Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

35. Czemu ty nie śpisz?



Pojechali najpierw na cztery dni w góry. Tam Louis w dniu urodzin Harry'ego, zabrał ich na wieczorną kolację. (Junior grzecznie spał wtedy koło nich i nie przeszkadzał mu hałas od innych stolików). Pozwiedzali odrobinę, zdobyli szczyt i pokazywali wszystko ciekawskiemu szczeniakowi. Przez to, że byli w małym miasteczku, nikt ich za bardzo nie poznał.

Kolejną częścią ich wycieczki była wieś, gdzie spędzili pięć dni. Pojeździli nawet konno, a miła starsza kobieta chodziła w tym czasie koło nich z ich synem.

Na końcu podbili nadmorskie miasteczko. Wypad na plażę był ciężki, ponieważ pogoda była straszliwie wietrzna, śnieg popadał również. Nie bywali tam za długo. Wiedzieli mimo wszystko, że nadmorskie powietrze napewno dobrze zrobiło Juniorowi, jak i im samym.

W końcu też Harry poczuł się lepiej, spędzał więcej czasu poza domem i cieszył się z atrakcji jakie zapewnił im alfa. Miło było też zjeść w restauracji, każdy potrzebował czasami wyrwać się z czterech ścian, które miał na codzień.

- Lou. Lou budź się, kochanie. Musimy wracać do domu, alfo - brunet zdecydowanymi ruchami potrząsał ciałem męża. Mieli jeszcze zostać dwa dni w nadmorskim miasteczku, ale natura postanowiła z nich zakpić.

- Hazz, jeszcze nie wracamy. Dwa dni - jęknął - Junior śpi jeszcze, ja też. Czemu ty nie śpisz? - nie otworzył oczu, ale obrócił się w stronę męża.

- Może dlatego, że zaraz dostanę gorączki - szturchnął ponownie Louisa i usiadł. Czuł już znajome gorąco, a jego ciało drżało, prosząc o kontakt z Alfą.

- Kurwa, akurat teraz? - automatycznie się obudził - Pakujemy się i zbieramy w takim razie. Muszę jeszcze zadzwonić do mamy w sprawie opieki nad Juniorem, mówiła że nie będzie problemu.

- Nie wytrzymam dodatkowych godzin jazdy, kochanie - pokręcił głową, wstając, a mocniejszy zapach dotarł do nozdrzy alfy - Niall, Zayn?

- Dzwonię do Zayna, pakuj nas. Pójdę do recepcji wymeldować nas i opłacić wszystko - postanowił, ubierając się szybko.

Harry skinął, biorąc się do roboty. Nie mieli czasu. Nie wiadomo, jak długo wilk bruneta będzie wstrzymywał gorączkę w takim miejscu. Rzucał rzeczy byle jak do toreb, których mieli kilka ze względu na długotrwałość wyjazdu. Junior narazie spał, co było w tym momencie szczęściem.

Alfa wrócił, po tym jak Malikowie zgodzili się wziąć od nich Juniora i uregulował płatności. Wziął się za torby, które w mgnieniu oka znalazły się w samochodzie. Oddali klucze do pokoju i Loulou został bezpiecznie umieszczony w foteliku samochodowym.

- Usiądź z nim z tylu Harry. Pachniesz za mocno. Nie skupię się - polecił niebieskooki.

- Okej, dobrze - zgodził się dość zamyślony i złożył krótki pocałunek na wargach Louisa.

Zajęli swoje miejsca i piosenkarz niemal od razu ruszył. Nie mieli czasu na postoje. Musieli dać jakoś radę. Harry w trakcie jady zrobił zakupy internetowo oraz wysłał długą listę do Nialla, tłumacząc mu co Junior lubi, co go denerwuje i jakie według niego będzie najlepsze mleko w proszku. Nie zapomniał napomknąć o tym, jakie pieluszki parzyły skórę dziecka.

Byli pod domem w naprawdę ekspresowym tempie. Ku ich uldze Zayn był już na miejscu, więc musieli tylko przełożyć fotelik z Juniorem. Louis niemal warknął na Harry'ego, aby szedł od razu do domu. Mimo że Malik był ich przyjacielem był też alfą, który nie powinien być w pobliżu omegi z gorączką. Brunet niechętnie odszedł od nich, składając ostatni pocałunek na czole synka, przejeżdżając dłonią po jego ciałku, żeby miał na sobie zapach mamy.

Słysząc kolejny baryton prosto z piersi męża, uciekł w stronę drzwi, machając do przyjaciół. Drżącą dłonią wpisał potrzebne hasła i dostał się do środka.

Trzask i po jego udach spłynęły soki, a on głośno jęknął, uderzając plecami o ścianę. Dłoń wplątał w swoje loki.

Zaczęło się.

Miał nadzieję, że Louis nie będzie ociągał się i nie weźmie go na zbieranie bagaży. Potrzebował go i to natychmiast. Nie będzie w stanie czegokolwiek zrobić, jeśli alfa nie wypieprzy go porządnie, tak aby chociaż trochę poczuł się zaspokojony.

Był bliski płaczu z desperacji, jednak w końcu drzwi od domu otworzyły się, a wilk Louisa od razu wyczuł co się dzieje. Zamknął za sobą porządnie wejście i starając się zachować zimną krew, zdjął z siebie i męża wierzchnie rzeczy. Zielony spoglądał desperacko w te niebieskie oczy. A pierś omegi ciężko unosiła się i opadała.

- Proszę - wychlipiał ciężkim głosem. Nie obchodziło go gdzie to zrobią, w jaki sposób.

Potrzebował... Czuć

- Już kochanie, za chwile będzie wszystko dobrze. Będziesz wił się pode mną i prosił o jeszcze więcej - obiecywał - Jestem już gotowy, twój zapach mnie całego objął. Prawie całą drogę byłem twardy i gotowy dla ciebie, wiesz?

- Widziałem alfo i to było cholernie gorące, a zarazem frustrujące, bo nie mogłem ci pomóc... A tak chciałem, tak pragnąłem... - pociągnął szatyna w stronę kanapy, zaraz zapadał się pod większym ciałem.

Louis rozbierał ich krok po kroku, przy okazji całując piękne ciało męża. Adorował je przy każdym ruchu i starał się pokazać, że naprawdę dobrze się nim zajmie. Nie potrzebowali dużo czasu, aby byli nadzy. Harry drapał skórę męża swoimi paznokciami, delikatnie co jakiś czas unosząc biodra. Potrzebował swojego dominanta, pewności drugiego osobnika, przejęcia kontroli przez Louisa.

Tak wpływała na niego gorączka.

Louis na początku porządnie oznaczył młodszego, zostawiajac na jego szyi i obojczykach dość spektakularne ślady. Po tym podciągnął jego nogi do góry i zetknął dość gwałtownie swoją dłoń z pośladkiem bruneta.

- Lou! - zawołał, nabierając powietrza w płuca - W-więcej, proszę - uczucie dość mocnego uderzenia dawało mu dosłownie chwilowe ukojenie - Nie powstrzymuj się alfa.

Louis wymierzył jeszcze dwa klapsy, po czym bez przygotowania wszedł w omegę jednym, płynnym ruchem. Trzymał nogi męża złączone i poruszał się w nim mocno. Widział to, jak Harry niemal płakał z przyjemności, a jego wzrok ledwo utrzymywał się w stałym miejscu. Nie powstrzymywał swoich jęków i błagań o więcej.

To była jego pierwsza gorączka od wielu, wielu lat. Alfa sam dosłownie wariował, nie sądził że jego alfa mógłby tak mocno zareagować na jego omegę. To było bardziej intensywne niż cokolwiek wcześniej w ich zbliżeniu. Nawet ich pierwszy raz nie był aż tak emocjonalny. Harry w przypływie odwagi i sił, zmienił ich pozycję i zaczął ujeżdżać Louisa. Jego krągłe pośladki mocno uderzały o uda szatyna, a ruchy były bardzo szybkie i głębokie.

- Potrzebuję... Knota... - wydyszał, poruszając dłońmi po swojej klatce piersiowej, pogłębiając bodźce.

- Kurwa... - wydusił z siebie Louis, to było coś niespodziewanego i nim zdążył pomyśleć, doszedł, blokując się w młodszym.

Brunet opadł bez sił na starszego, ciężko oddychając. Nie doszedł jednak, czując jak bardzo mało mu do tego brakuje. Cicho skomlał, prosząc o ponowne ugryzienie, które pomoże mu w spełnieniu, jak i pogłębi ich relację. Alfa będąc otumaniony jeszcze przez intensywny orgazm, przybliżył się do szyi bruneta. Najpierw pocałował ją, a następnie wbił w nią swoje kły, dopełniając ich zbliżenie w najbardziej intymny sposób jaki tylko był możliwy.

🐾🐾🐾🐾🐾

Zaliczyli wiele miejsc. Na końcu dotarli dopiero do swojej sypialni, gdzie spędzili dwa ostatnie dni gorączki.

Harry wyglądał jak jakiś chory, przez malinki na całym swoim ciele, Louis zaś miał w tragicznym stanie plecy i swoje boki, przez paznokcie bruneta. Obaj czuli skutki ich zbliżeń, ale niczego nie żałowali. Musieli jednak wrócić do normalności, w końcu ich syn potrzebował rodziców, chociaż z relacji Zayna, podobno radzili sobie naprawdę świetnie z Juniorem. Mimo to, oni sami tęsknili za swoim szczenięciem. Sutki omegi nieraz przeciekały i zdążył trochę w wolnym czasie odciągnąć mleka dla syna. To było dość śmieszne dla niego z niewiadomego powodu.

- Czuję się, jakbyśmy nie mogli być bliżej - szepnął, ostatni raz całując wąskie wargi.

- Ja też, mój alfa czuje się spełniony i to jak nigdy. Nie tylko w seksualnym tego słowa znaczeniu, ale tez życiowo - wyjaśnił swój punkt widzenia - To coś więcej niż mieliśmy do tej pory.

- Mhm. Jestem bardzo ciekaw twojej rui - rzucił w stronę Louisa czystą koszulkę, samemu nakładając inny materiał przez głowę.

- Nie ręczę za siebie - zaśmiał się, zakładając materiał przez głowę - Na razie muszę otrząsnąć się po tym co mieliśmy, to było wiele dla mojego alfy.

- Nie ręczę za siebie - zaśmiał się, zakładając materiał przez głowę - Na razie muszę otrząsnąć się po tym co mieliśmy, to było wiele dla mojego alfy.

- Co ty nie powiesz, moja omega dosłownie ucichła, odpoczywając. To dziwne, ale wiemy że możliwe - nacisnął na nogi majteczki, nim zaczął szukać jakichś spodni - Mogę twoje spodnie dresowe?

- Bierz co tylko potrzebujesz - skinął - Będą dla ciebie luźne, ale domyślam się że tego teraz potrzebujesz. Trochę śladów na tobie zostawiłem...

- Mój tyłek umiera, ciało jakby atakowała mnie ospa... - wymieniał ze śmiechem, nakładając miękki materiał na swoje nogi - Milutkie. Co się dziwić, nie gustujesz w byle gównie.

- To akurat prawda, nie znajdziesz w moich rzeczach złej jakości dresów. Co to, to nie - był z siebie zadowolony - Napisać do Zee z prośbą, czy mogą nam podwieźć Juniora? Czy wolimy jutro pojechać sami?

- Napisz, nie wytrzymam dłużej bez niego. Nie wiem jak ty... - przyczepił się do boku męża - Wiesz, że zakochuję się w tobie tylko mocniej i mocniej.

- Kocham cię całym sobą Harreh, tęsknie za Juniorem, więc pisze do Zayna. Mam nadzieje, że to nie będzie dla nich problem - pocałował czoło zielonookiego.

Wydostali się z garderoby i Harry krzywiąc się na każdym kroku zaczął sprzątać i odświeżać trochę. Ich sypialnia aż za bardzo była pełna ich zapachów. Zdecydowanie musiał wywietrzyć ją porządnie oraz zmienić pościel. Louis w tym czasie załatwił sprawę z Juniorem i Zayn obiecał przywieźć go do nich w ciągu godziny, co było zbawieniem. Czas do ich przyjazdu minął prędko, ponieważ naprawdę wiele mieli do sprzątania, aż trochę żałowali, że aż tyle miejsc odwiedzili podczas gorączki. Louis otworzył bramę, aby Malikowie mogli wjechać na teren ich posesji, a następnie wyszedł przed dom, aby wypiąć Juniora z fotelika. Przytulił szczenię do klatki piersiowej, zaciągając się jego zapachem.

Małżeństwo nie chciało wejść, wiedząc jak to wygląda po świeżym uniesieniu wilków. Oddali torbę z ciuchami Loulou i w skrócie wyjaśnili, że chłopiec tęsknił za nimi, nieraz marudził i nie mógł się uspokoić, ale finalnie był całkiem grzeczny. Louis oddał Juniora Harry'emu i przeniósł jeszcze fotelik do ich auta. Podziękował jeszcze raz Malikom za szybką pomoc i obiecał, że wynagrodzą im to w jakiś sposób. Harry za priorytet uważał przekazanie największej ilości zapachu dziecku, które jakby z ulgą przyglądało się mamie, unosząc rączki w górę i wykrzywiając swoje ciałko. Louis wrócił do mieszkania, zamknął za sobą drzwi i jak tylko przyjaciele wyjechali z ich posesji, zamknął też bramę. Ich rodzinka była ponownie w komplecie.

- Sypialnia, prawda? Mały będzie zadowolony - ucałował rączki Juniora i bez otrzymanej odpowiedzi ruszył w stronę schodów.

Szatyn ruszył za nimi do pomieszczenia, które było już w zdecydowanie lepszym stanie. Mogli spokojnie ułożyć Juniora na łóżku i spędzić z nim trochę czasu. Nie grało śmiechu, czułych uśmiechów i jęku omegi, kiedy mały zaczął domagać się jedzenia. Jeszcze później małżeństwo się targowało o to, kto zmienia pieluszkę. Harry wygrał i Louis miał do zrobienia dość śmierdzącą sprawę.

🐾🐾🐾🐾

- Jest na tyle ciepło, że możemy sobie na to pozwolić. Inaczej oszalejemy Harry. Mały będzie w wózku, a my zrobimy sobie spacer po okolicy, myślałem że będą większe korki, mamy do wizyty ponad pół godziny. Wózek jest w bagażniku - siedzieli w pojeździe, debatując nad decyzją.

- No dobrze. Widzę, że jest mało osób... Ale mimo wszystko obawiam się tak bez Paula - musiał ponownie to zaznaczyć. Jego omega potrzebowała chronić swoje dziecko. Najlepiej jak potrafił.

- Pamiętaj, że Zayn dał oświadczenie do mediów. Nie mogą uwieczniać wizerunku Juniora. A w razie czego będziemy blisko przychodni, wejdziemy do środka, tam jest ochrona - wyjaśnił swój plan, był przygotowany na wszystko.

- Szykuj już ten wózek. Wygrałeś - odpiął swoje pasy i wysiadł z samochodu. Na jego ramionach spoczywał cienki płaszczyk. Byli już na początku kwietnia, Loulou rósł jak na drożdżach, a sam alfa powoli szykował się do swojego kolejnego zadania.

Szatyn szybko zajął się wyjęciem wózka z auta i rozłożeniem go, aby po chwili przenieść do niego Juniora. Daszek został rozłożony, a Harry upewnił się, że szczenię ma ciepło i komfortowo. Po tym alfa zablokował samochód i spacerem skierowali się do niewielkiego parku obok przychodni. Harry był tym, który prowadził wózek, choć Louis wynegocjował swoim zawziętym zachowaniem prowadzenie go w czasie drogi do przychodni.

Czasem byli jak małe dzieci.

Mimo wszystko to było ich pierwsze dziecko i każdy z nich chciał wykazać się jako dobry rodzic. Nie dało się tego im ująć. Cieszyli się z normalnego spaceru, po publicznym parku.

- Zobacz jaki jest zachwycony światem - Harry westchnął z czułością - Jego oczka tak świecą, wierci się na wózku. Typowy mały al... O cholera - jęknął, kiedy nagle zamiast dziecka w wózku mieli małego wilczka.

- Chyba emocje go przerosły - zaśmiał się niebieskooki z szerokim uśmiechem na ustach - Kto jest Wilczkiem? Junior pokazał swoje piękne brązowe futerko. Mam wrażenie, że lekko kręci się na grzbiecie.

- Bardzo możliwe - wyciągnął dłoń i przejechał po miękkiej sierści - A lekarz się zaczynał martwić brakiem przemiany... - wyciągnął telefon z kieszeni spodni i uwiecznił tę chwilę zdjęciem.

- Jak widać jestem zdrowy i będę teraz rozrabiał - mały alfa wychylał się z wózka, a Louis szybko schował go z powrotem do środka.

- Nunu Loulou. Musisz siedzieć w wózku koch... - ponownie w wózku był mały chłopiec - Czyli to prawda. Krótkie, rzadkie przemiany.

- Chociaż zobaczyliśmy to, bo słyszałem że zdarza się to nawet podczas snu - niebieskooki poprawił materiał na ciele szczeniaka.

- I mamy zdjęcie tej chwili! - ekscytował się.

Pozwolił Louisowi prowadzić wózek. Szli powoli, a Harry wysłał rodzinie i przyjaciołom wyjątkowe zdjęcie.

- Tatuś jest dumny z synka, bardzo - powiedział dziecinnym głosem, nachylając się lekko do wózka - Chyba mimo wszystko będziesz bardziej podobny do mamusi co?

Dziecko wypuściło bąbelka z ust, zaraz gaworząc ze śmiechem i bawiąc się swoim okryciem.

- Ja czuję, że będzie naszą mieszaniną - wtrącił się młodszy.

- Zobaczymy, na razie widzę w nim więcej ciebie. Jednak nie narzekam - uśmiechnął się - Chodźmy do tej przychodni, lepiej być wcześniej.

- Och kochanie - ucałował policzek męża, jego wzrok złapał osobę dość blisko, która centralnie celowała w nich telefonem - Nagrywa nas - szepnął do Louisa.

- Kocham Londyn... Idź z małym do przychodni, ja poproszę o usunięcie nagrania. Dam najwyżej jakiś autograf czy zdjęcie - polecił, chcąc chronić rodzinę.

- Słyszę sarkazm w twoim głosie - zatrzymał Louisa - Nie idź. Niech mają ten jeden raz. Niczego nie mogła załapać. Zasłanialiśmy wózek swoimi ciałami.

- Okej jeśli tak, chodźmy razem w takim razie. Śmieszne, że złapali nas pod przychodnią, a byliśmy na spacerze. Chociaż kto wie czy nie ma więcej zdjęć - pokręcił głową.

- Nie ma czym się przejmować, póki nie wchodzą w przestrzeń naszego syna - złapał dłoń Louisa i splątał ich palce.

Przeszli do budynku, gdzie był na szczęście podjazd dla wózków. Po chwili byli już w bardziej bezpiecznej przestrzeni dla ich prywatności. W końcu Louis nie szczędził i wybrał odpowiednio dobrą placówkę dla zdrowia ich szczeniaka. Zero publicznych miejsc, tylko prywatne. Usiedli przed odpowiednim gabinetem, czekając na swoją kolej. Loulou gaworzył pod nosem, trzymając w raczkach jedną z ulubionych zabawek. Nie lubił wychodzić bez swojego pluszaka, którego dostał od dziadka Dana. Nie wiedzieli dlaczego pośród tylu rzeczy, tą tak mocno pokochał. W końcu z gabinetu wyszła para z dzieckiem i przyszła kolej na nich. Weszli do środka i usiedli przy biurku lekarza, witając się z nim.

🐾🐾🐾

Harry wpisał kwotę sześciu tysięcy funtów i wysłał siostrze. Obiecał jej pomóc i miał zamiar to zrobić w jak najlepszy sposób. Dzielił konto z Louisem, więc wszystkie jego oszczędności tam się ukryły. Sprawa z Londynem się przedłużała dla Gemmy, jednak finalnie na dniach miała się pojawić w stolicy. Nie miał pojęcia czemu Bobby tak uparł się w swoich przekonaniach. Rozumiał, że jego córka wyfruwała z gniazda, jednak spełniała swoje marzenia i powinien to rozumieć. Sam do końca nie wiedział jak zareagowałby na takie wieści od Juniora, ale rozmowa na pewno poukładałaby między nimi.

Brunet przeszedł do miejsca, gdzie było małe studio nagraniowe Louisa, trzymając szczeniaka na swoim biodrze. Chłopiec zajadał się kukurydzianym chrupkim.

- Lou, nie przeszkadzamy? - brunet dość niepewnie wychylił głowę za drzwi, widząc męża skupionego na swoim zeszycie pełnego tekstów.

- Śmiało, chodźcie - mruknął nie podnosząc głowy, skreślił coś i poprawił w notatniku.

Po tym w końcu uniósł wzrok na swoją rodzinkę i uśmiechnął się całkowicie szczerze.

- Siedzisz tu już pół dnia... Ale rozumiem, wena cię wzięła - usiadł obok Louisa i przyjął krótki pocałunek - Nie przeraź się, ale wydałem sześć tysięcy funtów - był szczery z alfą.

Jakoś jego mąż mimo ilości zer na koncie to wszystko kontrolował dla bezpieczeństwa swojego i innych. Miał tyle pod sobą pracowników, że śmiało mogliby go ujebać.

- Sześć tysięcy? - zmarszczył czoło - Znaczy rozumiem wydatki i w ogóle, jednak sześć tysięcy to dość pokaźna kwota. Chcesz mi powiedzieć na co wydałeś tyle pieniędzy?

Widać było, że alfa podszedł do sprawy naprawdę spokojnie.

- Pożyczka dla Gemms na studia tutaj w Londynie - puścił chłopca, żeby ten w spokoju sobie raczkował po miękkim dywanie.

- Było tak od razu - odłożył zeszyt - Jestem z tym w porządku, a Bobby wie o tym? - dopytał się.

- To tajemnica i nie możesz nikomu o tym powiedzieć - pogroził palcem - Gemma musi się skupić na nauce, nie chcę aby zawaliła rok przez pełen etat pracy.

- Czyli rozumiem, że jej ojciec o niczym nie wie. A Anne? Mama - poprawił się, rzucając okiem na Juniora.

- Też nie, z tego co mi wiadomo - sytuacja mogła się zmienić, a on o tym po prostu nie wiedział.

- Okej, ja się nie będę wtrącał w ich sprawy. Jeśli Gemma jest pewna, że Londyn to jej miejsce to w porządku - skinął - Dobrze, że powiedziałeś mi od razu.

- Wiem jaki jesteś kochanie, a nie chcę żebyś się denerwował - poderwał się z miejsca i uniósł synka - Nie wolno zdejmować gitary ze ściany tatusia, smyku.

- Przed chwilą jeszcze był przy stoliku - pokręcił głową - Przemieszcza się zdecydowanie za szybko.

- Uroki małego szczeniaka. Zagrasz coś mu? Jest ciekawy - wrócił na miejsce i usadowił Juniora na swoich udach.

Louisa nie trzeba było dwa razy prosić. Sięgnął po swoją ulubioną gitarę, która była zdecydowanie wysłużona i zdecydował się na jedną z kołysanek, które przygotowywał. Dziecko słysząc nowy dźwięk zaprzestało dokuczania mamie i wielkimi oczyma spojrzało na ojca.

Niecałe dwie minuty później chłopiec przysypiał w ramionach omegi.

🐾🐾🐾🐾

Kola 💙💚💙💚

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro