40. Mój mąż za to ma zbyt długi język.
I oto przed Wami ostatni rozdział tego ff, które zaczęło się pojawiać na samym początku czerwca i naszedł moment na jego koniec. Ale nie martwcie się, na końcu dobra informacja ;)
Dziękujemy za czytanie, komentowanie i gwiazdki 💚💙💚💙
Ja i larrryxziall 💙💚
🐾🐾🐾🐾🐾
Brunet czuł jak zgaga atakuje jego organizm i nie wiedział, czy to z powodu ciąży, czy może jednak stres.
Zielone oczy obchodził strach, ponieważ pierwszy raz znajdował się w takiej sytuacji. W takich sytuacjach zawsze odstresował go Junior. Teraz go tu nie było i nie potrafił znaleźć swojej ostoi. Poprzednim razem, było inaczej. Jakoś łatwiej im to przyszło mimo, że fani i tak szaleli po tym, jak dowiedzieli się o ciąży Harry'ego. Teraz był już w piątym miesiącu, a tego dnia odbywał się finał xfactora.
Louis ciężko pracował na każdym odcinku na żywo i mocno przeżywał, kiedy jego uczestnik odpadał. Jednak jedna z osób z grupy alfy dotarła do finału. Mieli ujawnić jego błogosławiony stan, do tego Louis tego wieczora dowie się, jak daleko doszedł jako juror. Miał ciężką grupę, cholernie trudną do ogarnięcia. Moment z Cyprem pokazał im, jak wiele czasem trzeba usunąć z publicznego oka.
- Harreh? - alfa mocniej ścisnął dłoń męża - Za chwile podjedziemy, wszystko w porządku? Wolisz jednak nie wchodzić na dywan.
- Stresuję się - zamrugał kilkukrotnie, przenosząc swój wzrok w stronę alfy - Nikt nie wiedział o naszym Nicko. Teraz ma to wyjść... Po tylu miesiącach - pogłaskał dużą wypukłość. Jego trzeci w życiu alfa.
- Tak samo jak było z Juniorem. Ważne że nasze rodziny dowiedziały się jako pierwsze. Mamy wszystko pod kontrolą, razem zdecydowaliśmy o wyjściu na finał - uniósł dłoń bruneta, którą trzymał i pocałował jej wierzch.
Brunet uśmiechnął się nikle. Chciał wyjść. Pokazać, że ich rodzina ponownie się powiększała, że nic złego im się nie działo, a wszystkie głupie plotki były po prostu kłamstwami wyssanymi z palca.
- Dam radę. Tylko mnie trzymaj - poprosił.
Usłyszeli krzyki, a samochód się zatrzymał.
- To już czas panowie - poinformował ich kierowca, odwracając się chwilowo w ich stronę - Bardziej gotowi nie będziecie.
- Kocham cię, będę trzymał cię cały czas za rękę - zapewnił szatyn - Pokażemy jak bardzo zajebiście nam się układa - alfa pokazał swój prawdziwy charakter w tym i sięgnął do klamki.
Alfa wyszedł jaki pierwszy, przez co rozległy się piski i odgłosy aparatów. Były one jeszcze bardziej głośne, kiedy odwrócił się i wystawił rękę w stronę swojego towarzysza, czym potwierdził dla tłumu, że nie przyszedł sam. Harry złapał mocno dłoń starszego, spoglądając w niebieskie oczy. Ich ciepło pozwoliło mu się kompletnie uspokoić.
Wysiadł z samochodu, a drzwi za nim się zatrzasnęły. Louis jeszcze przez chwilę zasłaniał swoim ciałem stan męża. Chwilę mu zajelo stanięcie ramię w ramię.
Właśnie ukazali światu wysoką ciążę Harry'ego.
Wszystkie obiektywy skupiły się na nich, a wyraźne krzyki starały ściągnąć ich uwagę do konkretnych dziennikarzy. Oni jednak ramię w ramie kierowali się do wejścia budynku. Zapozowali po drodze do oficjalnych kamer xfactora. Droga od auta do drzwi była dość długa, a fanów było na pęczki. Szatyn przepraszał, że nie może się zatrzymać. Nie chciał, aby brunet stał długo w takim miejscu. Przy wejściu czekała na nich młoda dziennikarka, wraz z kamerą. Tego nie mogli ominąć, bo była cześć programu i musieli zatrzymać się na choćby pięć minut. Alfa miał nadzieję, że to będzie miłe i szybkie. Czuł emocje swojego partnera.
- Dzień dobry - małżeństwo przywitało się. Dłoń alfy bezpiecznie była ułożona na boku omegi. Brunet czuł się coraz pewniej, im dalej krzyków i ostrych fleszy, tym lepiej.
- Witajcie. Dobrze was widzieć. Myślę że wszyscy jesteśmy zaskoczeni, że na czerwony dywan przyszliście we trójkę - zażartowała kobieta.
- Jesteś pewna, że to tylko jeden szczeniak? - szatyn uniósł brew, nie mogąc się powstrzymać.
- Louis - syknął Harry - Potem ktoś nie dosłyszy i będą myśleć, że mam dwupak w brzuchu - poskarżył się.
- W takim razie we trójkę czy może w czwórkę? - uniosła brew szukając trochę sensacji w całej sprawie, w końcu jako pierwsza miała możliwość zadać małżeństwu pytania.
- We trójkę, mamy jednego wilkcza w drodze. Jesteśmy już wysoko - sprostował Harry, uśmiechając się szczerze po czułym pocałunku od Louisa. Ten wiedział, jak poprawić mu humor.
- Gratulujemy w takim razie - kobieta była naprawdę szczera - Jak się czujesz Louis? Będziesz dziś wygrany czy to zwycięstwo zostanie ci odebrane?
- Już jestem wygrany. Jako świeżak daleko doprowadziłem swojego ucznia. To wiele dla mnie znaczy, to jest chore - uśmiech nie schodził z jego twarzy, a kciukiem głaskał biodro męża.
- Jesteś dumny ze swojego podopiecznego? Przygotowaliście na dziś coś zaskakującego? - próbowała się dowiedzieć.
- Przekonacie się o tym. To niespodzianka - nie miał zamiaru zdradzać tak ważnej rzeczy - I jestem dumny, z tych co nie przeszli tak daleko też, ponieważ wkładali w muzykę całe swoje serca.
- Rozumiem, że po programie nie wracasz na scenę tak jak wiele osób liczyło? - zadała pytanie, na które czekali wszyscy.
Harry prychnął śmiechem, nie mogąc się powstrzymać i dziennikarka spojrzała zaciekawiona na omegę.
- Wy nawet nie wiecie, co czeka na przestrzeni „niedługo" mojego męża - zielone oczy błysnęły.
- Harry! - upomniał go szatyn - Nie wrócę do regularnej trasy, ale to nie znaczy że nie będę aktywny zawodowo w jakimś sensie. Mój mąż za to ma zbyt długi język.
- Ciesz się, że nie powiedziałem o daci... - zaprzestał i zachichotał w głos, widząc jak Louis się zapowietrza - No już dobrze. Chciałem tylko, żeby twoi fani o tobie nie zapomnieli, kiedy masz w zanadrzu to...
- Wszystko w swoim czasie, my chyba idziemy już do środka. Mój partner powinien nawodnić się i usiąść. Jego stan zobowiązuje mnie do podwyższonej troski - odparł, przyciągając młodszego bliżej siebie.
Brunet uroczo pomachał i z ulgą odszedł od świateł kamer. Ciężko mu się wspinało po schodach, ale Louis mu pomógł.
- Czuję, jakbym miał urodzić Louis - dłoń miał ułożoną na dole brzucha.
- Jest zdecydowanie za wcześnie. Junior nas już straszył, niech lepiej maluch siedzi na swoim miejscami rośnie zdrowo - trzymał mocno młodszego - Za chwile usiądziesz i odpoczniesz. Załatwimy ci coś do picia.
- To dopiero piąty miesiąc. Damy radę. Jeszcze cztery i zobaczymy go, ale miałem rację. Kolejny synek alfa - szepnął do ucha Louisa - Masz naprawdę silne geny Lou.
- Szkoda, że to nie dziewczynka. Jednak też się cieszę i będę kochać go całym sobą - zapewnił męża i pocałował jego policzek.
- I tak mamy ogromne szczęście - przypomniał.
Pozwolił Louisowi przywitać się z kilkoma osobami, nim przeszli w miejsce, gdzie Harry mógł spokojnie usiąść w tłumie. Co chwilę słyszeli zaskoczone odgłosy. Ci w środku do teraz nie wiedzieli o ciąży bruneta.
- Panie Tomlinson - podszedł do omegi obcy beta - Louis prosił, żebym podał panu kubek z wodą. Chyba ze woli pan herbatę albo coś innego - wyciągnął rękę z piciem.
- Woda wystarczy, dziękuję - ukazał dołeczki, przyjmując naczynie i chętnie upijając łyka - Miałbym tylko prośbę. Żeby później ktoś mi przyniósł kolejny kubek. Jestem straszliwie spragniony.
- Dopilnuje, żeby na bieżąco sprawdzać czy ma pan co pić - skinął beta - Dobrej zabawy - życzył jeszcze i odszedł od miejsca zielonookiego.
Omega pogłaskała swój ciążowy brzuch, wzdychając. Nicko nieźle kopał, niemal od pierwszego ruchu pokazywał kto rządzi. Był kompletnie inny niż Junior. Żałował też, że nie ma tutaj Nialla oraz Zayna. Mieli pod tego dnia pod opieką Amelię i nie chcieli na razie robić z tego niczego oficjalnego. Tym bardziej, że dziewczynka dalej pod względem prawnym nie była ich, choć spędzała z nimi wiele czasu. Mieli też w drodze rozprawę, żeby w końcu Amelia nazywała się Malik i zamieszkała w ich czterech ścianach. Kochali dziewczynkę jak swoje szczenię i nieraz opowiadali o swoich odczuciach przyjaciołom. Jednak było blisko i mieli nadzieje, że święta Bożego Narodzenia spędzą już w większym gronie.
Światła lekki przygasły, a na główną scenę wyszli prowadzący. Głos zza kulis zaczął odliczać przez mikrofon, co oznaczało że wejdą zaraz na żywo.
Czas rozpocząć show.
🐾🐾🐾🐾
Harry mimo wcześniejszych słów, zagłosował. Nawet kilka razy na podopiecznego Louisa. Był to alfa, który nie brał udziału w tych wszystkich rozrubach, więc nie mógł być na niego w żaden sposób zły. Mężczyzna był naprawdę utalentowany oraz lojalny wobec swojego mentora. Omega ze swojego miejsca widziała jak szatyn angażował się w występ. Pilnował każdego słowa i sposobu w jaki powinny wybrzmieć. Program dosłownie umykał między palcami i nim się obejrzał, nie można było głosować i przyszedł czas na werdykt.
Jurorzy stali obok swoich finalistów, mówiąc coś do nich po cichu. Stres wszystkich opanował. Cisza objęła całe studio, kiedy prowadzący otworzył kopertę i wyjął jej zawartości. Louis miał przymknięte oczy i trzymał ramie wokół barków swojego podopiecznego. W końcu usłyszeli upragnioną informację.
- Wygranym dziesiątego sezonu x-factora został Marcus! Gratulacje dla niego i Louisa Tomlinsona, który prowadził go przez te wszystkie tygodnie!
- Tak!! - Louis krzyknął i kucnął zasłaniając rękoma swoją twarz, to było ich wspólne zwycięstwo, szatyn był naprawdę dumny z podopiecznego.
Marcus upadł na kolana i z całej siły objął szatyna, krzycząc w głos. Harry klaskał w dłonie z całej siły, czując ogromną dumę. Widać było, że widzowie na sali, byli zadowoleni z wyników. Konfetti wystrzeliło z armatek, przez do wszędzie latały złote ścinki folii. Louis wygrał swoją debiutancką edycje xfactora i młodszy Tomlinson nie mógł być bardziej dumny w tamtym momencie. Po policzkach ciężarnej omegi spływały łzy. Hormony tylko potęgowały jego doznania. Jego alfa był cudownym człowiekiem i zasłużył na taką nagrodę. Marcus gorąco podziękował swojemu mentorowi co było cholernie wzruszające. Louis zdecydowanie miał łzy w oczach, jednak nie wypuścił ich na swoje policzki. Sam lekko trzęsącym się głosem podziękował podopiecznemu, trenerom i oczywiście swojej omedze za całe wsparcie.
🐾🐾🐾🐾🐾
Harry przyparł Louisa do drzwi od łazienki i mocno połączył ich wargi, zaciskając dłonie na koszuli alfy. Starszy przyjmował wszystko, ten dzień nie mógł być dla niego lepszy. Starał się nadążyć za partnerem, którego hormony zdecydowanie obezwładniły, jednak w ten dobry sposób.
- Jestem tak cholernie dumny Lou, zrobiłeś to. Pokazales, że możesz wyszkolić kogoś, dać cenne rady - wychlipiał, po oderwaniu się od wąskich warg. Potrzebowali zaczerpnąć powietrza.
- Nawet nie wiesz jak cholernie dobrze się z tym czuję, może ktoś nie lubić mojego głosu, ale technikę mam i przede wszystkim serce do muzyki - szepnął, goniąc za oddechem.
- Ten program jednak nie był aż tak okropny - przeniósł swoje wargi na żuchwę Louisa. Delikatny zarost drażnił jego wargi - Jestem dumny - przeniósł się z pocałunkami na kark, zagryzając czasem delikatnie skórę mężczyzny.
- Dziękuje, że byłeś ze mną. Mimo że nie zawsze było łatwo. Wiem ile zniosłeś, zwłaszcza podczas bootcampu - głos szatyna stawał się niższy.
- Nigdy cię nie powstrzymam. To twoje powołanie - zostawił skórę męża w spokoju i wtulił się w ciało partnera - Emocjonalny dzień.
Momentalnie jego wilk zaskowyczał na oderwanie się ust omegi, jednak alfa starał się go opanować. Musiał przyjmować wszystko co dawał mu mąż bez narzekania, hormony były czasem dziwnym elementem tej całej układanki.
- Kochanie. Jesteśmy w miejscu publicznym - przypomniał, szturchając nosem ciepłą skórę - Plus jestem wysoko w ciąży.
- Wiem, wiem. Po prostu mój alfa. Nie zwracaj na niego uwagi. Dużo emocji i szuka jak je rozładować - przyznał się, obejmując mocniej ciało młodszego.
- W domu ją wykorzystamy. Twoi rodzice mają Juniora, więc droga wolna. Chciałem ci tylko tutaj trochę... Pogratulować - zwilżył wargi.
- Lubię takie gratulacje. Tym bardziej po zaciągnięciu do łazienki - zachichotał - Tak bardzo jak lubię być z tobą sam na sam, powinniśmy wrócić na salę.
- Wiem, wiem. Ile mam jeszcze wytrzymać? Wiesz, że drażnią mnie tłumy teraz przez mieszaninę wybuchową zapachów - splątał ich palce i wyszli razem z łazienki, zyskując tym spojrzenie jednej osoby.
- Nie długo, chcą nagrać jeszcze tylko jedną moją wypowiedz i wracamy do domu. Krótka przebitka, nic więcej - obiecywał, idąc w odpowiednim kierunku.
Harry stanął gdzieś z boku, pozwalając Louisowi na wypowiedź prosto do kamer. Masował dłonią swoją wypukłość, przyglądając się wszystkiemu. Postanowił też sprawdzić w tym czasie telefon, nie było żadnych połączeń oraz wiadomości, co było dobrym znakiem. Junior najprawdopodobniej już smacznie spał. Pierworodny nie miał już tak wielkiego problemu z zostawianiem bez nich. Im większy się stawał, tym bardziej rozumiał sytuację. Louis naprawdę szybko poradził sobie z ostatnimi nagrywkami. Pożegnał się i wrócił do męża.
- Możemy iść, Paul czeka już pod budynkiem. Napisał mi. - Louis potrząsnął telefonem.
- Zostajemy w apartamencie, tak jak planowaliśmy? - upewnił się, ponieważ nie chcieli jeździć po nocach.
- Tak, jest późno. A to by się skończyło twoim snem w aucie, a to nie byłoby wygodne. Twój kręgosłup musi odpocząć - był pewny swoich słów, przed omegą było jeszcze trochę noszenia.
- Nie chcę spać - kłócił się jak małe dziecko, wewnętrznie przyznając mężowi rację. Louis znał go perfekcyjnie.
W końcu, nikt nie zna lepiej swojego domu od samego właściciela.
🐾🐾🐾🐾🐾
Dziękujemy jeszcze raz i zapraszamy na nowe ff, którego pierwszy rozdział już znajduje się na moim profilu! Jak zawsze we współpracy z Karo 💙
Kola 💙💚💙💚
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro