Rozdział 12
Na początku byłam tak zaskoczona, że nie wiedziałam, co powiedzieć. Jakim cudem Cleo znalazła mój pierścionek zaręczynowy? Zdjęłam go już, kiedy byłam w Nowym Jorku, bo nie chciałam, żeby od razu o wszystkim się dowiedzieli. Ostatni raz założyłam go wczoraj wieczorem, a później położyłam na stolik nocny. Uderzyłam się w myślach w głowę za swoją bezmyślność. Rose nadal nie odrywała wzroku od błyskotki leżącej na stoliku, Louis, Cleo oraz Liam patrzyli na mnie w skupieniu, a Jacob zamknął oczy, jakby nie mógł uwierzyć, że to się działo naprawdę. Co prawda, mogłam ich okłamać, ale nie widziałam w tym już sensu, ponieważ i tak prędzej czy później by się o tym dowiedzieli.
Objęłam się ramionami, bo nagle zrobiło mi się zimno.
- Skąd go masz? - zapytałam cicho, patrząc na Cleo.
- Chciałam posprzątać w twoim pokoju, ale od razu rzucił mi się w oczy ten pierścionek - westchnęłam ciężko.
- Miałam wam powiedzieć, ale w odpowiednim czasie - nawilżyłam językiem spierzchnięte usta. - Za dwa miesiące wychodzę za mąż. Za Matt'a - dodałam.
- To chyba jakiś pieprzony żart! - warknął Jacob. - Jesteśmy twoimi przyjaciółmi, dlaczego nic nam nie powiedziałaś?! Cały czas mieliśmy nadzieję, że wrócisz do Zayn'a!
- Przepraszam - wyszeptałam.
- Mimo wszystko, gratulujemy - powiedziała Rose, a następnie podniosła się wraz z Liam'em, z kanapy.
Oboje zaczęli kierować się w stronę drzwi. Stałam tam i nie mogłam wykrztusić z siebie, choćby jednego, pieprzonego słowa. Po prostu wyszli. Spojrzałam na Jacob'a, który pokręcił głową, po czym również podszedł do drzwi. Otwierałam już usta, aby chociaż jego zatrzymać, ale nie wiedziałam, co mogłam powiedzieć, oprócz przepraszam. Kiedy zamknęły się za nim drzwi, najzwyczajniej w świecie się rozpłakałam. Przecież nie chciałam, żeby byli na mnie źli. Przyjechałam tu też dla nich, nie dla siebie. Nawet nie patrząc ani na Cleo, ani na Louis'a, pobiegłam do "swojego" pokoju, gdzie zaczęłam pakować swoje ubrania do walizki. Jeszcze dzisiaj postanowiłam wrócić do Nowego Jorku. Usłyszałam pukanie do drzwi, jednak nawet to, nie powstrzymało mnie przed dalszym pakowaniem. Po chwili do środka weszła Cleo, która uchyliła usta, patrząc na to, co robię.
- Mia, co ty robisz? - podeszła ostrożnie do łóżka.
- Wracam do Nowego Jorku - pociągnęłam nosem. - Nie widzisz, że wszystko się zmieniło? Zayn ma do mnie żal, a przecież to nie była tylko moja wina. Wychodzę za kogoś, kogo nie potraficie zaakceptować. Każde z was ma swoje życie, ja także. Nie pasuję tu już, nie widzisz tego? Byłam tam sama, bez was, bez nikogo. Tylko Matthew przy mnie był. Przepraszam, ale muszę wracać.
- Mia... - Cleo odciągnęła moje ręce od walizki. - Kochamy cię. Jesteś naszą rodziną, pomimo tego, że nie wyszłaś za Zayn'a. Jeśli kochasz Matt'a, to w porządku - westchnęła ciężko. - Spróbujemy go zaakceptować, ale nie chciałabyś dać Zayn'owi, chociaż maleńkiej szansy?
- Cleo, jestem zaręczona. Nie mogę o tym zapomnieć i zdradzić Matt'a - pokręciłam głową, oburzona jej pytaniem.
Więcej nie rozmawiałyśmy na ten temat. Postanowiłam zostać, ale sama nie byłam do końca przekonana. A co, jeśli Liam, Rose oraz Jacob się do mnie więcej nie odezwą? Co będzie, kiedy Zayn się o wszystkim dowie? Przecież dopiero zakopaliśmy topór wojenny. Gdybym tylko wiedziała, że jeszcze długo będziemy ze sobą walczyć, dopóki jedno nie przyzna się do błędu.
Nie zeszłam na dół na obiad, bo z tego wszystkiego odechciało mi się jeść. Tym bardziej, że do Louis'a przyszedł Zayn. Moja przyjaciółka kilka razy przychodziła do mnie, próbując wyciągnąć mnie z pokoju, abym zeszła do nich, do salonu. Byłam nieugięta. Deszcz w końcu przestał padać, ale powietrze pozostało nieco chłodne. Postanowiłam pójść na spacer, przy okazji odwiedzić miejsca, w których kiedyś bywałam. Na to, co miałam wcześniej ubrane, zarzuciłam katanę, po czym zeszłam do salonu, gdzie moi przyjaciele oglądali film. Kiedy Zayn mnie zobaczył, aż zaświeciły mu się oczy, a mi zadrżało serce, które tak bardzo za nim tęskniło.
- Może dosiądziesz się do nas? - Zayn przesunął się na kanapie, robiąc mi miejsce obok siebie.
- Nie, dziękuję - uśmiechnęłam się lekko. - Idę na spacer.
Zmarszczył brwi, jakby poważnie się nad czymś zastanawiał, ale nie miałam pojęcia, co to mogło być. Spojrzałam jeszcze na Cleo oraz Louis'a, którzy przyglądali nam się z uśmiechem, po czym poszłam do przedpokoju, a następnie wyszłam na dwór. Postanowiłam odwiedzić London Eye oraz miejsce, gdzie poznałam Jacob'a. Najbardziej tęskniłam za fabryką, którą zburzyli, kiedy mieszkałam jeszcze w Londynie. Właśnie tam, Zayn się we mnie zakochał. Ja zrobiłam to już chyba na wyścigach. London Eye ani wzgórze Jacob'a w ogóle się nie zmieniło. Idąc chodnikiem, na przedmieściach deszczowego miasta, zauważyłam schody przeciwpożarowe, które najprawdopodobniej prowadziły na dach budynku, w którym kiedyś mieściło się studio nagraniowe. Ciekawa tego miejsca, postanowiłam je zobaczyć. Schody okazały się być niestabilne, ale udało mi się dotrzeć na samą górę bez szwanku. Podeszłam do krawędzi dachu, a zaraz potem zaparło mi dech w piersiach. Może nie był to ten sam widok, co z fabryki, jednak także robił wrażenie. Usiadłam na murku, który odgradzał płaską powierzchnię od przepaści. Chyba znalazłam swoje nowe miejsce.
*Zayn*
Nie mogłem wytrzymać sam w domu, kiedy wiedziałem, że Mia była u mojej siostry i przyszłego szwagra. Przyjechałem do nich, ale Mia nie chciała zejść na dół. Naprawdę żałowałem tego, co powiedziałem jej wtedy w samochodzie. Jednak, to była prawda, tyle że niezupełnie do końca. Żadne z nas nie chciało przyznać się do winy, a była ona obustronna. Ja czekałem na wyjaśnienia, ale Mia także. Jak przypomniałem sobie Amandę, przez którą wszystko się zepsuło, to krew mnie zalewała. Całej sytuacji nie pomagał fakt, że bardzo często widziałem ją na mieście, gdzie spacerowała ze swoją córeczką, która przez chwilę była także moja. Kiedy drzwi za Mią się zamknęły, od razu wyszedłem za nią. Nie musiałem, nawet tłumaczyć się Cleo czy Louis'owi, bo oboje mi kibicowali. Przez cały czas trzymałem się z tyłu, aby nie nabrała podejrzeń, że ktoś może za nią iść. Dopiero teraz zauważyłem, jak bardzo schudła. Będzie trzeba to zmienić. Pokręciłem głową z dezaprobatą, gdy zobaczyłem jej wspinaczkę po schodach, które w każdej chwili mogły runąć. Była taka nieodpowiedzialna, ale za to między innymi ją kochałem. Wszedłem za nią na dach, ryzykując upadkiem. Długo nie zostałem niepostrzeżony, bowiem Mia niemal od razu odwróciła wzrok od widoku z dachu, na mnie.
- Zayn? Jak mnie znalazłeś? - zsunęła się z murku, stając na płaskiej płaszczyźnie dachu.
- Mówiłem ci kiedyś, że zawsze cię znajdę - podszedłem do niej.
- Jakoś w Nowym Jorku mnie nie znalazłeś - stwierdziła oschle.
- A chciałaś, żebym cię odnalazł? - stanąłem bokiem do niej, podziwiając widok rozprzestrzeniony przed nami. Mia milczała. - No właśnie. Cierpliwie czekałem na to, aż wrócisz i wróciłaś.
- Gdyby nie chrzciny Miley i ślub Cleo, nie byłoby mnie tutaj. Nigdy nie przyjechałabym do Londynu - pokręciła nieznacznie głową.
- Wiem - przyznałem. - Wiedziałaś, że Grace nie była moim dzieckiem, prawda? -
Znowu milczała, co uznałem jako tak. - A mimo to, nie odpisałaś mi na ani jedną wiadomość. Dlaczego?
- Zmieniłeś się - odpowiedziała po chwili. - Znowu się ścigasz, wykorzystujesz dziewczyny, pijesz - wymieniała. - Nie z takim Zayn'em chciałam być.
- Przecież mogę się zmienić, znowu, dla ciebie - złapałem ją za dłoń, której na szczęście nie wyrwała.
Gdyby to zrobiła, chyba bym się tam rozpłakał. Ona była całym moim światem, a jednak stałem się dla niej obcy. Traktowała mnie tak, jakbyśmy byli dobrymi znajomymi. Przecież byliśmy zaręczeni, do cholery! Tak mało brakowało.
- Teraz jest już trochę za późno - wyszeptała drżącym głosem. - Spóźniłeś się jakieś dwa miesiące.
Dwa miesiące? Co było dwa miesiące temu? Westchnąłem ciężko, nie rozumiejąc nic z tego, co wcześniej powiedziała. Puściłem na chwilę jej dłoń, aby stanąć za nią i przytulić się do jej pleców. Swoje ręce oplotłem wokół jej talii, a Mia oparła głowę o moją klatkę piersiową. Zaciągnąłem się zapachem jej gęstych włosów, które każdego ranka miałem zaszczyt dotykać. Pochyliłem się do jej ucha, żeby wyszeptać coś, o czym niedawno myślałem:
- Nigdy nie jest za późno, aby walczyć o prawdziwą miłość.
Mia westchnęła głośno, po czym odwróciła się w moją stronę. Przez to, że trzymałem ją kilka sekund wcześniej w talii, staliśmy teraz bardzo blisko siebie. Była niewiele niższa ode mnie, dzięki czemu mogłem patrzeć prosto w jej orzechowe oczy. Jej piersi, które kiedyś codziennie dotykałem, ocierały się o moją klatkę piersiową przy każdym kolejnym oddechu. Była zbyt blisko mnie, abym nie skorzystał z takiej okazji. Bardzo powoli swoją prawą dłoń położyłem na jej karku, przyciągając w swoją stronę. Kiedy nasze nosy się musnęły, nie było już odwrotu. Usta Mii połączyły się z moimi.
*Mia*
Pocałował mnie. Pocałował. Zayn pieprzony Malik mnie pocałował. Pamięta ktoś, jak się oddychało? Mia, całuj! Westchnęłam mu prosto w usta, po czym również zaczęłam go całować. Swoje ręce zarzuciłam mu na szyję, aby być jeszcze bliżej niego, natomiast Zayn przeniósł swoje ręce na moje pośladki, które lekko ściskał, przyprawiając mnie tym o głębokie westchnienia. Kciukami masowałam jego policzki, które pokryte były zarostem. Zayn dotknął językiem mojej dolnej wargi, prosząc o dostęp. Wtedy nie wahałam się ani sekundy. Nasze języki połączyły się w tańcu tęsknoty, dokładnie tak jak rok temu. Przy nim zapomniałam o całym świecie, a przede wszystkim o moim narzeczonym, który cierpliwie na mnie czekał. Dotarło do mnie, co właśnie robiłam, dlatego przerwałam pocałunek, odsuwając ręką od siebie Zayn'a.
- Prosiłam cię, abyś tego nie robił - spojrzałam w jego świecące oczy. Był szczęśliwy.
- Za bardzo cię kocham, żeby trzymać się od ciebie z daleka - wyznał.
Uchyliłam usta, zaskoczona jego wyznaniem. W moich oczach pojawiły się niechciane łzy, które próbowały wydostać się na moje blade policzki.
- Słucham? - wykrztusiłam.
- Nigdy nie przestałem cię kochać - dotknął dłonią mojego policzka. - Zawsze będziesz moim aniołkiem.
Tego było za dużo. Moi przyjaciele się do mnie nie odzywali. Zdradziłam Matt'a, a teraz jeszcze Zayn wyznał mi miłość. Brakowało mi tlenu, którego przecież na świeżym powietrzu było bardzo dużo.
- Ja nie mogę - pokręciłam głową, po czym szybkim krokiem przemierzyłam dach, a następnie biegiem zbiegłam po schodach, aby tylko mnie nie dogonił.
Nie zrobił tego. Kiedy stałam już na chodniku, spojrzałam w górę. Nadal tam był, patrzył przed siebie. Gdyby tylko stał niżej, zauważyłabym, że nie tylko moje łzy opuściły oczy. Ludzie, których mijałam w drodze do domu, przyglądali mi się z zaciekawieniem, jakby sami nie mieli swoich problemów, tylko interesowali się innymi. Weszłam do domu przyjaciół, od razu kierując się do pokoju, gdzie były wszystkie moje rzeczy. Ani Cleo, ani Louis'a czy małej Miley nie zastałam w domu, więc mogłam chociaż przez chwilę pomyśleć, co robić dalej. Zanim zasnęłam, przypomniałam sobie ciepłe wargi Zayn'a, które tak bardzo kochałam.
Ja też cię kocham, Zayn.
•••••••••••••••••••••••••••••••••••••■••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••
Cześć, kochani 😙
Przepraszam za wszystkie błędy oraz za beznadziejny rozdział, ale aktualnie cierpię na brak weny 😑
Chciałabym, żebyście wiedzieli, że jest mi przykro z pewnego powodu. Porównałam sobie ilość czytelników z pierwszej części oraz tej i jestem załamana. Jest was o wiele mniej niż kiedyś. Wiem, że to być może moja wina, może nie podoba się wam to, jak zaplanowałam drugą część, może mogłam nie zaczynać jej pisać, skoro nie mam dla kogo. Rozumiem, że nie wszystko musi się wam podobać, przez co widzę tylko dwa komentarze od dwóch osób (wiecie o kogo mi chodzi), ale powiedzcie mi, co robię nie tak. Znacie mnie od lutego, więc chyba zasługuję na waszą szczerą opinię. Z tego wszystkiego odechciewa mi się pisać to ff, nie mam weny, na siłę piszę rozdział, aby was nie zawieść, ale chyba nawet to mi się nie udaje. Bardzo mi przykro. Dodam rozdział, kiedy odzyskam swoją wenę 💔
Zapomniałabym... Dziękuję wam za ponad 10 tysięcy wyświetleń Bez Życia 😙😘😚
Do kiedyś...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro