Rozdział 18
- Co się stało, że tak urządziłeś mój salon? - spytałam odsuwając się delikatnie od chłopaka. Mimo ciągłego ocierania oczu i policzków, były wciąż mokre.
- Chciałem ci o czymś powiedzieć. - mówiąc to stresował się. Podniósł ze stolika wcześniej odłożone kwiaty i wręczył mi je ostrożnie. - Są dla ciebie. - od razu zaciągnęłam się ich delikatnym zapachem. - Książki też, a w kuchni czeka na ciebie kolejny prezent. - stał wyprostowany tak jakby bał się, że zaraz stanie się coś złego.
- Namjoon, musiałeś się nieźle wykosztować. Wiesz, że dla mnie wystarczy sama obecność. - podeszłam do stołu by obejrzeć tytuły podarowane mi przez Kima. Idealnie trafił w mój gust. Nic dziwnego skoro kiedyś często pożyczaliśmy sobie nawzajem swoje książki.
Włożyłam bukiet do wazonu stojącego na środku stołu. Często stała w nim jedynie łodyga z nie do końca otwartą koroną kwiatu. Cóż, rośliny nie mają ze mną łatwego życia.
- Dziękuję, że dotrzymałeś obietnicy. - wyszeptałam stojąc do niego tyłem. Poczułam jak ogromny rumieniec rozlewa się na mojej twarzy. Zaczęłam szybko wachlować dłońmi czerwone policzki. Nie przyniosło to rezultatów. Poddałam się, już nic z tym nie zrobię.
Ręka chłopaka spoczęła na moim ramieniu delikatnie mnie odwracając w swoją stronę. Pamiętam, że chciał mi o czymś powiedzieć, ale starałam się to opóźnić. Nie wiem dlaczego, ale się bałam.
- SaraMi, możemy porozmawiać? - spytał poważnie. Był bardzo zestresowany.
- Cały czas rozmawiamy. - odparłam speszona.
- O nas. - kiedy dodał te słowa, zmiękły mi nogi. Czy ja dobrze usłyszałam? Nie byłam pewna, czy go zrozumiałam, ale widząc jego minę odpowiedziałam sobie na to pytanie. Koreańczyk mówił poważnie. Przytaknęłam delikatnie sygnalizując tym samym by kontynuował wypowiedź. - Bo wiesz, ja... - denerwował się. - Chciałem cię zabrać na kolację, ale... - spojrzał na ścienny zegar. - Jest już chyba za późno.
- Wiesz, jeżeli masz ochotę na kolację, to możemy coś sami zrobić. - zaproponowałam. Naprawdę chciałam jak najbardziej opóźnić naszą poważną rozmowę.
- Oczywiście, jeżeli jesteś głodna. - odparł śmiejąc się cicho. - Nie do końca chodziło mi o jedzenie, ale możemy się świetnie bawić. - podrapał się po głowie. - Bardziej myślałem o spędzeniu czasu razem w romantycznej atmosferze.
Nie spodziewałam się, że chłopak będzie aż tak dosłowny. Przez całą rozmowę zgrywałam głupka, a on i tak wszystko wytłumaczył. Jest kochany. Uśmiechnęłam się delikatnie. Nie ma co udawać.
- W takim razie idziemy się świetnie i romantycznie bawić do kuchni. Jestem bardzo głodna. - złapałam go pod ramię. Powędrowaliśmy razem do pomieszczenia. Od razu zauważyłam dwa małe pudełeczka stojące na blacie. - A co to? - spytałam.
- Pozostałe prezenty. - wyjaśnił. - Wiem, że lubisz pić dużo herbaty i kawy. Pomyślałem, że możesz chcieć spróbować nowych odmian, których jeszcze nie znasz. - opowiadał gdy zaglądałam do kartoników. Były tak kolorowe, że miałam ochotę już zaparzyć parę torebek. Sam zapach unoszący się nad nimi był wspaniały.
- Dziękuję Namjoon. - powiedziałam przytulając ponownie chłopaka. - To niesamowite jak dobrze mnie znasz. - przez te wszystkie lata naszej przyjaźni sama wiedziałam o nim wiele rzeczy.
Objął mnie ramionami i pocałował dyskretnie w czubek głowy. Przeszedł mnie ciepły dreszcz. To było przyjemne uczucie.
- W takim razie na co masz ochotę? - spytał po chwili.
Szczerze? Na ciebie. Pierwsza myśl jaka wpadła mi do głowy.
- Na coś lekkiego. - odparłam cicho.
- Może sałatka? Jakaś rukola, pomidory?
- Tak.
Podeszliśmy do lodówki i wyjęliśmy wszystkie składniki. Przez niedawno zdiagnozowaną u mnie nietolerancję laktozy musiałam się pozbyć wszystkich serów i całego mleka. Za wiele ich nie jadłam, ale jednak je miałam w domu. Do takich sałatek uwielbiałam dodawać mozzarellę. Teraz musiałam z niej zrezygnować.
Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Popatrzyliśmy się na siebie zdezorientowani.
- Ktoś jeszcze chce mi zrobić niespodziankę? - zaśmiałam się.
Chłopak tylko wzruszył ramionami.
Wyszłam z kuchni kierując się do wyjścia z mieszkania. Otworzyłam drzwi, a przede mną stała niska Susan z Somi na rękach. Wiedziałam, że późno wrócę dlatego przekazałam sąsiadce mojego zwierzaka. Czasami zostawiałam kota u niej by nie czuła się samotnie.
- Nie chciałam ci przeszkadzać. Mogła być u mnie do rana, ale zaczęła miauczeć. Może się stęskniła za tobą. - mówiła poprawiając okulary. Przekazała mi futrzaka.
- Dziękuję ci. - uśmiechnęłam się. - Za opiekę i za przyniesienie jej.
- To nie problem. - machnęła ręką. - Miłej nocy. - dodała znikając szybko za ścianą.
Zamykając drzwi spojrzałam na kota.
- Od kiedy okazujesz tęsknotę za mną, co? - spytałam ją.
- Od niedawna to ukazuję, ale zawsze tęskniłem. - usłyszałam głos z salonu. To był Namjoon. Stał z mizerną miną tak jakby się przyznał do czegoś strasznego.
Wypuściłam Somi z rąk i podeszłam do Koreańczyka.
- Naprawdę? - nie potrafiłam uwierzyć w jego słowa.
- Tak. - odparł. Spuścił głowę. - Pech chodził za mną. Gdy się poznaliśmy to nawet nie myślałem o tym, by do ciebie zgadać. Bałem się. - zaśmiał się cicho. Spojrzał mi w oczy. - Potem stałem się odważniejszy, ale nadal się bałem. Od dawna chciałem ci powiedzieć, że czuję do ciebie coś więcej. Cały czas się bałem i nadal się boję. Boję się odrzucenia z twojej strony. - odetchnął głęboko. - Teraz nie chcę się bać.
- Namjoon, ty się bałeś? - zdziwiłam się. - Jesteś idolem. Wiele dziewczyn chciałoby z tobą być. - odgarnęłam grzywkę z czoła do tyłu. - Też się bałam, że będę dla ciebie niewystarczająca. Spójrz na mnie. Jestem zwykłą dziewczyną. - śmiałam się, a moje oczy się zeszkliły. - Od dawna ukrywam przed tobą swoje uczucia. - mówiąc to serce biło mi szybciej. - Bałam się, że to tylko jednostronne uczucie dlatego je tłumiłam.
- Robiłem dokładnie to samo. - wyszeptał. Jego uśmiech był nerwowy, ale nadal uroczy. Splótł palce naszych dłoni i zbliżył się delikatnie. - Nadal się boisz? - spytał.
- Już nie mam czego. - odparłam, a nasze usta złączyły się w czułym pocałunku. Nie spodziewałam się po niem takiej delikatności.
Jedną dłonią nadal złączoną z moją położył mi na policzku. Poczułam jak rumieńce na mojej twarzy grzeją nasze place. Dziwnie przyjemne uczucie przeszło przeze mnie gdy przyciągnął mnie do siebie. Jego ruchy były tak ostrożne jakby operował porcelanową lalką.
Po skończonym pocałunku popatrzył na mnie troskliwie, ale był szczęśliwy.
- Nie masz pojęcia ile na to czekałem. - wyznał śmiejąc się.
- Jestem to sobie w stanie wyobrazić. - również zachichotałam. Cieszyłam się, że w końcu mogłam mu o wszystkim powiedzieć. Że w końcu czas ukrywania uczuć się skończył.
Wtuliłam się w niego jak najbardziej potrafiłam. Chciałam być tak blisko niego jak się tylko da. Nie wyłam jedyna, bo chłopak otulił mnie mocno ramionami tak jakby miał mnie nigdy nie puścić. Nie protestowałabym gdyby miał taki zamiar.
W końcu to sobie wyznaliśmy. To była najlepsza "kolacja" w moim życiu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro