Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 29

     Obudziłam się w silnych ramionach Zayn'a. Westchnęłam głośno, jeszcze bardziej tuląc się do jego ciepłego ciała. Po tym, jak odnaleźliśmy Scott'a, Zayn zabrał mnie do siebie, abyśmy porozmawiali i ustalili, co zrobimy dalej. Żadne z nas nie miało na razie odwagi, żeby zaproponować związek z czystą kartą. On chyba bał się mojej odpowiedzi, a ja nie byłam na to gotowa. Przecież nadal nie wyjaśniłam sobie niczego z Matt'em. Szanowałam go, dlatego nie mogłam od tak, po prostu wrócić do Zayn'a. Najpierw musiałam zamknąć rozdział pt.: Matthew. Moje rozmyślania przerwał brunet, który także się obudził. Na jego twarzy pojawił się leniwy uśmiech, gdy tylko mnie zobaczył. Nie czekając ani chwili dłużej, musnęłam jego usta na powitanie. Oczy świeciły mu się jak dwa bursztyny skąpane w słońcu.
- Dzień dobry, kochanie - przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie tylko po to, aby zacząć obdarowywać moją szyję pocałunkami. - Powiedz, że to nie sen i jesteś prawdziwa.
- Jestem tutaj - cmoknęłam go w sam środek ust. - Na razie nigdzie się nie wybieram.
- Na razie? - uniósł do góry jedną brew, patrząc na mnie z rezerwą.
- Rozmawialiśmy o tym wczoraj - westchnęłam głośno. - Za jakiś czas będę musiała wrócić do Nowego Jorku.
- Nie chcę, żebyś tam wracała - przyznał. - W najbliższym czasie nie mogę przenieść się do Nowego Jorku, ale boję się też o ciebie i nasze dziecko. Tam praktycznie nie masz nikogo, a tutaj całą rodzinę.
Jakby się tak nad tym zastanowić, to miał zupełną rację. Co z tego, że miałam w Nowym Jorku przyjaciół? Oni wszyscy mieli już swoje życie. Jedynie w Londynie czułam wsparcie osób, które kochałam. Mia, a co ze studiami? To była już zupełnie inna kwestia. Ciąża wszystko skomplikowała, nie mówiąc już o związku z Matt'em - z moim nauczycielem. Sprawie nie pomagał fakt, że ojciec Matt'a, a mój niedoszły teść, także był moim profesorem. Na tamtym uniwersytecie nie miałam czego szukać.
- Nie wiem czy tam zostanę... - powiedziałam szczerze - ale muszę wrócić choćby po to, aby zrezygnować ze studiów.
- Chcesz rzucić studia? - spojrzał na mnie zaskoczony.
- Teraz nie mam innego wyjścia - położyłam dłoń na swoim, jeszcze płaskim brzuchu.
Po chwili Zayn zrobił to samo. W moich oczach pojawiły się łzy szczęścia. Zawsze powtarzałam sobie, że gdyby był przy mnie wtedy w sierpniu, nie poroniłabym, bo to, co dla mnie najważniejsze, byłoby tuż obok mnie. Teraz wszystko mogło potoczyć się inaczej, lepiej. Spojrzałam Zayn'owi w oczy, aby odkryć jego emocje. Zobaczyłam szczęście, dumę, wzruszenie, a przede wszystkim miłość. Tego ostatniego pragnęłam najbardziej.

*Zayn*

Będę ojcem.
     Ta myśl nie pozwalała mi na to, aby usiedzieć w miejscu, chociaż dziesięć minut. Po prostu oszalałem ze szczęścia. Będę ojcem. Ta informacja spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Miałem już dwadzieścia osiem lat, więc nadeszła najwyższa pora, żeby się ustatkować. Gdyby przyszła do mnie inna kobieta i powiedziała, że była ze mną w ciąży, wyśmiałbym ją. Nie potrafiłem pod tym względem zaufać kobietom. Wszystko przez Amandę, która wykorzystała przeciwko mnie moje najskrytsze marzenie. W przypadku Mii miałem pewność. Na zdjęciu USG widniała dokładna data poczęcia. Mój aniołek był już wtedy w Londynie. Rozpierała mnie duma, że w końcu po tylu latach ułożę sobie życie z kobietą, którą kochałem, Martwiła mnie tylko jedna sprawa - studia Mii. Musiałem znaleźć jakieś sensowne rozwiązanie, aby nie rzucała studiów z powodu ciąży.
- Masz na coś ochotę, aniołku? - pocałowałem ją we włosy, gdy oglądaliśmy na kanapie jakieś romansidło.
- Mhm - mruknęła, nie odwracając wzroku od telewizora.
Miałem wrażenie, że w ogóle mnie nie słuchała.
- Pragnę cię, Mia - powiedziałem to tylko po to, aby sprawdzić czy miałem rację.
- Mhm - mruknęła po raz kolejny.
Na moich ustach pojawił się złośliwy uśmiech. Chciałem o nią dbać, przynieść jej nawet gwiazdkę z nieba, a ona mnie nie słuchała?! Tak się nie będziemy bawić, kochanie.
- Od trzech miesięcy jestem z Ashley - skłamałem.
- Mhm... Zaraz... Co?! - spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczami.
- Żartowałem, skarbie - pocałowałem ją w czoło, aby się nie denerwowała. To nie byłoby zdrowe dla naszego dziecka. - Musiałem jakoś oderwać cię od filmu... Masz na coś ochotę?
Była wściekła, ale po chwili się uspokoiła, jakby mój głos działał na nią kojąco. Wymieniła chyba z dwadzieścia produktów, po które musiałem jechać do sklepu. Mój aniołek zażyczył sobie takich rzeczy, jakich akurat nie miałem w domu. Ale czego się nie robiło dla ukochanej i matki swojego dziecka? Dla nich byłem w stanie zrobić wszystko. Pojechałem do najbliższego marketu, aby jak najszybciej wrócić do Mii, która z niecierpliwością czekała na swoje zachcianki. Chodziłem od regału do regału, próbując przypomnieć sobie wszystko to, o co mnie prosiła. Największy problem miałem z czekoladą, ponieważ szatynka, co chwilę zmieniała zdanie, przez co nie pamiętałem, czy wolała mleczną, czy z orzechami.
- Najbardziej lubi mleczną - prawie podskoczyłem w miejscu, słysząc znienawidzony przeze mnie głos.
Westchnąłem głośno, powoli odwracając się w stronę Matt'a, który patrzył na mnie z grymasem na twarzy. Szczerze? Nie dziwiłem mu się ani trochę, w końcu gdybym był na jego miejscu, zachowałbym się podobnie.
- Znam ją lepiej od ciebie - prychnąłem.
- Chyba jednak nie do końca - spojrzał na mnie kpiąco.
Miał zamiar kłócić się ze mną o głupi smak czekolady dla Mii? I on był niby bardziej dojrzały ode mnie? Śmiechu warte.
- Koleś, nie wiem, o co ci chodzi, ale Mia do mnie wróciła, a ty możesz wracać tam, skąd przyjechałeś. Zaopiekuję się nią i naszym dzieckiem - spojrzałem na niego z wyższością.
W chwili, gdy wspomniałem o dziecku, zrobił się blady jak ściana. Sądziłem, że Mia o wszystkim mu powiedziała. Cóż, myliłem się. Był zaskoczony, a nawet po chwili wściekły. Nie wiedziałem czy rzuci się na mnie z pięściami, czy zaraz zemdleje. Ostatnią rzeczą o jakiej marzyłem była pomoc facetowi, który na tyle miesięcy odizolował ją od Londynu i rodziny.
- Mia jest w ciąży? - wykrztusił po chwili.
- Tak - odpowiedziałem. - Jednak zanim przyjdzie ci do głowy, że to twoje dziecko, to cię rozczaruję. Zaszła w ciążę, gdy była już w Londynie.
Wziął głęboki wdech, po czym odwrócił się do mnie plecami, więc nie mogłem zobaczyć wyrazu jego twarzy. Wzruszyłem ramionami i postanowiłem udać się w stronę kas, jednak on powiedział coś, przez co się zatrzymałem, a grunt osunął mi się pod nogami.
- A powiedziała ci, że to nie jej pierwsza ciąża? Nie powiedziała ci, że była w ciąży, kiedy wyjeżdżała do Nowego Jorku? Nie wspomniała o tym, że usunęła ciążę, bo ty miałeś Amandę, a ona chciała studiować? Mnie opowiedziała o wszystkim i radzę ci Zayn, żebyś uważał, co robisz, bo w jednej chwili jesteś ojcem, a w drugiej możesz przestać nim być - splunął mi pod nogi.
Wszystko się we mnie zagotowało. Byłem w stanie pobić go do nieprzytomności w miejscu publicznym. Znałem Mię bardzo dobrze i ona nigdy by tego nie zrobiła, prawda? Nie zabiłaby mojego dziecka. Zacisnąłem pięści, odwracając się w jego stronę. Miał tak poważny wyraz twarzy, że w mojej głowie pojawiły się wątpliwości. Może ja tak właściwie jej nie znałem? Może była w stanie to zrobić? Już nie wiedziałem, co myśleć.
- Kłamiesz - wysyczałem w jego stronę. - Mia nigdy by tego nie zrobiła!
- Widocznie nie znasz jej aż tak dobrze - uśmiechnął się do mnie kpiąco, po czym odszedł w stronę wyjścia, zostawiając mnie całkowicie zdruzgotanego.
      Do domu wracałem piechotą. Bałem się wsiąść do samochodu po tych wszystkich informacjach, jakich nasłuchałem się od Matt'a. Byłem zagubiony, ale chyba bardziej wkurzony. Czy musiałem natrafić akurat na niego, kiedy w Londynie było multum innych sklepów z jedzeniem? Dlaczego nie wrócił jeszcze do Nowego Jorku? Przecież Mia wyraźnie wybrała. Szedłem chodnikiem, który prowadził prosto do mojego domu z siatkami w rękach. Kupiłem wszystko, o co prosiła. Wiedziałem, że będę musiał z nią porozmawiać. Jeśli naprawdę usunęła moje dziecko, nigdy jej tego nie wybaczę. Teraźniejsza ciąża wcale mnie przy niej nie zatrzyma. Taki czyn był niewybaczalny, nawet jeżeli nie tworzyliśmy wtedy związku.
- Jesteś kochany - pocałowała mnie w policzek, kiedy wyciągała w kuchni zakupy, które zrobiłem w tym przeklętym markecie.
Kochałem ją i zawsze będę, ale musiałem wiedzieć. Po prostu musiałem.
- To nie jest twoja pierwsza ciąża, prawda? - spojrzałem na nią.
Jej sama reakcja była wystarczającą odpowiedzią na moje pytanie. W jednej chwili zrobiła się blada jak ściana, w jej oczach pojawiły się łzy oraz niedowierzanie. Nie mogłem w to uwierzyć.
- Skąd... Skąd o tym wiesz? - jej dolna warga niebezpiecznie zadrżała.
- To nieistotne - zacisnąłem szczękę. - Odpowiedz.
To tak strasznie bolało, ale musiałem to usłyszeć. Inaczej nie wyobrażałem sobie przyszłości. Wciąż zadręczałbym się myślami i przypuszczeniami.
- Zayn... - chciała do mnie podejść, jednak zatrzymałem ją.
- Odpowiedz, kurwa! Byłaś ze mną w ciąży, kiedy wyjeżdżałaś do Nowego Jorku?! Proste pytanie! Prosta odpowiedź! Tak lub nie! - podniosłem głos.
Emocje wzięły górę, ale w tamtym momencie nie żałowałem tego, ponieważ okazało się, że wcale nie znałem mojego aniołka. Dla mnie była jeszcze gorsza niż Amanda - zabiła moje dziecko.
- Tak - wyszeptała, a po jej policzkach spływały łzy.
Zamknąłem na chwilę oczy, aby w myślach policzyć do 10. Zabiła moje dziecko, tylko dlatego, że chciała studiować, a ja dałem się wplątać w plan Amandy. Pokręciłem głową, jakbym próbował odrzucić wszystko, co tak nagle we mnie uderzyło. Kobieta, którą kochałem okazała się być nieczułą osobą, dbającą tylko o siebie. Nie obchodziło mnie nawet, że teraz także była w ciąży, a ja byłem ojcem. W moich oczach także pojawiły się łzy na myśl o dziecku, które miałoby teraz kilka miesięcy. Spojrzałem na Mię z rozczarowaniem i żalem, bo to właśnie czułem.
- Wynoś się - rzuciłem w jej stronę. - Nie chcę cię widzieć. Przynajmniej na razie - dodałem.
- Zayn... Proszę, daj mi to wytłumaczyć - otarła swoje policzki od łez, jednak na nic się to zdało. Ona wciąż płakała.
- Tu. Nie. Ma. Czego. Tłumaczyć. - wysyczałem każde słowo. - Zabiłaś moje dziecko!
To chyba przelało czarę. Wewnętrzny głos mówił mi, że tym razem przesadziłem, ale... Kurwa! Każdy byłby wściekły na moim miejscu. Mia otworzyła szeroko oczy, a zaraz potem spuściła głowę, aby na mnie nie patrzeć. Właśnie w takiej pozycji wyszła z mojego domu. Zostałem sam z dwiema siatkami słodyczy. Nie pozostało mi nic innego, jak upić się i zasnąć, bo cały mój świat właśnie ponownego odszedł.

*Mia*

     Nie mogłam złapać oddechu. Wiedziałam, że będzie zły, ale nie sądziłam, że poronienie uzna za celową śmierć jego dziecka. Przecież ja nigdy nie chciałam zrobić mu krzywdy. Kochałam je całym sercem, a to właśnie stres wszystko zniszczył. Objęłam swoje ciało ramionami, bo na dworze było dzisiaj chłodno. Wyszłam z jego domu, nawet nie zakładając bluzy. Jeszcze nigdy, nikt nie potraktował mnie w taki sposób. Co ja teraz zrobię? Do Nowego Jorku nie miałam po co wracać, a tutaj także nic już nie miałam. Nagle poczułam silny ból w podbrzuszu. Był na tyle silny, że usiadłam na krawężniku, głęboko oddychając. Nie mogłam po raz kolejny stracić dziecka, które zostało stworzone z miłości mojej i Zayn'a.
- Mia? Mia, wszystko w porządku? - gdzieś w oddali, jakby we mgle, usłyszałam głos Matt'a.
On zawsze pojawiał się wtedy, gdy naprawdę go potrzebowałam.

••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••■•••••••••••••••••••••••••••••••••••••••
Cześć, kochani 😙
Obiecałam, więc rozdział się dzisiaj pojawił 😙😘😚 Zdaję sobie sprawę, że długo nie mogliście cieszyć się ich szczęściem, ale to jeszcze nie koniec Bez Powodu.
Pojawił się Matthew, który "trochę" namieszał 💔
Kocham was 💓💕💖💝💞💟

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro