Rozdział 9
Kilka ostatnich dni minęło całkiem szybko. Codziennie chodziłam do pracy na popołudniowe zmiany dzięki czemu często widziałam się z Hisashim. Nie zapominałam przy tym o przyjaciołach. Ranki spędzałam na popijaniu kawy z Susan. Bangtani niestety całe dnie przesiadywali w wytwórni, przez co miałam z nimi kontakt jedynie telefoniczny.
Nadeszła sobota i wcześniej umówione poznanie Nari. Nie stresowałam się. Wiedziałam, że Namjoon jest z nią szczęśliwy, a to mi wystarczyło.
Właśnie się przymierzałam do zapukania do drzwi dormu chłopaków. Kiedy w końcu to zrobiłam, niemal natychmiast stanął przede mną lider z wielkim uśmiechem. Zaprosił mnie uprzejmie do środka. Przeszliśmy do salonu. Bangtani musieli chyba się ulotnić. Na kanapie siedziała już dziewczyna o długich, ciemnych włosach, wielkich oczach i małym prawie szpiczastym nosem. Miała duże usta pomalowane czerwoną szminką. Wyglądała na niezadowoloną z mojej obecności, ponieważ gdy posłałam jej przyjemny uśmiech na przełamanie pierwszych lodów odwzajemniła mi grymasem. Wstała z kanapy wygładzając swoją piękną sukienkę. Stała tak czekając aż to ja do niej podejdę, co zrobiłam przez moje dobre maniery. Ukłoniłam się.
- Jestem SaraMi. Miło mi cię poznać.
- Mnie już znasz z imienia, więc nie muszę się przedstawiać. - przewróciła oczami. Nam spojrzał na nią błagalnie. Starał się byśmy miały dobry kontakt jednak widząc jej chęci tracił na to nadzieję. Dziewczyna odpuściła i delikatnie skinęła głową. - Jestem Nari. - rzuciła z powrotem siadając.
Mogła chociaż udawać miłą ze względu na chłopaka.
Zajęłam miejsce na fotelu przy niskim stoliku do kawy. Obserwowałam gospodarza jak nachyla się do długowłosej i mówi coś cicho. Po chwili wyprostował się. Spojrzał na mnie miło.
- Napijesz się czegoś? - spytał.
- Jeśli macie to zieloną herbatę. Dziękuję. - odparłam.
Namjoon ruszył do kuchni zostawiając nas same. Nie chciałam się opierać tylko na pierwszym wrażeniu dziewczyny. Przecież nie mogła być aż tak okropna jak ją opisują. Musi być w niej coś wspaniałego skoro raper ją kocha.
- Jak się poznaliście? - zaczęłam zwracając się do niej.
Odwróciła się w moją stronę piorunując mnie wzrokiem. Wstała i podeszła tak blisko mnie, że aż poczułam delikatny zapach jej perfum.
- Nie chcę się z tobą zaprzyjaźniać, czy coś. Szczerze to jesteś mi obojętna. - westchnęła odgarniając włosy z twarzy. - Bardzo się przyjaźnicie, prawda?
- Tak, on...
- Nie chcę byście mieli jakikolwiek kontakt. - przerwała mi. - Odczep się od niego, albo nie skończy to się dobrze ani dla ciebie, ani dla zespołu. Jeśli usłyszę od niego jakiekolwiek słowo o tobie, to obiecuję, że zniszczę cię w jego oczach. Dla niego będziesz nikim. Znikniesz z jego życia. - prychnęła śmiechem. - W sumie to nic się nie zmieni. - nachyliła się ostrożnie. - Umowa stoi? Pamiętaj, że nie jesteś jedyną zagrożoną. Chyba nie chcesz wpłynąć źle na reputację chłopaków, prawda?
Nie mogłam uwierzyć w to co słyszę. Naprawdę się wystraszyłam. Podniosłam się z fotela cały czas patrząc Nari w oczy. Spojrzałam w stronę kuchni.
- Namjoon. - powiedziałam cicho, ale on mnie usłyszał i wychylił się zza ściany. - Muszę wracać do domu. Zapomniałam, że muszę dziś załatwić parę rzeczy. - spuściłam głowę. - Na razie. - poszłam do przed pokoju. Z prędkością światła zakładałam sznurowane buty.
- SaraMi, zaczekaj... - mówił idąc za mną. Patrzył na mnie zawiedziony i zmartwiony. Nie chciałam go ranić, ale też nie mogłam dopuścić do zniesławienia zespołu. Podjęłam decyzję.
- Nie Nam... To ważne. Po prostu... Na razie. - wyszłam jak poparzona z dormu.
Nieznośny głos Koreanki dudnił mi w uszach stając się echem. W tym momencie moim celem stało się moje mieszkanie. Ze łzami w oczach szłam ruchliwą ulicą. Wyciągnęłam komórkę z kieszeni. Od razu pomyślałam o Yoongim, ale nie chciałam mu mówić co się stało. Stwierdziłam, że im nie powiem. Pewnie od razu poszliby z tą informacją do lidera oczekując wyjaśnień.
Wybrałam numer do Hisashiego. Odebrał po paru sygnałach.
- Hej SaraMi, co słychać? - miał przyjemny i miękki głos.
- Hisa, miałbyś może czas po pracy? - spytałam przez ciche łzy.
- Ty płaczesz? - zdziwił się. - Postaram się skończyć jak najwcześniej i od razu do ciebie przyjadę. Obiecuję.
- Dziękuję. - odparłam pociągając nosem. Rozłączyłam się.
Znalazłam się pod drzwiami do mieszkania. Na moje nieszczęście, albo i szczęście Susan również wracała właśnie do domu. Na mój widok pobladła. Od razu chwyciła mnie za rękę i weszłyśmy do mojego lokum. Zalewając się łzami opowiadałam jej o tym co się stało. Komentarze typu "jaka szmata" rozbrzmiewały co chwila.
Rozmawiałyśmy krótko, bo niecałe piętnaście minut gdy usłyszałyśmy dzwonek domofonu. To był Japończyk. Żegnając się z sąsiadką wpuściłam chłopaka do siebie. Na przywitanie objął mnie ciepło. Wtuliłam się w niego. W jego ramionach czułam spokój. Przestałam płakać. Szanowałam w nim to, że nie wypytywał o to co się wydarzyło. Po prostu był i dodawał mi otuchy.
Usiedliśmy na kanapie gdzie Hisashi cały czas trzymał mnie za rękę.Ramię, którym mnie obejmował przyciągało mnie do niego coraz bardziej, aż w końcu oparłam głowę na jego obojczyku. Słyszałam jego przyspieszony oddech.
- SaraMi, ja wiem, że to nie jest odpowiednia pora, ale mam pytanie. - zaczął cicho. Podniosłam się tak, że mogłam na niego spojrzeć. - Znamy się od niecałego tygodnia, ale już po pierwszym dniu zgodziłaś się ze mną spotkać. Czy tym razem zgodziłabyś się na randkę? Na oficjalną randkę, a nie pod przykrywką przejścia się jak poprzednim razem.
- Zgodziłabym się. - odparłam zawstydzona.
Resztę wieczoru spędziliśmy na rozmowach o niczym. Zjedliśmy razem kolację i obejrzeliśmy film. Czułam się przy nim dobrze. Momenty kiedy mnie przytulał pozwalały mi choć na chwilę zapomnieć o okropnej dziewczynie mojego przyjaciela.
Około godziny pierwszej w nocy musieliśmy się pożegnać. Było to dla nie ciężkie, ale nie chciałam by źle o mnie pomyślał. Dlatego z zapartym tchem wyczekiwałam naszego następnego spotkania.
Oczywiście, że nadal martwiłam się o Bangtanów, ale bałam się, że groźby Nari mogą stać się realne.
Kładąc się do łóżka myślałam o raperze. Moment, w którym poszedł za mną do przedpokoju odtwarzał się w mojej głowie. Słowa dziewczyny znów dudniły mi w uszach. Pamiętam cały czas co powiedział mi przed laty. "Jestem tutaj po to by cię bronić. Ze wszystkim możesz przyjść do mnie. Z każdym problemem jaki trapi twoją główkę." Westchnęłam cicho.
- Jak będziesz mnie bronić przed samym sobą? - pytałam pustkę otaczającą mnie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro