6. Nie czujesz tego Harry?
Niespodzianka?
Rozdział z okazji moich urodzin 🥳
- Mama też była pielęgniarką, ale kiedy bliźniaki przyszły na świat, tata stwierdził że powinna zostać w domu z nimi, bo dwójka takich rozrabiaków w domu to dużo. Do tego wiadomo, że rodzic wychowa najlepiej - Louis prowadził swojego Range Rovera, zdążyli właśnie wjechać do Doncaster, a alfa opowiadał o swojej rodzinie.
- Czyli będę miał o czym rozmawiać z twoją mamą. W końcu ten sam zawód - czuł ekscytacje jak i inne nieznane mu wcześniej emocje.
Mieli zostać na dwa dni, nim będą musieli wrócić przez rozpoczynającą się trasę Louisa.
- Na pewno złapiecie wspólny język. Danielle była zbyt pusta dla mamy. Z reszta tuż przed tym jak skręciła kostkę, spytałem czy nie może zdjąć tych obcasów, bo głowa mi dosłownie pękała. I nagle bum - skrzywił się - To wszystko te buty.
- Dlaczego porównujesz to do swojej "dziewczyny" - brunet niepewnie zapytał, któryś raz słysząc to okropne porównanie.
- Nie wiem - wzruszył ramionami - Po prostu mama jej nie lubiła, tata raczej też, choć zarzekał się że jest w tym neutralny.
Brunet ledwo powstrzymał westchnięcie, zastanawiał się czy mężczyzna serio nie czuł niczego do kobiety. To ciągłe gadanie o niej przeczyło słowom Tomlinsona.
Nim mógł się zamyślić dalej, dojechali.
- Mamy to - alfa zaciągnął ręczny hamulec - W domu są dwa psy, wiec nie zdziw się na wielkie przywitanie - ostrzegł szatyn.
Wysiedli z pojazdu i wzięli swoje torby, by za chwile wejść do środka.
Harry niepewnie się rozglądał, zsuwając buty na korytarzu, a zaraz do nich podbiegły spore zwierzaki, przez co brunet na chwilę wstrzymał powietrze przestraszony.
Niepotrzebnie. Były one nieszkodliwe. Dwa duże misie.
Chwilę po nich dołączyła starsza kobieta. Brunetka z pięknym uśmiechem. Zdziwiła się widząc w drzwiach Louisa i obcą sobie omegę.
- Cześć mamuś - alfa chętnie podszedł do Jay i ucałował jej policzki - Przyjechałem na weekend z Harrym moim...
- Teraz wszystko jasne! Ty i ona kompletnie do siebie nie pasowaliście, a ty przywiozłeś swojego chłopaka przedstawić nam go przed trasą. Cześć Harry, mów mi Jay, bardzo miło mi cię poznać - objęła bruneta - Dobrze, że Lou cię przywiózł, bo pewnie szybko się teraz nie spotkamy.
Kobieta wyglądała na naprawdę zachwyconą i pełną energii. Chciała jak najlepiej dla swojego syna i najwyraźniej widziała dobro w omedze.
Brunet niepewnie objął matkę Louisa, spoglądając ze strachem w oczach na mężczyznę, pozwalając tylko na chwilę przepaść sobie w tak uczuciowym uścisku. Nigdy wcześniej takiego nie zaznał.
- Panią też miło poznać, ale chyba się pani pomyliła... - jąkał się
- Jak to się pomyliłam? - oczy kobiety momentalnie straciły blask i Louisa to mocno uderzyło, nie chciał żeby jego mama była smutna.
- Pomyliłaś się, bo to jest coś więcej mamo - szybko zareagował niebieskooki i nawet nie chciał spojrzeć na Stylesa, bo wiedział że ten sam jest w wielkim szoku.
Brunet zmrożony spojrzał na Louisa. Nie tego spodziewał się po tym wyjeździe. W oczach Jay pojawił się jeszcze piękniejszy blask.
- Zaręczyliście się? - złapała w swoje dłonie, te Harry'ego - Nie widzę pierścionka, żałujesz mu Lou? - zbeształa swoje dziecko.
- Ja... - kompletnie nie przemyślał tego ruchu - Po prostu jakoś tak wyszło?
Uśmiechnął się niezręcznie, nie mając pojęcia co innego powiedzieć. Nie wiedział też, czy Harry będzie chciał z nim współpracować w tym temacie.
- Nasze wilki od pierwszego spotkania dla siebie przypadły, a Louis kilka razy specjalnie przychodził do mnie jako pacjent, a tak naprawdę nic mu nie dolegało... Och, tak jestem pielęgniarzem, nie lekarzem - szybko się poprawił, żeby kobieta go zrozumiała.
Tym razem to Louis bym w szoku, wiedział że nie obejdzie się bez poważnej rozmowy, kiedy zostaną już sami.
- Jak cudownie! Mamy w takim razie dużo wspólnego. Chodźcie dalej, nie będziemy tutaj tak stać, przez resztę dnia - zachęciła Jay.
Mężczyźni weszli w głąb domu. Zaraz zajmując miejsca obok siebie na kanapie. Tomlinson dość niepewnie objął bruneta i odetchnął wewnętrznie, widząc że Harry mu na to pozwala. Bez żadnego spięcia się.
- To opowiedzcie mi lepiej... Jak w ogóle weszliście w tę relację - poprosiła Jay, kładąc przed nimi dwa kubki pełne herbaty.
- Cóż, to ciekawa historia właściwie... - zaczął Harry i Louis pomógł mu opowiadać. Tak naprawdę z niczym więcej nie skłamali, oprócz tego, że są w związku.
Oprócz tego Harry opowiedział jeszcze o tym gdzie studiował oraz pracował, a Louis o tym gdzie wyruszają w pierwsze dni trasy. Atmosfera była naprawdę lekka oraz naturalna.
Dopiero szczęknięcie zamka w drzwiach i psy, które poderwały się z dywanu, wybudziło ich z rozmowy.
- Lou przyjechał? Lou! - rudowłosa dziewczynka dosłownie wpadła do salonu.
Dzieciaki chętnie przywitały się ze starszym bratem krzycząc na przemian "Louis" oraz "Achoo".
Harry uważał to za niezwykle urocze i czas w tak zgranym gronie naprawdę prędko mijał. Tata Louisa nie mógł wyjść z zachwytu, że jego syn poszedł tak daleko i niemal się żenił.
Niestety w końcu i po kolacji musiał przyjść czas na konfrontacje zielonego z niebieskim. Ledwo zamknęli się w sypialni, kiedy Harry spojrzał wściekle na szatyna.
- Co masz mi do powiedzenia? - ułożył dłonie na biodrach.
- Wiem, że jesteś zły, ale widziałeś wzrok mojej mamy? Nie mogłem zrobić nic innego. Kiedy powiedziałeś że to pomyłka, wyglądała jakby świat jej się zawalił - starał się wytłumaczyć - To tylko dwa dni Harry, a potem jedziemy w trasę. Wiem, że posunąłem się za daleko, ale to dla dobra sprawy.
- Louis dopiero co wyszedłeś z ustawki, co cię do tego podkusiło - westchnął ciężko, zwieszając ramiona - Nie byłbym zły, gdyby nas coś łączyło... Ale Louis, ja mam dla ciebie pracować.
- Tak naprawdę pracujesz dla Dana, więc nie dla mnie - poprawił go - Tylko i wyłącznie wzrok mojej mamy zadziałał. Widziałeś przecież jak szczęśliwa była, nie mogłem Harry.
- Wy alfy... Zawsze podkulony ogon dla swoich matek - przewrócił czule oczami - Wchodzę w to. Mam nadzieję, że nie potrwa to długo.
Tym razem to w oczach Louisa pojawił się ból, ostatnie zdanie wypowiedziane przez bruneta uderzyło go prosto w serce. Nie rozumiał, czemu on czuł przyciąganie do omegi, a ona jakby nigdy nic.
- Ej. Co to za mina - Harry podszedł do mężczyzny i położył ostrożnie dłoń na jego niegolonym policzku.
- Po prostu... Cholera, pieprzyć to. Nie czujesz tego Harry? Od pierwszego dnia, kiedy zobaczyłem cię wtedy, jak przyszedłeś z wózkiem. To przyciąganie - zaczął gestykulować.
- Och. Tak, czułem - zmieszał się, jasne pierwszy raz coś takiego poczuł, jednak nie rozumiał do końca swoich uczuć - Moja omega niemal od razu znalazła w tobie dobrego człowieka - pogłaskał jego policzek.
- Nasze wilki siebie znalazły Harry, one nas pchają do siebie. Wtedy kiedy przyszedłem na pobieranie krwi, serio specjalnie starałem się trafić na ciebie - westchnął - Potem bałem się, że rzeczywiście skończysz tam prace i znikniesz z mojego życia, a tego bym nie chciał.
Brunet zabrał dłoń i zmarszczył brwi, intensywnie myśląc nad słowami mężczyzny. Czuł się lekko zdezorientowany, ponieważ znał kilka uczuć, jednak większość była zagadką przez brak rodziców i osoby, którą mógłby obdarzyć jakąkolwiek miłością. Braterską, rodzicielską, przyjacielską...
- Masz na myśli, że nasze wilki chcą siebie wzajemnie, wiesz, jako parę? - dopytał - Może to samo źle brzmi, bo jesteś naprawdę pięknym na zewnątrz i wewnątrz mężczyzną, ale musisz mnie zrozumieć... Jestem troszkę pogubionym wilczkiem w bliższych relacjach.
- Rozumiem Harry, nie chce na ciebie naciskać ani nic. Chciałbym żebyśmy to budowali powoli dzień po dniu - wyjaśnił alfa - Ty tez jesteś piękny. I dobry przede wszystkim, zrobiłeś dla mnie wiele, cały czas robisz.
Spojrzał w końcu prosto w oczy omegi, nie kłamał, była dla niego najpiękniejsza na calej ziemi. Nie zmieniłby jej na nikogo innego.
Brunet niepewnie nachylił się i ucałował czule policzek Louisa, dziękując mu przy tym za wszystkie słowa i zapewnienia.
- W takim razie pokaż mi to wszystko - poprosił, nachylając się do ucha Louisa.
- Pokaże ci, przejdziemy to razem. Ty i ja, mamy całą trasę żeby dotrzeć to wszystko - obiecał, chciał tego, był gotowy zaangażować się w całą sprawę.
- Ostrzegam, że w nocy mogę się tulić - Harry spojrzał na łóżko, na którym mieli razem spać. Jay nie chciała młodego "narzeczeństwa" rozdzielać na noc.
- Ostrzegam, że w nocy mogę się tulić - Harry spojrzał na łóżku, na którym mieli razem spać. Jay nie chciała młodego "narzeczeństwa" rozdzielać na noc.
- Zobaczymy jak to będzie, ja sam nie wiem jaki będę. Ale nie przeszkadzało mi nigdy jak moje rodzeństwo się do mnie przytulało - zastanowił się.
Brunet nachylił się do torby, od odnajdując w rzeczach swoją piżamę. Czuł się naprawdę inaczej, a jakieś przyjemne uczucie rozchodziło się po jego brzuszku.
🐾🐾🐾🐾
Louis otworzył zaspane oczy, czuł ciepło na swoim ciele. To był Harry, który ramionami otaczał jego ciało, a policzek miał przyciśnięty do jego ramienia. Wyglądał uroczo i alfa nie mógł oprzeć się przed chwila zamyślenia. Nawet nie wiedział, kiedy jedna z jego dłoni dostała się na biodro młodszego. W swojej głowie miał pełno obrazów. Teraz rozumiał, dlaczego Harry pozwalał na takie gesty ze strony Dana.
Przecież nie znał uczuć i pewnych zachowań, jakby... Przez brak ich, dopiero teraz je poznawał. Omega mocniej się przytuliła, dosłownie lgnęła do niego. Dopiero po chwili brunet otworzył leniwie oczy i uśmiechnął się lekko. Zielone oczy lekko błyszczały się i to było coś, co Louis chciałby widzieć codziennie.
- Mam nadzieję, że ci nie przeszkadzam - szepnął Harry, swoim porannym głosem i przymknął na sekundę powieki - Jest mi bardzo miło. A twój zapach uspokaja.
- Jest okej, lubię to uczucie. Jest przyjemnie i mój alfa jest zadowolony - zamruczał szatyn - Cieszę się, że jest ci dobrze.
Styles ziewnął cicho przybliżając swoją głowę do karku Louisa i delikatnie poluzował swój uścisk.
- I tulę się, a ci chyba to nie przeszkadza - zamrugał kilkukrotnie, dość leniwie.
- Nie przeszkadza kompletnie, wręcz przeciwnie. Dobrze cię czuć i nie chce żebyś się ruszał z łóżka - wymruczał - Mam nadzieje, że mama nie postawi nam przeszkodzić.
- Zobaczymy. Ja jeszcze nie wstaję. Wygodnie mi i mieliśmy odpocząć. To jest najlepszy odpoczynek - mościł się w ramionach alfy.
Louis nie żałował tego co się stało, cieszył się i nie mógł się doczekać. Jego ręka powędrowała do włosów omegi, które były miękkie i układały się w śliczne sprężynki. Wszystko w Harrym było nowe i inne niż wcześniej. Jakiś czas później musieli się podnieść. Ubrali się powoli. Harry w łazience, a Louis w pokoju. Ramię w ramię zeszli na dół, a tam czekało już uśmiechnięte od ucha do ucha małżeństwo. Najmłodsi już jedli.
- Dzień dobry kochani, zapraszamy na śniadanie. Mam nadzieje Harry, że znajdziesz coś dobrego dla siebie. Nie wiedziałam co do końca lubisz - Jay zachęciła ich do zajęcia miejsc.
- Raczej nie mam problemów z nie jedzeniem - powiedział wesoło, zajmując wolne miejsce i zaraz czując, jak alfa zajmuje miejsce obok niego.
- Wiec gdzie jedziecie na pierwszy koncert? Europa? Czy jeszcze jakiś inny kontynent? - zagadał starszy alfa.
- Zaczynamy od Stanów. Potem UK, Irlandia i Europa... Dalej to tylko kolejne kawałki świata - Louis uniósł kącik ust, nie mógł się doczekać stałego koncertowania.
- Rozumiem, że jesteśmy zaproszeni jak będzie koncert w Manchesterze? - upewniła się Jay, upijając łyk kawy.
- To nawet nie powinno brzmieć jak pytanie mamo - Louis powstrzymał się od przewrócenia oczyma - Liczę, że pojawicie się jeszcze na show w Londynie.
- Wiesz, że zawsze chętnie przyjeżdżamy na koncerty. Tylko prześlij nam wejściówki - odparła kobieta - Podekscytowany Harry? To dla ciebie też jest coś nowego. Podróże i dużo emocji z tym związanych.
- Jak na razie czuję lekkie podekscytowane pomieszane z nerwami i strachem - złapał za kubek i nalał sobie do niego z dzbanka herbaty - To dość nowa sytuacja dla mojej osoby. Wiem jedno, nie poddam się bez walki.
- Będę o niego dbał mamo, spokojnie. Będzie za kulisami z całym teamem. Da sobie radę, jest silny - ułożył dłoń na udzie młodszego.
Harry uniósł wzrok i spojrzał na Louisa z czymś miłym w oczach, a na ustach wykwitł uśmiech ukazujący dołeczki. Spędzili przyjemny poranek, a potem Louis postanowił pokazać Harry'emu część Doncaster. Chodzili bocznymi uliczkami tak, aby na nikogo nie wpaść i alfa opowiadał o swoim nastoletnim życiu. Harry przysłuchiwał się mężczyźnie, czasem zadając jakieś nurtujące go pytania. Nie był bierny, ba, sam o więcej pytał Tomlinsona, widząc jak ten człowiek jest bogaty w środku. Na szczęście nikt ich nie zaczepił, mieli spokój i mogli poznawać się dalej. Louis kilka raz odwracał się albo chował widząc nastolatki, jednak wszystko było skuteczne.
- Tu ci nie dam mojej bandany - brunet zachichotał, szturchając mężczyznę - Ten sposób tym razem nie da rady. To twoje rodzinne miasto.
- Wiem Haz, ale nie mam ochoty na zdjęcia czy autografy. Wiem że to samolubne, ale wolę z tobą spędzić ten czas. I nie chce żebyś i ty miał problemy - westchnął.
- Nie martw się za nadto. Jak sprawdzałem papiery, to nic nie pisało o naszej relacji. Plus jakoś nie obawiam się twoich fanów. Od zawsze byli oni kochani, wiadomo zdążą się czarne owce... Jak to zawsze - wzruszył ramionami - A mi jest bardzo miło z tobą rozmawiać i poznawać bardziej.
- Zostałbym tu dłużej, ale nie możemy niestety. Ale kiedyś przyjedziemy tu na dłużej, obiecuję ci - zaczęli wracać do rodzinnego domu Tomlinsonów.
- Chcesz mnie tu wciąż zabierać - poruszył brwiami, ledwo ukrywając to, jak słodko się zarumienił.
- Oczywiście, że tak. To jest ważne dla mnie miejsce. I ty też jesteś dla mnie ważny, mój alfa czuje to coraz mocniej - wyznał.
Brunet speszył się i zawiesił głowę, nagle jego buty stały się bardzo ciekawym obiektem do obserwowania.
- Ile masz lat Louis? Tyle rozmawiamy, a nie wiem tak prostej sprawy...
- To nie tak, że mógłbyś sobie w internecie sprawdzić - zaśmiał się - W grudniu skończę dwadzieścia osiem. A jak jest z tobą?
- Chcesz żebym to zrobił? Mam leżeć i czytać informacje, które mogą się okazać nieprawdą, zamiast zasięgnąć ich u źródła - droczył się, nie chciał nawet sprawdzać informacji z internetu - Mam dwadzieścia pięć. Pierwszego lutego skończyłem.
- Więc trzy lata młodszy, gdyby nie fakt ze skończyłeś studia i pracowałeś, w życiu bym ci tyle nie dał. Maksymalnie dwadzieścia dwa - stwierdził.
- Młodo mnie cenisz, ale to lubię. Przynajmniej nie jesteś jak inne alfy. "Powinieneś już mieć szczeniaki", "chętnie ci dam jednego", "Taki śliczny, a takie geny się marnują" - wzdrygnął się na same wspomnienia.
- Ja jednak jestem za tym, żeby zrobić karierę, a potem spokojnie zdecydować się na ślub i dziecko - wyjaśnił - Nie uprzedmiotawiam omeg.
- U mnie to raczej pacjenci tak mówili, nie było ich tak dużo... Ale alfy, zwłaszcza wolne były ciężkim orzechem do zgryzienia - jego praca miała swoje plusy oraz minusy.
- Dobrze w takim razie, że będziesz z nami na wyjeździe, będziesz bezpieczny od takich alf. Ja będę tez spokojniejszy w takim przypadku - weszli na teren posesji.
Przyszedł czas na spędzanie kolejnych godzin w towarzystwie rodziny Louisa. Harry miał za to niezły ubaw bawiąc się z młodszym rodzeństwem alfy.
🐾🐾🐾🐾🐾
Kola 💚💙💚💙
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro