28. Nie mogli tego zrobić... Jak? Dlaczego?
Harry skończył swoje śniadanie, pisząc wiadomości ze swoimi rodzicami na ich małej grupie na messengerze. Starał się mieć z nimi najlepszy możliwy kontakt. Louis również miał w ręku telefon i spędzał czas na wymianie wiadomości z Zaynem oraz na social mediach.
- Twój profil na Twitterze ma blisko milion obserwujących... Zee mi waśnie napisał... - pokazał ekran telefonu mężowi.
- Bo jestem twoim mężem, to troszkę przerażające. To ogromna liczba - złapał za swój sok u spojrzał na urządzenie w ręku Louisa - Ale nie mogłem nie założyć oficjalnego konta, to była zabawa i fani się uspokoili z teoriami.
- Do tego moje statystyki skoczyły do góry. Zwróciłeś jeszcze większą uwagę na moją muzykę, coraz więcej wyświetleń przy moich teledyskach i odtworzeń na serwisach streamingowych. To szalone - pokręcił głowa.
- Wszystko na co zasłużył światowej klasy piosenkarz - ukazał dołeczek i spojrzał na kolejne przybyłe wiadomości i odpisał rodzicom - Moi rodzice pytają, czy jest szansa na bilety w Londynie, albo Manchesterze.
- Gdzie tylko chcą, załatwimy laminaty na backstage - mruknął - Dla Gemmy do Dublina też już załatwiłem ma wziąć albo Bobby'ego albo jakąś koleżankę.
- Dziękuję - złapał za udo alfy - Gemma mimo wszystko się chyba popłacze ze szczęścia. Tak myślę.
- Możliwe, jak mówiłem jej, że spokojnie może sprzedać bilety, to była bliska płaczu. A przynajmniej tak było ją słychać - zaśmiał się i zablokował telefon - No mój mąż podniósł moje zarobki, Zayn to potwierdził.
- Cóż. To się przyzwyczaj, bo mam już swoje ulubione Louises i nie zamierzam zaprzestawać interakcji z nimi - czerwień na policzkach omegi zdradzała, że tak naprawdę informacja wywarła na niej wpływ.
- Mam nadzieje, że nie masz planów na dziś. Mówiłeś jeszcze ostatnio, że nie masz. Wiem że nie wychodzisz z domu, ale wolę się upewnić - zaznaczył.
- Nie mam żadnych planów kochanie, oprócz dbania o naszego szczeniaka i może wziąć kąpiel - ociężale wstał, aby posprzątać po ich śniadaniu.
- Ja posprzątam, leć się kapać. Mam niespodziankę dla ciebie potem - chwycił jego dłoń i nie pozwolił mu kontynuować ruchów.
- Przywiozłeś mi coś? - zainteresował się, zagryzając dolną wargę. Odstawił talerz na stół.
- Nie, nie przywiozłem - pokręcił głową - Twoja niespodzianka będzie tutaj po dwunastej. Wiec musisz do tego czasu być gotowy.
- Nie pomyślałeś o swoim mężu - wydął dolną wargę. Zielone oczy delikatnie przygasły - Ale coś innego planujesz...
- Kochanie, nie wychodziłem prawie z hotelu oprócz jednego wieczoru na piwo z Zaynem. To byłoby podejrzane jakbym nagle zaczął wychodzić sobie na miasto, a wcześniej siedziałem w hotelu albo tourbusie - wyjaśnił - Niespodzianka jest blisko kochanie.
- No dobrze - ucałował Louisa w policzek i z dłonią masującą plecy ruszył na górę.
Chciał się porządnie wykąpać.
W ich łazience wszystko sobie przygotował. Finalnie wylądował w letniej wodzie pełnej bombelków. Umył się, włosy i postanowił ogolić się. Z miejscami intymnymi było jeszcze prosto. Gorzej było z nogami. Po prostu nie mógł sobie poradzić i łzy zagościły w zielonych oczach. Szloch wyszedł z jego ust i najwyraźniej był głośniejszy niż się spodziewał, ponieważ Louis pojawił się w pomieszczeniu z troską widoczną w oczach.
- Co się dzieje? Skąd te łzy? - kucnął przy wannie, sięgając dłonią do mokrych loków.
- Nie mogę s-się nawet z-zrobić odrobinę ł-ładniejszy - wychlipał, odkładając golarkę na wannę - Z-Zadbany. N-nie lubię tego uczucia.
- Przecież jesteś piękny kochanie. W każdym swoim wydaniu, jesteś najpięknieszy na całym świecie - sięgnął po dłoń bruneta i pocałował jej wierzch.
- Ale chciałbym się czuć komfortowo - posmutniał, patrząc w jasne oczy swojego męża - Nie lubię czuć włosków na swoich nogach, a dosłownie nie dosięgam przez brzuch.
- Huh, może ja spróbuje? Goliłem brodę, myślę że z twoimi nogami tez dam radę. - zaproponował - Postaram się nie zrobić ci ranek.
- Naprawdę? - rozpogodził się, ponieważ tu chodziło o jego komfort psychiczny. Jeszcze niedawno nie miał takiego problemu.
Koniecznie po ciąży pójdzie na laserowe usuwanie włosków.
- W takim razie zróbmy to - chwycił za maszynkę - Będziesz musiał mnie trochę poinstruować, ale myśle ze damy radę. Masz piankę?
- Mhm. Wszystko mam - potwierdził i sięgnął za wymieniony produkt.
Chwilę później Louis delikatnie golił nogi swojej omedze, nie robiąc przy tym ani jednego zacięcia. Każdy jego ruch był czuły. Na szczęście nie było to tak ciężkie, jednak skończył cały mokry od wody, którą rozchlapywał Harry przy przesuwaniu się w wannie. To wywoływało śmiech u omegi, przez co kolejne porcje wody ładowały na ubraniu alfy.
- Teraz już musisz się rozebrać - słodko chichotał, wiedząc że Louis nie ma mu niczego za złe. Mężczyzna zawsze delektował się jego szczęściem.
- Muszę się wykapać przez to wszystko, jednak chyba postawie ja szybki prysznic - złapał za brzegu koszulki i jednym ruchem ściągnął ją z siebie.
- Chętnie popatrzę - obiecał, łapiąc za kurek i zastanawiając się, jak wyjść z wanny, nie przewracając się przy okazji.
- Pomogę ci - szatyn zaoferował swoją dłoń, musiał uważać na swoje dwa maleństwa, nie chcieli żadnych wypadków.
Brunet jeszcze szerzej się uśmiechnął, ledwo wstając na nogach i będąc objętym przez duży puchaty ręcznik. Na lepszego partnera nie mógł trafić.
Louis w tym czasie rozebrał się do końca i przeszedł do kabiny prysznicowej, aby dokładnie się umyć. Dzielili się bez problemu przestrzenią i czuli się naprawdę swobodnie ze wszystkim. Harry coraz spoglądał na Louisa oraz jego silne i kształtne ciało. Kochał ten widok, chyba nie będzie miał tego nigdy dość. Po skończeniu wszystkich czynności, Louis bez problemu ubrał się w luźne rzeczy, za to Harry przebierał w swoich, nie mogąc się na nic zdecydować. Nie wiedziała co ro za niespodzianka, a chciał być odpowiednio ubrany.
- Jak mam wyglądać? Coś specjalnego mam ubrać? Czy może coś wygodnego, nie chcesz nic mi powiedzieć Louis - zaczął marudzić w głos.
- Kochanie, ubierz się wygodnie. Potem ewentualnie zdecydujesz, wszystko będzie działo się tutaj w domu. Nie myśl za dużo - poprosił, zawiązując sznurki dresów.
- No dobrze - wybrał jeden z dość ciasnych a zarazem cienkich sweterków w liliowym kolorze. Plus czarne przylegające do nóg leginsy.
- Jest idealnie. Kocham cię w tym kolorze. Pasuje do ciebie i sweterek pięknie opina się na twoim brzuszku. Uwielbiam to - sięgnął dłońmi do wypukłości.
- Chciałeś powiedzieć brzuchol, brzuszkiem to to dawno nie jest - przewrócił czule oczami - Ał - zmarszczył nagle brwi.
- Kopnął cię! - Louis to idealnie poczuł - To był porządny kopniak jak na alfę przystało. Ktoś tam się rozpycha i dokucza mamusi.
- Pierwsze prawdzie kopnięcie - spojrzał na wypukłość i po chwili w tym samym miejscu poczuli kolejnego kopniaka - Zaczyna nie próżnując.
- To piękne - alfa pociągnął nosem - Mój chłopiec tam jest, mój synek. Louis Junior daje o sobie znać. Jestem podekscytowany i nie mogę przestać dotykać twojego brzuszka.
- Kiedyś musisz przestać Lou. Takie stanie przez dłuższy czas nie jest dla mnie wygodne - miał w sobie tyle przyzwoitości, żeby szczycić się tą chwilą.
- Przepraszam, to jasne - odsunął się na krok do tyłu - Mamy jeszcze jakieś pół godzinki dla siebie. Może położymy się i po prostu poleżymy? Musisz mieć siły.
- Myślę, że tak. Zwłaszcza, że widzę ten smutek w twoich oczach, a tego nie chcemy. Położymy się i spokojnie będziesz miał czas z naszym synem - splątał ich palce.
Tak tez się stało, położyli na miękkim materacu, a Louis od razu podwinął sweterek omegi i zaczął palcem delikatnie naciskać jego brzuch. Chłopiec kopnął w konkretne miejsce, co tylko zachwyciło alfę. To trwało kolejne dwa czy trzy kopniaki, a potem Junior uspokoił się. Ku ich szczęściu szatyn uwiecznił ten moment na krótkim nagraniu, które chwilę później puszczał dosłownie w pętli.
- Ale szybko się zmęczył - Harry i tak wiedział, że to dopiero początek.
🐾🐾🐾🐾
- Zapraszam, brama już się otwiera. - Louis dosłownie podbiegł do domofonu i guzikiem otworzył bramę.
Jego niespodzianka właśnie dotarła i lekko stresował się. Nie wiedział jak Harry zareaguje na to co wymyślił, jednak liczył że wszystko pójdzie zgodnie z jego planem. W końcu rozmawiali o tym z Harrym jeszcze podczas pierwszej wspólnej trasy. A on tylko spełniał marzenie swojego słoneczka. No może swoje też.
- Cześć Louis - zaprzyjaźniony fotograf przywitał się z szatynem - Mam sporo sprzętu, pomożesz mi to wnieść? Wtedy może damy radę na dwa razy.
- Jasne bez problemu. We dwójkę będzie nam łatwiej i szybciej - skinął i wyszedł razem z mężczyzna do samochodu, aby zaraz przynieść pierwszą partie sprzętu.
Początkowo wybrali salon za główne pomieszczenie. Fotograf z łatwością ustawił się w pomieszczeniu kilka minut później.
- Myślę stary, że nie obejdzie się bez zdjęć w waszym ogrodzie - wzrok drugiego alfy co chwilę uciekał na piękny krajobraz skrywany za oknem.
- Nie ma problemu, możemy wykorzystać cały dom. - zapewnił go Louis - Harry pewnie za chwile tu zejdzie. On dalej nie ma o niczym pojęcia, wiec może być lekko zaskoczony jak to wszystko zobaczy.
- Niespodzianka? Czy to dobre dla omegi wysoko w ciąży? Wiesz, to dość spory szok - Liam tłumaczył, lekko zmartwionym tonem.
- Spokojnie, będzie w porządku. Już kiedyś rozmawialiśmy o sesji, a do tego to będzie cudowna pamiątka dla nas na przyszłość. Tym bardziej, że nie ruszamy się z domu - uspokoił niebieskooki i uśmiechnął się na troskę kumpla.
- Louis dlaczego nie wracasz, już dawno miałeś mi... Och. Nie jesteśmy sami? Co tu się dzieje? - Harry niepewnie rozglądał się po ich salonie.
- Harry to jest Liam Payne mój kumpel i fotograf, Liam to jest Harry, mój mąż - przedstawił ich sobie - To jest moja niespodzianka... Nie Liam, tylko sesja zdjęciowa.
Brunet zamrugał kilkukrotnie, spoglądając to na partnera, to na mężczyznę, który dosłownie wygadał jak miś.
- Pamiętałeś? - wydukał w końcu, uśmiechając się swoim najlepszym uśmiechem.
- Pamiętałem - potwierdził - To dobry czas na sesję ciążową. Brzuszek jest już spory, ale dajesz radę jeszcze, żeby chwile postać. Wiec będzie dobrze - zauważył.
- Hej Liam, miło cię poznać - brunet zwrócił się w stronę naprawdę łagodnie wyglądającego mężczyzny.
- Ciebie również, cieszę się że Louis zaufał mi w sprawie niespodzianki dla ciebie. Będziemy mieli piękne zdjęcia po dzisiejszym dniu. Spokojnie nie będziemy się męczyć cały dzień. Jakieś dwa, może trzy miejsca, zdecydowanie ogród - wskazał na drzwi tarasowe.
- Podoba mi się ten pomysł - rzucił okiem na swojego męża - Ale i tak troszkę cię wykorzystamy z tymi zdjęciami. Ostrzegam Liam, różne mamy pomysły.
- Jestem gotowy na wyzwania - zapewnił Payne - Jestem dobrej klasy fotografem, praca to wyzwanie, a nie odklepanie swojego obowiązku. Jestem artystą.
I Harry już wiedział, że następne godziny będą wyczerpujące, a zarazem najlepsze.
🐾🐾🐾🐾
Louis podwinął sweterek ciężarnej omegi i ułożył swoje dłonie bezpiecznie na odsłoniętym brzuchu.
Pstryknięcie.
Harry uniósł wzrok i spojrzał z miłością w jasne oczy.
Pstryknięcie.
Krótki, ale czuły pocałunek, zawierający ich prawdziwe emocje oraz uczucia. Delektowanie się tym wszystkim było najważniejsze.
Pstryknięcie. Pstryknięcie. Pstryknięcie.
Sesja szła wyjątkowo swobodnie i czuli się świetnie pokazując swoje uczucia, jak i momentami wygłupiając się. Liam uchwycił na zdjęciach nie jeden szczery uśmiech, to było coś cudownego. Tym bardziej po takim czasie izolowania się od obcych ludzi. Omega cieszyła się na poznanie kogoś nowego, a do tego na pamiątkę jaką razem z Louisem będą mieli. Może i musieli się kilka razy przebrać, ale Harry nie narzekał, czasem ubierając coś z szafy Louisa.
Po scenerii w ogrodzie i salonie, przeszli do sypialni. Harry wpadł na dość ryzykowny pomysł. Zakładając na sobie kobiecą koszulę nocną ze swojej kolekcji. Ona idealnie ułożyła się na jego brzuchu. Majteczki ledwo co były widoczne.
Sięgnął też po szlafroczek, który tylko wszystko polepszył.
- Louis?! Możesz tu przyjść? - zawołał stojąc tak w ich garderobie.
- Już idę kochanie! - krzyknął, dogadując jeszcze pewne sprawy z Liam.
Ich sesja trochę się już przeciągnęła, ale musieli wykorzystać to, że humor jak i samopoczucie omegi były naprawdę dobre. Mogli pozwolić sobie na trochę więcej aktywiści. Harry przyglądał się swojemu odbiciu w lustrze. Chciał choć kilka bardziej intymnych ujęć z partnerem.
Uważał, że ciąża dodawała mu pewnego uroku. Może i nawet wyłaniał przez nią.
- Kochanie? - zawołał powtórnie.
- Jestem... Woah, widzę ładną koszule nocną na tobie - od razu zauważył ubiór omegi - Czy chcesz tym coś zasugerować? - oparł się o ramę drzwi - Jest bardzo ładna i dość skąpa.
- Chciałbym kilka dość odważniejszych zdjęć - odwrócił się w stronę partnera - Czuję się komfortowo i pragnę tego wypróbować. Chciałbym, żebyś i ty był wtedy bez koszulki, chociaż - przybliżył się płynnym ruchem do Louisa.
- Ufam Liamowi... Nie do końca jestem zadowolony, ale tylko ze względu, że nosisz nasze szczenię i mój alfa chce je chronić. Jednak... Sam chciałbym pamiątkę, a kto inny jak nie przyjaciel będzie do tego dobry? - przymknął powieki i wziął głęboki oddech - Zostanę w samych bokserkach.
- Będę tylko przy tobie. Będziesz miał mnie w swoich ramionach. Będziesz mógł znaczyć swój teren. Dobrze o tym wiesz, że na wszystko ci pozwolę - ułożył dłoń na policzku mężczyzny, delikatnie palcem gładząc szorstką skórę.
- Wiem, kocham cię. Pójdę do Li, ostrzec go co byśmy chcieli zrobić - wtulił się bardziej w dłoń omegi - Zrobimy kilka ujęć i będzie mógł jechać do domu.
- Też tak myślę - ucałował dolną, a później górną wargę partnera, finalnie łącząc na chwilę ich usta.
Liam oczywiście zgodził się na taka sesje, jeszcze raz zapewniając Louisa, że to jest jego praca i nic nie wycieknie poza nich. Nie miał tez zamiaru pożerać wzrokiem jego męża, to nie był jego typ omegi, a do tego byli kumplami. Louis rozebrał się do bokserek i z dłonią ułożoną na biodrze Harry'ego wyszli z garderoby.
Brunet nie wstydził się swojego wyglądu, Louis za dużo razy mu pokazywał, że jestes piękny będąc sobą. Liam dawał im wskazówki tak, ale wszystko dobrze wyglądało w kadrze. Payne był naprawdę profesjonalny i nawet kierował ich jak powinny być ułożone ręce czy dłonie. Louis stał za Harrym, przy Harrym. Czy też omega siedziała na jego kolanach. Wiele, wiele typów fotografii. Wyjątkowo szatyn pozwolił sobie na pocałunek znaku przynależności. Wszystko zostało uwiecznione przez fotografa, dzięki czemu mogli ubrać się ponownie w swoje rzeczy.
Louis od razu wziął się za pomoc Liamowi, aby jak najszybciej mógł odpocząć. Ciemnooki obiecał też, że do końca tygodnia będą mieli obrobione zdjęcia, te które wyszły najlepiej, a resztę w wersji oryginalnej. Harry pozostał w swoich ciuchach po małej sprzeczce z Louisem i zadowolony zszedł na dół do kuchni.
Tam szybko coś przekąsił i napił kilka łyków wody. Musiał dbać o nawodnienie. Liam przyszedł się jeszcze pożegnać, kiedy calu sprzęt został już spakowany do jego auta.
- Resztę kasy przeleje ci na konto, dzięki za poświęcony czas - Louis odprowadził przyjaciela do drzwi.
Zamknął drzwi za mężczyzną i kiedy ten wyjechał z posesji, zaczął włączać wszystkie potrzebne zabezpieczenia. Sprawdził jeszcze widok z kamer i wrócił do swojej rodziny. Sam odczuwał głód, mimo wszystko zmęczył się trochę zdjęciami. Musiał być skupiony i mieć uwagę na Harry'ego i jego samopoczucie. O dziwo brunet nie wyglądał na zbyt zmęczonego, wręcz biło od niego energią.
- Chcę już widzieć te efekty - paplał po zobaczeniu Louisa w pomieszczeniu - Zaskoczyłeś mnie, ale czuję się jak nowonarodzony!
- Widzę właśnie, jestem pod wrażeniem. To ja dziś padam po całym dniu, a widzę że ty byś jeszcze koncert zamiast mnie zagrał - zaśmiał się i sam podszedł po szklankę wody.
- Cóż. Uważam, że mam nawet ładny głos co do śpiewania. Jak byłem młodszy, chciałem uciec z domu dziecka, żeby się zapisać na przesłuchania do x-factora. Dziecięce marzenia.
- Czasami marzenia się spełniają - napił się - Odgrzewamy obiad? Potem kładziemy się i nie robimy nic, a nic. Czyste lenistwo.
- Troszkę podjadłem, ale możemy dogrzać. Jeszcze mam miejsce. Nie będzie mi się chciało zaraz schodzić na dół - usiadł wygodnie - Moje jak widać nie, zwłaszcza te stare - wrócił do pierwotnego tematu.
- Ale od teraźniejszych marzeń masz mnie i będę się starał, żeby wszystkie się po kolei spełniały. Na początku maluszek i nasza rodzinka. Ale to wspólne.
Brunet chciał odpowiedzieć, ale jego telefon się rozdzwonił. Przeprosił męża i przeszedł do urządzenia.
- To dyrektorka sierocińca - szepnął zaskoczony, prędko naciskając zieloną słuchawkę i przyłożył urządzenie do ucha. Harry wsłuchiwał się w słowa kobiety, z każdym kolejnym zdaniem blednąc - Nie mogli tego zrobić... Jak? Dlaczego?
Louis patrzył zaskoczony na męża i widział, że sprawa jest poważna. Czuł też jak jego wilk jednocześnie warczy i jest przestraszony, co tym bardziej wzbierało panikę u niego. Nie miał pojęcia co mogło być takie przejmujące w telefonie od dyrektorki domu dziecka. Alfa niecierpliwił się widząc, że rozmowa cały czas się ciągnie.
- Amelia wróciła do domu dziecka. Oddali ją Lou - Harry nie wierzył w to co usłyszał. Telefon położył na blacie - Oddali ją, ponieważ odwiedzało im się wychowywanie dziecka, które m-ma w sobie masę energii.
- Nie... - pokręcił głową - Dali dziecku nadzieje i potem to wszystko zburzyli? Jak mogą być takimi potworami.... Przecież ona też ma uczucia... - Louisowi zrobiło się naprawdę przykro - Mówiła dyrektorka jak mała to przeżywa?
- Źle. Obwinia siebie, jest przecież mała - przeczesał swoje włosy. Niechciane wspomnienia przechodziły przez jego głowę.
- Zaproponowałbym ci odwiedziny tam, ale może być problem patrząc na twój stan. W sensie, jest tam trochę nastolatek, które zaraz wszystko rozgadają - skrzywił się - Chyba, że ja tam jutro pojadę i zadzwonimy się wideo - wiedział, że omedze zależy na dziewczynce.
- Coś wymyślimy. Nie dam spokoju - próbował wrócić do dobrych emocji - To co odgrzewamy obiad?
🐾🐾🐾🐾
Kola 💙💚💙💚
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro