Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

belamour


na pga obiecałm Angelii, że powstanie meidi, więc oto krótki oneshot z kobiecą miłością.

xxx


Scenariusz, rozwalony na biurku w gabinecie, boleśnie wspominał o natłoku pracy, który osiadał na głowie blondynki. Zmęczenie dawało o sobie znaki, zmuszając wizażystów do dłuższego ukrywania ciemnych worów pod oczami, ale błękit oczu cały czas świecił podekscytowaniem, jakby połowa doby na planie filmowym wcale nie ucinało jej snu do przykrych, czterech godzin.

Chociaż nazywali ją królową romansów, nowy film odbiegał od kochliwej sceny dramatu, do której byli przyzwyczajeni jej fani. Słodkie króliczki (bo tak nazywała nastolatki z gwiazdkami w oczach, oglądające romantyczne seriale) dostarczały jej pieniędzy, ale mimo wszystko siedzenie w uroczej chmurze pocałunków i przytuleń nie satysfakcjonowało jej tak, jakby tego chciała.

Dlatego, gdy Conrad przyszedł do niej z scenariuszem filmu kryminalnego, przeczytała fragment z natchnieniem, którego nie czuła od początku kariery. Marie, którą miała odgrywać, nie była główną bohaterką filmu, jedynie mieszała w sercach protagonistów, ale dalej był to jej nieszczęśliwy koniec, do którego tak mocno dążyła. Zagranie strachu, gniewu, szaleństwa – to wszystko gotowało w niej jakieś niezdrowe podekscytowanie, które smakowało najdroższym winem. Tego chciała, to było jej marzeniem.

Nic więc dziwnego, że gdy tylko zaczął się casting, a wraz z nim zdjęcia próbne, Heidi przesłała swoje CV, nie martwiąc się o nic. Kraj znał ją, a ona znała swoją wartość. Jej nazwisko widniejące na plakacie filmu mogło pomóc w promocji i wydawało się to być wystarczającym argumentem dla reżysera. Cóż, jej urok również pasował do bycia księżniczką mafii.

Takim sposobem poznała cały scenariusz – arcydzieło, przytulające ją do piersi sukcesu. Szybko spotkała współpracowników, miłą grupkę szaleńców, uczących się linijek tekstu zbyt szybko, by byli zwykłymi ludźmi i zdążyła znienawidzić słodką Mię Clark, białowłosą piękność, zabierającą jej uwagę fanów. Nie tak miało być. Heidi miała zwrócić w swoją stronę spojrzenia zdesperowanych nastolatek, poszukujących idealnej kobiety, ale w komentarzach pod zwiastunem każdy szukał momentów policjantki, która przecież nic nie znaczyła, kompletnie nic!

Oczywiście Heidi nie mogła odebrać kobiecie umiejętności aktorskich. Mia grała, jakby żyła swoją postacią, jej łzy zarażały, a historia wzbudzała smutek, jakby Amelia istniała naprawdę, a nie była napisana przez starego chińczyka, śmiejącego się z losów własnych bohaterów. Zresztą, nie miało to wielkiego znaczenia. Heidi mogła zrzucić swoją niechęć do Mii na wcielenie się w rolę i udawać, że wcale nie zazdrości sposobu, w jaki białowłosa naturalnie podchodziła do wszystkiego, co robiła.

Ale gdy ponownie spojrzała na scenariusz, w którym końcowe sceny zlewany się smutnym kolorem czerni, przechodząc w linijki o przyjaźni, jakby ta miała jakieś znaczenie, zastanawiała się, gdzie popełniła błąd. Zdążyła w międzyczasie przeczytać kilkadziesiąt reportaży, obejrzeć kilkanaście filmów i zagłębić się w setkach nieskończonych scenariuszy, a nadal nie rozumiała, dlaczego nienawiść Marie do Amelii, przerodziła się w sympatię, wiążącą obie kobiety w dziwną współpracę. Tak, Marie mogła należeć do świata kryminalnego, jej rodzina mogła mordować z zimną krwią, ale nadal dostała szczęśliwe zakończenie, trzymana w ramionach policjantki, zapłakana i pozbawiona domu.

Mogła więc wcześniej pominąć ten fragment scenariusza, gdy czytała go z otwartym sercem. Nie potrafiła teraz odwrócić się od filmu, który kończył się szybciej, niż każdy mógłby się spodziewać, dlatego chowała się po kątach planu filmowego, oglądając, jak Erwin, jej przyjaciel, pluje sztuczną krwią, krzywiąc się na widok aktora, którego brązowa skóra świeciła teraz od potu, wywołanego ogniem w tle.

Popijała słodki napój, gdy w ramię uderzył ją nacisk dłoni, próbujący zwrócić jej uwagę na osobę stojącą za nią. Powiew wiatru rozwiał blond włosy, gdy odwróciła głowę, spotkając się z poważnym spojrzeniem Conrada. Okulary, do których jeszcze się nie przyzwyczaiła, dodawały mężczyźnie jakiegoś uroku, któremu nie dało się odmówić i tak samo było tym razem. Chociaż odpoczywała teraz podczas krótkiej przerwy, a za moment miała wykrzykiwać emocje przed kamerą, pozwoliła sobie wstać i ruszyć za menadżerem, który pozostawał dziwnie cichy.

Dotarcie do pokoju, w którym bywała rzadko, bo przeznaczony był do obmyślania kwestii promocji, zajęło im niezwykle mało czasu, o wiele mniej, niż zazwyczaj. Oboje się spieszyli – przerwa mogła zakończyć się w każdym momencie i Heidi nie potrzebowała rozczarowanych spojrzeń od swoich znajomych. Usiadła więc na krześle, obszytym sztuczną skórą i spojrzała na białą tablicę, na której wyświetlała się jakaś nazwa, która całkowicie jej nie obchodziła.

Zaraz po nich do pokoju weszły dwie kobiety, piękności w idealnym świecie artystycznym i Heidi zdecydowanie nie spodziewała się zobaczyć Mii Clark, stojącej za ochronnymi ramionami Evy McCarrot. Obie kobiety wzbudzały w Bunny niechęć, ale starała się tego nie pokazywać, uśmiechając się łagodnie i czekając na następny ruch kogokolwiek. Spotkała ją jednak cisza.

Eva stanęła obok Conrada, witając się z nim uściśnięciem ręki i nagle wyglądali na dobrych znajomych, takich, którzy przegadane mieli długie noce i dnie. Heidi rozejrzała się ponownie po pokoju, ale nie zauważyła niczego podejrzanego – wszystko było takie samo, jak zwykle i doprowadzało ją to do szału. Niepewność, która zaczynała przerastać się w panikę, osiadła na żołądku, grożąc gorszym samopoczuciem. Już chciała ich popędzić, powiedzieć coś, ale przerwał jej męski głos, gdy Conrad spojrzał jej prosto w oczy.

– Wraz z panią McCarrot stwierdziliśmy, że dla dobra waszych karier będziecie udawać związek.

Jego głos nie brzmiał, jakby żartował, ale słowa były okropnie oburzające, trafiające w nieśmieszną komedię. Heidi chciała wstać, rozśmiać im się w twarz i wyjść, ale Conrad zrobił dla niej zbyt wiele, by mogła potraktować go w taki sposób, jakby zapomniała o każdym moralnym długu, który trzymał ich razem. Mężczyzna wyciągnął ją z zbyt wielu problemów, by nie wierzyła, że jego decyzja miała jej pomóc. Ale nadal, udawanie związku z inną kobietą nie brzmiało zachęcająco. Spojrzała na Mię. Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji.

– Sugerujesz, że ja – przerwała, śmiejąc się nerwowo – mam się umawiać z Mią Clark? Wyglądam ci na lesbijkę?

– Wyglądasz mi na osobę, która stąpa po cienkim lodzie w swojej karierze, pani Bunny – zdjął okulary, przecierając szkła, a złość powoli rosła w blondynce. – Premiera filmu jest za trzy miesiące, a twoi fani zapominają o tobie. Rola drugoplanowa nie pomoże ci w sukcesie, a pani Clark potrzebuje kopnięcia w branży. Chyba wiesz o co mi chodzi?

Oczywiście, że wiedziała o co chodzi. Przecież nie była nową aktorką, na jej koncie piętrzyło się już wiele filmów i miała świadomość, że Mia powoli debiutowała, ale nic nie mogło zmusić Heidi do współczucia młodszej kobiecie. Doskonale wiedziała, że sama nie była w dobrej pozycji i potrzebowała afery, ale udawanie czegoś, co nie było prawdziwe, niczym nie różniło się od filmów, przed którymi chciała uciec.

– Dodatkowo Mia chce wyjść z szafy, więc upieczemy dwie pieczenie na jednym ogniu.

Spojrzała na kobietę, która siedziała cicho. W Mii było coś nad wyraz spokojnego, jakby udawanie związku wcale nie wykluczyło jej z życia romantycznego na kolejne, długie miesiące. Irytowała ją postawa Clark – zrozumienie jej wykraczało poza możliwości kobiety, nastawionej na samodzielność w wielkim świecie sławy.

– Czego ode mnie oczekujecie? Mamy trzymać się za ręce, śmiać się z rumieńcami na polikach i wymieniać słodkie pocałunki? – Przewróciła oczami, a wcześniej w miarę spokojny głos, uniósł się, zdradzając jej zdenerwowanie. – Wpierdalacie mnie w gówno i jak zgaduję, nie mam nawet wyboru.

– Przestaniesz się rzucać? – Melodyjność głosu znacznie odbiegała od standardu, ale nadal była przyjemnym dźwiękiem, którego słuchałoby się z przyjemnością w innej scenerii. – To nie tak, że ktoś zmusza cię do zakochania się we mnie, bogowie. Jesteś aktorką, nie potrafisz grać?

Drwina w jej głosie gorzko przypomniała o nienawiści, jaką Heidi darzyła tę kobietę. Może i Mia wyglądała jak istne bóstwo i przyciągała spojrzenia każdego, ale prywatnie była tylko nieudanym projektem, osobą pełną zarozumiałości i gniewu. Udawanie związku nie było czymś nowym – aktorzy robili to często by o sobie przypomnieć, ale homoseksualizm nadal był tematem tabu dla niektórych osób i myśl o złośliwych komentarzach wcale nie zachęcała blondynki do podjęcia jednoznacznej decyzji. Ale nie miała wyboru. Conrad wyniósł ją na piedestał i cena okazała się być niezwykle drażliwa.

– Najpierw zaczniecie od zwykłych randek – biała tablica wyświetliła plan, który w żadnym stopniu nie przyciągał uwagi Heidi – a w ciągu trzech tygodni media powinny dowiedzieć się o waszym związku. Pokażecie się razem na pokazie prasowym, udowadniając spekulacje tabloidów. Rozumiemy się?

Oczywiście, że plan nie zakładał niesamowitych spraw, ale nadal przywoływał niechęć do działania. Eva, niezwykle pewna siebie, jak i potwornie wkurzająca kobieta w głowie miała już całą historię o niesamowitym związku i chociaż Heidi nie była szczególnie nią zainteresowana, musiała przyznać, że wszystko się kleiło, tworząc zwięzły scenariusz nowego filmu, w którym główną rolę miała grać. Kolejny romantyczny banał, odbiegający od życiowych priorytetów.

Pozwolili jej wyjść, gdy dzwonek zadzwonił, informując o skończeniu kręcenia sceny. Szybko zapomniała o swoim napoju, w którym wcześniej znajdowała pocieszenie. Pospieszał ją czas, którego nie miała i nagle Heidi przemieniła się w Marie, której bok krwawił, gdzie biegła przez pusty korytarz, uciekając przed śmiercią.

Granie emocji wymagało doświadczenia większego, niż kilka reklam i niszowy film krótkometrażowy. Prawdziwe kino wyryło na człowieku nową twarz i nakładało ją zależnie od sytuacji, by sprawić, że widz z niedowierzaniem unikał strzałów, jakby miały trafić jego, a nie bohatera na ekranie. Aktorstwo pieniło ból, nadawało nowy charakter i zabierało stary, czyniąc z człowieka czystą lalkę, zmieniającą stroje pod nową postać, zamieniając się ze słodkiej matki w przerażoną nastolatkę. Ale to właśnie te chwile, gdy kamera śledziła jej ruchy, dźwiękowiec biegał za jej twarzą, a lampy oświetlały jej załzawione policzki, czyniły ją prawdziwą sobą, gdzie mogła wyrzucić wszystko, co kiedykolwiek siedziało w jej głowie, zabierając czas na zbędne przemyślenia. Każdy gniew, każda frustracja znikała, gdy tylko Heidi stawała się bohaterką filmu, idealną w nieidealnym świecie.

Wcześniejsze nieporozumienia nie miały znaczenia, gdy ramiona oplątywały ją bezpiecznie, wzbudzając zazdrość w kobiecie. Możliwość stania się Marie, której świat wybaczył wszystko, wbijało do głowy smutną nieprawdę, że właśnie taką osobą powinna być. I gdy spojrzała w oczy Mii, przejęte przez Amelię, zrozumiała, dlaczego to ona przejmowała serca widowni.

Scena się skończyła, ponownie zadzwonił dzwonek i nastąpił koniec dnia na planie filmowym. Było późne popołudnie, słońce leniwie zachodziło i chociaż był to wolny czas, rozpocząć się miał plan fałszywych randek, na którego samą myśl Heidi krzywiła się.

– Jakieś specjalne zamówienie na restaurację, czy sama mam wybrać? – U jej boku pojawiła się białowłosa, która aktualnie zajęta była telefonem.

– Potrzebujemy popularne miejsce. Trzy tygodnie podchodów, co?

– Sugeruję knajpę z makaronem, by uniknąć komentarzy o braku romantyzmu.

–Jaki romantyzm odnajdujesz w nudlach? –Sarknęła, podchodząc do samochodu.

– Większy niż w tobie, ale to chyba żaden wysiłek.

Przewróciła oczami, odpalając silnik samochodu. Los Santos było jej znane doskonale, tyle lat w mieście pozwoliło poznać kilka sekretów rozległych uliczek, ale za każdym razem, gdy wsiadała do auta, czuła się jakby na nowo poznawała te ulice, pełne przestępstw i pościgów.

Dojazd do knajpy, umilony jazzową muzyką, stał się miłym wytchnieniem, nawet jeżeli siedząca obok kobieta nie należała do niewielkiego grona przyjaciół starszej aktorki. Udawanie czegoś, czego nigdy nie było wcale nie przyprawiało jej problemów, ale nagle czuła się nieswojo, gdy wychodząc z samochodu, Mia uśmiechnęła się do niej pogodnie, ukazując jakąś część siebie, której Heidi nie znała. A może była to jednie gra, jak wszystko w życiu blondynki.

Dłonie splotły się w niepewnym uścisku, gdy weszły do środka Noodle Factory. Od razu powitały je czerwone kolory restauracji, jak i uprzejme uśmiechy pracowników, zapewne zmęczonych pracą. Usiadły, dłonie pożegnały się ze swoim dotykiem i nagle zrobiło się niezręcznie, jakby żadna z aktorek nie wiedziała co robić, jak improwizować.

– Więc... na co masz ochotę? – Pomalowane paznokcie uderzyły o zalaminowaną kartę dań i sprytny wzrok prześledził ofertę, by zatrzymać się na niektórych ofertach. – Co powiesz na pierożki i ramen? Czy nie brzmi idealnie, jak na pierwszą randkę?

– Powinnam teraz uśmiechnąć się i powiedzieć, że zjem wszystko, co zaproponujesz? – Zachichotała, siadając wygodniej na skórzanej kanapie.

– Powinnaś udawać, że jesteś tu z własnej woli.

Tyle, że Mia wcale nie wyglądała na zniechęconą, czy też znudzoną spotkaniem. Wręcz przeciwnie. Oczy błyszczały jej podekscytowaniem, jakby spędzanie czasu z Heidi wcale nie było katorgą i gdyby Bunny nie wiedziała, że to wszystko jest tylko fałszywą grą, uwierzyłaby, że Mia może być zaciekawiona rozmową.

– Dlaczego zgodziłaś się na udawany związek? – Heidi podparła podbródek na dłoni, gdy kelnerka przyjęła ich zamówienie. – Radzisz sobie całkiem nieźle, nie potrzebujesz afery, by zdobyć fanów.

– Mam dosyć facetów – westchnęła, uśmiechając się leniwie. – Nie interesują mnie, wiesz? To znaczy, mogłabym być w związku z facetem, ale mam dosyć ich traktowania mnie. Nie jestem przedmiotem! Udawanie związku z kobietą odpędzi ich na moment.

– Masz rację, faceci to kurwy.

Cisza, która nastąpiła, różniła się od ciszy, łączącej je wcześniej. Tym razem było to coś wygodnego, otulającego spokojem i nagle Heidi poczuła, że może Mia wcale nie była takim złym towarzyszem, za jakiego ją uważała. Jedzenie, gdy co chwila wymieniały spojrzenia powinno być niezręczne, ale żadna negatywna emocja nie pojawiła się w umysłach przyćmionych zaciekawieniem drugą osobą.

A gdy czerwone usta blondynki szturchnął niewielki pierożek, naturalnym stało się przymrużenie oczu i rozchylenie warg, by początkowy flirt, jeśli można tak było nazwać karmienie drugiej osoby, rozpoczął się z przytupem. I o zgrozo, Heidi wcale nie musiała udawać zawstydzenia, które ogarnęło ją po ujrzeniu spokojnego spojrzenia białowłosej.

Pierwsza randka zakończyła się zbyt szybko, jak na gust blondynki, ale żadne słowo nie opuściło jej ust, gdy podwiozła Mię pod apartamentowiec. Pożegnała ją skinieniem głowy i odjechała szybko, ignorując pojawiające się emocje, sprzeczne z myślami.

I jeżeli jedno spotkanie zrobiło bałagan w głowie Heidi, następne jedynie potęgowały sympatię, która rosła leniwie, zmierzając w kierunku nieznanym wcześniej aktorce. Mia okazała się być całkiem zabawną kobietą, szczególnie, gdy opowiadała swoje romantyczne przygody z niejakim Gregorym Montanhą, aktorem z niezwykle wybujałym ego. Wspominanie o kłopotach sercowych jakoś rozbawiało je, szczególnie, gdy obie dochodziły do takich samych wniosków, atakujących męskość dawnych partnerów.

Media krzyczały, gdy wymieniały się zakochanymi spojrzeniami, wypracowanymi przez lata pracy. Zdjęcia splecionych rąk, różowych policzków, czy też zwykłych ocierań się o ramię, widniały na stronach plotkarskich, insynuujących o rzekomym związku, który je łączył. Fani tworzyli historie, które czasami czytały, gdy księżyc świecił jasno, a świece oświetlały piegi na policzkach. Zaczęła łączyć je jakaś przyjaźń, gdy odkryły, jak wiele mają wspólnego.

Dzień ujawnienia związku był pochmurny i zimny. Odzwierciadlało to humor Heidi, która pomimo pięknej sukienki, podkreślającej jej figurę, fantazyjnego makijażu, czy też fryzury, którą z wielką starannością starała się nie rozwalić, czuła się niezwykle mała. Cała pewność siebie, którą budowała latami, uleciała gdzieś razem z przeświadczeniem, że wszystko będzie w porządku. To nie był pierwszy raz, kiedy udawała z kimś związek, ale pierwszy raz obok niej stała kobieta, świecąca srebrnym błyskiem romantyzmu, za którym Heidi goniła całe swoje życie. Czerwony dywan wzywał je, ale gotowość zniknęła w lawinie niepewności, naciąganej na nawarstwiające się kłamstwa. I ciężko było odróżnić, co nadal było fałszywe.

Pstryknięcie odurzające ostrym światłem, krzyk kogoś, kto wyjątkowo nie mógł dotrzeć do bramki, natrętne pytania o „nietypową relację z Mią Clark" i ta bezpieczna dłoń, która trzymała ją w talii. Kręciło jej się w głowie od wrażeń nocy, a był to dopiero początek wieczoru. Czekały ją wywiady na temat filmu, pytania o jej karierę i najważniejsze wykrzyknienia kobiecej miłości.

Mia nie uciekała, stała przy niej, wyglądając jak bóstwo, do którego śmiało można było się modlić. Białe włosy, które na co dzień związane były w kucyka, opadały taflami śnieżnych kosmyków, zdobiąc ramiona elegancją, której niejedna kobieta mogłaby zazdrościć. Srebro biżuterii podkreślało kobaltowe oczy, w których utopić się było niezwykle łatwo. I chociaż były tego samego wzrostu, Heidi czuła się przy niej niewielka, a jednocześnie piękna, jak nigdy dotąd. Prawdziwe słońce i księżyc, jak nazwał je jeden z dziennikarzy.

Chichotały, popijając szampana, gdy sala powoli wypełniała się największymi twarzami Los Santos. Większość mężczyzn mogła patrzeć na nie lubieżnym wzrokiem, ale one były tam dla siebie i nagle udawanie związku nie przeszkadzało tak, jak robiło to kilka tygodni wcześniej.

– Czy będziemy miały popcorn? – Heidi odstawiła pusty kieliszek i uśmiechnęła się ciepło, zerkając na towarzyszkę spod ciemnych wachlarzy rzęs.

– Cokolwiek zapragniesz, kochanie – prześmiewczy głos doprowadził obie do chichotu i dla obcych rozmowa wyglądać musiała na niezwykle pasjonującą.

Miejsca zarezerwowane tylko dla aktorów, oddzielone od natrętnych spojrzeń dziennikarzy, zapewniały prywatność, która pozwoliła im na obejrzenie własnego filmu, żartując ze scen, w których Marie strzelała w stronę ukochanego, uciekając w ramiona Amelii, ratującej ją przed śmiercią. Może i na końcu seansu bohaterki zostały przyjaciółkami, ale gdy aktorki w świetle publicznym były parą, Marie i Amelia straciły czysto przyjacielski wyraz.

Głowa Mii opadła na odkryte ramię Heidi, ciemność sali ukrywała je przed ciekawskimi spojrzeniami i dla kogo teraz udawały? Dla kogo palce ściskały się w uścisku, dla kogo trzymały się razem i dla kogo wymieniały spojrzenia pełne uczuć, gdy myślały, że druga osoba nie patrzy?

Film skończył się, a wraz z nim cały pokaz prasowy, więc po krótkim spotkaniu ze swoimi menadżerami, mogły pożegnać się z obietnicą następnego spotkania na ustach. Ale jakoś trudno było zakończyć dzień bez słowa i gdy palce mrowiły w chęci dotyku, a usta układały się w niewypowiedziane słowa, Mia zbliżyła się niejasno, delikatnie, uważnie. Błękit nieba spotkał się z morskością oceanu, a usta wykrzywiły się w złośliwym uśmiechu. Heidi z pewnością nie spodziewała się, że dłoń kobiety znajdzie miejsce na jej policzku, pasując aż za dobrze.

– Chcesz zrobić pokaz?

Nie musiała odpowiadać, nawet nie potrafiła. Głos zniknął gdzieś pod wpływem emocji i mogła jedynie kiwnąć głową, czekając na ruch Mii. Słodkie muśnięcie ust spotkało się z aprobatą, ale nie było w tym nic namiętnego. Heidi mogła usłyszeć dźwięk robienia zdjęć, ale kobieta była zbyt skupiona na malinowych ustach, wzbudzających w niej jakieś sprzeczne uczucia.

Pocałunek zakończył się cichym mlaśnięciem i Mia puściła jej dłoń, odsuwając się w stronę wyjścia. Heidi stała jeszcze przez moment, aż w końcu uśmiechnęła się i przetarła kciukiem dolną wargę, odwracając wzrok od kobiety.

Może bycie w udawanym związku wcale nie było tak złe, jak myślała.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro