Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

34. Gdzie do cholery był Louis?!


Louis odetchnął po dość długiej i pełnej dyskusji rozmowie z Zaynem, która dotyczyła sprawy z BBC1 oraz Nickiem. Alfa musiał chronić swoją rodzine i pokazać innym, że takie zagrywki to nie z nim. Radio nie chciało wydać oficjalnego pisma z przeprosinami oraz przyznać się do błędu, więc zmierzali podjąć rękawice. Mieli w zanadrzu rozmowy z radiowcem. Zwłaszcza, że ten nie tylko nachodził osobę publiczną, a i jego partnera.

W tym wszystkim tylko jedna rzecz była dobra. No może dwie, zaliczając przy tym ulice pełne białego puchu. Wrócił do domu, gdzie było ciepło, wszędzie roznosił się zapach Harry'ego i Juniora. Media na szczęście dalej nie dostały wizerunku Juniora, jedynie raz wyszły ich zdjęcia z nosidełkiem, gdzie mały alfa nie był nawet dobrze widoczny. Sprytni złapali ich blisko kliniki, gdzie miał kontrolne badanie Junior. Niczego nie omijali, widząc jak ważne jest zdrowie.

- Harreh? Jestem w domu! - zawołał i w tym czasie zdejmował buty oraz zimową kurtkę, którą następnie odwiesił do szafy na przedpokoju.

- Szybko Lou! Bo przegapisz! - otrzymał te słowa w odwecie.

Nie od dziś było wiadomo, że alfy dość szybciej się rozwijały i zdobywały nowe umiejętności. Tak było też z ich synem, który właśnie ze skupieniem raczkował.

- Ktoś tu zaczyna szybciej się przemieszczać - uśmiechnął się z rozczuleniem - To jednocześnie cudowne i zwiastuje, że zaraz będziemy za nim biegać do upadłego.

- Nic nie mów... - jęknął na samą myśl, klepiąc swoje uda - No dalej kochanie, chodź do mamy. Zaraz przywitamy tatusia. Wiem, że tego chcesz.

Chłopiec dotarł przed mamę, po czym usiadł i wyciągnął raczki w jej stronę w jednoznacznym geście. Był z siebie dumny i jego mina idealnie to pokazywała.

- Dzielny wilczek - z łatwością go przejął w ramiona i pocałował kilka razy w pulchny policzek, nim wstał z zamiarem podejścia do Louisa.

- Tatuś tęsknił za swoim chłopcem, chodź do mnie - niebieskooki przejął synka i przytulił go do siebie - Dobrze się bawiłeś z mamusią jak mnie nie było? No jasne, że tak.

- Nie mógłby być inaczej - Harry ucałował żuchwę Louisa na przywitanie - Obiad niedawno skończyłem, więc jest jeszcze ciepły, a my zdążyliśmy się naszaleć.

- W takim razie czas zjeść coś ciepłego, prawda Loulou. Mamusia daje najlepsze papu. A ty chyba jesteś zmęczony, bo właśnie trzesz swoje oczka - zauważył alfa.

- Jak go położysz, to przy okazji umyj ręce, kochanie - poprosił, przejeżdżając dłonią po drobnych plechach szczeniaka.

- Oczywiście kochanie, my idziemy na drzemkę popołudniową. Zrobisz mamie papa? - próbował zachęcić Juniora.

Chłopiec po chwili namysłu uniósł leciutko rączkę, a Louis nią sprawnie pomachał, nim ruszył na górę, mając dziecko na biodrze. Harry z małym uśmiechem przeszedł do kuchni, gdzie przygotował dla nich odpowiednie porcje oraz postawił wszystko na stole tak, aby mogli spokojnie zjeść razem. Nie czekając na męża, zaczął powoli jeść. Czuł narastający głód po wszystkich wyczerpujących obowiązkach w domu. Zastanawiał się nad jakąś pomocą. Musiał koniecznie porozmawiać o tym z piosenkarzem. Alfa wrócił z ich częścią niani i usiadł spokojnie przy stole. Sam wziął się za jedzenie, życząc młodszemu smacznego. Nie zapomniał pochwalić omegę za pyszny obiad.

- Czemu się tak wiercisz na krześle. Coś ci siedzi na duszy? - Harry prychnął cichym śmiechem.

- Właściwie, nie powiem za dużo, ale wyjeżdżamy - zapowiedział szatyn - Mam już wszystko zaklepane i ogarnięte. Tyle musi ci wystarczyć.

- Osz ty - wskazał na partnera widelcem - Tak się nie będziemy bawić, Louisie Williamie Tomlinsonie.

- Właśnie będziemy, jedziemy na zimowe ferie. Tak to nazwijmy - uśmiechnął się zadowolony z siebie - Rodzinny wyjazd.

- Będziesz musiał kupić cieplejsze rzeczy dla Juniora. Ostatnie zrobiły się za małe - odpuścił, znajdując od razu temat do zaczepienia.

- Zamówimy przez internet, przymierzamy i najwyżej odeślemy to co będzie nie dobre - zgodził się - Rośnie jak na drożdżach. Będziemy wyjeżdżać trzydziestego pierwszego stycznia.

- Dzień przed moim świętem? Dobrze zorganizowane alfo - zagryzł dolną wargę, przez ciekawość goszczącą teraz w jego krwi.

- Będziemy mieli rodzinne święto, tylko we troje. Jeśli oczywiście nie masz nic przeciwko - zawahał się na chwile, ponieważ szanował zdanie młodszego.

- Nie masz się czym przejmować Lou. Rodzice pracują, Niall z Zaynem mają pełno roboty, Gemma jest w Irlandii i zajmuje się swoim tatą - odłożył ostrożnie sztuciec i złapał udo Louisa pod stołem, zaraz je ściskając.

- W porządku, wiesz że nie chce psuć ci planów - sięgnął ręką do tej należącej do męża - W takim razie spędzimy twoje urodziny we trójkę.

- To brzmi, jakbym nie chciał spędzić swoich urodzin z alfą i małym synkiem, ja jest kompletnie odwrotnie. Och. I jak mnie oprowadzałeś po domu, nie mówiłeś, że mamy w piwnicy siłownie.

- Musiałem zapomnieć - zmarszczył czoło - Sam tam nawet nie zaglądałem do tej pory - wzruszył ramionami.

- Nie widać tego - uniósł brew, sądził że znał najlepiej ciało swojego partnera - Plus chyba zapiszę się na zajęcia z jogi, brzmią ciekawie.

- Brzmi dobrze. Ja po takiej przerwie sam będę musiał wrócić do formy. To nie to samo co było w czasie trasy - poklepał się po brzuchu.

- Chyba siebie nie słyszysz, ani moich słów - upomniał się z nieciekawą miną - Zazdroszczę ci wręcz, że twoje ciało się tak dobrze trzyma kochanie.

- Mimo to w czasie trasy było lepiej. Wszystko przed nami - skinął - Do mojego powrotu jeszcze sporo czasu.

- Myślałem, że chcesz już coś nagrywać - zostawił pusty talerz i przeszedł przez stół, aby dosłownie wepchać się na kolana Louisa.

- Nagrywać tak, myślę o tym. Ale bez występów. Do tego dostałem konkretne informacje w sprawie xfactora - przypomniał sobie, musiał porozmawiać o tym z Harrym.

- Och? Czyli zrobiłeś coś w tym kierunku - złapał dłoń alfy, dla jego komfortu i spojrzał uważnie w jasne oczy.

- Czekałem na konkrety i dostałem je. Miałbym pod sobą grupę chłopaków, nagrywki zaczynają się pod koniec maja. Bo najpierw będą castingi, okres lata jest do tego najlepszy. Na jesień odcinki live i finał - wyjaśnił.

- Okej. Brzmi nawet dobrze. Mamy końcówkę stycznia, więc trochę jest do tego czasu - notował sobie wszystko w głowie, delikatnie kiwając głową - Przyjmujesz to?

- Myślisz, że powinienem? - zawahał się - Junior będzie dość duży, ale jednocześnie będzie bardziej aktywny. Będę częściowo w domu, ale będę musiał być na programach live.

- Plus martwisz się pewnie, czy może będę wtedy w ciąży i jak wysoko - dopowiedział, widząc jak alfa przegryza wargę, a jego oczy delikatnie pociemniały.

- Też o tym pomyślałem, przynajmniej po tym jak rozmawialiśmy o przyszłości. Chcieliśmy, żeby między dziećmi nie było dużej różnicy, a Junior jest coraz większy - skinął, przyznając racje młodszemu.

- Plus się nie zabezpieczamy - wypuścił długi oddech - Kochanie - zaczął - Jakoś damy radę. Najważniejsze, że nie będziemy tak dużo latać, rozumiesz? Poradzę sobie. Mamy też naszą ogromną rodzinę.

- Wiem, wiem. Mój alfa po prostu chce was chronić jak tylko się da. Jeden mały wyjazd z mojej strony będzie musiał być jakoś pod koniec wakacji, bo bootcampy są za granicą, ale to tydzień. Jeśli nie będziesz w ciąży, to mógłbym wziąć was ze sobą - zastanowił się.

- Okej - ucałował wąskie wargi, potem kolejny raz i kolejny - Czuję jak moja omega wariuje alfo. Dosłownie w każdym momencie może przyjść moja nie wstrzymywana przez leki gorączka - potarł palcem nieogolony policzek. Jego wilk potrzebował uwagi alfy na sobie.

- Czuje to bardzo mocno - szepnął - Twoja omega łasi się cały czas i dosłownie domaga się uwagi mojego wilka. Podoba mi się to.

- Miejmy nadzieję, że to przyjdzie po naszym wyjeździe. Nie czuję, aby to miało przyjść na dniach - wilki potrafiły dać dobre kilka tygodni przed gorączką, rują znać.

- Byle nie podczas wyjazdu, bo trzeba będzie wzywać posiłki do Juniora - dłonią wkradł się pod koszulkę omegi i zaczął palcami wodzić po jej plecach.

Harry zamruczał, relaksując się jeszcze mocniej. Jego powieki automatycznie się zacisnęły.

Tego potrzebował.

🐾🐾🐾🐾🐾🐾

Brunet przyglądał się ze szczęściem w oczach temu, jak Junior przewracał się z brzuszka na plecki, wyraźnie skoncentrowany na swoim zadaniu. W rączce trzymał grzechotkę, która była jego ulubioną zabawką w ostatnim czasie. Hałas jaki dawała interesował szczenię. Takie niby proste dla każdego zadania, były dla malucha niezłym wyzwaniem, jednak jemu również coraz łatwiej przychodziły. Mały alfa coraz lepiej tez raczkował, przez co trzeba było bardziej go pilnować w tym gdzie się znajdował. Telefon Tomlinsona się rozdzwonił, więc omega automatycznie sięgnęła po urządzenie, od razu odbierając. To była Gemma.

- Hej siostra, dawno się nie słyszeliśmy - przywitał się z kobietą.

- Cześć Harry, co u was słychać? Miałam trochę swoich spraw, ale już się z tym po części uporałam - odparła dziewczyna.

- Jest dobrze. Razem z Juniorem siedzimy w salonie, a Louis ćwiczy w siłowni - uśmiechnął się czule - Wychowywanie wilczka trochę zajmuje czasu

- Pewnie rośnie jak na drożdżach. Dawno was nie widziałam - zauważyła - Dzieciaki w jego wieku zmieniają się z każdym tygodniem.

- Nawet mogę powiedzieć, że z dniem. Ciągle czegoś się uczy - jego czujny wzrok nie odchodził od synka.

- Harry? Pamiętasz jak mówiłam ci, że chciałabym studiować w Londynie? - zawahała się dziewczyna, nie chcąc wyjść na nachalną.

- Aż za dobrze, wiesz że cię w tym wspieram - nie chciał nawet wspominać o Bobby'm, który miał gdzieś jej marzenia i nie chciał ruszać się z Irlandii.

- No właśnie, tylko mam problem... Tata nie chce poręczyć za mój kredyt studencki. A mama poręczyła za Nialla i na jakiś czas jest przyblokowana - poskarżyła się - Nie chce zostać w Irlandii, nie czuję się tu dobrze.

- Ile ci potrzeba Gemms? - wiedział do czego zmierza ta rozmowa. Nie chciał, aby jego siostra się męczyła tak jak on. Praca i studia. Połączone.

- Tata nie wie jeszcze, ale złożyłam już papiery i mam wyniki egzaminów także że powinnam dostać od razu stypendium. Przede wszystkim kwestia mieszkania i życia w Londynie. Nie jestem pewna ile to będzie, ale obiecuje oddać każdy funt, który mi pożyczysz. Rozmawiałam już z ludźmi z uczelni na targach i mam niemal pewne, że się spokojnie dostanę - wyjaśniła - Głupio mi cię o to prosić, ale jesteś moją ostatnią nadzieją. Nie chce cię wykorzystywać.

- Rozeznaj się Gemms i napisz mi. Przeleję ci pieniądze. Skup się na nauce i niczym nie martw, zawsze pomogę swojemu rodzeństwu - wstał ze swojego miejsca i zagarnął Juniora w ramiona - Nunu synku, zero zabawek w buzi.

- Nie mów nic mamie i mojemu tacie, dobrze? Chce być samodzielna. Z tatą od kilku dni się do siebie nie odzywamy, bo twierdzi, że ten Londyn to moja fanaberia i żebym skupiła się na przyziemnych sprawach. - westchnęła.

- Bobby w złą stronę kieruje swoje emocje - z gaworzącym chłopcem przeszedł na kanapę. Junior zaczął się bawić jego loczkami - Pomogę ci. Nic nie powiem twoim rodzicom.

- Dziękuję Harry, dużo to dla mnie znaczy. Będę chciała już w czasie wakacji przeprowadzić się do Anglii, może znajdę sobie jakąś pracę dorywczą - odparła - Nie sądziłam, że będzie to tak ciężkie.

- Wiem co czujesz, ale też wiem, że podołasz. Jesteś silną wilczycą - walczył z lepkimi rączkami Juniora do jego włosów.

- Przeszkadzam ci? Słyszę Juniora tuż przy mikrofonie - zaśmiała się - Chyba musimy przełożyć nasze ploteczki...

- Chyba tak, wybacz ale coraz bardziej pokazuje, że jest alfą - westchnął z słyszalnym "cierpieniem" w głosie - Zadzwonię w wolnym czasie.

- Jasne Hazz, jesteśmy pod telefonem - rozumiała brata - Uściskaj ode mnie Juniora i Louisa też. Do usłyszenia.

- Nie dasz porozmawiać z ciocią, co mała zmoro? - odłożył urządzenie i wstał z mebla - Idziemy w takim razie do taty.

Szczenię pisnęło, łapiąc w rączkę jeden z loczków mamusi i pociągając za niego. Zdecydowanie był uparty i dążył do tego czego chciał.

- Jesteś nunu alfą synku - walczył z pulchną rączką, ostrożnie schodząc po schodach na dół. Już stąd słyszał ciężki oddech męża, jak i muzykę.

Louis biegł po bieżni, wiec to był koniec jego treningu, był tam już dobry kawałek czasu. Szatyn był całkowicie skupiony na swoim wysiłku, nawet nie zorientował się, że nie jest sam. Dopiero jęk niezadowolenia Juniora uświadomił go, że nie jest sam w pomieszczeniu. Powoli zwolnił urządzenie, aż do zera i obrócił się zmęczony w stronę rodzinki.

- A kto tu odwiedził tatusia? - włosy alfy były wilgotne od potu, a jego koszulka również świadczyła o wysiłku - Chyba jest niezadowolony.

- Nie pozwalam mu ciągnąc za loczki, a uparł się. Ma to po tobie - Harry powiedział nieskromnie - Wyglądasz... Gorąco.

- To chyba dobrze - zaśmiał się i chwycił za ręcznik - Muszę koniecznie wziąć prysznic, bo cały się lepię, inaczej chętnie wziąłbym tego gagatka na ręce.

- Dołączyłbym, ale jest za przytomny - wydął dolną wargę - Oj tak. Będzie czas ojciec z synem, a mama odpocznie.

- Wiesz, że zawsze się dzielimy opieką, wykąpie się i zajmę się nim, żebyś mógł porobić swoje sprawy - obiecał - Szybki prysznic i po wszystkim.

- Okej, pasuje mi - usadowił sobie wygodniej szczenię i jęknął, przez to jak ten nagle zaczął zsuwać z niego koszulkę - Najpierw niedobry dla mamy, a teraz o mleko się domaga.

- Jest głodny, rośnie - alfa sprawdził czy wszystko jest w należytym porządku i sięgnął po telefon, wyłączając przy tym muzykę.

- Cóż. Sprawiedliwe jest to, że ciebie "gryzie" w sutki. Choć trochę czujesz to co ja - prychnął i we trójkę weszli na górę. Do właściwego domu.

- Ostatnio zrobił to z zaskoczenia, kiedy zdrzemnęliśmy się, a ja akurat nie miałem koszulki - skrzywił się na samą myśl.

- I jaki jest zaskoczony i niezadowolony z tego powodu, że nie dajesz mu jeść. Jak tak możesz tato? - śmiał się w głos.

- Cóż, nie jestem tym obdarzony - ściągnął przez głowę swoją koszulkę - Gorąco jest, koniecznie idę się schłodzić.

- Najpierw daj mi buzi, skoro tak kusisz tym widokiem - Junior coraz mocniej się niecierpliwił i dążył do płaczu.

Niebieskooki połączył ich usta, przedłużając trochę pocałunek ku niezadowoleniu ich syna. Alfa czuł emocje dziecka, wiec odpuścił sobie dalsze droczenie się.

- No już, am jest blisko - Harry podążył do salonu, po drodze zsuwając koszulkę i dając dziecku sutka - Ciesz się tym póki możesz rozrabiako, niedługo zaczniesz jeść też inne rzeczy.

Chłopiec bez wahania zassał się i rączkami chwycił skórę naokoło. To już była norma dla niego. To był czas na wprowadzanie nowych rzeczy, co nie oznacza że kompletnie odejdzie od karmienia piersią. Harry usiadł ostrożnie i oparł głowę o oparcie, przymykając powieki. Rodzicielstwo ssało, a zarazem było czymś najpiękniejszym. Kiedy Louis wrócił do nich, był w dresach i zwykłym T-shirtcie, a jego włosy były mokre po myciu. Junior nie skończył jeszcze jeść, więc dosiadł się do męża i przeczesał jego włosy palcami. Harry mruknął, uchylając dość niechętnie powieki i napotkał wzrok szatyna, na co się uśmiechnął nieznacznie.

Tak. Zrobiłby dla swoich bliskich wszystko.

🐾🐾🐾🐾🐾

Harry czuł, że ma gorszy dzień. W jego życie wkradła się okropna monotonia, a Junior był naprawdę uparty w swoich pomysłach i nie dawał za wygraną. Do tego Louis pojechał do prawnika, w związku ze sprawa Nicka i BBC. Został dosłownie ze wszystkim sam.

Miał wrażenie, że popłacze się z bezsilności, kiedy usłyszał dzwonek do drzwi. Nie zamknął bramy, kiedy Louis wyjechał, a jednocześnie nie wiele osób miało ich adres. Z Juniorem w ramionach otworzył i zdziwił się mocno widząc Nialla, Zayna oraz Amelię. Całkowicie niezapowiedziana wizyta. Wpuścił ich do środka trochę żywiej i ukucnął przed dziewczynką, przedstawiając jej swojego synka i mówiąc, jak za nią tęsknił przez ten długi czas.

Amelia ostrożnie objęła omegę i niepewnie przywitała się z wilczkiem, który spoglądał na nią zaciekawiony w ramionach mamy. Potem przywitał się z przyjaciółmi, zapraszając wszystkich dalej do salonu. Zamknął drzwi na zamek i razem z przyjaciółmi przeszedł do salonu.

- Herbaty, kawy? - zaproponował, bujając w ramionach Juniorem.

- Nie fatyguj się, widzimy że masz sporo roboty z Louisem - Niall machnął dłonią - Przyjechaliśmy na chwilę. Dawno się nie widzieliśmy, a Zayn całkiem blisko miał sprawę do załatwienia.

- Dokładnie, a Junior rośnie jak na drożdżach. Pomyśleliśmy, że miło ci będzie zobaczyć Ami, a ona akurat spędza dziś dzień z nami. Wieczorem musimy ją odwieźć do domu dziecka - odparł ciemnooki, spoglądając na dziewczynkę, która rozglądała się zaciekawiona po domu.

- Nie bój się, możesz spokojnie pochodzić. Nikt cię nie ugryzie - Harry obiecał dziewczynce i wrócił wzrokiem do małżeństwa - Naprawdę dobrze was widzieć. Zjada mnie już ta monotonność, a jutro w końcu Louis gdzieś nas zabiera, więc nawet nie wiecie, jak się wewnętrznie cieszę. Idzie w tym domu zwariować.

- Nie dziwię się, dość długo tu siedzisz, nie licząc wyjść z Juniorem na badania - skrzywił się Niall - Musimy częściej się widywać. Jak wrócicie z wyjazdu, koniecznie musimy umówić się na wspólny obiad.

- Koniecznie. A wy jak się czujecie, z tym wszystkim - wskazał dyskretnie na Amelię, która niepewnie chodziła po dużym salonie.

- Powoli robi się to namacalne. Dostaliśmy pozwolenie do zabierania ją poza dom dziecka, ale tylko po śniadaniu i przed kolacją musimy wrócić. Taki warunek - cieszyli się nawet najmniejszym krokiem do przodu - Mała też powoli się rozkręca, jest coraz bardziej śmiała w naszym domu.

- To bardzo dobrze, och i dziękuję Zayn - ścisnął ramię alfy, mówiąc dość tajemniczo - Już dawno miałem to zrobić, ale zawsze był przy nas Louis.

- Za co mi dziękujesz? Chyba do końca nie wiem o co chodzi - zmarszczył czoło Zayn, widział tez minę Nialla, który również nie miał pojęcia o co może chodzić.

- Jesteś prawdziwym przyjacielem dla mojego partnera - zaczął tłumaczyć - Ledwo przy naszym poznaniu jego "przyjaciel". Zdradził go. Mocno. Nie rozmawiają do tego czasu. Lou zawsze mu pomagał, utrzymywał... A On tragicznie się zachował po tym wszystkim.

- Och, Louis jest naprawdę w porządku. Na początku myślałem, że to będzie tylko praca, jednak jego nie da się nie lubić. Do tego mam wystarczająco kasy i nie potrzebuje jego wsparcia, tyle ile płaci mi jako pensja managerska to jest sprawiedliwe na tle branży - stwierdził - Przy okazji sam zyskałem wartościową osobę w moim życiu.

Harry tylko szerzej się uśmiechnął, ukazując przy tym dołeczki w swoich policzkach. Junior zaczął znowu marudzić w jego ramionach, przez co westchnal i powrócił do bujania chłopca.

- Ma gorszy dzień. Daje mocno w kość - napomnął.

- Właśnie widzę, każdemu może się zdarzyć. Prawda Loulou - blondyn wstał j zrobił głupią minę w kierunku małego alfy.

- Chcesz go potrzymać? Może zmiana zapachu go zaciekawi - zaproponował z prośbą w oczach.

Gdzie do cholery był Louis?!

- Jasne, bardzo chętnie - wyciągnął ramiona - Chodź do wujka kochanie, będziesz dalej dokuczał swojej mamusi? Jest zmęczona.

Harry sprawnie podał przyjacielowi syna i niemal jęknął z ulgi, kiedy Junior po chwili zmieszania przestał płakać, patrząc ciekawie na Nialla. Jego rączka poszła w górę i dziecko dotknęło policzka blondyna. Zielonooki spojrzał w stronę Zayna, który za to trzymał na kolanach Amelię i coś tłumaczył jej szeptem. Tomlinson uniósł kącik ust, dziewczynka zasługiwała na taką rodzinę, jaką chcieli jej dać Malikowie.

🐾🐾🐾🐾

Kola 💙💚💙💚

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro