Rozdział 10
- SaraMi, w końcu będziesz musiała powiedzieć co się dzieje. - mówił spokojnie przez telefon Yoongi.
- Przecież mówię, że nic mi nie jest. - kłamałam. Mimo iż minęło parę dni ciągle słyszałam w głowie głos Nari. Przed oczami miałam obraz zdezorientowanego Namjoona gdy wychodziłam w popłochu z dormu. Właśnie wracałam z porannej zmiany w pracy. - Po prostu chcę się skupić na "Metalowym Smoku". Chcę pokazać się z jak najlepszej strony.
- Przyjadę dziś do ciebie po nagraniu. Powiesz mi wszystko, dobrze?
- Yoongi, ale...
- Nie ma żadnego "ale". - przerwał mi stanowczo jednak czułam, że się martwi. - Przyjadę i już.
- To chociaż wcześniej do mnie zadzwoń, bo nie wiem, czy nie będę miała gości. - odparłam wdychając. Z jednej strony cieszyłam się, że Min mnie odwiedzi. Nie widziałam się z nim od dawna.
- Okay. - rozłączył się.
Byłam już prawie pod drzwiami mieszkania gdy zobaczyłam starszą kobietę trzymającą pudełko wyściełane kocem. W środku znajdowała się mała włochata kulka. Staruszka widząc moje zainteresowanie podeszła do mnie.
- Dzień dobry. - ukłoniłam się.
- Witaj. - skinęła delikatnie głową. - Jesteś siostrzenicą Moniki, tak? Mieszkała tu. - wyglądała na przejętą.
- Tak. Coś przekazać cioci? Coś się stało? - spytałam troskliwie.
- Moja kotka się okociła i nie mam co zrobić z młodymi. Część sąsiadów przyjęła małe koty, ale tego malca nikt już nie chce. - pokazała mi wnętrze pudełka. Zwierzątko miało białą sierść, tylko jego prawe uszko miało czarny kolor. Jego oczka miały intensywny niebieski kolor, a z pyszczka wydobył się cichy dźwięk jakby płaczącego dziecka.
- Jaki słodziutki. - rozczulałam się nad istotką.
- Chciałaby go pani przygarnąć? - pytała z nadzieją w głosie.
- Nie wiem czy bym podołała... - rozejrzałam się w koło myśląc o tym ile mam wolnego czasu. Mały kotek to nie jest zabawka. Trzeba o niego dbać, karmić i kochać. Spojrzałam jeszcze raz na żyjątko. - Wezmę go. - rzuciłam pewna.
Kobieta była szczęśliwa. To pewnie dla niej piękny widok, że ktoś się lituje nad tak małym stworzeniem. Sama byłabym w euforii. Wzięłam w dłonie białą kulkę. Patrzyła na mnie niebieskimi ślepiami. Miała piękne oczka, bo była to samiczka. Somi, tak ją nazwałam.
Starsza pani bardzo mi dziękowała. Powiedziała, że nie miała jak się nim zająć i pewnie oddałaby go do schroniska gdybym go nie wzięła. Ta informacja wzruszyła mnie. Pożegnałyśmy się po chwili i poszłyśmy w swoje strony.
Byłam już w mieszkaniu. Położyłam kotka na podłodze w kuchni szukając w szafkach małej miseczki. Wyjęłam parę plasterków szynki z lodówki i nałożyłam maleństwu by zjadło. Obserwowałam ją głaszcząc delikatnie. Gdy futrzak miał już napełniony brzuszek zaczęła się ocierać o moje kostki. Wzięłam ją delikatnie na ręce przytulając. Wyglądała na czystą. Pewnie sąsiadka musiała ją wcześniej umyć.
Usłyszałam pukanie do drzwi. To pewnie Susan. Zaprosiłam ją do środka. Zwierzątko od razu przykuło jej uwagę.
- Skąd masz takiego słodziaka? - spytała zachwycona głaszcząc miękkie futerko. Na widok malca oczy się jej zaświeciły.
- Znajoma mojej ciotki mi go przed chwilą dała. - wyjaśniłam zadowolona. Cieszyłam się, że mogłam ją przygarnąć.
Poszłyśmy do salonu. Rozsiadłyśmy się na kanapie, a Somi położyła się na moich kolanach. Obie rozczulałyśmy się nad maleństwem, które bawiło się moimi palcami. Była taka urocza. Blondynka delikatnie dotknęła mojego ramienia cała rozpromieniona. Poprawiła okulary i zaczęła mówić:
- Przyszłam tu by pochwalić ci się, że nagraliśmy już pierwsze trzy odcinki. Za parę dni będzie premiera, a odcinki będą się pojawiały co tydzień w sobotę. - była bardzo radosna, a uśmiech nie znikał z jej twarzy.
- To wspaniale. - odparłam z dumą w głosie. - Będę wierną fanką.
Prawie pisnęła podekscytowana. Miałam wrażenie, że zaraz zacznie skakać aż do sufitu.
- Dziękuję ci. To mnie bardzo motywuje!
- A teraz bardziej osobiście. Jak tam z Hoseokiem? - spojrzałam na nią znacząco podnosząc jedną brew.
Dziewczyna od razu się zarumieniła i spuściła wzrok. Chyba myślała, że nie zauważyłam jak między nimi iskrzy.
- Jest dobrze. - mówiła nieśmiało. - Spędzamy razem dużo czasu i wydaje mi się, że się zakochuję. Ale tak naprawdę, a nie jak w idolu. - wyznała.
- Susan, to wspaniale. - byłam szczęśliwa, że układa się moim przyjaciołom.
Moja odpowiedź chyba nie spodobała się aktorce. Spojrzała na mnie z niezrozumieniem na twarzy.
- Podziwiam cię. Po tym co ostatnio się stało jesteś w stanie cieszyć się ze szczęścia kogoś innego.
- To nie tak. - przestałam się uśmiechać. - Boli mnie to, że zerwałam kontakt z Namjoonem. Chociaż i tak miałam zapomnieć o tym, że czuję do niego coś więcej. Tak po prostu musiało się stać. Groźby Nari i pojawienie się w moim życiu Hisashiego... - gładziłam delikatne futerko śpiącej Somi. - Myślę, że to on zmieni moje postrzeganie świata. Jest uroczy, a ja zraniona. Stara się jak tylko może. Byliśmy już na trzech randkach w przeciągu ostatnich dni. - westchnęłam głęboko. - Wiem, że to zbyt wcześnie, ale zapytał mnie czy chcę zostać jego dziewczyną.
- Żartujesz. - odezwała się z niedowierzaniem w głosie. - I co mu odpowiedziałaś?
- Tak. Od wczoraj oficjalnie jesteśmy parą. - spojrzałam jej w oczy. - Nie chcę by chłopcy się dowiedzieli.
- Nie możesz tego ukrywać w nieskończoność. Tak samo jak tego co powiedziała ci Nari. - poprawiła okulary zamykając oczy. - Na twoim miejscu już dawno byłabym u chłopaków i wszystko bym im powiedziała.
- Ciesz się, że nie jesteś na moim miejscu. - mówiłam cicho. - Nie mogę. Jeśli oni się dowiedzą to pójdą to wyjaśnić do Namjoona, a on do Nari. Zespół będzie skończony. Już mniejsza z tym, że w oczach ukochanego będę nikim. Bardziej mi zależy na tym, by oni byli bezpieczni.
- No dobra, ale...
Ktoś zapukał do drzwi. Wstałam ostrożnie odkładając kotka na kanapę. Podeszłam do wejścia. Nie spodziewałam się Yoongiego o tak wczesnej porze. Nie przyjechał sam. Byli z nim Hoseok, Seokjin i Jungkook. Zaprosiłam ich do środka. Hobi jednak tylko się przywitał i razem z Susan poszli do niej. Dziewczyna na pożegnanie rzuciła mi krótkie "wrócimy do tego".
Chłopcy rozgościli się przy stole w jadalni. Najstarszy jako pierwszy zauważył zwierzątko. Spytał tylko jak się nazywa i skąd go mam.
Zaparzyłam dla wszystkich herbatę. Zaczęliśmy rozmowę gdy byliśmy razem.
- Tak więc SaraMi. Co się dzieje? - spytał raper.
- Po pierwsze, to mówiła ci, że nic, a po drugie, to miałeś zadzwonić przed przyjściem. - skarciłam go.
- Bałem się, że uciekniesz z domu gdy zadzwonię. - odparł drapiąc się po głowie.
- Wiesz dobrze, że milczenie nie jest dobrym rozwiązaniem. - rzucił Jin. - Namjoon mówił nam, że wyszłaś z dormu jak poparzona. Wyglądałaś tak jakbyś się miała zaraz popłakać.
Czyli tak jak w tym momencie? Czułam, że gdy tylko, któryś z nich jeszcze coś o nim powie to się rozpłaczę.
- Chłopcy, to naprawdę nie tak. - próbowałam ich uspokoić, ale bezskutecznie. Najmłodszy dotknął mojego ramienia delikatnie.
- SaraMi, my się o ciebie martwimy i tęsknimy. - wyznał. - Powiedz co się dzieje.
Zalałam się nagle łzami. Nie potrafiłam ich powstrzymać. Ukryłam twarz w dłoniach. Poczułam jak cała trójka przytula mnie. Dreszcz oblał całe moje ciało. Potrzebowałam uścisku tak bardzo, ale nie od Susan czy Hisashiego. Potrzebowałam tego od cząstki zespołu. Ja wspieram ich, a oni mnie.
Gdy się uspokoiłam, wytarłam oczy i policzki wierzchem dłoni. Spojrzałam pustym wzrokiem na mój kubek herbaty.
- To nie jest takie proste. - wyszeptałam.
- Opowiedz nam wszytko, proszę. - Min poważnie się martwił moim stanem. Nie był jedyny. Dłonie każdego z nich zacisnęły się na moich rękach dodając mi otuchy.
- Nie wiem dlaczego Namjoon się zakochał w takiej... Takiej... - nie potrafiłam znaleźć odpowiednich słów.
- Dziwce? - zaproponował dokończenie zdania.
- Tak. - odpowiedziałam. - Ta dziwka, ona... - spojrzałam na ich twarze błagalnie. - Obiecajcie, że nic nie powiedzie Namowi, dobrze? - jednocześnie kiwnęli głową. - Ona chce go mieć na wyłączność za wszelką cenę. Nari jest okropnym człowiekiem.
- Wiemy to już. - rzucił Kookie. - To dlatego nas unikasz? - spytał.
- Nie unikam was, tylko waszego lidera. - westchnęłam głęboko. - Przypomnę tylko, że obiecaliście mu nic nie mówić. - zamknęłam oczy. - Nie chciałam wam o niczym powiedzieć, bo to też dotyczy zespołu. Nari zagroziła mi, że jeżeli usłyszy chociaż słowo od Namjoona na mój temat to zniszczy mnie w jego oczach, a zespół tego też pożałuje. - wycedziłam na jednym wdechu. - Obiecaliście. - krzyknęłam.
Powoli otworzyłam oczy spoglądając na nich. Mieli bardzo zszokowane miny. Seokjin wstał z krzesła i zaczął kierować się do wyjścia.
- Ta mała zołza tego pożałuje. - powiedział pod nosem.
Puściłam się biegiem w jego stronę. Złapałam go za rękę ciągnąc z powrotem. Chłopak tylko się zatrzymał spuszczając wzrok.
- Obiecaliście, że nic mu nie powiecie. - byłam przerażona. - Nie chcę by ta sytuacja zaszkodziła w jakikolwiek sposób zespołowi.
Jasnowłosy objął mnie ramieniem.
- Przez ten cały czas musiałaś sama znosić ten ból. - ujął dłońmi moją twarz i lekko ją uniósł by spojrzeć mi w oczy. - Nawet nie masz pojęcia jak się o ciebie martwiliśmy, a zwłaszcza Namjoon. Boi się, że to on coś zrobił nie tak. Nie śpi po nocach. Tak samo jak my wszyscy. - westchnął delikatnie. - Nigdy więcej nie ukrywaj przed nami takich rzeczy. - przytulił mnie do siebie mocno.
Wróciliśmy do jadalni gdzie zastaliśmy chodzącego nerwowo w kółko Yoongiego. Jungkook siedział zestresowany popijając herbatę. Spojrzeli na nas prawie równocześnie. Niemal natychmiast podeszli do mnie by mnie uściskać. Bardzo się mną przejmowali, a ja tylko sprawiałam im problem. Chociaż sama nie wiem, czy teraz im ujęłam, czy dołożyłam zmartwień.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro