Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2. Kto wie Harry, życie jest czasami pełne niespodzianek

Prawidłowa odpowiedz do pytania z poprzedniego rozdziału to 2020 ☺️

Koniec końców Louis został zapisany rzeczywiście na badania, jego team stwierdził że to dobry plan i szybko wprowadził go w życie.

Takim sposobem Louis zaparkował swoje auto pod prywatnym szpitalem. Gdzieś w środku miał nadzieję, że Harry ma dziś swoją zmianę.  Powoli zaczynał rozumieć pragnienia swojego wilka i nie zamierzał z tym walczyć. Miał swoje lata i nie chciał dłużej siedzieć w pieprzonych ustawkach u boku dość mało inteligentnych kobiet.

Dostał się do recepcji i chrząknął, chcąc zwrócić uwagę zapracowanej bety.

- Dzień dobry, ja na komplet badań - przywitał się grzecznie, zdejmując ze swojego nosa okulary przeciwsłoneczne i nakładając je na czubek głowy.

- Dzień dobry panie Tomlinson, tu skierowanie dla pana i zapraszam pod gabinet numer pięć. Tam pielęgniarka lub pielęgniarz pobiorą pana krew - wyjaśniła beta - Jeszcze poproszę o podpis, że pojawił się pan na wizycie - podsunęła mu formularz.

Alfa złożył swój podpis i odebrał skierowanie od kobiety, była tam informacja o badaniach, które miał mieć zrobione i ilości krwi jaką trzeba pobrać. Odszedł i po krótkim instruktażu od bety poszedł w stronę wcześniej wymienionej sali. Zapukał kilka razy, po upewnieniu się, że stoi pod odpowiednim gabinetem i uchylił drzwi, słysząc ciche proszę. Wszedł do środka nie widząc nigdzie pielęgniarza, czy pielęgniarki, a przyjemny zapach doszedł do jego nosa.

- Pan Tomlinson, prawda? Punktualnie, to dobrze z pana strony - usłyszał za sobą ochrypły głos.

- Dzień dobry, niestety jeden z niewielu przypadków kiedy rzeczywiście jestem punktualny - uśmiechnął się Louis, nie odmawiając sobie małego żartu - Szczególnie o tak wczesnej porze, zazwyczaj jeszcze śpię o takich godzinach. Dzień zaczynam od kawy i papierosa, a i tego nie mogłem dziś zrobić.

- No nie polecam - ukazał dołeczek - Popierosy to dość zły nawyk, nie myślał pan nad jeszcze głębszymi badaniami? - przeszedł obok alfy i dostał się do biurka, żeby się zorientować co dokładnie ma zrobić.

Louis zagryzł wargę, ponieważ aż prosiło się, żeby powiedzieć, że zrobiłby takie badania jeśli to oznaczałoby więcej czasu z uroczym pielęgniarzem. Podążał wzrokiem za brunetem, kompletnie zapominając o igłach oraz tak naprawdę czemu tam siedział.

- Teraz mam pytanie, co do mojego pacjenta - Harry uniósł wzrok i ponownie przeszedł obok niego, aby dobrze umyć ręce - Boi się pan pobrania? Igieł? Może trzeba uchylić okno. Wolę się dopytać wcześniej co do tego - namydlił swoje dłonie i dobrze je wymył.

- Nie ma problemu jeśli chodzi o igły, mam pokaźną kolekcje tatuaży, więc to mi nie straszne - pokręcił głową - Jestem dorosłym alfą, małe ukłucie mnie nie pokona.

Brunet uroczo zachichotał na słowa mężczyzny i pokręcił głową, przykładając dłoń blisko ust.

- Nawet nie wie pan, ile razy to słyszałem - złapał za swoje rękawiczki - A potem musiałem cucić moich pacjentów.

- Cóż nie obraziłbym się, gdybym był cucony przez kogoś takiego jak pan - wypalił alfa i dopiero po chwili dotarło do niego co powiedział na głos.

Policzki Harry'ego oblały się czerwienią, kiedy brał kolejne rzeczy i wskazał Alfie, żeby ten usiadł.

- Pana partnerka nie byłaby zadowolona z tych słów - przypomniał cicho, zaciskając zacisk na pokaźnym bicepsie alfy.

Tomlinson nie odpowiedział na to, nie mógł zaprzeczyć. Mimo wszystko brunet był obcą osobą, która mogła mieć potem problemy z jego teamem, a tego nie chciał. Chciał naprowadzić go jakoś na sytuacje, a mały flirt nie był niebezpieczny.

Harry złapał za potrzebne rzeczy i chwilę szukał wyraźnej żyły, nim wbił delikatnie, ale sprawnie igłę. Chwilę mu zajęło napełnienie wszystkich potrzebnych fiolek, a pojedyncze loczki wpadające na twarz delikatnie mu przeszkadzały. Tak samo bardzo przyjemny zapach pacjenta.

Alfa był pod wrażeniem, że pobieranie krwi mogło być tak szybkie i bezbolesne. Omega miała dobrą rękę do takich rzeczy, tak samo sprawnie igła została usunięta, a na jej miejsce nalepiony został plasterek.

- Muszę powiedzieć, że przyjął pan to bardzo dzielnie - Harry podpisał ostatnią fiolkę po wyrzuceniu wszystkiego co nie potrzeba do śmieci - A że nie jest pan dzieckiem, to urocza naklejka dzielnego pacjenta zostaje u mnie - omega od zawsze miała dobre podejście i lubiła zagadywać osoby, którym wykonywał podstawowe obowiązki.

- No nie, a liczyłem że będę mógł pochwalić się mojemu managerowi jaki dzielny byłem - jego głos specjalnie przybrał dramatyczny ton - Może uwierzą mi na słowo, ewentualnie nic ich to nie będzie obchodziło.

- Cóż. Jedynie ja mogę pana pochwalić, że dawno nie miałem tak dobrego pacjenta - wypisał prędko coś na kartce - Wyniki mamy podesłać na maila, czy przyjdzie pan po nie?

- Przyjdę, chciałbym je omówić z lekarzem od razu - zdecydował szatyn, nie ruszając się dalej ze swojego miejsca.

- W takim razie dziękuję i zapraszam po wyniki pod koniec tygodnia. Najlepiej w piątek - podał mężczyźnie kartkę - Och, zapomniałbym dodać. Ma pan naprawdę świetną płytę, panie Tomlinson.

- Tak pan myśli? Może mówmy sobie na Ty? Będzie nam wygodniej, nie lubię formalnej gadki - zaproponował niebieskooki - Louis - wyciągnął dłoń do omegi.

- Niby nie powinienem... - podszedł do alfy i uścisnął dłoń szatyna - Harry. A co do płyty, jest świetna, a ja nie gustuję w byle czym.

- Dobrze w takim razie usłyszeć taką recenzje z twoich ust. Masz już swoją kopię? - spytał alfa, powoli kierując się do drzwi, wiedział że inni czekają na swoją kolej.

- Zamówiłem, ale coś nie przychodzi - przewrócił oczami - Zaczynam się obawiać, że ktoś to przejął - wcale by się tym nie zdziwił.

- Uroki przesyłek - zanotował sobie w pamięci, aby wziąć kolejnym razem egzemplarz dla omegi, na pewno będzie zadowolona z takiego upominku.

- Do widzenia Louis - Harry machnął w jego stronę i wrócił do swojego biurka. W końcu miał kilka minut przerwy przed kolejnym pacjentem.

Alfa wyszedł i po drodze pożegnał się z betą na recepcji. To było naprawdę przyjemne spotkanie, mimo że było czysto służbowe. Do tego czuł się cholernie dobrze, poznając coraz lepiej młodą i jak się ukazuje, uroczą omegę.

Westchnął wsiadając do samochodu, w takich chwilach żałował trochę, że jest osobą publiczną, do tego wszystkiego Danielle, która zadowolona współpracowała z managerami. Chciałby już skończyć tę pieprzoną farsę i żyć swoim życiem. Znaleźć prawdziwego partnera, poznać smak miłości oraz prawdziwego związku. Czekał aż jego kontrakt się skoczy, nie brakowało do tego dużo, jednak nie miał zamiaru pakować się w takie bagno po raz kolejny. Szczególnie jeśli miał dostawiać omegi pokroju Danielle. Albo postawi na siebie, albo już zawsze będzie miał tragedie. Nie mógł ciągle siedzieć z podkulonym ogonem i przytakiwać.

🐾🐾🐾🐾🐾

W piątek rzeczywiście pojawił się w szpitalu, aby odebrać wyniki i skonsultować je z lekarzem. Nie zapomniał o kopii albumu dla Harry'ego, miał nadzieje że omega będzie w budynku. Chciał jej wręczyć prezent osobiście.

Harry był dla niego naprawdę dobry. Do tego, mimo słuchania jego albumu traktował go całkowicie normalnie. To było miłe, unikatowe w pewien sposób. Louis to lubił, nawet bardziej niż powinien.

Beta wysłała go dość znajomym korytarzem. Zmarszczył brwi, słysząc w głąb niego podniesione głosy.

- Proszę sobie nie wyobrażać. To nie są stare czasy, aby pan tak atakował mnie. Tak, jestem omegą bez partnera, ale nie ma mnie pan prawa dotykać. Nie jestem pańskim znajomym, czy chłopakiem.

- Przestań Harry, jesteś zupełnie sam i nawet nie czuć zapachu jakiejkolwiek alfy z twojej strony. Możemy to wykorzystać, bez szarpaniny i buntu z twojej strony - sugerował obcy kompletnie głos - To jak? Przestaniesz i dojdziemy do wspólnych decyzji?

- Jest pan moim szefem do cholery - omega próbowała się wyrwać, pierwszy raz mając taką sytuację ze swoim przełożonym.

Mężczyzna dosłownie przyciskał go do siebie, a jego dłonie błądziły pod jego fartuchem, przez co omega czuła obrzydzenie oraz strach.

- A ty jesteś szczeniakiem, któremu zaraz kończy się umowa, chyba nie chciałbyś, żeby zamiast jej przedłużenia, dostać pudełko na swoje rzeczy? - zawarczał alfa - Taka praca jak ta, nie jest do zdobycia od ręki, więc zastanów się dobrze.

Do zielonych oczu napłynęły łzy wściekłości jak i upokorzenia. Utrzymywał się sam, mieszkał bez nikogo i były mu potrzebne pieniądze. A raczej stały dochód, żeby wszystko utrzymać. Zadrżał, czując dłoń na swoim pośladku, to jakby wybudziło go z transu i użył całej siły w sobie, aby odsunąć od siebie napastnika.

- Wolę j-już stracić pracę - głos Stylesa się załamał w środku zdania, ale dzielnie powstrzymywał łzy cisnące się do oczu.

- Osobiście przypilnuję, aby umowa nie została przedłużona skoro tak chcesz się bawić. Sam podjąłeś decyzję dzieciaku i będziesz jej żałować - rzucił alfa - Zjeżdżaj do swoich obowiązków, jeszcze przez jakiś czas je masz.

Louis był przerażony tym co usłyszał, nie spodziewał się że prywatna placówka może działać na takich zasadach. Z zewnątrz wszystko wydawało się naprawdę sprawdzone, ale jak widać dobrze stwierdził - „wydawało się".

Harry uciekł do swpjego gabinetu, w którym się zamknął z trzaskiem. Alfa Louisa wręcz warczał czując wszystkie te złe emocje Stylesa. Nikt nie powinien tak traktować omeg. To nie były czasy, gdzie alfy brały sobie co chciały. Tu każdy zasługiwał na szacunek.

- Panie Tomlinson? - szatyn usłyszał z głębi korytarza - Panie Tomlinson?

- Jestem - niebieskooki podszedł dalej w korytarz, gdzie były gabinety.

- Zapraszam do gabinetu na omówienie wyników - lekarz zrobił krok do tylu wpuszczając piosenkarza do środka.

Louis ruszył na ciężkich nogach do odrobinę oddalonego gabinetu i wszedł do środka. Przez całą rozmowę był zamyślony, jednak zrozumiał, że wyniki miał bardzo dobre i nie było się czego przyczepić. Mógł ze spokojną głową wyruszyć w trasę i pamiętać o nawadnianiu się oraz witaminach, które są niezbędne przy bardziej intensywnej pracy. Lekarz wystawił mu tylko zaświadczenie dla managera i pożegnał się z nim uprzejmie.

Schowana płyta zaczęła jeszcze bardziej ciążyła po tym piosenkarzowi, a setka myśli krążyła w jego głowie. Do końca nie wiedział, co powinien teraz zrobić. Mimo to postanowił na dosłownie chwile przeszkodzić brunetowi, upominek może choć trochę poprawi jego humor. Podszedł pod odpowiednie drzwi i zapukał w nie lekko. Po słyszeniu zgody na wejście przywitał się lekko z młodszym.

- Louis? - lekko blady brunet zdziwił się widokiem Tomlinsona i spojrzał na swój kalendarz - Och. Dziś odebrałeś wyniki, mam nadzieję, że są zadowalające!

- Wszystko jest idealnie, lekarz był zadowolony i pod wrażeniem - potwierdził z małym uśmiechem - Pomyślałem po naszej ostatniej rozmowie, że mam coś z czego byłbyś zadowolony.

Brunet uniósł brew i wstał zza swojego biurka.

- O czym mówisz? Nie powiem, że wiem o co chodzi, bo czuję się kompletnie zdezorientowany - omega wyjątkowo miała rozpuszczone włosy. Loczki sięgały do ramion i dodawały jej uroku.

Szatyn wyjął z wewnętrznej kieszeni kurtki płytę i położył ją na biurku, dla niego to była naprawdę drobnostka, a dla zwykłego człowieka porządny wydatek, tym bardziej teraz

- Och - zielone oczy rozbłysły blaskiem - Ta rozmowa. Bardzo mnie zaskoczyłeś i chyba, a raczej na pewno, wypada podziękować... Więc, bardzo dziękuję - uśmiechnął się szeroko. Perfekcyjnie ukrywał to, co się działo zaledwie kilkanaście minut temu - Teraz każdy może mi zazdrościć tak... Wyjątkowego egzemplarzu.

- Cóż, jest z własnoręcznym autografem w środku. Powinieneś złożyć reklamacje tam gdzie zamawiałeś ją. Powinni zwrócić pieniądze, za tak zły transport i dostawę - skrzywił się niebieskooki.

- Nie oszukany? - droczył się, kiwając głową na ostatnie słowa mężczyzny - Zrobię to jak najprędzej. Płyta wciąż nie przyszła, a odzewu żadnego...

- Jest najbardziej oryginalny jak tylko może być, artysta potwierdza ci to osobiście - zwrócił na to uwagę młodszego - Mam nadzieje, że dobrze będzie się słuchało jej.

- Ja już ją znam, teraz tylko będzie jeszcze większa przyjemność. Dziękuję jeszcze raz, zaskoczyłeś mnie naprawdę mocno - chwilowe szczęście powróciło u omegi.

- Bardzo mnie to cieszy, nie będę w takim razie przeszkadzał - niechętnie zaczął cofać się w stronę wyjścia z gabinetu, miał ochotę zostać i poznać bardziej Harry'ego.

- Pozdrów swoją dziewczynę i trzymam kciuki za dobrą trasę - ścisnął dłonie w piąstki, unosząc je delikatnie w górę.

- Będziemy tu jeszcze na jej wizycie kontrolnej, kto wie, może jeszcze na siebie wpadniemy - w jego głosie słychać było nadzieję.

- Wątpię. To mój ostatni dzień pracy... A raczej przed ostatni - niemal od razu posmutniał na to - Do widzenia Louis.

Harry pokręcił tylko głową, gula stanęła w gardle omegi.

- Przepraszam, ale muszę naprawdę wrócić do pracy - wskazał na swoje biurko - Miło było cię poznać, ale raczej to nasze ostatnie spotkanie.

- Kto wie Harry, życie jest czasami pełne niespodzianek - uśmiechnął się smutno alfa - Trzymał się, nic nie dzieje się bez przyczyny.

Wyszedł, widząc tylko jak omega obraca się w stronę biurka. To była cholernie dziwna rozmowa. Nie spodziewał się tego co dziś usłyszał, nie rozumiał jak można było tak traktować omegę i własnego pracownika jednoczczenie. Świat nie był sprawiedliwy, ale każdy w pewien sposób odczuwał to na własnej skórze.

- Nie. Nie mam zamiaru widzieć się dziś z Danielle - odpowiedział spokojnie Louis, mając nogę ułożoną na swoim udzie wygodnie - Moglibyśmy tą farsę już zakończyć, wiesz? - spytał ironicznie swojego managera.

- Wiesz dobrze jak jest Louis, obowiązuje nas kontrakt z nimi. Oboje macie z tego widoczne korzyści finansowe, a nie możemy tego skończyć, bo postawi cię to w złym świetle tuż przed trasa - mężczyzna kategorycznie nie zgadzał się.

- A jeśli poznałem ważną dla siebie omegę? Pierwszy raz mój alfa szaleje i dobrze wiesz, co to może oznaczać - zmarszczył nos - A nie mogę nawet się zbliżyć, bo wie o Danielle!

- Kim jest ta omega? - spytał mężczyzna - Mimo wszystko obowiązuje nas dokument - słychać było szeleszczenie kartkami - Jeszcze conajmniej trzy miesiące Louis.

- Nie powiem - zaprzeczył niemal od razu - Jeszcze każecie mu podpisywać różne rzeczy. A nie chcę tego - trzy miesiące brzmiały niczym wieczność.

- Oczywiście, że musiałby podpisać. Wiesz z czym wiąże się zbyt duża wiedza - prychnął manager - Nie możemy sobie pozwolić na jakąkolwiek wpadkę w tym temacie.

- W takim razie nie pomogę, przecież jeszcze nie jest moim chłopakiem - zmienił swoją pozycję na bardziej wygodną - A wy nie macie nawet namiastki informacji o nim. Trzy miesiące i koniec z Danielle... Mam nadzieję, że nie leci ze mną w trasę.

- Zobaczymy jak będzie, na występy promocyjne i podpisywanie płyt pojedzie z tobą na pewno. Mimo tej nogi da radę - odparł - Proszę nie marudź nawet na to, bo jej manager tego wymaga.

- Ma się trzymać ode mnie maksymalnie z daleka - zaznaczył Tomlinson unosząc palec - Kiedy tylko może i uświadom ją w końcu, że nie jestem z nią w prawdziwym związku. To męczące.

- Zobaczymy co są się zrobić, niczego nie mogę obiecać - pokręcił głowa - Zanim to, musisz pojechać z nią na kontrolę z tą kostką Louis. Byłeś z nią po wypadku, wiec teraz trzeba dokończyć sprawę.

- A co, ona nie ma rączek? To tylko kostka, niech nie przesadza - przewrócił oczami zrezygnowany tą całą rozmową i sytuacją w jakiej się znajdował.

- Louis... Pojedziesz tam z nią i potem odwieziesz ją do domu. Jasne? - mężczyzna był zdecydowanie zirytowany - Chyba, że wolisz randkę w jakieś drogiej knajpie?

- Okej, wygrałeś. Zero randki, jeszcze niewiadomo co sobie pomyśli - skapitulował mało chętnie - Kiedy mam z nią pojechać?

- Za dwie godziny jest wizyta. Danielle jest w domu, więc wystarczy że po nią pojedziesz. - wyjaśnił - Ja muszę załatwić ostatnie sprawy związane z ekipą na trasę. Nie sądziłem, że ludzie mogą być tak nieodpowiedzialni.

- Okej, zrobię to... Z czym znowu mamy problemy, przecież zraz wyjeżdżamy - zaniepokoił się, w końcu chodziło o jego trasę.

- Potrzebujemy medyka na trasę, wiesz na wszelki wypadek i beta, która miała się tym zajmować, przestała odbierać telefon jak przyszło do podpisania umowy - skrzywił się - Mamy dziś rozmowy z trzema osobami, ale to są osoby od razu po studiach i jedna, które chce to wziąć jako praktykę.

- A jeśli znam kogoś odpowiedniego? - jego oczy zabłyszczały na samą myśl - Już ci wyjaśnię sytuację - dodał zadowolony, widząc wzrok managera - Widzisz, jak Danielle miała wypadek to pomagał jej bardzo miły pielęgniarz, potem ten sam pobierał mi krew i jest serio dobry w swoim zawodzie...

- I chcesz pomóc zupełnie obcej osobie? - uniósł brew widząc błyszczące oczy swojego podopiecznego - Chwila, ten pielęgniarz to ta omega o której mówiłeś jeszcze przed chwilą. Mam racje?

Louis zacisnął swoje wargi, wiedząc co zrobił głupiego i niepewnie pokiwał głową w zgodzie, w myślach wyzywając siebie od najgorszych.

- Wiesz, że jeśli zgodzę się to będzie musiał podpisać papiery? - powiedział szczerze - Jednak jestem na tyle zdesperowany, że byłbym w stanie rozważyć wzięcie go ze sobą, tylko muszę zobaczyć jego CV.

- W takim razie dziś z nim porozmawiam - wiedział, że dostał cichą szansę od managera i nie zamierzał jej zmarnować.

- Tylko nie zapomnij wziąć ze sobą Danielle do szpitala - zaśmiał się, bo alfa byłby zdolny do tego, żeby zapomnieć o omedze.

- Tak, tak... Jeszcze broda, że też nie wystarcza mi moja - wstał i z uściskiem dłoni wydostał się z gabinetu.

Teraz musiał wszystko porządnie rozplanować.

🐾🐾🐾🐾

Kola 💙💚💙💚

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro