Rozdział 15
Denerwowałam się wejściem do biura pana Mamoru. Przechodząc przez salę na szczęście nie spotkałam Hisashiego. Może miał dziś wolne? Szczerze, to mnie to nie interesowało. Grunt, że go tu nie ma.
Zapukałam do drzwi i weszłam do środka. Stanęłam przed biurkiem, za którym siedział starszy mężczyzna. Ukłoniłam się.
- Dzień dobry. - przywitałam się, na co on skinął jedynie głową. - Jest mi przykro, ale niestety muszę zrezygnować z tej pracy. Dopiero po tych słowach spojrzał na mnie.
- Co się takiego stało? - spytał zmartwiony. - Może uda nam się coś na to zaradzić?
- Nie sądzę. Chodzi o mnie i o pana syna. Przez niego nie mogę już tu pracować i nie chcę zabrzmieć tak jakbym oczekiwała, że to właśnie jego pan zwolni. - wyjaśniłam.
- To wielka strata. Jesteś naprawdę dobrą kelnerką. - wyciągnął rękę po wypowiedzenie, które już miałam mu dać, ale ktoś wszedł do pomieszczenia. To był młody Japończyk.
Staruszek i tak wziął ode mnie dokument, ale położył go tylko na biurku.
Patrzyliśmy na siebie z Hisashim z kompletnym zdziwieniem. Nie miał na sobie fartucha, dlatego wiem, że przyszedł tutaj w celach osobistych.
- Dobrze, że jesteś SaraMi. Musimy porozmawiać. - rzucił cicho. Brzmiał poważnie.
- Nie mamy o czym. - odparłam. Na zewnątrz byłam opanowana, ale w środku jak tylko na niego patrzyłam to aż wrzałam.
- Słuchaj, przyszedłem tu by poprosić ojca by mimo wszystko nie pozwolił ci odejść z pracy. Nie mamy lepszej kelnerki. To ja zawiniłem, więc to ja się wszystkim zajmę. Jeśli zmiana grafiku nie zmieni twojej decyzji to ja sam odejdę. - mówił szczerze, widziałam to.
- Jaka zmiana grafiku? - zdziwiłam się.
- By żadne nasze godziny się nie stykały. Byśmy się w ogóle nie spotykali w pracy. - spojrzał na pana Mamoru. - Można tak zrobić, prawda?
- Oczywiście. - odparł.
Wzrok obojgu spoczął na mnie wyczekująco. Nie pomyślałam o takim rozwiązaniu. Gdybym została w "Metalowym Smoku" miałabym więcej czasu na znalezienie nowej pracy. Nie musiałabym się bać o to czy będę miała pieniądze na rachunki i jedzenie. Podjęłam decyzję.
- Zostanę. - powiedziałam. Uśmiechnęłam się delikatnie pod nosem. - Naprawdę tak dobrze mi idzie? - spytałam zawstydzona.
- Jesteś moją ulubioną pracownicą. Nie tylko ze względu na Monikę, ale też dlatego, że jesteś najmilsza dla klientów. - wyznał pracodawca. Wskazał na kartkę, którą wcześniej mu dałam. - Wyrzucamy?
Kiwnęłam głową, a mężczyzna włożył papier do niszczarki. Z jednej strony mi ulżyło, a z drugiej czułam niepokój. Co powiedzą chłopcy? A co gorsza, co powie Namjoon? Musiałam wymyśleć jakiś spokojny i sprytny plan jak mu o tym powiedzieć by nie był zły.
***
POV Namjoon
Zmierzałem właśnie w stronę mieszkania Nari. Nie dzwoniłem do niej wcześniej by się spotkać, ale wiedziałem, że dziś zostaje w domu. Kiedy znalazłem się na odpowiednim piętrze zapukałem do drzwi. Po chwili brunetka stała przede mną. Miała na sobie jedynie koszulę rozpiętą na wysokości dekoltu.
- Hej, Namjoonie. - przywitała się uroczo.
- Witaj, Nari. - odparłem. - Mogę wejść?
- Jasne. - rzuciła.
Przeszliśmy od razu do salonu. Dziewczyna chciała rzucić mi się na szyję i ucałować, ale się odsunąłem. Popatrzyła na mnie zszokowana. Nagle jej wyraz twarzy zmienił się na nieco bardziej zły.
- Okay. Możesz mi powiedzieć dlaczego nie odbierałeś? - spytała.
- Nie miałem kiedy. Wiesz, że nie trzymam telefonu cały czas przy sobie. - odetchnąłem. - Możemy porozmawiać na poważnie?
- Oczywiście. - wydawała się zdenerwowana. Usiadła na kanapie klepiąc miejsce obok siebie zapraszająco. Ja jednak cały czas stałem.
- Dowiedziałem się, że groziłaś SaraMi i nie tylko jej. Chłopcy też mi coś o tym wspominali. - wyznałem.
- Oni znowu się na mnie uwzięli. Nie widzisz, że próbują rozbić nasz związek? - teraz jej twarz wyrażała smutek. - Oni nigdy mnie nie zaakceptują. Nie wierzysz im, prawda?
- Owszem, wierzę. Nie mówiliby mi tego gdyby coś się naprawdę nie działo. Ufam im, ale nie jestem pewien czy mogę to samo powiedzieć o tobie. - próbowałem być spokojny.
Ciemnooka wstała. Zbliżyła się do mnie i spojrzała tak jakby zaraz miała kogoś zabić. Kogoś, czyli mnie.
- Kpisz sobie ze mnie? Staram się by nasz związek przetrwał a ty mi wyskakujesz z takim czymś? Jesteśmy parą. Powinieneś mi wierzyć. - wykrzyczała.
- Dowiedziałem się co powiedziałaś SaraMi i chciałem to wyjaśnić. Nie życzę sobie byś tak się odnosiła do moich przyjaciół. A jeśli chodzi o nasz wiązek, to powinniśmy go zakończyć. - westchnąłem. - Nie będę cię prosić byś ich przeprosiła. Chcę rozstać się w zgodzie. - serce szybciej mi zabiło w oczekiwaniu na jej odpowiedź.
- Żartujesz sobie chyba. - parsknęła śmiechem. - Myślisz, że to ty masz ostateczne zdanie. To ja zrywam z tobą, bo mi nie ufasz. I jak się z tym czujesz?
- Chciałem tego uniknąć, ale jak ci to poprawia humor, to okay. - przytaknąłem. - Żegnam więc. - odwróciłem się i po prostu wyszedłem.
Idąc do mieszkania przyjaciółki zadzwonił do mnie telefon. Odebrałem od razu.
- Hallo, Namjoon. Już po wszystkim? - spytała dziewczyna po drugiej stronie.
- Tak. Właśnie do ciebie zmierzam. - odparłem. - A jak u ciebie? Wszytko w porządku?
- Jest świetnie. Jednak nie zerwałam umowy o pracę. - mówiła podekscytowana.
- Co? Coś się stało?
- Nie. Pan Kuran zmieni nasze grafiki tak byśmy się nie spotykali. Co lepsze to nie był mój pomysł tylko Hisashiego. Jego ojciec tak samo jak on nie chcieli bym odchodziła, bo dobrze się spisuję. Jestem bardzo szczęśliwa. - słyszałem jej wesoły głos i wręcz wyobrażałem sobie jak idzie ulicą gestykulując.
- Cieszę się razem z tobą. - uśmiechnąłem się. - Gdzie już jesteś?
- Pod moim blokiem, a ty?
- Niedaleko. Za parę minut powinienem być. - skłamałem. Widziałem ją po drugiej stronie ulicy. Przeszedłem przez nią szybko i już po chwili stałem obok SaraMi. - Cześć.
Odskoczyła gdy mnie usłyszała. Wystraszyła się? Zamiast zareagować jak gentlemen zacząłem się śmiać. Ciemnowłosa także chichotała. Razem poszliśmy do mieszkania. Wypytała mnie jak przebiegła moja rozmowa z Nari. Nie chciałem jej martwić dlatego powiedziałem tylko, że rozstaliśmy się w zgodzie.
Zjedliśmy przyrządzony przez nas obiad. Nasze relacje były o wiele lepsze niż kiedykolwiek. Cieszyłem się, że możemy razem spędzać czas. Moje uczucia do niej nie zmieniły się. Nadal były silne i trwałe.
Siedzieliśmy na kanapie opierając się o siebie nawzajem. Na laptopie leciał jakiś film, którego i tak nie oglądaliśmy.
- Namjoon, musimy sobie coś obiecać. - mówiła zupełnie poważnie.
- A co takiego? - spytałem.
- Ja wiem, że to dziecinne, ale posłuchaj. Obiecamy sobie, że żaden związek nas nie rozdzieli. Nie ważne które z nas będzie kogoś miało. Nie chcę znów przechodzić przez to samo. - wyznała Wyciągając do mnie dłoń z wyprostowanym małym palcem.
- Nie chcę cię znowu stracić, więc okay. - zapieczętowaliśmy umowę uściskiem palców.
Nie było mi śpieszno do żadnego związku, w którym drugą połówką nie jest ona. Nie widziałem siebie z nikim poza nią. Teraz to wiem na pewno. To właśnie z nią chcę być.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro