Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 15

     Poczucie winy nabierało coraz to większej siły. Pytania kumulowały się w mojej głowie, odbierając możliwość racjonalnego myślenia. Serce nadal nie potrafiło wrócić do prawidłowego tempa. Jak mogłam na to pozwolić? Jak mogłam dać wygrać uczuciom? Jak mogłam zdradzić Matt'a? Przecież mu obiecałam, zarzekałam się, że nie byłam taka sama jak jego była żona, a jednak niczym się od niej nie różniłam. Zdradziłam swojego narzeczonego, dwa miesiące przed ślubem. Nigdy bym nie pomyślała, iż byłam do tego zdolna. Wiedziałam jak bolała zdrada, tymczasem sama to zrobiłam. Miłość do Zayn'a wcale nie była usprawiedliwieniem. Ja nie miałam prawa tego zrobić.
     Po tym, jak uciekłam z kuchni, zamknęłam się w swoim pokoju. Widząc pościel w nieładzie i porozrzucane ubrania, wspomnienia z naszej wspólnej nocy, gwałtownie we mnie uderzyły. Najszybciej jak potrafiłam, wrzuciłam wszystkie ubrania oraz pościel do prania. Kiedy już to zrobiłam, położyłam się na łóżku, w którym spałam z Zayn'em. Po seksie właśnie przyszliśmy tutaj, a gdy tylko zasnął, uciekłam. Byłam okropną osobą, nie dość, że zdradziłam Matt'a, to jeszcze dałam nadzieję Zayn'owi. W pewnym momencie mój laptop dał znać o przychodzącym połączeniu, od mojego narzeczonego na Skype. Musiałam powiedzieć mu prawdę, zanim sam dowiedziałby się w jakikolwiek sposób, dlatego odebrałam połączenie.
- Cześć, kochanie - przywitał się.
Nie mogłam spojrzeć mu w twarz, po prostu nie mogłam.
- Cześć - powiedziałam na tyle głośno, na ile pozwalało mi zaciśnięte gardło.
- Mia, coś się stało? - zapytał troskliwie. - Jesteś bardzo blada.
- Nie zasługuję na ciebie - schowałam twarz w dłoniach. - Jestem beznadziejna.
- Mia, martwię się o ciebie. Dlaczego tak mówisz? Przecież... - urwał nagle, najprawdopodobniej uświadamiając sobie, co takiego się stało.
To nic, że sam się domyślił, ja sama musiałam się do tego przyznać, ryzykując tym całą swoją przyszłość. Pierwszy raz, odkąd usłyszałam dzisiaj jego głos, podniosłam wzrok na Matt'a. Jednak, kiedy otwierałam już usta, aby powiedzieć: Zdradziłam cię z Zayn'em, on zaczął mówić pierwszy:
- Nie mów tego głośno, Mia - przełknął głośno ślinę. - Jeśli powiesz, to będzie koniec.
- Nie rozumiem, Matt - w moich oczach pojawiły się łzy.
- Przecież wiesz, że się tego spodziewałem - uśmiechnął się do mnie smutno. - Za bardzo go kochałaś, żeby to od tak wygasło. Za dwa tygodnie do ciebie przylecę i wtedy powiesz mi czy chcesz za mnie wyjść, musisz być tego pewna, Mia. Kocham cię, dlatego wybaczę ci wszystko, chociaż to cholernie boli. Nie kontaktujmy się przez ten czas, chcę być sam - wyjaśnił, po czym, jak gdyby nigdy nic, zakończył połączenie.
Nie zasługiwałam ani na niego, ani na jego miłość. Gdybym od razu powiedziała Zayn'owi, że kogoś miałam, nigdy nie doszłoby do tego, co miało miejsce wczoraj wieczorem. Im byłam starsza, tym bardziej robiłam się głupia, zamiast odwrotnie. Po kolejnej godzinie płaczu, zmusiłam się do wzięcia prysznica. Umalowałam się, wyprostowałam włosy, po czym ubrałam kremową sukienkę przed kolana. Chrzciny Miley miały odbyć się już za półtorej godziny. Zakładałam właśnie naszyjnik od Zayn'a, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Bałam się, że to właśnie on, ale nie mogłam też bez końca uciekać, dlatego podeszłam do nich i je otworzyłam. Przede mną we własnej osobie ostał Jacob, ubrany w czarny garnitur. Niemal od razu rzuciłam mu się na szyję.
- Jacy, proszę, zabierz mnie stąd - wymamrotałam w jego klatkę piersiową.
- Coś się stało, mała? - odsunęłam się od niego z uśmiechem, co było spowodowane tym, jak mnie nazwał. Nie słyszałam tego przez cały rok. - Powinienem być na ciebie zły, a tymczasem nie potrafię ci się oprzeć.
- Taki już mój urok - wzruszyłam niewinnie ramionami. - To jak? Zabierzesz mnie stąd?
- Jeśli powiesz mi, co się stało - schował ręce do kieszeni spodni od garnituru.
Jacob już dawno przestał do mnie czuć to, co rok temu, dlatego zdecydowałam mu się powiedzieć. Złapałam go za ramię, po czym wciągnęłam do pokoju, ponieważ usłyszałam jak ktoś wchodził po schodach na górę. Zamknęłam drzwi na klucz, aby nikomu nie przyszło do głowy, wchodzenie tutaj bez pukania.
- Przespałam się z Zayn'em - powiedziałam na jednym wdechu.
- O kurwa - wytrzeszczył oczy, a zaraz potem uśmiechnął się szeroko. - No na nareszcie, nie śpieszyliście się z tym zbytnio.
Moja szczęka niemal znalazła się na podłodze.
- Ty nie rozumiesz? Zdradziłam Matt'a dwa miesiące przed ślubem! - wyrzuciłam ręce w powietrze.
- Nie dramatyzuj - machnął nonszalancko ręką. - Może to ci w końcu otworzy oczy, Mia. Ty wcale nie kochasz Matt'a, bo to zawsze był Zayn. Codziennie, każdego dnia, był tylko on, nikt więcej. To musiało się stać prędzej czy później. W tym przypadku - później - wzruszył ramionami.
Nikt, kompletnie nikt mnie nie rozumiał. Zrozumiałam nawet to, że nie lubili mojego narzeczonego, ale to już była przesada. Westchnęłam głośno, podeszłam do drzwi, odkluczyłam je, po czym wyszłam na korytarz, zostawiając Jacob'a samego w moim pokoju. Zeszłam po schodach do kuchni, gdzie Zayn próbował uspokoić Miley. Dobra Mia, weź się w garść! Nie jesteś już małą dziewczynką! Podeszłam do niego wolnym krokiem.
- Daj, wezmę ją - zaproponowałam. - Ty w tym czasie będziesz mógł się przebrać.
Zayn jako jedyny nie był jeszcze gotowy na uroczystość.
- Poradzę sobie - fuknął.
- Znowu wracamy do punktu wyjścia? - spojrzałam w jego pełne złości oczy.
- Nienawidzę tego jak bardzo cię kocham - zacisnął usta w cienką linię. - Jesteś tak bardzo skomplikowana, że czasami po prostu cię nie rozumiem - pokręcił bezradnie głową. - Weź ją.
Podszedł do mnie bliżej, po czym delikatnie podał mi na ręce naszą chrześnicę. Patrząc w jego zranione oczy, chciałam zapaść się pod ziemię. Jeszcze nigdy go takiego nie widziałam, nawet wtedy, gdy wyjeżdżałam do Nowego Jorku.
- I pomyśleć, że mógłbym mieć teraz w domu dwie takie księżniczki - wyszeptał, a następnie wyszedł z kuchni.
Ledwo łapałam kolejny, kolejny i jeszcze następny oddech. Gdybyś tylko wiedział, że to było możliwe - pomyślałam, patrząc na Miley, która od razu uspokoiła się w moich ramionach.
     Godzinę później byliśmy już w kościele. Zayn trzymał do chrztu Miley, ponieważ do lekkich już nie należała. W końcu miała już pół roku, a nie kilka dni. Cała uroczystość trwała trochę dłużej niż godzinę. Fotograf zrobił nam kilka zdjęć, po czym Cleo z Louis'em zaprosili wszystkich gości na przyjęcie do jednej z londyńskich restauracji. Do kościoła przyjechałam właśnie z nimi, ale teraz, nawet na mnie nie zaczekali. Zostawili na pastwę losu chrzestną ich córki, kiedy na dodatek zaczął kropić deszcz. Wcześniej wspomniana restauracja nie mieściła się daleko od świątyni, dlatego zdecydowałam, że pójdę tam pieszo. Jednak lekki uścisk na ramieniu, przeszkodził mi w tym. Był to Zayn.
- Dokąd się wybierasz? - przyglądał mi się dokładnie.
- Twoja siostra najwidoczniej o mnie zapomniała i muszę iść do restauracji na piechotę - odpowiedziałam, patrząc na czubki swoich białych szpilek.
- Nie zapomniała - westchnął. - Powiedziałem jej, że pojedziesz ze mną.
- Jak to? - podniosłam na niego wzrok.
- Ktoś chciałby się z tobą przywitać - uśmiechnął się lekko, po czym odsunął w prawą stronę, dzięki czemu, zobaczyłam obok jednego z samochodów, jego rodziców.
Zanim wyjechałam, zaczęłam traktować ich jak swoją drugą rodzinę, dlatego nie kontrolując swojego ciała, zaczęłam iść w ich stronę, co uczynił także Zayn. Dotrzymywał mi kroku, ale jego wzrok wcale nie był skupiony na jego rodzicach, tylko na mnie. Cieszyłam się, że ich znowu widziałam, ale jak miałam się zachować? Przecież nie byłam już z ich synem i raczej nigdy już nie będę. Nie myśl tak! Kiedy stanęłam naprzeciwko nich, autentycznie mnie zamurowało. Nie zdążyłam zastanowić się nad tym, co miałam zrobić, a już byłam ściskana przez panią Malik.
- Kochanie, jak ty wyrosłaś - odsunęła mnie od siebie na wyciągnięcie ramion. - Okropnie schudłaś. Jesz coś w tym Nowym Jorku?
Uśmiechnęłam się do niej szeroko.
- Ja też się cieszę, że panią widzę - Zayn parsknął śmiechem.
- Jaka pani? Dla ciebie jestem Chloe - spojrzała na swojego syna, a potem na mnie. - Ewentualnie możesz mówić do mnie - mamo.
Zayn odchrząknął nerwowo, a ja wstrzymałam na chwilę powietrze. Atmosfera od razu zaczęła robić się nie do wytrzymania, co musiał poczuć pan Malik.
- Cieszę się, że cię widzę, Mia - podał mi dłoń, którą uścisnęłam.
Myślałam, iż na tym zakończy się jego powitanie, bo nigdy nie był za bardzo wylewny, ale bardzo mnie zaskoczył. Pociągnął mnie do swojego ciała, po czym zamknął w swoich ramionach. Poczułam się jak w domu.
- Ja też się cieszę - powiedziałam szczerze, kiedy odsunęłam się od swojego niedoszłego teścia.
Nawet nie zorientowaliśmy się, że jak gdyby, nigdy nic, rozmawialiśmy sobie pod kościołem, a reszta gości czekała na nas w restauracji. Dopiero telefon od Cleo nam to uświadomił. Rodzice Zayn'a wsiedli do swojego samochodu, natomiast ja pojechałam na miejsce razem z brunetem. Podczas drogi żadne z nas się nie odezwało. Chyba oboje analizowaliśmy spotkanie z jego rodzicami. Nie sądziłam, że nadal będą mnie lubić po tym, jak wyjechałam, a Zayn wrócił do dawnego życia. Chociaż, odkąd przyjechałam, nie zauważyłam, aby się zmienił, oprócz tego jednego incydentu z baru, kiedy był kompletnie pijany. On się stara dla ciebie, a ty co?! Westchnęłam głośno, tym samym zwracając na siebie uwagę Zayn'a.
- Coś się stało? - zapytał, nie odrywając wzroku od jezdni.
- Nie - skłamałam. - Mogę mieć do ciebie prośbę?
Zadałam mu to pytanie i zaraz tego pożałowałam. Zayn właśnie zaparkował pod restauracją, w której wszyscy zaczęli się już bawić. Pożałowałam, ponieważ całą swoją uwagę skupił na mnie, czekając na to, co mam mu do powiedzenia.
- Czy to, co się wczoraj wydarzyło, może zostać między nami? - zapytałam cicho.
- Jasne - prychnął. - Niby po co, miałbym to komuś mówić? Przecież to nic nie znaczyło, prawda? - spojrzał na mnie wyczekująco. - Przecież już mnie nie kochasz - dodał cicho.
W moich oczach kolejny raz pojawiły się łzy. Ja nie chciałam, żeby tak myślał, ale tak będzie po prostu lepiej. Nawet nie chodziło o Matt'a. Ja za miesiąc wracałam do Nowego Jorku, to nie miałoby przyszłości. Widocznie dobrze chowałam swoje uczucia, skoro sądził, że go nie kochałam, ale jak nie mógł tego zobaczyć wczoraj wieczorem? Gdybym go nie kochała, nigdy nie poszłabym z nim do łóżka. Powinien to wiedzieć, znał mnie jak nikt inny.
- Powinniśmy już iść - powiedziałam z trudem.
Łzy chciały wydostać się na zewnątrz, a ja całą sobą, próbowałam to zatrzymać.
Zayn kiwnął smutno głową, po czym zrobił coś, czego nie spodziewałabym się po takiej rozmowie. Nachylił się w moją stronę i mnie pocałował. Tak po prostu, jakby był do tego przyzwyczajony. Nie powinnam odwzajemnić tego pocałunku, a jednak to zrobiłam. Całowaliśmy się powoli, deszcz spływał po szybach samochodu, a nasze serca w końcu były szczęśliwe.
Ale na jak długo?

•••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••■•••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••
Cześć, kochani 😙
Nareszcie napisałam następny rozdział, na który mam nadzieję, czekaliście 😙😘
Dla zainteresowanych: moja wena ma się znacznie lepiej, więc już na pewno nie będzie tygodniowej przerwy od "Bez Powodu" 😃
Liczę na waszą opinię!
Kocham was! 💓💕💖💗💝💞💟

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro