Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9

 Kilka ostatnich dni minęło całkiem szybko. Codziennie chodziłam do pracy na popołudniowe zmiany dzięki czemu często widziałam się z Hisashim.  Nie zapominałam przy tym o przyjaciołach. Ranki spędzałam na popijaniu kawy z Susan. Bangtani niestety całe dnie przesiadywali w wytwórni, przez co miałam z nimi kontakt jedynie telefoniczny. 

 Nadeszła sobota i wcześniej umówione poznanie Nari. Nie stresowałam się. Wiedziałam, że Namjoon jest z nią szczęśliwy, a to mi wystarczyło. 

 Właśnie się przymierzałam do zapukania do drzwi dormu chłopaków. Kiedy w końcu to zrobiłam, niemal natychmiast stanął przede mną lider z wielkim uśmiechem. Zaprosił mnie uprzejmie do środka. Przeszliśmy do salonu. Bangtani musieli chyba się ulotnić. Na kanapie siedziała już dziewczyna o długich, ciemnych włosach, wielkich oczach i małym prawie szpiczastym nosem. Miała duże usta pomalowane czerwoną szminką. Wyglądała na niezadowoloną z mojej obecności, ponieważ gdy posłałam jej przyjemny uśmiech na przełamanie pierwszych lodów odwzajemniła mi grymasem. Wstała z kanapy wygładzając swoją piękną sukienkę. Stała tak czekając aż to ja do niej podejdę, co zrobiłam przez moje dobre maniery. Ukłoniłam się.

 - Jestem SaraMi. Miło mi cię poznać.

 - Mnie już znasz z imienia, więc nie muszę się przedstawiać. - przewróciła oczami. Nam spojrzał na nią błagalnie. Starał się byśmy miały dobry kontakt jednak widząc jej chęci tracił na to nadzieję. Dziewczyna odpuściła i delikatnie skinęła głową. - Jestem Nari. - rzuciła z powrotem siadając. 

 Mogła chociaż udawać miłą ze względu na chłopaka. 

 Zajęłam miejsce na fotelu przy niskim stoliku do kawy. Obserwowałam gospodarza jak nachyla się do długowłosej i mówi coś cicho. Po chwili wyprostował się. Spojrzał na mnie miło.

 - Napijesz się czegoś? - spytał.

 - Jeśli macie to zieloną herbatę. Dziękuję. - odparłam.

 Namjoon ruszył do kuchni zostawiając nas same. Nie chciałam się opierać tylko na pierwszym wrażeniu dziewczyny. Przecież nie mogła być aż tak okropna jak ją opisują. Musi być w niej coś wspaniałego skoro raper ją kocha.

 - Jak się poznaliście? - zaczęłam zwracając się do niej.

 Odwróciła się w moją stronę piorunując mnie wzrokiem. Wstała i podeszła tak blisko mnie, że aż poczułam delikatny zapach jej perfum.

 - Nie chcę się z tobą zaprzyjaźniać, czy coś. Szczerze to jesteś mi obojętna. - westchnęła odgarniając włosy z twarzy. - Bardzo się przyjaźnicie, prawda?

 - Tak, on...

 - Nie chcę byście mieli jakikolwiek kontakt. - przerwała mi. - Odczep się od niego, albo nie skończy to się dobrze ani dla ciebie, ani dla zespołu. Jeśli usłyszę od niego jakiekolwiek słowo o tobie, to obiecuję, że zniszczę cię w jego oczach. Dla niego będziesz nikim. Znikniesz z jego życia. - prychnęła śmiechem. - W sumie to nic się nie zmieni. - nachyliła się ostrożnie. - Umowa stoi? Pamiętaj, że nie jesteś jedyną zagrożoną. Chyba nie chcesz wpłynąć źle na reputację chłopaków, prawda?

 Nie mogłam uwierzyć w to co słyszę. Naprawdę się wystraszyłam. Podniosłam się z fotela cały czas patrząc Nari w oczy. Spojrzałam w stronę kuchni.

 - Namjoon. - powiedziałam cicho, ale on mnie usłyszał i wychylił się zza ściany. - Muszę wracać do domu. Zapomniałam, że muszę dziś załatwić parę rzeczy. - spuściłam głowę. - Na razie. - poszłam do przed pokoju. Z prędkością światła zakładałam sznurowane buty.

 - SaraMi, zaczekaj... - mówił idąc za mną. Patrzył na mnie zawiedziony i zmartwiony. Nie chciałam go ranić, ale też nie mogłam dopuścić do zniesławienia zespołu. Podjęłam decyzję.

 - Nie Nam... To ważne. Po prostu... Na razie. - wyszłam jak poparzona z dormu. 

 Nieznośny głos Koreanki dudnił mi w uszach stając się echem. W tym momencie moim celem stało się moje mieszkanie. Ze łzami w oczach szłam ruchliwą ulicą. Wyciągnęłam komórkę z kieszeni. Od razu pomyślałam o Yoongim, ale nie chciałam mu mówić co się stało. Stwierdziłam, że im nie powiem. Pewnie od razu poszliby z tą informacją do lidera oczekując wyjaśnień.

 Wybrałam numer do Hisashiego. Odebrał po paru sygnałach.

 - Hej SaraMi, co słychać? - miał przyjemny i miękki głos.

 - Hisa, miałbyś może czas po pracy? - spytałam przez ciche łzy.

 - Ty płaczesz? - zdziwił się. - Postaram się skończyć jak najwcześniej i od razu do ciebie przyjadę. Obiecuję.

 - Dziękuję. - odparłam pociągając nosem. Rozłączyłam się.

 Znalazłam się pod drzwiami do mieszkania. Na moje nieszczęście, albo i szczęście Susan również wracała właśnie do domu. Na mój widok pobladła. Od razu chwyciła mnie za rękę i weszłyśmy do mojego lokum. Zalewając się łzami opowiadałam jej o tym co się stało. Komentarze typu "jaka szmata" rozbrzmiewały co chwila.

 Rozmawiałyśmy krótko, bo niecałe piętnaście minut gdy usłyszałyśmy dzwonek domofonu. To był Japończyk. Żegnając się z sąsiadką wpuściłam chłopaka do siebie. Na przywitanie objął mnie ciepło. Wtuliłam się w niego. W jego ramionach czułam spokój. Przestałam płakać. Szanowałam w nim to, że nie wypytywał o to co się wydarzyło. Po prostu był i dodawał mi otuchy. 

 Usiedliśmy na kanapie gdzie Hisashi cały czas trzymał mnie za rękę.Ramię, którym mnie obejmował przyciągało mnie do niego coraz bardziej, aż w końcu oparłam głowę na jego obojczyku. Słyszałam jego przyspieszony oddech.

 - SaraMi, ja wiem, że to nie jest odpowiednia pora, ale mam pytanie. - zaczął cicho. Podniosłam się tak, że mogłam na niego spojrzeć. - Znamy się od niecałego tygodnia, ale już po pierwszym dniu zgodziłaś się ze mną spotkać. Czy tym razem zgodziłabyś się na randkę? Na oficjalną randkę, a nie pod przykrywką przejścia się jak poprzednim razem.

 - Zgodziłabym się. - odparłam zawstydzona.

 Resztę wieczoru spędziliśmy na rozmowach o niczym. Zjedliśmy razem kolację i obejrzeliśmy film. Czułam się przy nim dobrze. Momenty kiedy mnie przytulał pozwalały mi choć na chwilę zapomnieć o okropnej dziewczynie mojego przyjaciela. 

 Około godziny pierwszej w nocy musieliśmy się pożegnać. Było to dla nie ciężkie, ale nie chciałam by źle o mnie pomyślał. Dlatego z zapartym tchem wyczekiwałam naszego następnego spotkania.

 Oczywiście, że nadal martwiłam się o Bangtanów, ale bałam się, że groźby Nari mogą stać się realne. 

 Kładąc się do łóżka myślałam o raperze. Moment, w którym poszedł za mną do przedpokoju odtwarzał się w mojej głowie. Słowa dziewczyny znów dudniły mi w uszach. Pamiętam cały czas co powiedział mi przed laty. "Jestem tutaj po to by cię bronić. Ze wszystkim możesz przyjść do mnie. Z każdym problemem jaki trapi twoją główkę." Westchnęłam cicho.

 - Jak będziesz mnie bronić przed samym sobą? - pytałam pustkę otaczającą mnie. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro