7. Zgadując, ty wolisz tą drugą opcję?
Louis wrzucał kolejną torbę do bagażnika swojego samochodu. Dziś ruszali oficjalnie w trasę. Jego prywatny samolot miał czekać już za trzy godziny, a on miał zamiar jeszcze podjechać do Harry'ego.
Zamknął dobrze za sobą mieszkanie, upewnił się wcześniej czy wszystkie okna są szczelnie pozamykane, a jego alarm został włączony.
Teraz mógł spokojnie jechać. No prawie spokojnie, ponieważ ledwo wsiadł za kółko i już dostał telefon od swojego managera.
Przewrócił oczami, wsadzając słuchawkę do ucha i odebrał połączenie, starając się skupić na drodze.
- Tak Dan? Jestem właśnie za kółkiem i nie, nie spóźnię się - interweniował, nie chcąc słyszeć narzekania z samego rana.
- Bardzo się cieszę z tej informacji Louis, jednak dzwonię w innej sprawie. Wziąłeś ze sobą Harry'ego do Doncaster przed trasą i nie powiedziałeś mi o tym. A wiesz skąd ja wiem Louis? - spytał manager.
Alfa powoli zaczynał rozumieć co mogło się stać, miał nadzieje jednak że się mylił, ale czekał, aż to Dan powie o co mu chodzi. Kolejne słowa jednak nie nadchodziły z ust mężczyzny, przez co zagryzł dolną wargę i chrząknął.
- Fan, czy paparazzi - zapytał tylko, naciskając kierunkowskaz.
- Z dwojga złego papparazi, jednak słono się cenił za usunięcie zdjęć z karty pamięci. Tyle razy prosiłem cię żebyś był uważny Louis. Dopiero co skończyłeś z Danielle i nagle ludzie cię widzą z tajemniczym brunetem - zacytował fotografa z którym rozmawiał.
- Każdy na różne sposoby odreagowuje - nie chciał nawet myśleć o pojawiającej się migrenie przez rozmowę z managerem - Plus mówiłem ci, że Harry jest dla mnie ważny.
- W czasie trasy musisz się pilnować Louis, ja rozumiem naprawdę dużo, ale jedziemy do pracy przede wszystkim. A twój wizerunek jest dla nas kluczowy - przypomniał.
- Okej, ale wciąż trzymam swoją stronę. Według kontraktu mogę być w związku ze swoją omegą, realnym związku. Nie waż się myśleć o ustawce - skarcił automatycznie managera, za dobrze go znając.
- Nie zrobię ci tego Lou, wiem ze możesz być w związku ze swoją omegą - westchnął - Ja tylko proszę cię o rozwagę w kwestii niektórych decyzji.
- W takim razie się cieszę, bo właśnie jadę po Harry'ego. Nie pozwolę mu tachać bagaży - wypalił.
- O to się nie martw, właśnie jestem pod jego blokiem i dałem mu znać, że pomogę - odpowiedz managera, była dla Tomlinsona nie lada zaskoczeniem.
- Chyba sobie ze mnie żartujesz - zawarczał, a jego alfa stał się mocno czujny - Dan. Zostaw Harry'ego w spokoju, radzę ci.
Szatyn zazgrzytał zębami, kończąc połączenie. Zmienił swoją trasę i ruszył w stronę lotniska, ledwo powstrzymując się od szaleńczej jazdy.
Na lotnisko, a raczej past startowy dojechał w odpowiednim czasie i nie, nie wsiadł do samolotu. Dał swoje rzeczy ochroniarzowi, żeby ten je zaniósł na pokład.
Finalnie doczekal się przyjazdu Dana z Harrym. Prędko podszedł od storny pasażera i pomógł wysiąść z pojazdu brunetowi, zaraz zagarniając go w ramiona.
- Też tęskniłem - zachichotał słodko, zaskoczony Harry.
- Ja też i to bardzo, chciałem po ciebie przyjechać, ale ktoś mnie uprzedził i kazał jechać prosto na lotnisko - spojrzał wymownie na managera - Ale dobrze już mieć cię tak blisko. Czeka nas długa podróż, ale za to w dobrym towarzystwie, więc może zleci dość szybko.
- Och. No tak - odsunął się od szatyna i spojrzał wymownie na Dana - Dziękuję za podwózkę. Poradziłbym sobie, ale mimo to... To było miłe z twojej strony.
Przeszedł w stronę bagażnika, chcąc wziąć swoje rzeczy.
- Poczekaj, zaraz obsługa weźmie bagaż sama. Wystarczy im wskazać - uprzedził omegę - Lepiej nie dźwigać tego wszystkiego. Chodźmy do środka, zajmiemy miejsca.
- Czemu mnie odciągasz - zachichotał, czując jak Louis łapie delikatnie jego nadgarstek i ciągnie go w stronę samolotu.
Śledził ich czujny wzrok drugiego alfy, który po oddaniu kluczyków w ręce jednego z bet, ruszył za nimi.
- Żebyśmy usiedli obok siebie i przodem do startu, będzie ci na pewno lepiej i wygodniej - zapewnił bruneta, po czym puścił go przodem na schodki.
- Wiesz, że to mój pierwszy lot, prawda? - przełknął ślinę i niepewnie dostał się na pokład, grzecznie witając się z obsługą.
- To tym bardziej musisz siedzieć koło mnie. Ja już latałem wiele razy i nie ma czym się martwić. Jak już wystartujemy, to będzie spokojnie i bez problemowo. A w razie czego ja będę obok - obiecał.
Brunet rozglądał się zaciekawiony po nowoczesnym wnętrzu, bardzo bogato zdobionym. Nigdy nie sądził, że będzie stał tutaj.
- Na prawo Hazz, tam są miejsca dla nas. Nie wiem czy wolisz od korytarza czy od okna - polecił, delikatnie od tylu kładąc dłonie na bokach omegi.
Harry obrócił głowę i ufnie spojrzał w niebieskie oczy, nim ruszył na miejsce przy oknie. Jego ciało przyjemnie mrowiło od dotyku Louisa.
- Jak coś zmienimy się, dobrze? - poprosił.
- Nie ma problemu, jeśli tylko stwierdzisz że to nie to, wtedy się zamienimy - zgodził się od razu, chciał wszystkiego co najlepsze dla młodszego - Dużo nas nie będzie na pokładzie. Zespół poleciał już tydzień temu i robią sobie próby w stanach.
Harry spojrzał na wejście do samolotu i wysilił swój węch. Byli sami, Dan jeszcze nie dostał się na pokład.
- Lou? Jak się... Em, pozbyć niechcianego adoratora - podróż z Danem nie należała do najprzyjemniejszych.
- Czasami trzeba im powiedzieć prosto, że nie mamy ochoty na jego towarzystwo, bądź pewne ruchy - od razu domyślił się o co może chodzić.
- Nie lubię ranić ludzi, ale nie znoszę jego ruchów - zamrugał kilkukrotnie, bawiąc się pasami.
W tym momencie dołączył do nich uśmiechnięty Dan.
- Już zamykają samolot, wiec mamy być gotowi - oznajmił starszy alfa i niechętnie sam zajął miejsce na przeciwko nich.
Harry nieporadnie zapiął swoje pasy, czując się lepiej bliżej Louisa. Jego wzrok co jakiś czas uciekł do Dana, chcąc w pewien sposób kontrolować sytuację. Stewardessa sprawdziła czy są gotowi do lotu, po czym wróciła na miejsce, gdzie sama usiadła i zapięła chwilowo pas.
Samolot zaczął się toczyć, a z minuty na minutę rozpędzał się coraz bardziej. Louis spojrzał na bruneta, od którego czuć było lekkie przerażenie. Sięgnął do jego dłoni i ścisnął ją w pokrzepiającym geście. Harry odruchowo ścisnął mocniej dłoń starszego, przymykając powieki w momencie odrywania kół od podłoża.
Lecieli. Byli w powietrzu. Wzbijali się w chmury. Po przeraźliwych sekundach omega odważyła się otworzyć oczy i spojrzała za okno. Krótkie westchnięcie pełne zachwytu wydostało się spomiędzy jego warg.
- Mogą już państwo odpiąć pasy, mogę coś podać - stewardessa, która była omegą ponownie do nich podeszła.
- Ja poproszę kawę, nie zdążyłem jej wypić przed wyjściem na lot - wybrał Louis.
- Ja też kawę. Muszę trochę popracować - Dan dość niechętnie wyciągnął z torby laptopa.
Harry jedynie nie odpowiedział, jak okazało się, dosłownie przepadł dla widoku i jakby ich nie słyszał.
- Harreh? - Louis sięgnął do zapięcia pasa, przez co omega została z nich uwolniona - Chciałbyś coś do picia albo coś zjeść? - zaoferował.
- Och? - zamrugał i spojrzał w jasne oczy - Napiłbym się herbaty, a co do jedzenia... Z emocji jeszcze zaciska mi się żołądek.
- W takim razie dwie kawy i herbata. - alfa wrócił wzrokiem do żeńskiej omegi - I na ten moment nic więcej nie będziemy potrzebować.
Harry odważył się położyć głowę na ramieniu alfy, a zaraz przyjemny zapach doszedł do jego nozdrzy.
- Co przeważnie robisz przez tak długi lot?
- Oglądam filmy, słucham muzyki, drzemię. Pisze trochę, jeśli najdzie mnie wena - wymieniał po kolei - Zależy od humoru przede wszystkim. To długi lot i trzeba wszystkiego porobić po trochu.
- Bardzo długi i kompletnie nie jestem na te godziny mentalnie gotów - zabrał głowę z ciała Louisa i skusił się na ponowne spojrzenie za okno.
- Będzie dobrze, minie szybciej niż myślisz. Te fotele można rozkładać i bardziej się położyć, a jak chcesz koc czy poduszkę wystarczy poprosić stewardessę - Louis wyciągnął mocniej nogi i sam spojrzał przez szybę.
- Kiedy tam dolecimy, będzie ranek. To dziwne - powiedział jakby do siebie.
Chmury z tak małej odległości były naprawdę ogromne, piękne oraz wyjątkowe.
- Generalnie zmiana czasu nie jest najlepszym uczuciem dla organizmu, a o tyle godzin to już w ogóle. Jedni znoszą to lepiej, a inni gorzej. Ja za pierwszym razem się męczyłem, ale teraz już nie jest tragicznie - opowiadał.
Brunet chętnie przysłuchiwał się słowom doświadczonego alfy. W tym czasie dostali swoje napoje, które z chęcią pili. Choć Harry'emu herbata jakoś mniej smakowała. Ponoć w powietrzu miało się inne smaki. Louis sięgnął też po swojego laptopa, miał ściągnięty na niego cały serial, który mógł być dla nich umileniem podróży. Jeśli Harry będzie miał w ogóle ochotę na oglądanie z nim. Ku jego szczęściu okazało się, że brunet też oglądał go i chętnie dołączył do małego maratonu Tomlinsona. Zagarniając wyżej koc, który przyniosła jedna z stewardess.
Kolejne kilka godzin spędzili wciągnięci w serial. Idealnie skończyli sezon, kiedy dostali informacje, że za kilkanaście minut, będzie podany posiłek. Brzuch Louisa zaburczał, przypominając sobie, że kawa była jedyną rzeczą jaką dziś zapełnił żołądek. Nawet Dan oderwał się od pracy i zjadł chętnie z nimi, czasem słownie zaczepiając uroczą omegę, która grzecznie mu odpowiadała. Tomlinson za to mrużył oczy i powstrzymywał się od warknięcia, nie chciał awantury na pokładzie samolotu. Nie rozumiał, czemu Dan robi mu tak bardzo na złość jeśli chodziło o Harry'ego. Wcześniej nigdy taki nie był, nie interesował się jego małymi miłostkami, a tutaj? Bezczelnie próbował zabierać uwagę bruneta, co za tym idzie i przekonać go do siebie. Na pewno chciał być z nim. Harry w pewnym momencie poszedł do toalety i zostawił ich samych, a Louis nie mógł sobie odpuścić i zostawić sytuacji w spokoju.
- Naprawdę próbujesz zrobić mi na złość? To jest jakaś zemsta czy o co chodzi? On tez nie jest zachwycony tym, że tak go męczysz, sam mi to zasugerował - głos młodszego alfy był w miarę cichy, aby Harry ich nie usłyszał.
- Louis, sam mówiłeś że ma urok i ten urok do mnie przemówił - mężczyzna niewzruszony położył laptopa na swoich udach - Jest piękną omegą i nie można przejść obojętnie obok niego. Mogę mu dać naprawdę wiele, a przede wszystkim stabilizację - palcami zaczął wybijać coś na klawiaturze - Sama myśl, jak piękne da szczeniaki jest motywująca.
- Kurwa Dan, mówiłem ci że dla mnie jest wyjątkowy. Nasze wilki lgną do siebie - przypomniał managerowi - Ja spotkałem go pierwszy, gdyby nie to, nie byłoby go nawet tutaj. On emocjonalnie nie jest gotowy na nic poważnego.
- Świat dorosłych to nie zaklepanie Louis. To, że go pierwszy spotkałeś znaczy prawie nic - manager spojrzał w oczy Tomlinsona - Będzie co ma być.
- Pieprz się Dan - nie wytrzymał i w końcu warknął.
Zajął się z powrotem laptopem, jednak jego ciało było zdecydowanie spięte. Chwile później Harry wrócił do nich i ponownie zajął swoje miejsce. Okrył się kocem i ziewnął w swoją dłoń, czując zmęczenie. W nocy nie mógł spać przez ekscytację i strach nowym.
- Możesz się oprzeć o mnie albo pomogę ci obniżyć oparcie. Co ty na to? - zareagował alfa, nie miał zamiaru odpuszczać.
- Możesz mi pomóc obniżyć, szybciej zasnę - w końcu od leżenia do mózgu przychodziła informacja "sen".
Po chwili omega miała zdecydowanie lepsza pozycje do snu, a Louis podłączył słuchawki do laptopa. Chciał pozałatwiać trochę własnych rzeczy, bo nie było opcji, aby poszedł spać. Może też miał mały zarys tekstu, który przeradzał się w piosenkę o hipnotyzujących zielonych oczach i pięknym uśmiechu z dołeczkami. Omega zasnęła na szczęście spokojnie, Louis nie mógł się oprzeć i raz na jakiś czas spoglądał na nią. Czuł wtedy ciepło na sercu, a kąciku ust automatycznie unosiły się ku górze.
🐾🐾🐾🐾
- Naprawdę jesteśmy w LA - Harry zachwycał się, oglądając we wszystkie strony. Zmiana ruchu mu nie przeszkadzała, a światło delikatnie raziło.
- Louis ty jedziesz do swojego domu, a ja z Harrym do hotelu do reszty załogi - poinformował Dan, podając torbę omedze.
- A czemu to Harry nie może zdecydować, gdzie chciałby nocować? Jest pierwszy raz w stanach, a z tarasu u mnie w domu widać znak Hollywood. Będę mniej samotny, jeśli będę miał współlokatora, chociaż na tą chwile - uniósł brew.
Brunet uniósł głowę i przegryzł dolną wargę, słysząc rozmowę dwóch alf.
- Hotel został opłacony Louis... - Dan przypomniał.
- Ktoś z teamu może dostać osobny pokój, na pewno się nie zmarnuje - pokręcił głową - Jest nas na tyle dużo, że nie będzie w tym problemu.
- Pojadę z Louisem - przerwał im brunet głośniejszym głosem - Będę czuł się nieswojo z obcymi ludźmi, wolę ich inaczej poznać.
Tomlinson się tylko uśmiechnął, nie komentując nic więcej. Wziął torbę od Harry'ego i skierował się do podstawionego przez jednego z członków teamu auta, ten był w LA już od jakiegoś tygodnia. Dan miał oddzielny pojazd, ponieważ od początku było zaplanowane, że będą czekać na nich dwa pojazdy.
W końcu hotel, a dom Louisa to były dwa różne końce LA. Louis zapakował ich walizki, a po chwili obaj byli już w pojeździe. Tomlinson włączył klimatyzacje oraz radio, po czym wyjechał z płyty lotniska. Widzieli masę nastolatek przed wejściem do budynku.
- Chyba ktoś wydał mnie, że wyleciałem z Anglii - zauważył szatyn.
- Albo fani obstawiali na które lotnisko przylecisz i się podzielili - zachichotał, chowając się odrobinę w fotelu.
Fanki prędko zauważyły pojazd Louisa. Niebieskooki przyspieszył trochę i udało mu się dostać na normalną drogę. Cieszył się, że ma przyciemniane szyby w aucie. Nie chciał narobić problemów Harry'emu.
- Czemu mi się wydaje, że twoje relacje z Danem są jeszcze gorsze - spytał Harry. Nie był głupi, widział jak ci dosłownie skakali do siebie słownie.
- To nasze sprzeczki, on nie szanuje mojej natury, więc nie mam zamiaru ukrywać, że mi się to nie podoba - westchnął, jednak musiał być skupiony cały czas na drodze.
- Natura dla każdego wilka jest bardzo ważna - zmarszczył brwi - Widocznie wasze alfy mają dwa odmienne zdania.
- Tak, to widoczne gołym okiem niestety. Może być ciężko w najbliższym czasie na dogadanie się - przewrócił oczami.
Po chwili auto wypełniła doskonale znana Louisowi piosenka. Alfa zaśmiał się na głos, słysząc własny singiel w głośnikach. Harry zaczął nieśmiało nucić pod nosem, doskonale znając słowa piosenki Tomlinsona. Nie kłamał, mówiąc że znał jego płytę. Nie był typowym fanem, przypadkowo go poznał i jakoś nie siedział w samym fandomie.
- Dziwnie się czuję, słysząc swój singiel w radio, do tego się nie da przyzwyczaić - skomentował piosenkarz, kiedy utwór zmienił się na kolejny.
- Pewnie też czujesz swojego rodzaju dumę - spojrzał w niebieskie oczy - Twoje piosenki są wyjątkowe oraz szczere. Nie boisz się okazać prawdziwego siebie, to właśnie mnie urzekło w tobie.
- Lubię być szczery w piosenkach, choć Dan nie wszystko pozwolił mi wydać. Selekcja była dość mocna. Mogę ci puścić kiedyś piosenki, które zostały odrzucone z płyty - zaoferował.
- Bardzo chętnie Lou - ścisnął delikatnie jego udo - Jesteś raczej światowy, jaki kraj tak naprawdę uważasz za swój dom?
- To zależy w jakim sensie podchodzimy do słowa dom. Czy mówimy o fizycznie domu jako budynku czy o osobie, która jest dla nas wyjątkowa - uśmiechnął się pod nosem.
- Lubię to, jak wyjaśniłeś różnice z tym - kompletnie zrozumiał alfę - Możesz mi powiedzieć dwa, jeśli chcesz.
- Wiec pod względem budynku, zdecydowanie jestem Brytyjczykiem. Stany są fajne, ale jakbym miał żyć gdzieś do końca, to zdecydowanie Anglia. Jeśli chodzi o osobę... - zawahał się, jednak to był jego czas i musiał go wykorzystać - Mój alfa podąża za twoim wilkiem Harry, czuje w nim prawdziwy dom.
Harry automatycznie odwrócił się w stronę mężczyzny, zaskoczony wyznaniem alfy. Kłamałby, mówiąc że spodziewał się takiego wyznania. Jednak wiedział też, że jeśli alfa tak mówi, po tak szybkim czasie, to coś jest na rzeczy. Wilki nigdy się nie myliły przy tej wyjątkowej jednostce.
- Powiesz coś? Cokolwiek? Czy to było za dużo i powinienem był się wstrzymać z takimi rzeczami? - Tomlinson lekko spanikował.
- Moja omega merda zadowolona ogonem Lou, może i nie znam tego wszystkiego... Ale wiem, że to odpowiednia oznaka - pozwolił sobie na mały uśmiech - Nie jesteś mi obojętny, a twoje słowa i moja reakcja tylko to potwierdziły.
- Bardzo dobra oznaka - odetchnął starszy - Nasze wilki tylko mocniej utwierdzają nas w tym, że nasze spotkanie się, nie jest przypadkiem.
- Chcesz porównać to do przeznaczenia - nawinął na palec swój loczek - Ja na pewno się tego nie spodziewałem po naszym spotkaniu w szpitalu.
- Uwierz mi sam nie spodziewałem się tego, byłem zirytowany tym że musiałem jechać do tego szpitala. - wjechali do zdecydowanie bogatszej dzielnicy.
- Cieszę się w sumie, że pracodawca mnie zwolnił - bawił się włosami, będąc gotów na tę rozmowę z piosenkarzem.
- Wyszło dobrze, dzięki temu mogłem zaproponować ci pracę ze mną. I nie żałuje nawet w najmniejszym stopniu. - zatrzymał się przed bramą - Sięgniesz do schowka? Tam jest pilot od bramy.
- Mhm - dość łatwo odnalazł urządzenie i podał je do dłoni Louisa - Zostałem jakby... Przymuszony do odejścia z pracy.
- Właściwie, niechcący słyszałem rozmowę twoją i twojego szefa. Tylko wtedy nie znaliśmy się, chciałem w pewnym komencie wkroczyć do akcji, ale ty jasno powiedziałeś nie, a on odpuścił. Nie chciałem podsłuchiwać... Jednak zmartwiło mnie to. - przyznał się, po tym jak wcisnął odpowiedni guzik.
- Och. Cóż, to nie była jedyna sytuacja Louis... - prędko zamaskował swoje zaskoczenie - W końcówkę mojego ostatniego dnia wezwał mnie do siebie.
- Co za skurwiel, mogłem zareagować od razu... - zacisnął dłonie na kierownicy - Nie szanuje alf, które tak traktują omegi.
- Nie szczęście do niczego nie doszło, dostał telefon - wzruszył ramionami i wysiadł z samochodu - Pięknie tu masz Lou. Dosłownie własne zacisze.
- To prawda, jest spokojnie i cicho. Lubię czasami tu przyjechać nawet jak nie mam trasy ani żadnych wywiadów. Po prostu odciąć się od wszystkiego i pisać. - wyjaśnił.
- Dusza artysty, panie Tomlinson - oderwał wzrok od ogromnego budynku i podszedł do bagażnika, chcąc wsiąść swoje rzeczy.
- Zawód zobowiązuje. Zostaw, wezmę nasze torby. Pokażę ci mniej więcej dom, żebyś się orientował co i gdzie - zaoferował, sięgając do nadgarstka omegi.
- Prawdziwy gentleman - zabrał dłoń.
W kolejnych minutach Harry chętnie zwiedził willę Louisa. Najbardziej go zaskoczyły chyba sala kinowa, basen w srodku oraz pokój gier. Nie mieścił mu się po prostu w głowie taki przepych. Pokazał omedze również swoją sypialnie razem ze spektakularnym widokiem na tarasie. Miał tam przestrzeń do odpoczynku oraz tworzenia.
- Teraz zachwyca w piersiach, a co dopiero w nocy - Harry złapał się barierki i nie odrywał wzroku od słynnego napisu.
- Oh, to prawda. Jutro mamy wolne, dzień na odespanie i aklimatyzację. Możemy usiąść tu późnym wieczorem i napić się wina - wzruszył ramionami.
- Brzmi dość romantycznie, Louisie - z błyszczącymi oczyma odwrócił się w stronę starszego - Piękny masz dom. Nie dziwię się, że ten budynek wybrałeś.
- To było szczęście, poprzedni właściciel chciał sprzedać go jak najszybciej. Rozwiódł się z żoną i chcieli jak najszybciej rozpocząć osobne życia - skrzywił się lekko.
- Czasem i tak życie się układa - ziewnął w swoją dłoń, mimo wcześniejszej drzemki w samolocie.
- Chyba czas się przespać co? Ja chyba sam potrzebuje tego, bo w samolocie nie za bardzo spałem - powtórzył jego ruchy.
- Mhm. Tylko pokaż mi, gdzie mam spać - poprosił, zagarniając włosy w wysokiego koczka i wszedł do środka domu.
- Właściwie masz dwie opcje do wyboru. Sypialnia na przeciwko albo możesz spać ze mną tutaj - uniósł brew, był ciekawy decyzji młodszego.
- Zgadując, ty wolisz tą drugą opcję? - zagadał, pomagając Louisowi zasłonić zasłony, żeby nie raziło w sypialni.
- Cóż, spaliśmy razem w Doncaster i podobało mi się to. Nie widzę problemu w dzieleniu się z tobą pokojem czy łóżkiem - potwierdził tylko przypuszczenia bruneta.
- W takim razie dobrze, mniej bałaganu - złapał za swoją torbę - Ale ostrzegam, mam tu schowane raczej inne piżamy, niż mnie wcześniej widziałeś - w końcu miał przy sobie wszystkie swoje rzeczy.
- Inne? W jakim sensie inne Harry? - zainteresował się alfa - No dalej, masz całe czerwone policzki, to mnie intryguje jeszcze bardziej.
- Przekonasz się - chrząknął i z torbą przeszedł do łazienki.
Tam ubrał się w bardzo delikatną piżamę, satynową. Ona lekko prześwitywała, dodając pikanterii.
Harry wiedział, że ma dobre ciało dla oczu, jednak nie starał się na co dzień z tym obnosić. Złapał ponownie za bagaż i wyszedł z łazienki. Louis w tym czasie grzebał w swojej szafie, miał tu pełno rzeczy, których nawet nie brał ze sobą do Anglii. Złapał czyste bokserki oraz koszulkę i odwrócił się. Dosłownie zatkało go, kiedy zorientował się co omega miała na sobie. Musiał wziąć uspokajający oddech, ponieważ nie sadził że Harry mógł wyglądać lepiej, a dostał coś jeszcze lepszego.
- Chyba już znasz moją małą tajemnicę - uśmiechnął się nieśmiało - Dla mnie rzeczy nie mają płci... - przeszedł do ogromnego łóżka i usiadł lekko zgarbiony.
- To dobrze... Lubię takie otwarte podejścia, a ten materiał... Idealnie na tobie wyglada. Jednocześnie seksownie i przytulnie? Tak, to to - przełknął ślinę.
- Lubię siebie w tym. Jest miłe w noszeniu i ukazuje sylwetkę, jak i zakrywa to co trzeba - przejechał ostrożnie dłonią po materiale - Co siedzi w twojej głowie, widzę tę minę...
- Co? - zdecydowanie odpłynął na dosłownie kilka sekund, kiedy obserwował jak lekko układa się materiał na ciele bruneta.
- Nad czym tak myślisz Lou, tylko szczerze - zagryzł dolną wargę pod koniec, domyślając się o co może chodzić.
- Dobrze wyglądasz w niej, mój alfa po prostu wyostrzył instynkty - oblizał wargi - Kusisz Harry i to cholernie mocno.
- W takim razie przebierz się i wróć do mnie - ciepło powiększało się na jego policzkach.
Prędko dostał się bliżej poduszek i wpełzł pod zimną kołdrę. Louis przeszedł do łazienki, gdzie opłukał twarz zimną wodą, wziął tez kilka oddechów i spojrzał w wielkie lustro. Reagował jak pieprzony nastolatek, a nie dorosły, prawie trzydziestoletni facet. Przebrał się w swoje rzeczy do spania, czując jak w bokserkach jest mu dość niewygodnie oraz ciasno.
Ta omega będzie przyczyną jego śmierci. Był świadomy, że jeśli Harry wtuli się w niego, to może zorientować się, że ma mały problem. Wrócił do sypialni i skierował się do łóżka, położył się na swojej stronie i okrył lekko. Brunet chętnie przyległ do jego ciała i to było oczywiste, że poczuł problem Louisa, jednak zignorował go, tuląc się mocniej i układając wygodnie ręce alfy na swoim ciele. Alfę to zrelaksowało, sam fakt że omega wybrała nocowanie z nim, a nie w hotelu z Danem to było wiele. Dobrze było czuć ciało młodszego przy swoim to było jednocześnie nowe, jak i miał wrażenie, że znał to uczucie i było najlepsze na świecie. Bez słów zasnęli blisko siebie, czując swoje oddechy, jak i bicia serc.
To było zarezerwowane tylko dla nich.
🐾🐾🐾🐾🐾🐾
Kola 💙💚💙💚
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro