Rozdział 6
Parę ostatnich dni upłynęło spokojnie. Jedyne co robiłam to przesiadywałam w swoim mieszkaniu szukając ogłoszeń o pracę w internecie. Przed wyjazdem ciocia znalazła dla mnie wspaniałe miejsce do wykonywania zawodu, ale za mało bym zarabiała. Chciałam pracować na dwa etaty. Może i nie miałabym za dużo wolnego czasu, ale miałabym za co żyć. Przez pierwsze dwa tygodnie w Korei Południowej miałam wolne, a zaczynałam dopiero po tym okresie.
Teraz przyrządzałam jedzenie dla gości, którzy mieli zawitać już niebawem. Chwilę temu dołączyła do mnie Susan, by pomóc w przygotowaniach. Tańczyłyśmy i wygłupiałyśmy się do lecącej w tle muzyki. Miałyśmy naprawdę dobry kontakt zważywszy na tak krótką znajomość.
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Natychmiastowo zalała mnie ciepła fala. Spojrzałam na dziewczynę stojącą obok mnie.
- Za moment pójdę im otworzyć, a ciebie proszę o nakrycie do stołu. Za półce masz przygotowane dziewięć zestawów naczyń. - mówiłam spokojnie z poważną miną.
- Jasne. - odparła chichocząc.
Ruszyłam w stronę drzwi frontowych, a stres oblewał mnie coraz bardziej. Gdy dotykałam klamki dłoń mi się trzęsła. Kiedy otworzyłam gościom przywitali mnie z wielkimi uśmiechami. Od razu zerknęłam na Seokjina, który widząc moje spojrzenie przytaknął powoli. Odetchnęłam z ulgą.
- Zapraszam. - rzuciłam na "dzień dobry". Przyjaciele jak fala wlali się do przedpokoju zdejmując buty. Jako pierwsza weszłam do salonu obserwując sąsiadkę. Radośnie nakrywała do stołu. Nie pamiętam kiedy ostatnio się aż tak stresowałam. - Susan, możesz proszę usiąść? - spytałam.
Dziewczyna kiwnęła posłusznie głową i zasiadła od stołu.
Płynnym gestem ręki zasygnalizowałam chłopakom by weszli do salonu i zajęli swoje miejsca. Kiedy to robili usta blondynki były rozwarte. Bałam się, że zaraz zemdleje.
- Hej Susan, miło nam cię poznać. - powiedział lider w imieniu reszty, na co ona tylko zamknęła usta i zacisnęła powieki.
Podbiegłam do niej. Chwyciłam ją za rękę wyprowadzając prawie nieżywą do kuchni. Dopiero wtedy spojrzała na mnie swoimi szklanymi oczami.
- Coś się stało? - spytałam nerwowo drapiąc się po głowie.
- Skąd...? Jak...? Co...? J-ja zawału prawie dostałam. - mówiła łamiącym się głosem.
- Okay, wytłumaczę ci. To są moi najlepsi przyjaciele, czasami zapomina mi się, że są sławni i w ogóle. Bardzo cię proszę, byś nikomu nie mówiła o tym spotkaniu, ani o tym o czym będziemy rozmawiać. Niektóre rzeczy po prostu nie mogą ujrzeć światła dziennego. - wyciągnęłam w jej stronę dłoń z wysuniętym małym palcem. - Obiecaj mi to proszę.
Westchnęła głęboko i uścisnęła swoim paluszkiem mój.
Wróciłyśmy do pomieszczenia gdzie chłopcy mieli grobowe miny. Patrząc na nich chciało mi się śmiać, ale sama byłam zbyt zestresowana tą sytuacją. Dziewczyna usiadła między Hoseokiem i mną, a ja miałam obok siebie Jina. Naprzeciw mnie był obiekt moich westchnień. Uśmiechał się do mnie dodając otuchy.
- Chłopcy, ja was przepraszam, ale musimy jeszcze trochę poczekać. Za późno wstawiłam ryż do gotowania. - powiedziałam przerywając ciszę.
- Nie ma problemu. - rzucił wiecznie zadowolony Taehyung.
- Jeżeli chcecie, to możecie pozwiedzać moje nowe mieszkanko. Sama je dekorowałam, starałam się. - nieśmiałość zaczęła przeze mnie przemawiać. Wiedziałam, że oni tylko czekają na pozwolenie by zajrzeć w każdy kąt moich "czterech ścian".
Nagle wszyscy wstali od stołu i zaczęli myszkować. Oglądali ściany, półki, wchodzili do różnych pomieszczeń. Usłyszałam śmiech Yoongiego. Jak poparzona podniosłam się biegnąc do sypialni, w której teraz byli. Przyglądali się galerii zdjęć na jednej ze ścian. Moje wspomnienia. Moje i Bangtanów. Przypominali sobie nawzajem historie ze zdjęć. Miły widok. Wróciłam do salonu podchodząc do Susan. Bała się rumieniła.
- Przepraszam, że naraziłam cię na taki stres. - miałam spuszczoną głowę i cichy głos.
- Siedziałam obok niego. - powiedziała prawie piszcząc. Czyżby była wielbicielką naszego Hobiego?
Uśmiechnęłam się pod nosem. Objęłam ją jednym ramieniem i poklepałam po plecach. Obserwowałam jak chłopcy wracają na swoje miejsca w znakomitych humorach. Jung usiadł obok mojej towarzyszki. Wypuściłam ją z objęcia spoglądając znacząco na najstarszego.
- Poznajcie się z Susan, a ja i nasz mistrz dokończymy jedzenie. - rzuciłam łapiąc chłopaka za kołnierzyk koszulki pociągając go za sobą.
Kiedy byliśmy już w kuchni byłam cała w skowronkach.
- SaraMi, martwię się o ciebie. - mówił cicho.
- Nie masz o co. - chichotałam. - Susan leci na Hoseoka. - niemalże wyśpiewałam te słowa. - Bałam się, że to będzie tragedia a jednak jest super. - poskoczyłam kilka razy.
Chłopak zaśmiał się cicho.
- Idź tam do niej by na zawał nie zeszła, a ja się zajmę resztą.
- Przestań Seokjin oppa, Jesteś tutaj gościem, a ja gospodynią. - oburzyłam się.
- Co mi po gospodyni, która prawie rozgotowała ryż. - rzucił odsączając wodę z garnka. Nie posiadałam jeszcze niestety maszyny do gotowania na parze. Musiałam sobie radzić inaczej.
Machnęłam na niego ręką. Wiem, że nawet gdybym zrobiła najgorsze jedzenie na świecie zajadałby się nim bylebym się poczuła dobrze. Jin był dla mnie jak starszy, opiekujący się brat. O każdym z zespołu miałam podobne zdania. Każdy chronił mnie i otaczał troską.
Patrzyłam jak chłopak próbuje uratować jedzenie. Załamany patrzy na mnie. Pewnie myśli sobie "jakim cudem ci się to udało zepsuć?". Po prostu mam talent. Zawsze byłam niezdarna. W kuchni nigdy nie byłam wirtuozem, a raczej robotem podążającym za przepisem. Nie zawsze wychodziło idealnie. Przyzwyczaiłam się. Mimo moich marnych zdolności kulinarnych Bangtani uwielbiali jeden przysmak, który zawsze im przyrządzałam. Typowa polska potrawa. Pierogi ruskie. Przed przyjściem Susan ugotowałam cały półmisek, by w razie porażki je podać gościom. Dobrze, że o tym pomyślałam.
Zajrzałam do szafki obok lodówki. Wyjęłam przysmak na blat.
- Sytuacja uratowana. - powiedziałam z ulgą.
Kim widząc jedzenie w misce uśmiechnął się.
- Uzależnimy się od nich i to będzie twoja wina. - zażartował.
Uśmiechnęłam się cwaniacko. Poprosiłam przyjaciela by zamówił pizzę na dowóz. Samymi pierogami się nie najemy, prawda? Przeszłam do salonu kładąc jedyną deskę ratunku na stole. Chłopcy widząc co znajduje się w misce rzucili się na nią. Przerażający widok? Dla mnie nie. Spoglądałam na Susan i Hobiego. Raper nakładał dziewczynie jedzenie, a dopiero po chwili sobie. Uroczo razem wyglądali.
- SaraMi, a ty nie jesz? - usłyszałam pytanie od strony Jimina.
- Um? - zastanawiałam się nad prostą odpowiedzią. - Jasne, ale wiem jak wy je uwielbiacie. Poczekam, spokojnie. - promienny uśmiech zawitał na mojej twarzy gdy widziałam jak przyjaciele zajadali się pierogami.
- Mam nadzieję, że dla mnie coś zostało. - mówił najstarszy dosiadając się. Dopiero wtedy zajęłam swoje miejsce przy stole. Popatrzył na mnie znacząco pokazując ilość jedzenia w misce. Zaledwie cztery sztuki.
- Jin, jedz na zdrowie. Objadłam się ich przed waszym przyjściem. - skłamałam, by się nie martwili niepotrzebnie.
- Dlatego było ich tak mało? - spytał Min sarkastycznie.
- No cóż, byłam bardzo głodna. - zaśmiałam się.
Rozmawialiśmy wszyscy razem. Mogłabym tak siedzieć z nimi dniami i nocami. Czułam się świetnie gdy oni byli weseli.
Yoongi właśnie opowiadał razem ze mną jak się poznaliśmy. Blondynka nie mogła uwierzyć w nasze wszystkie historie. Na jej miejscu też bym nie wierzyła. Były zbyt idealny, by mogły być prawdziwe. Moja relacja i historie z udziałem Bangtanów pokazują, że życie pod tymi względami mnie rozpieściło. Byłam dumna z posiadania takich przyjaciół.
W międzyczasie dostawca dostarczył pizzę. Zajadaliśmy się i oczywiście mimo początku tygodnia piliśmy piwo. Jedna puszka i tak nie dawała żadnych efektów, więc mogliśmy sobie pozwolić na to.
- Susan, chyba nie spodziewałaś się takich gości, prawda? - spytał śmiejący się Jungkook.
- Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek was poznam tak szczerze. - zarumieniła się. - Jest mi bardzo miło, że miałam okazję was poznać. - wstała z krzesła i ukłoniła się. - Dziękuję. - z powrotem zajęła swoje miejsce.
- Przestań proszę. - machał na nią Tae ręką. - Nie bądź taka oficjalna.
- Jesteśmy zwykłymi ludźmi i chcemy byś tak nas traktowała. - odezwał się Hoseok uśmiechając się do niej uroczo. Ona mu chyba też wpadła w oko.
- Dobrze, przepraszam. - zaśmiała się nerwowo.
Nie długo po tym chłopcy musieli już wracać do dormu. Pożegnałam się z nimi, tak samo jak z dziewczyną, która też postanowiła udać się do swojego mieszkania. Zostałam jedynie z Yoongim, który chciał o czymś ze mną porozmawiać. Pomógł mi sprzątać naczynia ze stołu.
- Rozmawiałaś już z Namjoonem? - spytał nagle.
- Niby o czym? - zdziwiłam się wkładając talerze do zmywarki. Chłopak stał parę kroków za mną.
- O tym co do niego czujesz.
Na te słowa zrobiło mi się słabo. Zaśmiałam się nerwowo.
- Niby dlaczego miałabym z nim o tym rozmawiać? On ma dziewczynę i jest z nią szczęśliwy. - odparłam beznamiętnie, jednak w środku płakałam wypowiadając te słowa. Byłam bardzo zazdrosna.
- Z każdego spotkania z nią przychodzi zdenerwowany. Szczęśliwy był dzisiaj. Tak naprawdę szczęśliwy. - wyznał wkładając sztućce do maszyny.
- Nic na to nie mogę poradzić, wybacz. Chciałabym, ale nie mogę.
- Ale, SaraMi on...
- Yoongi, to mnie naprawdę rani. - do oczu napłynęły mi łzy. - Chcę już ostatecznie o nim zapomnieć. Nie chcę by bolała mnie myśl o nim i innej dziewczynie. Mam tego dość. - po moim policzku spłynęła jedna, samotna kropelka słonej cieczy. - Nie poruszajmy tego tematu więcej, proszę.
Chłopak wystraszył się mnie w tym momencie, jednak to nie powstrzymało go od objęcia mnie. Pachniał drogimi perfumami, a jego ciepłe ramiona otulające mnie dawały mi dużo troski. Byłam mu wdzięczna za to. Właśnie tego potrzebowałam od paru dni.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro