Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

8. Kopnij go w tyłek...

Miłego wieczoru x

Dla niektórych na dobre rozpoczęcie wakacji, zazdroszczę wam wolnego 😂

Dzień minął im niespodziewanie prędko, spali, jednak nie tyle ile się spodziewali. Zamówili sobie też jedzenie oraz rozłożyli się z nim na meblach ogrodowych przy basenie. Łapali promienie słoneczne co dobrze im robiło w tamtej chwili. Brunetowi bardziej dopisywał apetyt niż w czasie lotu. W powietrzu jakoś smaki tak mu się mieszały, że prawie na nic nie miał ochoty przez swoje preferencje.

Ten dzień zdecydowanie nie miał być przepełniony aktywnością, ale chcieli spędzić go mimo wszystko dobrze. Klimat był tu zupełnie inny niż w Anglii i to w tamtym momencie Harry odczuwał najmocniej.

- Jednak nie jestem stworzony do takich upałów - wyburczał brunet.

Jak zawsze musiał być jakiś minus bycia w nowym miejscu. Omega zsunęła z siebie koszulę i wygodniej się położyła.

- Ale przynajmniej opalone ciałko będzie - dodał z chichotem, nasuwając na nos okulary przeciw słoneczne.

- To na pewno, zawsze stąd wracam jak z dobrych wakacji. Słońce tu działa zupełnie inaczej niż w Anglii. Kwestia przyzwyczajenia, lubię mieć dom tutaj i czasami wygrzać się w cieple - stwierdził starszy - To przyjemne.

- Jutro pierwsze show, jesteś na to gotów? - dłonią delikatnie przejeżdżał po swoim brzuchu.

- Czuje lekki stres, bo to rozpoczęcie trasy, ale jestem też podekscytowany. To bardzo duże wydarzenie dla mnie - przyznał - Dlatego chce dziś się odstresować.

Harry uśmiechnął się leniwie na słowa piosenkarza. Jutro finalnie pozna, jak to jest pracować przy takiej grupie w takim teamie oraz stanowczo innym trybie pracy.

- A ty jak się czujesz na nowe wyzwanie? Chyba lepiej, że będziesz pracował bezpośrednio tylko z teamem, a nie jak na promocji w Anglii - zauważył.

- Jeszcze nie wiem, pewnie stres weźmie mnie przy wyjeździe na koncert. Aka twojej próbie - spojrzał na bok, żeby zobaczyć twarz Louisa - Mam nadzieję też, że znajdę jakiegoś znajomego, może przyjaciela.

- Na pewno znajdziesz kogoś z kim się dogadasz, team jest dość duży. Zawsze masz też mnie, więc nie będziesz nigdy sam - obiecywał, a z jego oczu biła szczerość.

- Jesteś kochany - wyszczerzył się i ponownie poprawił swoją pozycję na grzejącym słońcu.

Louis jeszcze chwile obserwował młodszego jeszcze przez chwile, po czym przymknął oczy, ciesząc się błogim lenistwem. Musiał z tego korzystać, bo mimo wszystko trasa była naprawdę intensywna. Wieczorem brunet zrobił im prostą kolację, a Louis odnalazł jedno z najlepszych win w swojej spiżarni.

Z talerzami, kieliszkami i butelką ruszyli na górę. W końcu alfa obiecał omedze, że ta zobaczy wyjątkowy widok napisu przy winie. Kiedy wyszli na taras, Harry oniemiał. Gwiazdy, światełka miasta i podświetlony napis Hollywood, to wydawało się cholernie luksusowe, co było dla omegi czymś dziwnym. Zawsze żył skromnie. Położył talerze na małym stoliczku, zaraz rwąc się do barierki. Złapał się jej i po prostu nie mógł oderwac wzroku.

Czuł, jakby była to magia.

Louis nie mogąc się powstrzymać, podszedł do omegi od tylu i objął ją delikatnie, brodę układając na jej ramieniu.

- Robi wrażenie - mruknął niebieskooki.

- I to majestatyczne - potwierdził, pozwalając piosenkarzowi na delikatny dotyk - A wiesz co sprawiłoby go jeszcze lepszym?

- Co? - zaciekawił się, błądząc palcami po bokach bruneta.

- Zaśpiewaj coś - poprosił - Tylko mi, do mojego ucha.

- You're the habit that I can't break
You're the feelin' I can't put down
You're the shiver that I can't shake
You're the habit that I can't break
You're the high that I need right now
You're the habit that I can't break - to idealnie pasowało dobrego, co czuł w obecności omegi.

Brunet drżał w ramionach mężczyzny, czując zarost który drapał jego skórę oraz przez głos wydobywający się od Louisa. Jego głos jeszcze piękniej brzmiał z tak małej odległości. Dosłownie mógł usłyszeć każdą pojedynczą krzywiznę.

- Jest piękne, dziękuję Lou - ścisnął delikatnie dłoń mężczyzny i obrócił głowę w jego stronę, a zielone oczy błyszczały.

Tomlinson nie powstrzymał się i połączył ich usta, pocałunek był pełen uczuć. To było coś na zupełnie innym poziomie niż wcześniej, klimat był idealny do takich kroków. Słowa piosenki idealnie opisywały jego uczucia, kiedy był przy Harrym. Wszystko było przewrotne, a on dosłownie uzależnił go od siebie. Brunet odwrócił się w pełnił w stronę mężczyzny, niepewnie oddając każde muśnięcie, a swoje dłonie układając na karku alfy, przymykając przy tym powieki.

- Jesteś piękny Harry, czuje jak nasze wilki lgną do siebie. Nie potrafię tego powstrzymać, a jednocześnie nie chce naciskać na ciebie - oparł swoje czoło i to należące do bruneta.

- Nie narzekam, na tak romantyczny pierwszy pocałunek - odpowiedział cicho, jego policzki piekły - Czuję się, jakbym śnił przez te tygodnie.

- Ja też Harreh, napijmy się może tego wina i zjedzmy kolację, mamy dużo czasu dla siebie jeszcze - złożył ostatniej całusa na wargach omegi.

- Bardzo chętnie... - złapał lekko dłoń alfy i przeszli razem do stolika.

🐾🐾🐾🐾

- Waśnie wsiadamy do auta Dan, nie spóźnimy się. Obiecuje... - jęknął Louis, kiedy włożył kluczyki do stacyjki - Harry przypilnował, żebym wstał odpowiednio i się nie ociągał.

- To dobrze Louis, musisz się dziś pokazać jeszcze z Brianą - manager go pochwalił, dezorientując tym odrobinę Tomlinsona.

- Słucham? Przesłyszałem się prawda? Nie zrobiłeś tego - jego ton momentalnie się zmienił - Kurwa Dan... Powiedz proszę, że to żart...

- Nie możesz się od razu pakować w poważny związek. Kilka niepozornych wyjść i pocałunków - odpowiedział spokojnie - Briana już na ciebie czeka.

- Nie dotknę jej Dan... Nie ma nawet takiej opcji. Nie zgadzam się na twoje głupie pomysły - warknął i spojrzał na zdezorientowanego Harry'ego - Porozmawiamy jak dojadę na arenę.

Rozłączył się bez słowa i ułożył wolną dłoń na udzie omegi. Cieszył się w tym momencie, że miał automatyczną skrzynię biegów.

- Lou? Czy Dan cię znowu do czegoś przymusza? - zapytał zmartwiony.

- Trafiłeś w dziesiątkę. Twierdzi, że po moim wielkim zostaniu, powinienem poskakać z kwiatka na kwiatek zanim będę w kolejnym większym związku - prychnął - Na arenie czeka omega, z którą wyszedłem raz czy dwa, jeszcze przed Danielle.

- Och - mina zrzedła na twarzy Stylesa, a dziwny uścisk pojawił się w jego brzuchu - Chcesz mi powiedzieć, że będziesz teraz oficjalnie widywany z innymi omegami?

- To wymyślił sobie Dan, a ja mam zamiar trochę się zbuntować. Nie chce tego, nie chce bawić się w udawanie i zamydlanie oczu moich fanów - wyjechał płynnie z posesji.

- Praca w showbiznesie to gówno, wybacz Lou, ale jak wiele masz plusów, to tak samo dużo minusów - zmarszczył nos i chrząknął, chcąc się pozbyć guli z gardła.

- Wiem o tym doskonale, mi też się to nie podoba, obiecał że nie wpakuje mnie już w nic takiego - czuł się coraz gorzej względem Harry'ego, a nie mógł nic z tym zrobić.

Dopiero co otwierał bruneta na nowe doznania, poznawania samego siebie. A teraz to, kiedy nawet nie wiedzieli na czym stoją.

Nie brzmiało to zbyt optymistyczne.

🐾🐾🐾🐾

- Mówiłem ci Dan, że nie chce... Mam dziś pierwszy koncert z trasy, a ty już pakujesz mnie w jakieś gówniane wyjścia... - Tomlinson podniósł głos, kiedy byli sami w garderobie.

- Louis. Nie masz nic do gadania - starszy alfa przewrócił oczami - Kilka wyjść z Brianą, ludzie poplotują, jak bardzo cierpisz i tyle. To doda szumu co do twojej trasy.

- Nie myśl nawet, że ją w jakiś sposób publicznie dotknę... Nie ma opcji nawet. Ja wiem co ty kombinujesz i nie podoba mi się twoja gra - niebieskie oczy pociemniały.

- Złapanie za dłoń to nie jest wielki wysiłek Louis - ułożył dłonie na piersi - Twoim zdaniem co robię? Jestem ciekaw twojej subiektywnej opinii.

- Próbujesz sprawić, żeby Harry poczuł się zraniony przeze mnie i potem polecisz go pocieszyć - prychnął - Nie złapie jej za rękę, a jeśli ona to zrobi od razu pójdę ze spotkania.

- Niech ci będzie, ale macie blisko siebie iść - odpowiedział - Ja tu nigdzie nie mieszam Harry'ego. To on musi wiedzieć w co się pakuje, będąc z tobą w jakiejkolwiek głębszej relacji - poprawił swoją koszulę i chrząknął - Właśnie pójdę do niego. Ktoś musi przedstawić mu zespół, kiedy ty będziesz z Brianą.

- Szybko poszło i już do niego biegniesz - prychnął - Obiecałeś Dan, że będę mógł być w związku. Nie po to chciałem skończyć to wszystko z Danielle.

- Będziesz mógł, ale nie w tym momencie. Ona czeka na ciebie w sąsiadującym pomieszczeniu, nie spóźnij się - polecił i zostawił samego Tomlinsona.

- Pierdol się - rzucił za nim, chociaż wiedział, że manager nie mógł już tego usłyszeć.

Nie powstrzymał się przed krótką wiadomością do Harry'ego, gdzie ostrzegł przed zbliżającym się Danem oraz marudził na Brianę, który nie udało mu się pozbyć. Jak się okazało, brunet prędko mu odpisał, dodając na koniec wiadomości pełno buziaczków, żeby mężczyzna choć przez chwilę się uśmiechnął.

Prosił też aby Louis za wiele z nią nie robił, ponieważ nie zniesie widoku alfy miziającego się z inną omegą. To dawało otuchy szatynowi, ponieważ to aż krzyczało, że zielonookiemu również na nim zależy. Wysłał również jeszcze kilka całusów, po czym spojrzał w lustro. Musiał iść do Briany. Już raz musiał z nią grać, gdzie też dawali plotki o ciąży kobiety. Teraz ponownie musiał się z nią widzieć i rozmawiać.

Do czego Dan był zdolny się posunąć?!

Złapał za paczkę papierosów i wyszedł ze swojej garderoby. Raz dwa to zrobi. Przeszedł do pomieszczenia obok, gdzie dziewczyna siedziała z nosem w telefonie. Jedyne co zauważył ro zmieniony kolor włosów omegi, ale na sam jej zapach, aż wzdrygnął się.

- W końcu przyszedłeś - brunetka uniosła głowę i skrzywiła się na zmieszany z czymś zapach Louisa - Róbmy to szybko i jeszcze zdążę na seans w domu.

- Czy my mamy podobne podejście do sytuacji? - uniósł brew alfa - Uwierz mi, nie jestem zachwycony będąc w tym miejscu.

- Gdyby nie podwójna stawka i desperacja Dana, to bym się nie zgodziła. Nie bawi mnie to dłużej, Louis - wstała ze swojego miejsca - Jeszcze twoi fani potem długo mnie stalkują i niszczą moje związki. Nie za fajne zachowanie z ich strony.

- Wiem, uwierz aż za dobrze jestem tego świadomy. Wyjdźmy, ja po prostu zapalę, a ludzie nas zobaczą, bo napewno stoją przy ogrodzeniu - za dobrze znał swoich fanów.

Kobieta zgodziła się skinięciem głowy i ruszyła za Tomlinsonem. Szli ramię w ramię.

- A powiedz mi, dlaczego mu tak na tym zależało? Aż zdziwiłam się zachowaniem i desperacją Dana - zagadała.

- Znalazłem omegę, do której coś czuje. Jest dla mnie wyjątkowa. A Dan oczywiście też coś sobie ubzdurał i robi wszystko, żeby nas rozdzielić - prychnął.

- Och. Czyżby spodobał wam się ten sam osobnik? - trafiła w dziesiątkę, wchodząc na kolejny korytarz.

- Bingo, domyślam się, że o to chodzi, jednak bardzo mi się to nie podoba. Teraz poszedł poznać go z resztą teamu... - skrzywił się.

- Współczuję. To dość nierówna walka między wami - wyszli na zewnątrz i od razu usłyszeli głośne krzyki fanek Louisa.

Przeszli na bok i Louis spokojnie odpalił swoją fajkę i się zaciągnął - Dobrze to słyszeć, bo już bałem się, że ja jestem jakiś nadwrażliwy. Wyobrażasz sobie atmosferę, jak lecieliśmy do stanów samolotem we trójkę? - spytał.

- Kompletnie nie - uśmiechnęła się lekko i szturchnęła szatyna - Ale bierz się za swojego faceta, nie pozwól temu wygrać - dopingowała szatyna - Zwłaszcza, że pewnie nie wiesz, ale twój menago ma na boku dzieciaka.

- Co ty mówisz? A to szuja, nie pochwalił się, że został ojcem. Z kim on wpadł? - spojrzał z zainteresowaniem na Brianę.

- Czemu mnie nie dziwi twoja niewiedza - przewróciła oczami i zagarnęła swoje włosy za ucho - Z tą twoją byłą asystentką, pamiętasz? Nie zdziwiło cię, kiedy w czasie "naszej randki" przyszła i się zwolniła?

- O cholera... Przecież ona jest młodziutka... - przypomniał sobie alfa - A ja się dziwiłem, czemu tak nagle odeszła, skoro współpraca dobrze nam się układała.

- Ja bym nie wiedziała, gdybym nie była światkiem jednej z ich rozmów - schowała dłonie do kieszeni - Z twojego managera to niezłe ziółko na omegi. Lepiej pilnuj tej swojej.

- Zdecydowanie mocniej o to zadbam... - zaciągnął się po raz kolejny papierosem - A co u ciebie?

- Wyśmienicie, rozwijam się zawodowo. Zakładam własny biznes - pochwaliła się - Dlatego się zgodziłam na kilka wyjść. To mnie odrobinę odciąży.

- No jasne, dobrze że wychodzisz na prostą i się usamodzielniasz całkowicie. Sam powinienem pożegnać się z Danem, coraz mocniej to czuję - dopalił końcówkę papierosa i zgasił go w dozwolonym miejscu.

- Kopnij go w tyłek, jak tylko skończy wam sie umowa - ścisnęła delikatnie ramię mężczyzny - Wróćmy do środka, chyba mają już dość naszych zdjęć.

- Wystarczy jak na pierwsze wyjście od dawna. - przeszli do drzwi, które Louis przed nią otworzył i puścił ją przodem.

- To prawda. Już widzę te plotki w całym internecie - weszli na odpowiedni korytarz i szli przed siebie.

- Właściwie, skąd ta twoja zmiana nastawienia i w ogóle podejścia? Inaczej pamietam ciebie sprzed mojej ustawki z Danielle. Nie mogę narzekać, bo twoje podejście jest podobne do mojego, ale wiesz... - musiał o to zapytać.

- Komentarze twoich fanów wiele mi uświadomiły i jakoś dużą pracą nad sobą... Wiesz, się zmieniłam - odwróciła głowę w stronę Louisa.

Zaraz usłyszeli głosy kilku pracowników.

- Tak, to jest nasz nowy nabytek. Harry Styles, jeśli będziecie się gorzej czuć, czy zranicie się, to wiecie gdzie iść - Dan luźno trzymał dłoń na dole pleców Harry'ego, a omega zbyt zajęta przywitaniem się z innymi, ignorowała ten dotyk.

Louis zacisnął pieść widząc to, a Briana od razu domyśliła się kim jest owy brunet.

- To jest waśnie Harry i ochydna łapa Dana na dole jego pleców. Mam ochotę podjeść i wykręcić mu tą rękę - wziął głęboki oddech, starając się uspokoić.

- Oni wiedzą we wnętrz jak jest, dlaczego go nie zagarniesz w ramiona i nie przedstawisz za swojego? - dopytała Briana - Chyba, że między wami nic nie zaszło... Ale tu wygląda, jakby byli razem Louis.

- Idę do niego, przedstawię go tobie też - zdecydował i szybkim krokiem przeszedł do małego zgromadzenia teamu.

Harry od razy wyczuł obecność alfy i odwrócił się do niego ze szczęściem w oczach.

- Louis, już wróciłeś - Dan wyłapał jego obecność, przerzucając ciekawskim wzrokiem na Brianę.

- Wróciłem, chcę przedstawić jej kogoś wyjątkowego - wyciągnął dłoń w stronę Harry'ego, oczekując że ten ją ujmie.

Brunet zmarszczył brwi i przyjął dłoń Louisa, nie do końca rozumiejąc to wszystko. Zaraz stał blisko piosenkarza.

- Harry to Briana, Briana to mój Harry - specjalnie zaakcentował przedostanie słowo, aby było jasne.

- Och, cześć - brunet wyciągnął wolną rękę do kobiety, żeby ją uścisnąć. W środku czuł motylki na to, jak nazwał go Louis.

- Zaraz ja nic nie rozumiem - odezwał się jeden z pracowników - Myślałem, że Harry i Dan coś razem...

- Dan miał was tylko przedstawić, Harry przyjechał na arenę ze mną z mojego domu - dał nacisk na te słowa i pocałował czoło omegi.

- Teraz wszystko jasne - mruknął jeden z pracowników.

Harry za to ułożył głowę na ramieniu Tomlinsona, czując gorąco na swoich policzkach.

- Louis sporo mi o tobie mówił Harry, mimo było cię poznać. Ja mam jeszcze kilka spraw do załatwienia - odparła dziewczyna i po tym jak się pożegnała, pomachała im.

- Poznałeś już wszystkich? - spytał Louis, a widząc krótkie skinięcie dodał - W takim razie chodź za mną - splątał ich palce.

Zniknęli z pola widzenia teamu i szli korytarzem, mijając innych pracowników, którzy zajmowali się przygotowywaniem areny na koncert. Przeszli do garderoby, do której alfa pierwszą wpuścił omegę. Harry zaraz zajął miejsce i zaciekawiony spojrzał na Tomlinsona.

- Obaj gracie w swoją grę o to, który będzie ze mną. Czuję się niekomfortowo - zmarszczył nosek.

- Dan robi mi na złość Harry, wysłał mnie z Brianą, aby sam mógł spokojnie dotrzeć do ciebie i przedstawić cię teamowi. Dość jednoznacznie jak widać - zaśmiał się gorzko.

- Nie jestem przedmiotem, żeby takie coś robić - zmarszczył brwi - Mam uczucia i Dan widocznie o nich kompletnie nie myśli, pakując cię w ustawki i bawiąc się mną, wiedząc że jestem za nieśmiały na reakcję.

- Dlatego się martwię. Do zabawy mną się przyzwyczaiłem, ale nie pozwolę, aby robił coś takiego z innymi. - zawarczał - Szczególnie na tych, na których mi zależy.

Brunet złapał dłoń alfy i pociągnął go do siebie, zaraz chowając twarz w karku mężczyzny. Czuł się okropnie polątany. To było dziwne. Zapach omegi był uspokajający i kojący jednocześnie. Wiedział, że myśli bruneta szaleją, a on sam przez to był niespokojny.

- Nie wiem co zrobić. Dan jest naprawdę złośliwy względem mnie Harry... - pokręcił głową.

- Też nie wiem Lou. Chyba musielibyśmy być głębiej, żeby dał spokój. Albo nie wiem co... Ten twój manager jest dość toksyczny - pomasował delikatnie bok Tomlinsona.

- Nie zaprzeczę. Tym bardziej, że rozmawiałem z nim i jak grochem o ścianę. On chce ciebie i widać, że próbuje to zrobi po trupach do celu - zaciągnął się zapachem młodszego.

- Zaraz będziesz miał próbę - przypomniał spokojnie Harry. Za wiele nie mogli sobie pozwolić w tym momencie.

- Wiem, po prostu potrzebuje twojej bliskości - wyznał - Usiądź mi na kolanach, chociaż chwilę będę miał ciebie w swoich ramionach.

Brunet po krótkiej chwili zastanowienia dostał się na uda alfy, wygodnie się na nich usadawiając. Ramiona omegi objęły ciało Louisa, a miękkie wargi musneły policzek Louisa.

- Od razu lepiej, mój alfa czuje spokój. Nie chce żebyś też denerwował się na mnie, przez te wszystkie rzeczy - wyznał szczerze.

- Staram się, ale pamiętaj że to wszystko jest też dla mnie nowe i nie przywyknę łatwo do takiej postaci rzeczy - wygodnie ułożył się na szatynie - Ale wciąż tu jestem, tak?

- Wiem czuję to, po prostu boję się, że Dan zrobić coś więcej przeciwko mnie. Briana zgodziła się na te spotkania, bo dał jej podwójną stawkę. Rozumiesz? - był oburzony.

- Nie wiem co ci poradzić Lou? Mogę spróbować z nim porozmawiać - zaproponował - A do kiedy masz z nim umowę?

- Nie wiem, chyba jakoś do połowy trasy, tak mi się wydaje. Musiałbym sprawdzić umowę - zastanowił się chwile.

- Powinieneś to sprawdzić - jego serce mocno uderzało o klatkę piersiową, przez wszystkie emocje.

W tym momencie usłyszeli trzask drzwi i do garderoby wszedł Dan. Louis niemal automatycznie na niego werknął.

- Może delikatniej? - prychnął szatyn, przytrzymując młodszego na swoich kolanach - Przecież nie masz się czym denerwować.

- Co ty wyczyniasz Louis, ludzie mają myśleć, że jesteś z Brianą - mężczyzna przybliżył się do nich.

- Wyszedłem z nią, wróciłem tutaj do Harry'ego. A co mi powiesz o tym, że zapłaciłeś jej podwójnie? - spytał zadowolony ze swojej wiedzy.

- To, że nam się to opłaca - nie widział w tym problemu - Harry, kochanie, wybacz ale musisz zejść z Louisa. Nasza stylistka się poparzyła kawą.

- Co ma jedno do drugiego Dan? Harry spędza czas ze mną - przypomniał alfa - Co się stało Louise?

- Zagadała się z Anną i ma całą dłoń czerwoną. Trzeba to zobaczyć - spojrzał uważnie na Harry'ego - A to twoja robota.

- Och, no tak. Chodzi o Harry'ego - zdjął ręce z jego ciała, jednak bardzo niechętnie - Przejdę się z wami, nie mam nic lepszego do roboty.

- Masz Louis. Próba - przypomniał, przepuszczając młodą omegę - Dziewczyny są tam, gdzie je poznałeś. Apteczka tutaj na kanapie.

- Cholera. Harry? Przyjdziesz na próbę jak skończysz z Louise? - spojrzał z nadzieją na omegę, nie chciał żeby Dan męczył bruneta.

- Spróbuję Lou - w końcu nie widział ile na niego bedzie czekać pracy. Złapał za torbę i prędko wyszedł do swojej pacjentki.

Louis westchnął i sam zebrał się, aby pójść na scenę, gdzie zespół był rozstawiony. Przywitał się ze wszystkimi, tęsknił za nimi, lubił występować z tak zgranymi ludźmi. Przeszli przez jego stare single, do czegoś nowego z płyty. Świetnie się bawił, a po pewnym czasie poczuł obecność Harry'ego. Omega usiadła na środku sceny i przyglądała się poczynaniom alfy z błyszczącymi oczyma.

Dopingował go.

W końcu skończyli próbę i mieli jeszcze godzinę do wejścia widowni na stadion. Fani stali od rana już tam i było ich słychać, to było szalone. Louis kochał ludzi którzy go wspierali, potrafili to pokazać na różne sposoby.

Czas rozpocząć show.

🐾🐾🐾🐾

Kola 💚💙💚💙

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro