki. Zayn zaśmiał się cicho, po czym wstał, sam je zdejmując. Po chwili znowu znajdował się nad moim ciałem, a dokładniej nad brzuchem, który także został obdarowany pocałunkami.
- Jesteś taka drobna - wymamrotał, patrząc z góry na moje ciało. - Taka piękna... - pocałował mnie tuż nad krawędzią moich fig, przyprawiając mnie o gęsią skórkę.
Przyciągnęłam go do pocałunku, kiedy się ich pozbył, bo najzwyczajniej w świecie się wstydziłam. Może byłam głupia, ale miałam wrażenie, że Zayn zorientuje się, iż nie uprawiałam seksu tylko z nim.
- Mia, nie wytrzymam dłużej - wykrztusił, odrywając się od moich ust i nie mówiąc już nic więcej, połączył nasze ciała w jedność.
Oboje wstrzymaliśmy na chwilę oddech, przypominając sobie to uczucie sprzed roku. Wydawało mi się to jeszcze bardziej intensywne niż ostatnim razem. Napierał na mnie powolnymi, jedwabistymi pchnięciami, które pozbawiały mnie tchu.
- Już zapomniałem jakie to uczucie być w tobie... - oznajmił niskim, gardłowym głosem.
Pocałował mnie głęboko i żarliwie, przyspieszając swoje ruchy. Oplotłam go nogami, zaczynając unosić się, by napotkać każde z jego pchnięć. Przycisnął usta do mojego ucha, a jego oddech był szybki i ostry. Z każdą chwilą rozpadałam się na coraz to mniejsze kawałeczki.
- Zayn... - jęknęłam, dając mu pieprzoną satysfakcję.
- Jeszcze trochę, aniołku - sapnął. - Kocham cię, Mia.
Słowa, pocałunki, dotyk naszych dłoni, które błądziły po nagich, spoconych ciałach, synchronizacja naszych bioder... To wszystko doprowadziło nas na szczyt, który osiągnęliśmy chwilę później, mamrocząc pod nosem tylko dla nas znane słowa.
Jeszcze tej samej nocy, pożałowałam, że w ogóle na to pozwoliłam.
*Zayn*
Obudził mnie płacz Miley. Leżałem na łóżku Mii, ponieważ właśnie tam się położyliśmy, po tym, jak uprawialiśmy miłość. Za oknem już świtało, a co najważniejsze, nie było obok mnie Mii. Wstałem szybko z łóżka, zakładając na siebie swoje spodnie. Od razu poszedłem do pokoju Miley, gdzie leżała w łóżeczku. Zapewne była głodna, dlatego wziąłem ją na ręce, a następnie zszedłem na dół do kuchni. Sądziłem, że właśnie tam zastanę Mię, ale myliłem się. Mała płakała głośno, a ja stawałem się coraz bardziej zdenerwowany. Uciekła? Zostawiła mnie? Kiedy miałem spróbować jedną ręką przygotować Miley jedzenie, do domu wpadła Cleo z Louis'em.
- Czemu ona tak płacze? - zapytała mnie siostra, odbierając z moich rąk dziewczynkę.
- Chyba jest głodna - Louis odetchnął z wyraźną ulgą.
Wziął na ręce swoją córkę, a Cleo zaczęła przygotowywać jej jedzenie.
- Gdzie byliście przez całą noc? - przyjrzałem im się dokładnie.
- Louis był u Jacob'a, a ja u rodziców. Nie pozwolili mi w taką pogodę wracać do domu - wyjaśniła. - Nie martwiłam się o małą, bo zajmowałeś się nią z Mią... No właśnie, gdzie ona jest? Śpi jeszcze?
Gula w moim gardle utrudniała mi powiedzenie czegokolwiek. Sam nie wiedziałem czy mogłem powiedzieć im o tej nocy, czy może lepiej nie, bo dla Mii to był chyba tylko seks. Miałem nadzieję, że teraz wszystko się ułoży, ale się myliłem. Mia żałowała tego, co się pomiędzy nami wydarzyło. Jej ucieczka z łóżka była wystarczającym dowodem. Byłem taki naiwny. Przecież ona ani razu nie wspominała, że nadal mnie kochała, kiedy ja mówiłem jej to za każdym razem, gdy tylko się widzieliśmy.
- Zayn, pokłóciliście się? - Cleo głośno westchnęła.
- Na to wygląda - mruknąłem, zaciskając pieści, aby nie wybuchnąć. - Nie chcę o tym rozmawiać.
Louis spojrzał na mnie dziwnie, a zaraz potem wytrzeszczył oczy. Facet faceta zawsze zrozumie bez słów, tak jak kobieta kobietę. Jego wyraz twarzy mówił wszystko, domyślił się.
- Zayn, pomożesz mi przebrać Miley, zanim Cleo zrobi jej jedzenie? - kiwnąłem tylko głową, po czym obaj udaliśmy się do pokoju małej.
Położył ją na przewijaku, wyjął czyste ubranka oraz pampersa, tak na wszelki wypadek.
- Masz garnitur? - zmarszczyłem brwi. - Zayn, skup się. Za cztery godziny są chrzciny.
- Lou, kobieta mojego życia uciekła mi z łóżka i to dosłownie! - pociągnąłem końcówki swoich włosów w geście frustracji. - Mam w dupie teraz jakiś garnitur! Ja nawet nie wiem, gdzie ona teraz jest - westchnąłem głośno.
- Spędziliście razem noc, prawda? - upewniał się. Przytaknąłem. - Nie dziwię się jej, że uciekła.
Otworzyłem szeroko oczy, będąc po prostu w szoku. Zawsze myślałem, że oni chcieli abyśmy do siebie wrócili, a wychodziło na to, iż byłem w błędzie. Co to w ogóle miało znaczyć: "nie dziwię się jej, że uciekła"?! Czy ja naprawdę byłem taki straszny? Nie zasługuję na jej miłość czy co? Bo już nic z tego nie rozumiałem.
- Co ty pieprzysz, Lou? - zacisnąłem usta w cienką linię.
- Ona sama powinna ci powiedzieć, ale widocznie nie jest jeszcze na to gotowa - próbował mi coś wytłumaczyć, jednak albo byłem głupi, albo to on mówił od rzeczy. - Zayn, po prostu daj jej trochę czasu. Zobaczysz, wszystko się ułoży.
Takie pieprzenie słyszałem już od roku. Nic się nie zmieniło. Co z tego, że wróciła? Co z tego, że się kochaliśmy, skoro ona mnie już nie chciała? A co najważniejsze, nie kochała...
- Pójdę zobaczyć czy Cleo już zrobiła to jedzenie - oznajmiłem, po czym zszedłem do kuchni, gdzie oprócz mojej siostry, była także Mia.
Siedziała przy stole, pisząc coś w telefonie. Wyglądała tak jak zawsze. Na początku mnie nie zauważyła, a ja po prostu stałem i patrzyłem na nią. Całkowicie zapomniałem, po co przyszedłem w ogóle do kuchni. Za to przypomniałem ją sobie pod swoim ciałem w blasku świec, kiedy za oknem padał deszcz. Całą sobą powstrzymałem się od tego, aby na nią nie nakrzyczeć za to, że uciekła. Zupełnie tak samo jak rok temu.
- Zayn, coś się stało? - z transu wybudził mnie głos Cleo, która zaczęła nam się intensywnie przyglądać.
Mia słysząc moje imię, gwałtownie drgnęła, ale nie podniosła na mnie wzroku.
- Nie - pokręciłem głową. - Louis jest na górze, czeka aż zrobisz jedzenie Miley.
- Dobra - spojrzała jeszcze raz na mnie oraz Mię. - Nie wiem, co się między wami wydarzyło, ale w tej chwili macie się pogodzić. Ja idę do Louis'a.
Jak powiedziała, tak zrobiła. Zostaliśmy sami w kuchni, w napiętej atmosferze. Może byłem chory, ale patrząc na nią, miałem przebłyski z wczorajszej nocy. Śniłem o tym, odkąd wyjechała do Nowego Jorku, a kiedy już to dostałem, wcale nie czułem się z tym doskonale, bo... Ona żałuje. Właśnie.
- Dlaczego uciekłaś? - odważyłem się zapytać.
Mia nie podnosząc na mnie wzroku, po prostu wybiegła z kuchni, zanim zdążyłem jakkolwiek zareagować. Zostałem w kuchni sam ze swoim pytaniem, a co najgorsze, ze złamanym sercem.
"Podobnie jak ćma lgnąca do płomienia,
Och, zwabiłaś mnie, nie mogłem wyczuć bólu.
Twoje gorzkie serce, zimne na dotyk.
Teraz mam zamiar kosić to, co sieję.
Jestem wściekły na samego siebie..."
•••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••■•••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••
Cześć, kochani 😙
Nie wiem czy czytacie to, co piszę do was pod rozdziałami, ale musicie wiedzieć, że właśnie dzisiaj miała pojawić się notka o zawieszeniu tej opowieści, a nie nowy rozdział. Długo nic nie dodawałam, co jest spowodowane brakiem weny. Dokładnie wiem, jak ma wyglądać choćby następny rozdział, ale nie potrafię tego ubrać w słowa, dlatego przepraszam, jeśli ten rozdział mi nie wyszedł. Na razie nie zawieszam!! Potrzebuję waszych motywujących komentarzy jak nigdy przedtem, naprawdę... 😦😣 Podoba się wam w ogóle druga część? 😣😥
Kocham was 💓💕💖💗💝💞💟
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro