Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

9. Mam wyżej oczy, Louis.

Miłego weekendu xx

Kolejne miasto i kolejny nadchodzący koncert. Tym razem wszyscy spali w hotelu, mieli wynajęte całe ostatnie piętro, dzięki czemu swobodnie mogli się poruszać między pokojami. Harry tym razem był rozdzielony od Louisa, a każdy na wszelki wypadek dostał informację, który pokój zajmują inni.

Torbę odłożył na szafkę nocną i z westchnięciem wyciągnął swoją piżamę z kosmetyczką. Wziął krótki prysznic i wysmarował całe swoje ciało balsamem, jak i porządnie wyszorował swoje ząbki. Usłyszał pukanie do drzwi, czego nie spodziewał się kompletnie o tej porze. Podszedł do wejścia i po otwarciu, zdziwił się widząc alfę, jednak wpuścił go od razu do środka, nie chcąc aby ktoś zobaczył go w piżamce.

- Nie powinieneś być w swoim pokoju? - zapytał, wchodząc w głąb, ale wzrok mając utkwiony w mężczyźnie - Mam wyżej oczy, Louis.

- Nudziłem się i miałem nadzieje, że jeszcze nie śpisz. Jak widać nie przeliczyłem się, chyba że już idziesz spać i przeszkadzam - spojrzał niepewnie.

- Możesz się ze mną położyć i może coś wymyślimy - złapał dłoń Louisa i pociągnął Tomlinsona w stronę łóżka - Mam wyżej oczy, Louis - powtórzył, czując wzrok na swoich dolnych partiach ciała.

- Przepraszam, że masz na sobie tak skąpe rzeczy. Jestem wzrokowcem, a twoje ciało jest naprawdę ładne - uśmiechnął się starszy.

- Napalony alfa - okrył się kołdrą i położył wygodnie na poduszce - No chodź do mnie, w końcu po to tu przyszedłeś. Nie możesz wytrzymać bez swojego pielęgniarza.

- Oczywiście, że nie mogę. Muszę go też pilnować, bo inne alfy mają na niego chrapkę - prychnął - A on powinien być tylko dla mnie.

Harry prychnął delikatnym śmiechem i przewrócił oczami na slowa alfy, pozwalając aby ten zagarnął go w ramiona.

- Przesadzasz Louis - zaprzeczał jego słowom.

- Nie przesadzam, widzę jak Dan dalej krąży wokół ciebie. Muszę być czujny, bo nie ufam mu w tum momencie zupełnie - zarzekł się.

- Mam swój rozum - dłonią wtargnął pod koszulkę szatyna i delikatnie badał każdą krzywiznę ciała alfy - I mówi mi, żeby trzymać się zdala od twojego managera.

- Bardzo mnie to cieszy. Bo naprawdę mi zależy na tobie Harry, chce cię chronić i opiekować się tobą. Mój alfa jest czujny na punkcie twojej omegi - szepnął.

- Coraz bardziej mnie przekonujesz co do przeznaczenia - napomknął - Twoje ciągłe ruchy, słowa i te motylki, które ciągle czuję przy tobie.

- Sam też tak myślę, to jest wyjątkowe i czułem to od pierwszego naszego spotkania. - sięgnął po jego drugą rękę i zaczął bawić się jego palcami.

- Co chcesz robić, jak już tak wpadłeś? - obaj czuli przyjemne ciepło oraz swoje zapachy, co dawało odprężenie.

- Hym, możemy się przytulać albo możemy zrobić coś więcej... - uniósł kącik ust, cały czas czując dłoń omegi na swojej skórze.

- Co masz na myśli, mówiąc "coś więcej"? - zapytał, odpowiedzią okazały się czułe pocałunki Louisa składane na jego karku - Uch, alfo.

Nie oparł się przez zrobieniem malinki w najbardziej widocznym miejscu, jakie było dostępne na szyi Stylesa. Chciał, żeby każdy zobaczył, że omega jest zajęta. Oddech bruneta przyśpieszył, a dłonie delikatnie zacisnęła na ciele Tomlinsona. Nigdy nie miał zaszczytu znaleźć się w takiej sytuacji i jego ciało mocniej reagowało.

- Teraz może Dan chociaż po części zrozumie, że nasza relacja jest mocniejsza niż tylko mój wymysł - pocałował zaczerwienione miejsce.

- A ty wciąż o nim - uszczypnął Louisa, wyciągając na przód dolną wargę - Jeśli tylko będziesz o tym rozmawiał, to szybko zrezygnuję z bycia omegą dla ciebie.

- No wiesz co, nie mów mi takich rzeczy - jego oczy na moment straciły ten specyficzny blask, który dawał wrażenie szczęścia.

- No już Louis. Po prostu drażni mnie rozmowa o nim. Robisz mi nawet malinkę tylko ze względu na to - tak odczytał intencje alfy. Jego dłoń przeniosła się na nieogolony policzek.

- Nie tylko ze względu na to, ale też. Sam jestem nowy z tym i też się uczę wchodzić w tak głęboką relacje - tłumaczył się mocno.

- Masz wybaczone - cmoknął delikatnie wąskie wargi - Tylko proszę, mniej rozmawiania o nim. Zwłaszcza, jeśli nic nowego nie zrobił.

- Postaram się, obiecuję - mruknął i powolnie zbliżył się mocniej do omegi, by złożyć kilka pocałunków na jej szyi.

Czuł przyciąganie, które nie pozwalało mu, odsunąć się od młodszego. Najchętniej zostałby na noc z nim. Brunet po chwili ponownie się odprężył, pozwalając Louisowi na każdy krok. Ufał mu, te zaufanie zdobył krokami, które wykonał od ich zapoznania. Podciągnął lekko górę od piżamy młodszego, nie mógł przestać się zachwycać jego ciałem. Było nieskazitelne, a skóra miękka i dość jasna. Ich czułość przerwało ciche pukanie. Harry zmieszał się i odsunął od Louisa, bez myślenia wstając z łóżka i idąc otworzyć drzwi. Przez zamroczenie zapomniał jak wyglądał. Otworzył drzwi i za nimi stał Dan.

- Em, coś się stało? - omega zmieszała się, próbując zakryć się za drzwiami, co mu dość nie wyszło.

- Chciałem spytać czy wszystko w porządku, wiesz hotel i pokój. Do tego z nikim go nie dzielisz, więc dobrze mieć kogoś do pogadania. - zauważył - Wpuścisz mnie?

- Em, to nie tak, że jestem sam... - przez swoją uprzejmość oraz braku odwagi powiedzenia nie, wpuścił alfę do środka, zaraz obejmując swoje ciało ramionami.

Oczy Dana pociemniały na ubiór bruneta, nie spodziewał się że omega lubi tego typu rzeczy, jednak nie mógł na to narzekać. Lubił to i mógłby patrzeć całymi dniami na Harry'ego chodzącego w takiej piżamce po domu.

Brunet chrząknął niekomfortowo i uciekł spod oczu alfy, żeby zagarnąć koc i okryć się nim. Louis wstał z łóżka, rozumiąc sytuację i objął od tyłu Harry'ego, marszcząc złowrogo brwi na Dana.

- Czy ty naprawdę musisz nachodzić tak moją omegę, Dan? Nawet w czasie jej odpoczynku? - szatyn starał się trzymać normalny ton głosu.

- Lou... - Harry chciał zainterweniować, ale Tomlinson przerwał mu jednym spojrzeniem.

- Jesteś dzień przed koncertem Louis, powinieneś być w swoim pokoju i zbierać siły na kolejne show - upomniał go manager.

- Tu odpoczywa mi się najlepiej i najbardziej efektywnie. Wiec nie sądzę, że przebywanie w jednym pokoju z Harrym, działa na mnie negatywnie - buntował się.

- To prawda Dan - Harry przełamał się i zabrał głos - Jako pielęgniarz wiem, że alfa jest spokojniejszy i bardziej wypoczęty przy swojej omedze. Tak samo jest w odwrotnie - okrył swoje ciało mocniej.

- Ja rozumiem, tylko powinien skupić się na sobie, a nie na randkowaniu - zmrużył oczy - Jestem jego managerem i odpowiadam za jego trasę, występy czy wizerunek.

- Nie pieprz Dan. Niczego złego nie robię, plus jakoś ustawki ci odpowiadają - Louis przyciągnął mocniej do siebie Harry'ego - Pogódź się z tym, że on ciebie nie chce i daj nam budować związek.

- Tylko nie ma opcji, żeby ktokolwiek was zobaczył razem. Wystarczy że osiągnęliśmy zamierzony efekt dzięki Brianie - skrzywił się, miał nadzieje że Louisowi zrobi się głupio i wróci do siebie.

- Teraz wybacz, nie chcę abyś dłużej oglądał Harry'ego w takim wydaniu - szatyn chrząknął znacząco i wskazał na drzwi.

- Jeśli nie masz niczego ważnego, to zgadzam się z Lou. Jest mi niekomfortowo... - mimo, zakrył swoje ciało.

- Nie podoba mi się to, ale szanuje prywatność Harry'ego - starszy alfa spojrzał na swojego podopiecznego z którym pracował już dłużej, zdecydowanie nie podobało mu się jego zachowanie.

Para za chwilę była sama, a Harry prędko doskoczył do drzwi i je zakluczył. W środku miał nadzieję, że Dan więcej go nie zaatakuje w ten sposób.

- Harry... - Louis podszedł o objął młodszego, starając się go uspokoić, miał nadzieje że pomoże mu swoją obecnością, tam samo jak on pomagał jemu - Jesteś dzielny i wielki, że odezwałeś się w tym temacie. To naprawdę dużo dla mnie znaczy.

Louis nie kłamał i nie mówił tego, żeby przypodobać się brunetowi. To pokazywało, że ich wież byka naprawdę wyjątkowo. Niezależnie od sytuacji polegali na sobie.

- Naprawdę czuję się z nim niekomfortowo. Jeszcze próbuje naszą relację postawić w złym świetle - wyburczał, kuląc się w ramionach Louisa - Będziesz tu spał i co mu do tego.

- Podoba mi się to zarządzenie. Lubię spać z tobą, przytulasz się i dajesz przyjemne ciepło. Mógłbym się do tego przyzwyczaić - przyznał - Dzielenie się pokojem i łóżkiem, byłoby fajne.

- Dla mnie możemy tak funkcjonować, ale trzeba powiedzieć o tym Danowi, żeby nie brał jednego pokoju więcej - przeszli do łóżka, a Harry finalnie pozbył się koca ze swojego ciała.

- Znając Dana, na siłę będzie brał pokój dla mnie osobno. „Wizerunek Louis, tylko o to mi chodzi" - pod koniec zaczął go przedrzeźniać.

- Wywalczysz to, ja już ciebie znam - okrył się pierzyną i spojrzał wyczekujaco na Tomlinsona - Chyba tak ubrany nie będziesz spał?

- Nie, zdecydowanie nie. - sięgnął do guzika od spodni, po czym rozpiął je i zsunął z nóg.

Zaraz alfa obejmował ciało młodej omegi, układając swoje dłonie wygodnie na brzuchu Stylesa.

🐾🐾🐾🐾🐾

Koncerty, koncerty i koncerty. To następne co zajmowało ich czas. Harry miał nawet sporo pracy, nie spodziewał się, że w teamie Louisa mogą pracować takie niezdary. Nie narzekał na to, wiedząc że za coś dostaje pieniądze. Skaleczenia, poparzenie czy utraty przytomności nie były mu straszne. Wiedział jak reagować, za dużo widział takich rzeczy, by jakkolwiek się mógł przestraszyć.

Louis sprawdzał co u niego nawet częściej niż spodziewałby się tego. Dawał sobie radę, jednak mimo tego, alfa wykorzystywał każda wymówkę, aby spędzić z nim choć trochę czasu. Przyszedł też czas na kolejne spotkanie Louisa z Brianą. Szatyn miał z nią przyjechać na stadion i zrobić sobie kilka zdjęć z fanami, żeby ich przekonać co do ich powiązania.

To miało być ich przedostatnie spotkanie. Dziewczyna oczywiście spała w tym samym hotelu co on, wiec wyjście z budynku również było pełne emocji dla fanów. Czasami nie wierzył, że potrafią oni stać po kilka godzin, tylko po to aby go zobaczyć lub zrobić sobie z nim zdjęcie. Wiedział też, że Harry jest niezadowolony i nie zapomniał mu o tym wspomnieć dość głośno. A obrażenie stało się realną rzeczą.

Omega bruneta po prostu nie mogła znieść takiej postaci sprawy, będąc głęboko w relacji z Tomlinsonem. Nawet tłumaczenia, że Briana nawet nie do niego nie zbliża nie przekonywały do dostatecznie, do bycia spokojnym. Miał internet i widział jak znaczna część ludzi wierzy w to całe zamieszanie. Więc Louis dość niechętnie podszedł do swojego zadania. Wpuścił pierwszą Brianę do samochodu, nim sam wsiadł po zrobieniu dosłownie kilku zdjęć z fankami.

- Zapomniałam już, jak męczące są takie wyjścia. Przecież oni tak krzyczą i starają się zwrócić na siebie uwagę - jęknęła dziewczyna - Zdecydowanie nie chciałabym do tego wracać.

- Czasem jest to męczące, ale wiele im zawdzięczam. W końcu to dzięki nim jestem w tym miejscu - wypuścił oddech przez usta - Harry jest na mnie wściekły.

- Za wyjcie ze mną? - dokładnie wiedziała o co chodzi - Nie rozumie tego świata Lou, ja dopóki się w to nie wplątałam, to też nie byłam świadoma tego wszystkiego.

- Rozumiem to, ale nie wiem kompletnie jak go udobruchać. Pierwszy raz na mnie nakrzyczał - zaśmiał się szczerze.

- Może jakieś kwiaty, kolacja? Może potrzebuje czegoś oficjalnego Louis? Każda omega inaczej reaguje na takie rzeczy - zastanawiała się Briana.

- Muszę się koniecznie nad tym zastanowić... - zrobił z ust wąską linię - Na pewno się łatwo nie poddam.

🐾🐾🐾🐾

Koncert się skończył, a Louis zbiegł ze sceny, czując jeszcze buzującą w nim adrenalinę. To był dobry występ, a fani byli naprawdę głośno. Jego serce mocno uderzało o pierś, a w głowie jeszcze szumiało od tego hałasu. Wyjął z uszu słuchawki i próbował odnaleźć wzrokiem Harry'ego. Omega zawsze starała się czekać na niego na backstage'u, jednak tym razem nie mógł jej zlokalizować. Nie podobał mu się taki scenariusz, nie sadził że brunet jest aż tak na niego obrażony. Odczepił od siebie urządzenie, które podał jednemu z pracowników.

- Widziałeś gdzieś mojego Harry'ego? - zapytał się, próbując wzorkiem cokolwiek wyłapać.

- Dan chyba skaleczył się o coś i prosił go o pomoc, ale nie wiem gdzie poszli - odpowiedział Louisowi, po tym jak się chwile zastanowił.

Louis zagotował się w środku i wysilił swój węch za pomocą swojego wewnętrznego wilka. Wyczuwał Harry'ego w swojej garderobie, od razu zerwał się i biegiem ruszył w jej kierunku. Kompletnie zapomniał o zmęczeniu po koncercie.

- Nie przesadzaj Dan. Będziesz cały - usłyszał głos bruneta. Po cichu wszedł do środka - Twoja rana nie jest głęboka, oczyściłem ją i masz plaster, który oddycha z twoją skórą.

- Po prostu boli strasznie. Może byłoby lepiej jakbyś pocałował w bolące miejsce? - zasugerował młodszemu.

- To tylko bajka dla małych dzieci - Harry spiął się - Obserwuj ranę i jeśli coś będzie się dziać, to pomyślimy - wstał z kolan i następne co poczuł, to dłoń łapiącą tą jego - Dan...

- Cześć - Louis zdradził swoją obecność - Jest już po koncercie, jeśli nie zauważyliście. Szczególnie ty Dan, masz chyba swoje zadania do zrobienia po zakończeniu show.

- Masz rację - manager niechętnie się zgodził, puszczając dłoń Stylesa i wstając z kanapy - Obowiązki wzywają...

Mężczyzna wyszedł, a pokoju zapakowała zdecydowanie niekomfortowa cisza. To nie było w ich stylu, jednak kłótnia była odczuwalna w ich relacji. Brunet zaczął zbierać swoje rzeczy, czując na sobie palący wzrok niebieskich oczu. To było mało komfortowe. Szatyn przebrał się, choć i tak to w hotelu czekała go kąpiel. Chciał w jakikolwiek sposób dotrzeć do omegi, jednak nie wiedział jak ugryźć sprawę. Harry miał prawo czuć się skrzywdzonym, źle potraktowanym. To nie była normalna sytuacja i ciągle to sobie powtarzał, żeby nie obwiniać młodszego.

- Pojedziesz autem ze mną? Do hotelu. - wypalił nagle Louis, bez niczego wcześniej, po prostu jak gdyby nigdy nic.

- A Briana? - Harry uniósł wzrok, biorąc torbę z apteczką na swoje ramię.

- Dzisiejsze spotkanie polegało na pokazaniu się przed koncertem. Ona ma swoje sprawy, a ja swoje - Louis tak naprawdę był gotowy na powrót.

- Okej, dobrze - wzruszył ramionami i ruszył za Louisem, mając wszystko co swoje przy sobie.

Na parkingu wsiedli do auta, która miało ich zawieźć do hotelu.

- Harry... Co mam zrobić żebyś przestał się gniewać? - alfa nie wytrzymał ciszy.

- Nie wiem - zapiął swoje pasy i spojrzał na Tomlinsona - Jestem zły, ale wiem, że nie możesz nic z tym zrobić. To chora sytuacja - w środku czuł, że jedno pytanie, mogłoby to zmienić. Choć w małym stopniu.

- Chora... - Louis wziął sobie do serca jedna z rad Briany, musiał wziąć się w garść, jednak nie koniecznie w samochodzie.

Sięgnął po telefon i napisał krótkiego SMSa do jednej z bet w jego teamie, obiecał dodatkową kasę za pomoc. Do hotelu dojechali jakieś dwadzieścia minut później. Nie rozmawiali, ale atmosfera między nie była aż tak tragiczna, jak wcześniej się wydawało. Kiedy Harry chciał skręcić do swojego pokoju, alfa złapał go za nadgarstek i pokierował dalej. Nie chciał, żeby tak sobie nawzajem traktowali.

- Louis? Gdzie ty mnie ciągniesz - Harry zdezorientowany szedł za piosenkarzem - Jestem zmęczony...

- Do mnie do pokoju, wiem że jesteś zmęczony, ja w zasadzie też, ale jest jedna ważniejsza rzecz - nie mógł odpuścić.

- Jesteśmy pokłóceni Louis - przypomniał, niechętnie wykonywał kolejne kroki, a oni zbliżali się do pokoju Tomlinsona.

Szatyn wyjął kartę i otworzył drzwi, nim przepuścił omegę pierwszą.

- Jakby pamietam cały czas, nie ciężko o tym zapomnieć Harry - westchnął starszy - Daj mi chwile tylko, muszę wyjść na korytarz po jedną rzecz.

- Ja naprawdę nic nie rozumiem... - zmarszczył brwi, nie wiedział co ze sobą robić. Alfa zachowywał się cholernie dziwnie.

Louis po chwili wrócił do pokoju, a w dłoniach trzymał słoneczniki. Może nie były to najbardziej romantyczne kwiaty, jednak o tej porze nie łatwo było o cokolwiek.

- Kwiatki? - Harry uniósł niepewnie kącik ust - Czy masz mi coś do powiedzenia Lou?

- Po pierwsze, przepraszam że musisz to wszystko znosić, domyślam się jak ciężkie to może być. A po drugie, chce żebyś wiedział, jak wiele dla mnie znaczysz. To nie jest nic przelotnego. Chce żebyś był częścią mojego życia. Chce żebyś był moim chłopakiem - wyznał szczerze.

Brunet kompletnie złagodniał, a do zielonych oczu wrócił pewien wyjątkowy blask. Omega przyjęła kwiaty, subtelnie je wąchając.

- Jest to ciężkie i dziwnie - potwierdził cicho - Przeprosiny są przyjęte i chciałbym być twoim chłopakiem Lou. Też mi zależy, mimo że bolą te wszystkie plotki i wasze spotkania.

- Wiem, że to ciężkie, Briana naprawdę niczego do mnie nie ma. Z resztą zostało nam jedno spotkanie. Sprawdziłem dokumenty i umowa z Danem kończy mi się za półtora miesiąca - poinformował młodszego - Jestem w trakcie szukania nowego managera.

Harry pozwolił sobie na pełen uśmiech, wierząc w słowa alfy. Położył na bok kwiaty i przyciągnął Louisa do pocałunku.

Takich zapewnień potrzebował, żeby choć trochę poczuć się lepiej.

- Nawet nie wiesz, jak mi lepiej z tym. Cieszę się, że przyjąłeś to wszystko, nie potrafię funkcjonować bez ciebie. Dziś pierwsze co zrobiłem po zejściu ze sceny to szukałem ciebie - chciał być szczery z omegą.

- Och Louis - ułożył dłonie na jego policzkach - To kochane. Ale znowu zastałeś mnie z Danem. To też musiało na ciebie siąść.

- Jedna osoba z teamu powiedziała mi, że się zranił i poszedł do ciebie. Nie byłem tył zadowolony. - potwierdził przypuszczenia bruneta.

- Jest dość nachalny - przyznał - Ale potrafię już sobie z tym poradzić. Jak na początku wydawał się naprawdę fajnym facetem, tak teraz ma obsesje.

- Dalej mi się to nie podoba. Zostaniesz u mnie w pokoju na noc? - zaoferował - Obaj to lubimy, więc to chyba nie problem.

- Zostanę, ale daj mi jakąś swoją koszulkę. Nie chce mi się wracać po piżamę do pokoju - znalazł jakiś wazon i poszedł do łazienki go napełnić wodą, żeby zaraz słoneczniki do niego wsadzić.

Louis wyjął jedną ze swoich koszulek i podał ją omedze.

- Muszę jeszcze wziąć prysznic, jestem po skakaniu prawie dwie godziny po scenie - skrzywił się.

- Idź Lou, nie ucieknę - złapał wdzięcznie za miły materiał.

Poczuł delikatny pocałunek na skroni i zaraz był sam w pokoju. Z westchnięciem zaczął się przebierać, odkładając brudne rzeczy na fotel.

Dostał się na łóżko, gdzie zajął jedną stronę i się przykrył. Powieki prędko zaczęły mu ciążyć. Ostatnie co poczuł przed zaśnięciem, to Louisa który położył się tuż obok niego, a następnie objął go od tylu, tak że był mniejszą łyżeczką. Całkowicie mu odpowiadało i nie potrzebował w tamtym momencie niczego więcej.

Brunet obudził się rankiem, czując pocałunki na swoim karku. Jęknął pod nosem, mocniej napierając swoim ciałem na to silniejsze i nie chcąc otwierać oczu. Potrzebował więcej snu.

- Musimy wstawać, niedługo śniadanie i pakujemy się dalej w trasę. Jutro mam kolejny koncert i musimy dotrzeć tam na czas - szepnął prosto do jego ucha.

- Chcę spać Lou - wyburczał swoim ochrypłym głosem - Dziesięć minutek? - poprosił.

- Dziesięć jest w porządku - zapewnił omegę - Ale potem naprawdę musimy wstać i pójść na śniadanie. Sam najchętniej poleżałbym do południa.

- Dobra, już nie śpię - westchnął, czując jak resztka senności poszła sobie - Muszę pójść do pokoju po ciuchy.

- Niestety wiem. Ale poproszę jeszcze o buziaka na dzień dobry - upomniał się, potrzebował czułości ze strony omegi.

Harry obrócił się w jego stronę i bez marudzenia połączył ich wargi, dłoń układając na policzku Louisa.

- Dzień dobry, mój chłopaku... - szepnął przy wąskich wargach.

- Dzień dobry mój chłopaku - sam nie mógł się powstrzymać, aby nie wypróbować jak brzmi to z jego ust - Cholernie mi się to podoba.

- Nie tylko tobie - wyszczerzył się i niechętnie wstał z łóżka - Twoja koszulka, to dla mnie prawie jak sukienka - idealnie zakrywała mu tyłek.

- Lubię takie poranki, to daje kopa, mam koło siebie osobę, która mimo wszystko jest przy mnie - mruknął.

- Będzie różnie Lou, na razie wciąż jesteśmy w Ameryce, a wiele trasy przed nami - sięgnął po swoje brudne rzeczy i ułożył je na swojej piersi, wyjmując tylko wcześniej kartę.

- Masz zamiar wyjść w ten sposób? - usiadł na łóżku i nie spuszczał wzroku z młodszego - Wiem, że koszulka jest długa, a droga do twojego pokoju krótka, ale...

- Tak właśnie zamierzam Lou. Szybko przejdę i tyle - wzruszył ramionami, poprawiając swoje splątane loczki.

- Od razu do pokoju, bez spacerowania tak? Twoje drzwi są tylko trzy pokoje dalej
- pamiętał z poprzedniego wieczoru, jak odciągnął go od nich.

- Louis - Harry niedowierzająco się zaśmiał na nagłą powagę piosenkarza - To nie tak, że mam do kogo innego pójść.

- Ja wiem, ale nie wiem kto akurat będzie na korytarzu - westchnął - Przyjdę po ciebie za piętnaście minut i pójdziemy na dół na śniadanie.

- Jasne. Będę czekał - puścił buziaka w stronę Louisa i wyszedł z jego pokoju. Szybko przedostał się do swojego i wziął równie szybki prysznic.

Ubrał się w prześwitującą koszulę, plus jedne z najciaśniejszych spodni, które ukazywały jego krągłości. Louis tak jak obiecał przyszedł po młodszego, on miał na sobie klasycznie zwykły T-shit i wygodne dresy, które najchętniej nosiłby cały czas.

Oczywiście nie odmówił sobie obczajenia ciała omegi i oblizania warg na widok przed sobą.

- Czyli ładnie się ubrałem? - brunet zagadał, nieśmiało zagarniając lok za swoje ucho - Lou - sapnął jedynie w momencie przyciągnięcia przez alfę, nim ten go pocałował.

- Za dobrze, jeśli inni będą na ciebie patrzeć w ten sposób co ja... Dla własnego dobra lepiej niech tego nie robią - trzymał mocno biodra młodszego.

- Cóż, w takim razie lepiej nich jedna osoba ucieka - potarł ich nosy od siebie - Chodźmy na śniadanko, jestem głodny.

Louis tylko skinął i przeszli do windy, gdzie dali sobie ostatniego całusa, przed wyjściem do ludzi. Razem przeszli do przestrzeni w hotelowej restauracji, która była wyznaczona tylko do teamu Tomlinsona. Brunet zajął swoje miejsce, słysząc że Louis weźmie im dwóm coś dobrego do jedzenia. Już kilka osób siedziało i jadło posiłek. Inni zaś wychodzili, już najedzeni. Dan siedział niedaleko i Harry spokojnie mógł poczuć jego wzrok na sobie. To było nie wygodne, jednak musiał to jakoś znieść. Tym bardziej, że nie chciał denerwować Louisa z rana. Póki nie rozmawiali i nie słyszał dziwnych teksów, było dobrze. Ile by razy mówił, że to Louisa wybrał, to i tak Dan ma swoje zdanie na ten temat. Tomlinson wrócił mając ze sobą dwa talerze z omletem na słono, postawił je i wrócił się jeszcze po herbatę dla nich. Harry skusił się na spróbowanie, niemal od razu jęcząc na przyjemny smak. Śmiał twierdzić, że sam lepszej nie potrafił zrobić. Spokojnie zjedli swoje porcje, a na koniec nawet zostali zupełnie sami, co tylko oznaczało, że nie zostało im zbyt wiele czasu. Wrócili na górę i rozdzielili się, żeby zabrać swoje rzeczy. Później Louis zabrał od niego torbę i zeszli razem na dół, do podstawionych samochodów. Alfa zapewnił też, że sam poprowadzi auto i weźmie ze sobą Harry'ego. Będą zdecydowanie szybciej na miejscu niż samochody ze sprzętem i instrumentami.

Kola 💙💚💙💚

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro