37. Rodzina to coś naprawdę magicznego.
Louis postanowił wykorzystać obecność Gemmy i wziąć męża na porządną randkę. Wszystko z nią obgadał i zarezerwował stolik w jednej z lepszych restauracji, należało im się. Obiecał tez Harry'emu randkę już dawno temu. Byli małżeństwem lekko ponad rok, no dobra troszkę bardziej niż lekko. A wydawało się, jakby wczoraj pierwszy raz się zobaczyli, pocałowali. Niestety niespodzianka nie mogła być całkowita, ponieważ alfa musiał poprosić męża, aby odciągnął mleko i ubrał się raczej elegancko. Mimo to, nie wyjawił mu wszystkiego.
- Czuję się jak nastolatek. Tajemnicza randka, z partnerem. Ledwo pomogłeś mi wybrać ubranie - wymieniał brunet, splatując włosy w wysokiego i wygodnego koczka.
- Wiem, że się cieszysz - alfa miał na sobie czarną koszulę oraz ciemne spodnie - Obiecałem ci randkę już dawno temu i to jest ten czas.
- Bardzo się cieszę. Junior już mniej - podszedł do starszego i skradł z jego warg pocałunek - Chodźmy.
- Musi się przyzwyczajać do małych separacji - mruknął szatyn - To tylko jeden wieczór, nic mu nie będzie. A on i Gemma dogadują się naprawdę świetnie.
- Wiem to, wiem - splątał ich palce u dłoni i uśmiechnął się nieśmiało - Czas zacząć randkę?
- Czas. - potwierdził, po czym pochylił się po krótki pocałunek od męża - Paul nas zawiezie na miejsce, będziemy mieli czas w aucie, żeby skupić się na sobie. Do tego będziemy mogli napić się w spokoju wina.
- Konieczne to wino? - zagryzł dolną wargę, kierując się za starszym na dół. Wcześniej zdążyli się pożegnać z synkiem.
- Nie, jeśli nie będziesz chciał - wzruszył ramionami - Pomyślałem, że będzie po prostu miło. Zdecydujemy się na miejscu.
- Jestem w ciąży - wypalił, stając przy drzwiach na dole. Nie miał co ukrywać i tak długo trzymał w sobie to wszystko - Lou?
- Poważnie? Będziemy mięli drugiego szczeniaka? - niebieskie oczy błyszczały - Mogłem od razu się skapnąć przez niechęć do wina - zaśmiał się i połączył ich usta w czułym pocałunku - Cieszę się i to cholernie.
- Ja też. Trochę nam długo to zajęło - chichotał z uroczym uśmiechem - Uwielbiam wino, ale nie chcę szkodzić maluchowi.
- Zdrowie twoje i szczenięcia najważniejsze. To idealny czas na drugiego malucha. Nie za wcześnie, nie za późno. Na finał xfactora będziesz widoczny - przeliczył sobie - A ja na jeszcze kolejny rok po urodzeniu drugiego dziecka, będę mógł wrócić do muzyki.
- Los się dosłownie do nas uśmiechnął, ciąża przyszła w idealnym momencie - nałożył na stopy buty - Odkryłem ją przy twoich późniejszych powrotach. Moja omega stała się protekcyjna...
- Ja jeszcze nie zdążyłem wyczuć. Musi być mimo wszystko dość wczesna - zauważył - Będę ponownie przy całej twojej ciąży. Bardzo mnie to cieszy.
- Nie masz wyboru. Spłodziłeś, pomagasz w objawach - zawołali, że wychodzą i dostali się do podstawionego pojazdu - Hej Paul.
- Dzień dobry - przywitał się - Plany bez zmiany? Tam gdzie wcześniej dostałem namiary? - upewnił się ochroniarz.
- Ja myślę, że bez zmian. Lou? - brunet spojrzał na męża, nie do końca znając jego zamiary.
- Bez zmian, moja rezerwacja dalej jest aktualna - potwierdził mężczyźnie - Harry dalej nie wie gdzie jedziemy - zaznaczył, aby Paul nie powiedział za dużo.
- Bo mi nie chcesz powiedzieć - oskarżył męża i zapiął swoje pasy. Siedział na środku, ponieważ chciał być bliżej partnera.
- Bo to niespodzianka dla ciebie - sięgnął po dłoń bruneta - I tak mnie kochasz. Wiem to.
- A mógłbym nie? - droczył się z psotą widoczną w zielonych oczach - Nie komentuj, widzę twoje ciemniejące oczy - zapowietrzył się.
🐾🐾🐾🐾
Ich randka była naprawdę udana, widzieli tez wzrok innych na sobie, tym bardziej że w restauracji była rodzina z dwiema dziewczynami, które zdecydowanie wyglądały na fanki Louisa. Zrezygnowali z wina ze względu na stan omegi, nogi mieli złączone pod stolikiem. Brak alkoholu nie psuł ich entuzjazmu. Wiele się śmiali, a Louis czasem się wkradał dłonią na udo męża. Pozwolili sobie też na deser, którym podzielili się. Dostali dwa widelczyki i rozpływające się czekoladowe ciastko z kulką waniliowych lodów. Omega dosłownie łasiła się do swojego alfy. Tego właśnie potrzebował, nie wiedząc o tym. Tak romantycznej chwili, tylko oni. Louis przy płaceniu rachunku, nie zapomniał o porządnym napiwku. Obsługa restauracji była naprawdę miała i nienaganna, musiał to docenić.
- Coś jeszcze zaplanowałeś, czy powrót do domu? - brunet szedł przy boku męża, wczepiony w jego bok.
- Myślałem o spacerze nad Tamizą, będzie dość pusto i będziemy mieli Paula w pobliżu. Co ty na to? Mamy dość ciepłą noc - zaproponował.
- Mogę tak częściej? Mieć cię przy sobie? Delektować się wszystkim... Tęskniłem za tym - jego odpowiedź była oczywista. Cieszył się, że alfa o nim pomyślał przy tym krótkim wolnym.
- Musimy korzystać, dopóki mamy tylko jedno dziecko i dopóki program nie zacznie się na dobre - otworzył drzwi do auta, aby Paul mógł ich podwieźć w odpowiednie miejsce.
Brunet wsiadł, wcześniej całując policzek Louisa. Do ich punktu, mieli dobre pół godziny jazdy. Harry nie narzekał, skradając co chwila pocałunki z wąskich warg. Wybrzeże Tamizy było ładnie oświetlone i widoczne z daleka. Paul zaparkował w dozwolonym miejscu i wysiedli z auta. Mężczyzna obiecał być kilka metrów za nimi, w końcu było dość późno, musieli być ostrożni.
- Nie sądzę, że jest to aż tak bardzo konieczne - wyszeptał młodszy do ucha męża, przyglądając się wielkimi oczyma części natury.
- Jest konieczne, jest późno, nie wiemy na kogo trafimy, a do tego jesteś w ciąży. Musicie być bezpieczni, a Paul widzi z tylu więcej niż ja skupiony na tobie - wyjaśnił, ściskając mocniej dłoń bruneta.
- Protekcyjny - uniósł kącik ust. Czasem brakowało mu tej starej wolności, ale nie zamieniłby Louisa na namiastkę poczucia się normalnie. Nigdy.
Nie potrzebowali rozmowy, wystarczyła im tez cisza wokół nich i bliskość. Ich rodzina miała się powiększyć i to była zdecydowanie informacja dnia.
- Mam dziwne przeczucie, że to będzie znowu alfa - wypalił w końcu Harry, miał dość sporo czasu na te przemyślenia.
- Tak myślisz? Chciałbym dziewczynkę, żeńska alfa to będzie nie lada wyzwanie - zastanowił się - Ale będę kochał je, niezależnie kim będzie.
- Tak właśnie myślę. Żeńskie alfy są bardzo rzadkie kochanie, ale kto wie - ten obrazek był tak bardzo łatwy do wyobrażenia.
- Ja wiem, że dalibyśmy sobie radę razem. Dwie małe alfy w domu, zawsze potrzebujemy wrażeń co? - uśmiechnął się - Rodzina to coś naprawdę magicznego.
- Najważniejsza wartość w życiu. No, jedna z najważniejszych - poprawił się prędko. Odprężył się mocniej, czując czuły pocałunek na swoim czole.
- Kocham cię Harry, dziękuje że jesteś - oparł swoje czoło o to należące do Omegi - Cieszę się, że wtedy jednak pojechałem do przychodni.
- Kocham cię mocniej, też się cieszę... - zielone oczy błysnęły. Dłoń pełna pierścionków wylądowała delikatnie na policzku alfy - Mój dom.
🐾🐾🐾🐾🐾
- Zrobimy papa cioci Gemmie? Ciocia zamieszka niedaleko i będzie nas odwiedzać - Harry trzymał szczenię w ramionach i pokazywał jak się macha.
- Pa Gm! - zawołał, łapiąc słówko za rodzicem. Zielono-niebieskie oczka zabłyszczały. Były one bardzo wyjątkowe. Louis miał pewność, że Junior stanie się powodem złamania setki serc.
- Rozkoszny jesteś smyku - złapała delikatnie za nosek chłopca - Jeszcze raz dziękuje, za podwózkę przez Paula też. To więcej niż potrzebowałam.
- Nonsens - machnął i rozkosznie mruknął, na słodki śmiech młodego Tomlinsona.
Po chwili dziewczyna ruszyła w stronę auta, a ochroniarz pomógł jej spakować bagaże. Ostatni raz pomachała do brata i ruszyli do wyjazdu z posesji. Harry westchnął z nagle otaczającym go smutkiem i zamknął cały dom w momencie upewnienia się, że nikogo nie ma na posesji.
Teraz czas matki z synem.
🐾🐾🐾🐾🐾🐾
Harry od dawna uprawiał jogę, w czasie kiedy Louis spał, albo go nie było. Jego ciało coraz lepiej się rozciągało, a on potrafił robić rzeczy, o których nie śnił. Ćwiczenia wpływały naprawdę świetnie na jego sylwetkę oraz były bezpieczne patrząc na jego stan. Miał zamiar praktykować jak najdłużej się dało, wiedział że są specjalne pozycje, które były przystosowane dla ciężarnych. Był pewien, że tym razem będzie mu łatwiej wrócić do dobrej kondycji po urodzeniu dziecka. Jego stan psychiczny uległ też poprawie. A równowaga została dosłownie przywrócona do jego ciała. Nie był już tak okropną kaleką, z czego się cieszył. Do ćwiczeń schodził do siłowni, gdzie włączał spokojną muzykę i rozwijał swoją matę. Dużo czasu poświęcał właśnie rozciąganiu się. Na prostych nogach spokojnie dotykał głową kolan, a także kładł swoje dłonie płasko na macie. Jego kręgosłup dosłownie dziękował za taką pracę. A on to kochał. Dzięki takim sesyjkom miał siłę na cały ciężki dzień pracy. Odnalazł sobie nowe hobby!
- A więc to takie widoki przegapiam co rano - głos Louis zabrzmiał ponad muzyką zaskakując Harry'ego, który robił ukłon japoński, a jego tyłek był przy tym idealnie wyeksponowany w legginsach do jogi.
Harry ostrożnie zmienił swoją pozycję, prostując się i odwracając wzrok w stronę alfy.
- To i tak nie jest najlepsza pozycja Lou, dużo przegapisz śpiąc - dłonią przejechał po swoim pośladku, zaraz kierując się na udo.
- Ciężka decyzja, uwielbiam spać długo, ale takie widoki się marnują - opierał się o framugę przy wejściu - Jeszcze te opięte spodnie.
- W nich najlepiej się ćwiczy - nie patrząc na Louisa przystąpił do kolejnej pozycji, maksymalnie się na tym skupiając
Alfa dosłownie sam się torturował widokami przed sobą. Musiał poprawić się w bokserkach przez to wszystko. Miał ochotę przeszkodzić młodszemu i kochać się z nim na tej cholernej macie do jogi. Jego wilk go w tym tylko napędzał. Junior dalej spał i mieli trochę czasu dla siebie.
Dlaczego tego nie wykorzystać w przyjemny sposób?
Tym bardziej, że ćwiczenia omegi na pewno trwały już wystarczająco długo i nie będzie problemem przerwanie ich. A przynajmniej tak sobie to tłumaczył szatyn. Harry wypuścił drżący oddech, prostując się na chwilę i łapiąc równowagę, żeby z jękiem dać się do kolejnej pozycji. Jego ciało paliło. Louis nie powstrzymał się w końcu i zderzył dłoń z pośladkiem męża. Było to dla niego satysfakcjonujące, a do tego brunet dosłownie pisnął na jego ruch.
- Louis! - skarcił męża swoim cięższym głosem i odwrócił się w stronę alfy - Za co... Och - wstrzymał oddech, doskonale widząc stan mężczyzny.
- Skoro wstałem wcześniej to koniecznie musimy to wykorzystać. Szczególnie po takim pokazie wstępnym. Widzisz mój stan - uniósł brew.
- Aż za dobrze... Same ćwiczenia tak na ciebie podziałały? - sprawnym ruchem podszedł i ulokował swoją dłoń na sporej wypukłości.
- Twoje krągłości opięte materiałem i wypinanie się. Ręce świerzbiły, żeby dotknąć twojego tyłka - nie owijał w bawełnę - Mam nadzieje, że już zdążyłeś sobie poćwiczyć.
- Moje ciało mówi, że tak - delikatnie palcami śledził zarysowanie erekcji - Weź mnie alfo, póki nasz szczeniak śpi.
🐾🐾🐾🐾
Kola 💚💙💚💙
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro