Rozdział 32 czyli wycieczka
*Pov Ink*
Po skończeniu opowiadania, tego dziwnego doświadczenia, dostrzegłem w oczach wszystkich zadziwienie.
- Ink, ty widziałeś co się dzieje u nas w trakcie twojej śmierci.
- Naprawdę? - nie umiałem w to uwierzyć.
- TAK, PAMIĘTAM, ŻE DOKŁADNIE TE SŁOWA WYPOWIEDZIAŁEM KŁÓCĄC SIĘ Z MOIM BRATEM.
- A to, co widziałeś przed tym, jak się obudziłeś tutaj, działo się kilkadziesiąt sekund temu.
- Wow… - tylko tyle udało mi się powiedzieć.
- WIĘC, JESTEŚCIE ZNOWU RAZEM? - zagadnął z zaskoczenia Blue.
- Co?
- NO, CZY ZNOWU JESTEŚCIE PARĄ? PO TYM CO TU ROBILIŚCIE, MOŻE SIĘ WYDAWAĆ, ŻE TAK, ALE WOLĘ SIĘ UPEWNIĆ.
- Czekaj, ty widziałeś co my tu robiliśmy? Jak? Przecież u Dream'a byłeś.
- Otóż nie do końca. - marzyciel uśmiechnął się znacząco do Blue.
- CÓŻ, MOŻE PRZEZ CHWILĘ… WAS PODGLĄDALIŚMY… CZY COŚ TĘDY…
- Co?! To podchodzi pod naruszenie prywatności! - oburzył się Error.
- OCH, NAPRAWDĘ? - spytał sarkastycznie Berry.
- Dobra, dobra, nie kłócicie się. Spokojnie, bo jeszcze ktoś inny może doświadczyć tego co, ja. - postanowiłem zainterweniować.
Error i Blue uciszyli się.
Nastała cisza. Głucha, trochę niezręczna, cisza. Po kilkunastu sekundach, postanowiłem ją przerwać.
- To co będziemy teraz robić?
- Myślę, że powinniśmy poinformować innych o tym, że żyjesz. Wiele Universum martwiło się, że straciło obrońcę.
- Serio? Rany, nie wiedziałem…
- W KAŻDYM RAZIE, MYŚLĘ, ŻE MOŻEMY TERAZ IŚĆ. - zaproponował Blue.
- Dobry pomysł. - wstałem.
- Ale wydaje mi się, że najpierw powinniśmy znaleźć dla ciebie jakieś ubrania. - powiedział Error, zanim zdążyłem podejść do drzwi.
No tak. Zapomniałem, że jestem teraz otulony tylko kocem.
- Racja… Blue, masz może jakieś ubrania, które mógłbym pożyczyć? - spytałem patrząc błagalnie na przyjaciela.
- JASNE, ZACZEKAJ MOMENT. - powiedział Blueberry i zniknął na chwilę w swoim pokoju.
Po pewnym czasie wyszedł z niego, trzymając jakieś ubrania w rękach.
- TO POWINNO NA CIEBIE PASOWAĆ. PRZYMIERZ. MOŻESZ SIĘ PRZEBRAĆ W MOIM POKOJU. - uśmiechnął się Blue.
Również się uśmiechnąłem, biorąc od niego ubrania. Następnie, tak jak zaproponował Berry, wszedłem do jego pokoju i obejrzałem dokładnie ubrania jakie mi dał.
Ubiór składał się z czarnych, długich spodni, białej bluzki z kolorowym napisem "AMAZING" oraz czarnej, skórzanej kurtki z kilkoma różnokolorowymi przywieszkami.
Szczerze, nie wiem skąd Blue ma takie ubrania i trochę mnie to ciekawi.
Szybko założyłem na siebie ubranie, które dał mi Blue i wyszedłem z pokoju.
Gdy tylko podszedłem do moich przyjaciół i, chyba już można tak powiedzieć, chłopaka, Error zwrócił się do mnie:
- Wow, Ink. Naprawdę dobrze w tym wyglądasz.
- WIEDZIAŁEM, ŻE TEN STRÓJ BĘDZIE DO CIEBIE PASOWAĆ. - uśmiechnął się Berry.
Również łagodnie się uśmiechnąłem.
- To co? Idziemy? - spytał Dream.
- Jasne. - odparłem.
Po tym, wszyscy zaczęliśmy po kolei odwiedzać wszystkie AU's z informacją o moim zmartwychwstaniu. Bo chyba tylko tak można to nazwać.
*Time Skip*
Przeszliśmy już wszystkie Alternatywne Universa i obwieściliśmy, że wróciłem do życia oraz, że dalej będę w stanie spełniać obowiązek obrońcy AU's.
Bardzo dużo mieszkańców światów cieszyło się na mój widok i proponowali różnego rodzaju pomoc.
Nawet członkowie Bad Guy's wykazali choć trochę uczuć i pytali czy na pewno już dobrze się czuję i takie tam. Jedynie Lust nie był do końca zadowolony z mojego powrotu. Przywitał mnie słowami: "Och, czyli jednak żyjesz". Nie było to do końca miłe. Mimo to, uważam, że wycieczka się udała.
Po powrocie z tej długiej (naprawdę przejście wszystkich alternatywnych światów zajmuje dużo czasu) wycieczki, weszliśmy do domu Blue.
Ja od razu padłem na kanapę i wtuliłem się w poduszkę, która na niej leżała.
- Uhh… to było męczące… - powiedziałem, dalej chowając twarz w poduszce.
- Noo, przeszliśmy wszystkie światy w mniej niż 8 godzin, to jest wyczyn. - przyznał Dream.
- Nie liczcie, że jeszcze kiedykolwiek mnie na coś takiego wyciągnięcie. - powiedział Error.
- DLACZEGO? - spytał Blue, trochę smutny.
- Za dużo ludzi, potworów i dotyku. - wyjaśnił.
- No weź, Error, nie było tak źle. Z tego co pamiętam, o dotyk nie musiałeś się martwić, bo większość, widząc cię, odsuwała się na co najmniej 5 metrów.
Error umilkł i usiadł na kanapie tuż przy mnie. Korzystając z okazji, usiadłem i wtuliłem się w niego delikatnie. Na początku trochę się zaciął, od niespodziewanego dotyku, jednak po kilku chwilach przyzwyczaił się i objął mnie ramieniem.
Zamknąłem oczy i oddałem się ten pięknej chwili.
Usłyszałem szepty i ciche chichoty Dream'a i Blue, a następnie odgłos otwieranych i, chwilę później, zamykanych drzwi. I cisza.
Cisza, a pośród niej ja i Error, tulący się do siebie na kanapie. Coś pięknego. Nie oddałbym tej chwili za nic.
*Pov Error*
Siedząc z tulącym się do mnie Ink'iem na kanapie, czułem się, pierwszy raz od dawna, szczęśliwy. Tyle musieliśmy oboje wycierpieć (choć głównie Ink), żeby być razem i być pewni swoich uczuć.
Mimo, iż na początku wydawało się, że wszystko będzie dobrze, w pewnym momencie odepchnąłem Ink'a od siebie i to w bardzo brutalny sposób. Potem przeze mnie chciał popełnić samobójstwo. Wtedy uświadomiłem sobie jak bardzo go kocham i potrzebuję, wbrew moim poprzednim przekonaniom. Nawróciłem się. I to była chyba najlepsza decyzja w całym moim życiu.
Spojrzałem na Ink'a. Przytulał mnie mocno do siebie, jakbym miał za moment zniknąć lub odejść. Uśmiechnąłem się delikatnie i umieściłem go na swoich kolanach.
Trochę się zdezorientował i spojrzał na mnie zdziwiony.
- Co ty taki zdziwiony, Inky ~
- Ach, nic. Tylko… nie spodziewałem się tego… - odpowiedział lekko zarumieniony i objął moją szyję, a następnie mocno się w nią wtulił.
- Heh, Ink, spokojnie. Nigdzie się nie wybieram; nie zostawię cię. - zaśmiałem się.
- Lepiej dmuchać na zimne. - odparł i spojrzał mi w oczy z uroczym uśmiechem, ciągle obejmując rękami moją szyję.
Jak mi było tego brak. Jego pięknego i promiennego uśmiechu. Jego słodkiego i melodyjnego głosu. Jego delikatnego i czułego dotyku. Tak bardzo mi tego wszystkiego brakowało. A teraz znowu to mam. I nie zostawię go już nigdy więcej.
Posadziłem go okrakiem na swoich kolanach i położyłem swoje dłonie na jego biodrach, przysuwając go do siebie.
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak bardzo za tobą tęskniłem. - wyszeptałem do niego.
- A ty nawet nie wiesz jak bardzo jestem teraz szczęśliwy. - odpowiedział.
Uśmiechnąłem się do niego i delikatnie pocałowałem. Jednak z czasem ten pocałunek stawał się coraz bardziej czuły i namiętny.
Po pewnym czasie poczułem jakiś napór na moją klatkę piersiową.
Przerwałem pocałunek, żeby zidentyfikować powód takiego uczucia. Jak się okazało, były to piersi Ink'a, które w tym czasie wytworzył, razem z resztą kobiecego ciała.
Uśmiechnąłem się zadziornie i trochę dwuznacznie, po czym zniwelowałem przestrzeń między naszymi ustami.
-----------------------------------------------------------
Witam was serdecznie, czytelnicy.
Chciałam was spytać o jedną rzecz. Robić dalej lemona czy go pominąć? Bo szczerze, w tej książce jest ich znacznie więcej niż w przeciętnej, w której jest zazwyczaj jeden (przynajmniej w tych, które przeczytałam). Poza tym, jeśli byście przegloaowali na lemona, musielibyście na niego dosyć długo poczekać. Więc zagłosujcie (na Trzaskowskiego XD):
a) lemon ❤️
b) pominąć 💔
Z góry wam dziękuję.
Bayo ~
Sleepysheepship6
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro