Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 30 czyli Error ratuje swoją dupę

*Pov Error*

Byliśmy w Underswap, na całe szczęście. Nie dość, że to AU jest jednym z łagodniejszych i bardziej przyjaznych, to dodatkowo mieszka tu ta nadpobudliwa Jagoda, znana wszystkim jako Blueberry. Członek Star Sanses i przyjaciel Ink'a.

Przez ten czas, kiedy ja byłem przy Ink'u, Blue przeniósł się na kilka miesięcy do swojego rodzinnego AU. Jaka powiedział, dawno nie wiedział się z bratem, a obiecał mu, że co jakiś czas (czytaj: kiedy nie będzie się nic poważnego działo) będzie do niego przychodził. Dowiedziałem się tego od Dust'a, który raz mnie odwiedził (chyba jako jedyny ze wszystkich moich "znajomych"). Pamiętam, że był naprawdę niepocieszony faktem, że Blue go na pewien czas opuści.

Pobiegłem najszybciej jak umiałem w stronę domu Blue i jego brata, Honey czy jak mu tam było…

Szczerze powiedziawszy, nie przepadam za nim. Za Papyrus'em z tego AU. Wiele razy przekonałem się o tym, że jest mocno nadopiekuńczy i, jak przyjdzie co do czego, bardzo agresywny. Niby to nic złego, martwić się o swoją rodzinę i jej bronić, jednak on mnie tym szczególnie denerwuje.

Będąc przed drzwiami, zapukałem do nich, bardzo mocno i nerwowo.

- JUŻ IDĘ! - usłyszałem zza drzwi, jak zazwyczaj, zadowolony głos Jagody.

Chwilę potem, drzwi były otwarte, a przede mną stał uśmiechnięty Blue. Jednak jego uśmiech po sekundzie zniknął, gdyż zauważył kogo, i w jakim stanie, trzymam na rękach.

- E-ERROR… JAK…

- Nie ma teraz na to czasu; mogę wejść?

- J-JASNE, WEJDŹ. - odsunął się w drzwiach, abym mógł przejść.

Wszedłem więc szybko do domu.

- Jest twój brat? - spytałem, mając nadzieję, że go nie ma.

- NIE; WYSZEDŁ NIEDAWNO, MÓWIĄC MI, ŻE MUSI PÓJŚĆ DO UNDYNE POMÓC JEJ W CZYMŚ. MÓWIŁ TEŻ, ŻE ZAJMIE TO PRAWDOPODOBNIE KILKA DNI.

Odetchnąłem z ulgą. Jak wcześniej mówiłem, naprawdę nie lubiłem brata Blue.

Rozejrzałem się po domu. Gdy dostrzegłem kanapę, szybko do nie podszedłem i położyłem na niej Ink'a.

- Blue, masz coś, czym można by okryć Ink'a? - spytałem, zdając sobie sprawę z tego, że Ink dalej się trzęsie.

- OCZYWIŚCIE, ZA MOMENT WRÓCĘ. - powiedział i wyszedł z pokoju.

Kiedy tylko Blue zniknął z mojego pola widzenia, opadłem na kanapę, obok Ink'a.

Spojrzałem na niego i uśmiechnąłem się.

- Już jest dobrze, Ink. I zawsze już będzie.

Przytuliłem jego ciało delikatnie do siebie.

Nagle, jedna z rąk zaczęła mnie nieznośnie boleć, wręcz piec. Spojrzałem na nią.

Była cała w różnej wielkości wgłębieniach, w których zbierała się krew. Z tych wgłębień, które były zwrócone do ziemi, sączyła się czerwona posoka i kapała na ziemię.m, zostawiając na niej szkarłatnoczerwony ślad. Ból, który temu towarzyszył, był naprawdę okropny. Czułem, jakby miliony rozżarzonych igieł było wbijane w moją rękę. Ból był pulsujący i nieustanny. Próbowałem o nim nie myśleć, jednak to nic nie dawało. Był zbyt odczuwalny, aby o nim zapomnieć od tak.

- JUŻ JESTEM, ERROR, MAM KO… ERROR, CO CI SIĘ STAŁO? - spytał przerażony Blue, widząc moją rękę.

- Nic wielkiego. Poparzyłam się kwasem, ale to nic. Przejdzie.

- JAKIM KWASEM? I JAK TO NIC WIELKIEGO? JAK MOŻESZ MÓWIĆ O TYM TAK SPOKOJNIE?!

- Normalnie. A teraz, podaj mi ten koc. - powiedziałem, wyciągając tą niepoparzoną dłoń.

Berry posłusznie podał mi koc, jednak patrzył na mnie naprawdę zaniepokojony.

- WIESZ, SCI ZNA SIĘ NA KWASACH I TAKICH RZECZACH, MOŻE POWINIENEŚ POPROSIĆ GO O POMOC? - zaproponował Blue po chwili ciszy.

- Nie ma mowy. - warknąłem otulając Ink'a kocykiem.

- ALE ON MOŻE DAĆ CI NA TO JAKIŚ SPRAWDZONY LEK. JEŚLI STWORZYŁ JAKĄŚ SUBSTANCJĘ, NA PEWNO MA NA NIĄ LEK. - Berry dalej mnie przekonywał.

- Tsa, na pewno. - burknąłem niezadowolony, wspominając to, jak chciał mnie okłamać i, nie owijając w bawełnę, porwać i uwięzić Ink'a.

- W TAKIM RAZIE, PÓJDĘ PO NIEGO. ZACZEKAJ TU. - Jagód zaczął podchodzić do drzwi.

No tak. Zapomniałem, że on nie zawsze wyczuwa sarkazm.

- Nie! - chwyciłem go za nadgarstek.

- ERROR, CO CIĘ UGRYZŁO? CZEMU TAK BARDZO NIE CHCESZ TEJ POMOCY?

- Bo już mu nie ufam. - odpowiedziałem, zgodnie z prawdą.

- CO ON CI TAKIEGO ZROBIŁ? - dopytywał.

- Bezczelnie okłamał. - odparłem krótko i węzłowato.

Berry umilkł. Widziałem, że był ciekaw, co dokładnie zaszło między mną a Sci, ale bał się spytać. Mnie to nawet odpowiadało.

Usiadłem ponownie na kanapie i zacząłem gładzić policzek Ink'a poparzoną ręką, przez co zostawiłem na jego twarzy małe smugi mojej krwi.

- TO… JA WAS TU ZOSTAWIĘ… CZY COŚ… IDĘ DO DREAM'A. - powiedział Blue, po czym szybko wyszedł z domu.

Westchnąłem głośno i przeniosłem wzrok na sufit, dalej lekko pieszcząc policzek Ink'a.

- Och, Inky, Inky… co ja z tobą mam…

Ponownie spojrzałem na Ink'a. Chyba już oficjalnie mogę o nim mówić… "moja miłość"…

Nagle dostrzegłem, że Ink zaczął się przebudzał. Po czym poznałem? Zaczął cicho mruczeć i kręcić głową.

- I-Ink? - spytałem jakby sam siebie, nie dowierzając, że on w końcu się budzi.

- ErrErrur… ru… - wymruczał, po czym lekko się podniósł i przetarł oczy.

- Ink! O cholera, ty żyjesz! - rzuciłem się na niego i uwięziłem go w ciasnym uścisku.

- E-Error?! - po jego głosie poznałem, że po tym co zrobiłem, szybko oprzytomniał.

Jednak ja, nie zwracając na to zbytniej uwagi, zacząłem cicho płakać w jego ramię:

- T-ty żyjesz… żyjesz…

*Pov Ink*

Od razu po jakim takim przebudzeniu, usłyszałem głos Error'a, a następnie zostałem zamknięty w uścisku.

- E-Error?! - wykrzynąłem zdziwiony.

Co on tu (gdziekolwiek to "tu" jest) robi i czemu mnie tuli, skoro… jest z Lust'em…

Nagle, usłyszałem jego cichy płacz:

- T-ty żyjesz… żyjesz…

- Error… co ty tu robisz? Nie powinieneś być z Lust'em? I gdzie my wogóle jesteśmy?

- Ink… zamknij się, kurwa… i daj mi się nacieszyć twoim dotykiem…

Bardzo się zdziwiłem, i jednocześnie zarumieniłem, kiedy usłyszałem te słowa.

- A-ale ty…

- Po prostu siedź cicho! I… przytul mnie… proszę…

Byłem bardzo zdezorientowany, jednak spełniłem jego prośbę i wtuliłem się w jego płaszcz. Po chwili, również zacząłem łkać.

Po dłuższej chwili, która była jedną z lepszych w moim życiu, Error odsunął się ode mnie i spojrzał w moje zapłakane oczy.

- Ink, teraz słuchaj mnie uważnie, bo chcę, żeby to do ciebie dotarło. - położył dłonie na moich policzkach i spojrzał na mnie poważnym wzrokiem.

Pokiwałem głową, ciągle płacząc, właściwie sam nie wiem czemu.

Nagle poczułem, że Error złączył nasze usta w pocałunku. Głębokim i czułym pocałunku. Przez chwilę nie pojmowałem co się dzieje, jednak po upływie kilku sekund oddałem mu się z niebywałą przyjemnością, zapominając o całym świecie.

Po pewnym czasie, Error przerwał pieszczotę i powiedział do mnie ściszonym głosem:

- Kocham cię, Inky.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro