Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6. Nie czujesz tego Harry?

Niespodzianka?

Rozdział z okazji moich urodzin 🥳

- Mama też była pielęgniarką, ale kiedy bliźniaki przyszły na świat, tata stwierdził że powinna zostać w domu z nimi, bo dwójka takich rozrabiaków w domu to dużo. Do tego wiadomo, że rodzic wychowa najlepiej - Louis prowadził swojego Range Rovera, zdążyli właśnie wjechać do Doncaster, a alfa opowiadał o swojej rodzinie.

- Czyli będę miał o czym rozmawiać z twoją mamą. W końcu ten sam zawód - czuł ekscytacje jak i inne nieznane mu wcześniej emocje.

Mieli zostać na dwa dni, nim będą musieli wrócić przez rozpoczynającą się trasę Louisa.

- Na pewno złapiecie wspólny język. Danielle była zbyt pusta dla mamy. Z reszta tuż przed tym jak skręciła kostkę, spytałem czy nie może zdjąć tych obcasów, bo głowa mi dosłownie pękała. I nagle bum - skrzywił się - To wszystko te buty.

- Dlaczego porównujesz to do swojej "dziewczyny" - brunet niepewnie zapytał, któryś raz słysząc to okropne porównanie.

- Nie wiem - wzruszył ramionami - Po prostu mama jej nie lubiła, tata raczej też, choć zarzekał się że jest w tym neutralny.

Brunet ledwo powstrzymał westchnięcie, zastanawiał się czy mężczyzna serio nie czuł niczego do kobiety. To ciągłe gadanie o niej przeczyło słowom Tomlinsona.

Nim mógł się zamyślić dalej, dojechali.

- Mamy to - alfa zaciągnął ręczny hamulec - W domu są dwa psy, wiec nie zdziw się na wielkie przywitanie - ostrzegł szatyn.

Wysiedli z pojazdu i wzięli swoje torby, by za chwile wejść do środka.

Harry niepewnie się rozglądał, zsuwając buty na korytarzu, a zaraz do nich podbiegły spore zwierzaki, przez co brunet na chwilę wstrzymał powietrze przestraszony.

Niepotrzebnie. Były one nieszkodliwe. Dwa duże misie.

Chwilę po nich dołączyła starsza kobieta. Brunetka z pięknym uśmiechem. Zdziwiła się widząc w drzwiach Louisa i obcą sobie omegę.

- Cześć mamuś - alfa chętnie podszedł do Jay i ucałował jej policzki - Przyjechałem na weekend z Harrym moim...

- Teraz wszystko jasne! Ty i ona kompletnie do siebie nie pasowaliście, a ty przywiozłeś swojego chłopaka przedstawić nam go przed trasą. Cześć Harry, mów mi Jay, bardzo miło mi cię poznać - objęła bruneta - Dobrze, że Lou cię przywiózł, bo pewnie szybko się teraz nie spotkamy.

Kobieta wyglądała na naprawdę zachwyconą i pełną energii. Chciała jak najlepiej dla swojego syna i najwyraźniej widziała dobro w omedze.

Brunet niepewnie objął matkę Louisa, spoglądając ze strachem w oczach na mężczyznę, pozwalając tylko na chwilę przepaść sobie w tak uczuciowym uścisku. Nigdy wcześniej takiego nie zaznał.

- Panią też miło poznać, ale chyba się pani pomyliła... - jąkał się

- Jak to się pomyliłam? - oczy kobiety momentalnie straciły blask i Louisa to mocno uderzyło, nie chciał żeby jego mama była smutna.

- Pomyliłaś się, bo to jest coś więcej mamo - szybko zareagował niebieskooki i nawet nie chciał spojrzeć na Stylesa, bo wiedział że ten sam jest w wielkim szoku.

Brunet zmrożony spojrzał na Louisa. Nie tego spodziewał się po tym wyjeździe. W oczach Jay pojawił się jeszcze piękniejszy blask.

- Zaręczyliście się? - złapała w swoje dłonie, te Harry'ego - Nie widzę pierścionka, żałujesz mu Lou? - zbeształa swoje dziecko.

- Ja... - kompletnie nie przemyślał tego ruchu - Po prostu jakoś tak wyszło?

Uśmiechnął się niezręcznie, nie mając pojęcia co innego powiedzieć. Nie wiedział też, czy Harry będzie chciał z nim współpracować w tym temacie.

- Nasze wilki od pierwszego spotkania dla siebie przypadły, a Louis kilka razy specjalnie przychodził do mnie jako pacjent, a tak naprawdę nic mu nie dolegało... Och, tak jestem pielęgniarzem, nie lekarzem - szybko się poprawił, żeby kobieta go zrozumiała.

Tym razem to Louis bym w szoku, wiedział że nie obejdzie się bez poważnej rozmowy, kiedy zostaną już sami.

- Jak cudownie! Mamy w takim razie dużo wspólnego. Chodźcie dalej, nie będziemy tutaj tak stać, przez resztę dnia - zachęciła Jay.

Mężczyźni weszli w głąb domu. Zaraz zajmując miejsca obok siebie na kanapie. Tomlinson dość niepewnie objął bruneta i odetchnął wewnętrznie, widząc że Harry mu na to pozwala. Bez żadnego spięcia się.

- To opowiedzcie mi lepiej... Jak w ogóle weszliście w tę relację - poprosiła Jay, kładąc przed nimi dwa kubki pełne herbaty.

- Cóż, to ciekawa historia właściwie... - zaczął Harry i Louis pomógł mu opowiadać. Tak naprawdę z niczym więcej nie skłamali, oprócz tego, że są w związku.

Oprócz tego Harry opowiedział jeszcze o tym gdzie studiował oraz pracował, a Louis o tym gdzie wyruszają w pierwsze dni trasy. Atmosfera była naprawdę lekka oraz naturalna.

Dopiero szczęknięcie zamka w drzwiach i psy, które poderwały się z dywanu, wybudziło ich z rozmowy.

- Lou przyjechał? Lou! - rudowłosa dziewczynka dosłownie wpadła do salonu.

Dzieciaki chętnie przywitały się ze starszym bratem krzycząc na przemian "Louis" oraz "Achoo".

Harry uważał to za niezwykle urocze i czas w tak zgranym gronie naprawdę prędko mijał. Tata Louisa nie mógł wyjść z zachwytu, że jego syn poszedł tak daleko i niemal się żenił.

Niestety w końcu i po kolacji musiał przyjść czas na konfrontacje zielonego z niebieskim. Ledwo zamknęli się w sypialni, kiedy Harry spojrzał wściekle na szatyna.

- Co masz mi do powiedzenia? - ułożył dłonie na biodrach.

- Wiem, że jesteś zły, ale widziałeś wzrok mojej mamy? Nie mogłem zrobić nic innego. Kiedy powiedziałeś że to pomyłka, wyglądała jakby świat jej się zawalił - starał się wytłumaczyć - To tylko dwa dni Harry, a potem jedziemy w trasę. Wiem, że posunąłem się za daleko, ale to dla dobra sprawy.

- Louis dopiero co wyszedłeś z ustawki, co cię do tego podkusiło - westchnął ciężko, zwieszając ramiona - Nie byłbym zły, gdyby nas coś łączyło... Ale Louis, ja mam dla ciebie pracować.

- Tak naprawdę pracujesz dla Dana, więc nie dla mnie - poprawił go - Tylko i wyłącznie wzrok mojej mamy zadziałał. Widziałeś przecież jak szczęśliwa była, nie mogłem Harry.

- Wy alfy... Zawsze podkulony ogon dla swoich matek - przewrócił czule oczami - Wchodzę w to. Mam nadzieję, że nie potrwa to długo.

Tym razem to w oczach Louisa pojawił się ból, ostatnie zdanie wypowiedziane przez bruneta uderzyło go prosto w serce. Nie rozumiał, czemu on czuł przyciąganie do omegi, a ona jakby nigdy nic.

- Ej. Co to za mina - Harry podszedł do mężczyzny i położył ostrożnie dłoń na jego niegolonym policzku.

- Po prostu... Cholera, pieprzyć to. Nie czujesz tego Harry? Od pierwszego dnia, kiedy zobaczyłem cię wtedy, jak przyszedłeś z wózkiem. To przyciąganie - zaczął gestykulować.

- Och. Tak, czułem - zmieszał się, jasne pierwszy raz coś takiego poczuł, jednak nie rozumiał do końca swoich uczuć - Moja omega niemal od razu znalazła w tobie dobrego człowieka - pogłaskał jego policzek.

- Nasze wilki siebie znalazły Harry, one nas pchają do siebie. Wtedy kiedy przyszedłem na pobieranie krwi, serio specjalnie starałem się trafić na ciebie - westchnął - Potem bałem się, że rzeczywiście skończysz tam prace i znikniesz z mojego życia, a tego bym nie chciał.

Brunet zabrał dłoń i zmarszczył brwi, intensywnie myśląc nad słowami mężczyzny. Czuł się lekko zdezorientowany, ponieważ znał kilka uczuć, jednak większość była zagadką przez brak rodziców i osoby, którą mógłby obdarzyć jakąkolwiek miłością. Braterską, rodzicielską, przyjacielską...

- Masz na myśli, że nasze wilki chcą siebie wzajemnie, wiesz, jako parę? - dopytał - Może to samo źle brzmi, bo jesteś naprawdę pięknym na zewnątrz i wewnątrz mężczyzną, ale musisz mnie zrozumieć... Jestem troszkę pogubionym wilczkiem w bliższych relacjach.

- Rozumiem Harry, nie chce na ciebie naciskać ani nic. Chciałbym żebyśmy to budowali powoli dzień po dniu - wyjaśnił alfa - Ty tez jesteś piękny. I dobry przede wszystkim, zrobiłeś dla mnie wiele, cały czas robisz.

Spojrzał w końcu prosto w oczy omegi, nie kłamał, była dla niego najpiękniejsza na calej ziemi. Nie zmieniłby jej na nikogo innego.

Brunet niepewnie nachylił się i ucałował czule policzek Louisa, dziękując mu przy tym za wszystkie słowa i zapewnienia.

- W takim razie pokaż mi to wszystko - poprosił, nachylając się do ucha Louisa.

- Pokaże ci, przejdziemy to razem. Ty i ja, mamy całą trasę żeby dotrzeć to wszystko - obiecał, chciał tego, był gotowy zaangażować się w całą sprawę.

- Ostrzegam, że w nocy mogę się tulić - Harry spojrzał na łóżko, na którym mieli razem spać. Jay nie chciała młodego "narzeczeństwa" rozdzielać na noc.

- Ostrzegam, że w nocy mogę się tulić - Harry spojrzał na łóżku, na którym mieli razem spać. Jay nie chciała młodego "narzeczeństwa" rozdzielać na noc.

- Zobaczymy jak to będzie, ja sam nie wiem jaki będę. Ale nie przeszkadzało mi nigdy jak moje rodzeństwo się do mnie przytulało - zastanowił się.

Brunet nachylił się do torby, od odnajdując w rzeczach swoją piżamę. Czuł się naprawdę inaczej, a jakieś przyjemne uczucie rozchodziło się po jego brzuszku.

🐾🐾🐾🐾

Louis otworzył zaspane oczy, czuł ciepło na swoim ciele. To był Harry, który ramionami otaczał jego ciało, a policzek miał przyciśnięty do jego ramienia. Wyglądał uroczo i alfa nie mógł oprzeć się przed chwila zamyślenia. Nawet nie wiedział, kiedy jedna z jego dłoni dostała się na biodro młodszego. W swojej głowie miał pełno obrazów. Teraz rozumiał, dlaczego Harry pozwalał na takie gesty ze strony Dana.

Przecież nie znał uczuć i pewnych zachowań, jakby... Przez brak ich, dopiero teraz je poznawał. Omega mocniej się przytuliła, dosłownie lgnęła do niego. Dopiero po chwili brunet otworzył leniwie oczy i uśmiechnął się lekko. Zielone oczy lekko błyszczały się i to było coś, co Louis chciałby widzieć codziennie.

- Mam nadzieję, że ci nie przeszkadzam - szepnął Harry, swoim porannym głosem i przymknął na sekundę powieki - Jest mi bardzo miło. A twój zapach uspokaja.

- Jest okej, lubię to uczucie. Jest przyjemnie i mój alfa jest zadowolony - zamruczał szatyn - Cieszę się, że jest ci dobrze.

Styles ziewnął cicho przybliżając swoją głowę do karku Louisa i delikatnie poluzował swój uścisk.

- I tulę się, a ci chyba to nie przeszkadza - zamrugał kilkukrotnie, dość leniwie.

- Nie przeszkadza kompletnie, wręcz przeciwnie. Dobrze cię czuć i nie chce żebyś się ruszał z łóżka - wymruczał - Mam nadzieje, że mama nie postawi nam przeszkodzić.

- Zobaczymy. Ja jeszcze nie wstaję. Wygodnie mi i mieliśmy odpocząć. To jest najlepszy odpoczynek - mościł się w ramionach alfy.

Louis nie żałował tego co się stało, cieszył się i nie mógł się doczekać. Jego ręka powędrowała do włosów omegi, które były miękkie i układały się w śliczne sprężynki. Wszystko w Harrym było nowe i inne niż wcześniej. Jakiś czas później musieli się podnieść. Ubrali się powoli. Harry w łazience, a Louis w pokoju. Ramię w ramię zeszli na dół, a tam czekało już uśmiechnięte od ucha do ucha małżeństwo. Najmłodsi już jedli.

- Dzień dobry kochani, zapraszamy na śniadanie. Mam nadzieje Harry, że znajdziesz coś dobrego dla siebie. Nie wiedziałam co do końca lubisz - Jay zachęciła ich do zajęcia miejsc.

- Raczej nie mam problemów z nie jedzeniem - powiedział wesoło, zajmując wolne miejsce i zaraz czując, jak alfa zajmuje miejsce obok niego.

- Wiec gdzie jedziecie na pierwszy koncert? Europa? Czy jeszcze jakiś inny kontynent? - zagadał starszy alfa.

- Zaczynamy od Stanów. Potem UK, Irlandia i Europa... Dalej to tylko kolejne kawałki świata - Louis uniósł kącik ust, nie mógł się doczekać stałego koncertowania.

- Rozumiem, że jesteśmy zaproszeni jak będzie koncert w Manchesterze? - upewniła się Jay, upijając łyk kawy.

- To nawet nie powinno brzmieć jak pytanie mamo - Louis powstrzymał się od przewrócenia oczyma - Liczę, że pojawicie się jeszcze na show w Londynie.

- Wiesz, że zawsze chętnie przyjeżdżamy na koncerty. Tylko prześlij nam wejściówki - odparła kobieta - Podekscytowany Harry? To dla ciebie też jest coś nowego. Podróże i dużo emocji z tym związanych.

- Jak na razie czuję lekkie podekscytowane pomieszane z nerwami i strachem - złapał za kubek i nalał sobie do niego z dzbanka herbaty - To dość nowa sytuacja dla mojej osoby. Wiem jedno, nie poddam się bez walki.

- Będę o niego dbał mamo, spokojnie. Będzie za kulisami z całym teamem. Da sobie radę, jest silny - ułożył dłoń na udzie młodszego.

Harry uniósł wzrok i spojrzał na Louisa z czymś miłym w oczach, a na ustach wykwitł uśmiech ukazujący dołeczki. Spędzili przyjemny poranek, a potem Louis postanowił pokazać Harry'emu część Doncaster. Chodzili bocznymi uliczkami tak, aby na nikogo nie wpaść i alfa opowiadał o swoim nastoletnim życiu. Harry przysłuchiwał się mężczyźnie, czasem zadając jakieś nurtujące go pytania. Nie był bierny, ba, sam o więcej pytał Tomlinsona, widząc jak ten człowiek jest bogaty w środku. Na szczęście nikt ich nie zaczepił, mieli spokój i mogli poznawać się dalej. Louis kilka raz odwracał się albo chował widząc nastolatki, jednak wszystko było skuteczne.

- Tu ci nie dam mojej bandany - brunet zachichotał, szturchając mężczyznę - Ten sposób tym razem nie da rady. To twoje rodzinne miasto.

- Wiem Haz, ale nie mam ochoty na zdjęcia czy autografy. Wiem że to samolubne, ale wolę z tobą spędzić ten czas. I nie chce żebyś i ty miał problemy - westchnął.

- Nie martw się za nadto. Jak sprawdzałem papiery, to nic nie pisało o naszej relacji. Plus jakoś nie obawiam się twoich fanów. Od zawsze byli oni kochani, wiadomo zdążą się czarne owce... Jak to zawsze - wzruszył ramionami - A mi jest bardzo miło z tobą rozmawiać i poznawać bardziej.

- Zostałbym tu dłużej, ale nie możemy niestety. Ale kiedyś przyjedziemy tu na dłużej, obiecuję ci - zaczęli wracać do rodzinnego domu Tomlinsonów.

- Chcesz mnie tu wciąż zabierać - poruszył brwiami, ledwo ukrywając to, jak słodko się zarumienił.

- Oczywiście, że tak. To jest ważne dla mnie miejsce. I ty też jesteś dla mnie ważny, mój alfa czuje to coraz mocniej - wyznał.

Brunet speszył się i zawiesił głowę, nagle jego buty stały się bardzo ciekawym obiektem do obserwowania.

- Ile masz lat Louis? Tyle rozmawiamy, a nie wiem tak prostej sprawy...

- To nie tak, że mógłbyś sobie w internecie sprawdzić - zaśmiał się - W grudniu skończę dwadzieścia osiem. A jak jest z tobą?

- Chcesz żebym to zrobił? Mam leżeć i czytać informacje, które mogą się okazać nieprawdą, zamiast zasięgnąć ich u źródła - droczył się, nie chciał nawet sprawdzać informacji z internetu - Mam dwadzieścia pięć. Pierwszego lutego skończyłem.

- Więc trzy lata młodszy, gdyby nie fakt ze skończyłeś studia i pracowałeś, w życiu bym ci tyle nie dał. Maksymalnie dwadzieścia dwa - stwierdził.

- Młodo mnie cenisz, ale to lubię. Przynajmniej nie jesteś jak inne alfy. "Powinieneś już mieć szczeniaki", "chętnie ci dam jednego", "Taki śliczny, a takie geny się marnują" - wzdrygnął się na same wspomnienia.

- Ja jednak jestem za tym, żeby zrobić karierę, a potem spokojnie zdecydować się na ślub i dziecko - wyjaśnił - Nie uprzedmiotawiam omeg.

- U mnie to raczej pacjenci tak mówili, nie było ich tak dużo... Ale alfy, zwłaszcza wolne były ciężkim orzechem do zgryzienia - jego praca miała swoje plusy oraz minusy.

- Dobrze w takim razie, że będziesz z nami na wyjeździe, będziesz bezpieczny od takich alf. Ja będę tez spokojniejszy w takim przypadku - weszli na teren posesji.

Przyszedł czas na spędzanie kolejnych godzin w towarzystwie rodziny Louisa. Harry miał za to niezły ubaw bawiąc się z młodszym rodzeństwem alfy.

🐾🐾🐾🐾🐾

Kola 💚💙💚💙

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro