18. Gotowy odwiedzić stare kąty?
Miłej niedzieli xx
- Jadę z Niallem do naszego domu dziecka - Harry powiedział rano, w trakcie ich śniadania.
Pisał dość regularnie z blondynem, nadrabiali stracony czas.
- Jakaś konkretna sprawa czy tak po prostu? - zainteresował się niebieskooki i dopił do końca swoją kawę.
- Chcemy kupić trochę zabawek dla dzieci i kosmetyków dla nastolatków - wyjaśnił, za dobrze pamiętając takie podstawowe braki - Więc najpierw pojedziemy do sklepu.
- Przeleję trochę pieniędzy na twoje konto, kup też rzeczy ode mnie - poprosił alfa - Kupcie ile uważacie za potrzebne i weźcie ochroniarza z autem, żebyście tego nie dźwigali.
- Jesteś pewien? - zagryzł dolną wargę, nie wymagając tego od narzeczonego. Poradziłby sobie jakoś.
- Harreh, ludzie cię rozpoznają. Wiedzą kim jesteś, tym bardziej po ogłoszeniu zaręczyn. Ochrona może nie jest niezbędna, ale ma wszelki wypadek nie zaszkodzi - uświadomił omegę.
- No dobrze, nie będę się kłócił - odłożył swoje naczynia do zmywarki i podszedł do Louisa, żeby ucałować go w policzek - Jesteś za dobry dla mnie.
- Nie kochanie, jesteśmy idealni dla siebie nawzajem - chwycił jego dłoń, nie pozwalając mu się oddalić i połączył na chwilę ich usta.
Brunet poddał się czułości, zaraz lądując na chwilę na kolanach alfy. Swoją dłoń wplątał w jasne kosmyki, za które delikatnie pociągnął. Louis zawarczał lekko na ruch omegi, brunet wiedział jak się z nim obchodzić i co lubił. To było coś niezwykłego i dobrego jednocześnie.
- Nie możemy dalej - szepnął w wąskie wargi - Ty dziś nagrywasz, a ja zaraz będę jechał... Właśnie, jak mam ogarnąć tego ochroniarza?
- No wiesz co.... - wydął dolną wargę - Zaraz ci podam numer do Paula, już napisałem do niego, żeby przyjechał, bo będzie potrzebny dla ciebie.
- Wieczorem - obiecał, ostatni raz muskając wąskie wargi - Wytrzymasz te kilka godzin kochanie - zsunął się z ciała Louisa i dosięgnął do swojej komórki.
Przepisał numer ochroniarza i poszedł się przebrać w cieplejsze rzeczy na zewnątrz. Alfa w tym czasie zrobił przelew na konto swojego narzeczonego. Miał jeszcze chwile do wyjścia z domu, więc zajął się sprawdzaniem mediów społecznościowych. Postanowił, że też pojedzie z Paulem. Pewnie bedzie do wieczora pracował nad krążkami, więc Harry będzie mógł do niego zawitać w wytwórni.
Kiedy ochroniarz dał znać, że już jest na parkingu na dole, zebrali się i zabezpieczyli mieszkani alarmem. Na dole wsunęli się na tylne siedzenia i przywitali z Paulem.
Tak jak Louis planował pojechali najpierw zawieść go. Para pożegnała się krótkim pocałunkiem, a Harry chwilę później tłumaczył ochroniarzowi gdzie mieszka Horan, który powinien już na nich czekać. Blondyn idealnie wyszedł z podwórka domu, kiedy podjechali. Wsiadł do auta i przywitał się z Harrym krótkim uściskiem oraz skinął do Paula.
- Gotowy odwiedzić stare kąty? - blondyn zdjął czapkę.
- Troszkę tak, ale najpierw czekają nas spore zakupy - nie potrafił sobie nawet wyobrazić, jak wiele będą potrzebować kupić - Paul pojedź do największej hurtowni zabawek w Londynie.
- Oczywiście panie Styles - skinął mężczyzna i kontynuował prowadzenie pojazdu.
- Mam trochę pieniędzy, a do tego Zayn uparł się, że dołoży do sprawy - uśmiechnął się niebieskooki.
- Mój Lou tak samo - ich alfy były naprawdę kochane, wspierając we wszystkim - Właśnie, nie chwaliłeś się, kiedy dokładnie macie ślub z Zaynem - upomniał się.
- W kwietniu po świętach wielkanocnych - oczy blondyna od razu zabłyszczały - Już mamy dużo dopięte, ale kilka rzeczy jeszcze nam zostało do ogarnięcia. Tak się cieszę, że poznałem go.
- Zasłużyłeś na to Nini - ścisnął udo przyjaciela - My z Louisem chcemy się pobrać do czerwca.
- Ślub! Jak cudownie! Kto by pomyślał, że weźmiemy ślub w tym samym roku z różnicą maksymalnie dwóch miesięcy - zachwycił się.
- Na pewno nie ja, bo w tamtym roku jeszcze nie myślałem, że kiedykolwiek się ponownie spotkamy - życie czasem potrafiło zaskoczyć w bardzo dobry sposób.
🐾🐾🐾
- Weźmy więcej, pamiętasz jak narzekaliśmy na brak szczoteczek... Niech mają je na zapas - Niall wziął kolejne pudło, gdzie było pięćdziesiąt sztuk.
- Czasem dzieliliśmy się tą samą - potwierdził Harry, wyciągając duże pakowanie z kilkonastoma tubkami pasty do zębów - Albo paluszkami myliśmy.
- Aż za dobrze to pamiętam - wzdrygnął się Niall - Z perspektywy czasu to nie do pomyślenia, żeby nie mieć własnej szczoteczki do zębów. Musimy to samo zrobić z zeszytami i długopisami.
- Dobrze, że Paul z nami jest - spojrzał na ochroniarza, który trzymał trzeci wózek. Każdy miał po jednym.
Zakupy raczej szły im sprawnie, czasem Paul proponowal im co jeszcze przydałoby się dzieciom, czy też nastolatkom. Na szczęście udało im się wziąć wszystko co planowali, a z planowanej do wydania kwoty zostało im dosłownie dziesięć funtów, które przeznaczyli na ciepłe napoje dla siebie.
- Troszkę obawiam się powrotu tam. Mam wiele złych, ale i dobrych wspomnień związanych z tym miejscem - wyżalił się Harry i po chwili odważył się opowiedzieć swoją sytuację z adopcją.
Niall zaskoczony słuchał tego, bo Harry był jednym z najmniej problemowych dzieci w sierocińcu. Uczył się, był kulturalny, nie rozumiał jak dorośli mogli zrobić mu taką krzywdę.
- Ale przynajmniej ty odnalazłeś dobrą rodzinę. Ty z naszej dwójki Nini - uniósł kącik ust - Opowiedz mi o nich, proszę.
- Są naprawdę świetni, nie sądziłem że znajdę takich ludzi. Każdemu dzieciakowi w domu dziecka życzę takiej rodziny. Mam młodszą siostrę, aktualnie studiuje - uśmiechnął się blondyn.
- Czyli adoptowali kolejne dziecko? - dopytał zaciekawiony, opierając się wygodnie o fotel w samochodzie.
- Nie, nie. Mama urodziła dziecko sama - zaprzeczył Niall - Tez miałem obawy, kiedy dowiedziałem się, że jest w ciąży. Jednak wyjaśniła mi, że mimo to, dalej bardzo mnie kochają.
- Musiałeś trafić na cholernie cudowne osoby - próbował ignorować zazdrość, którą odczuwał wewnątrz.
Kilkanaście minut później Paul parkował pod domem dziecka. Budynek nic, a nic się nie zmienił.
- Czas cofnąć się trochę, co? Nie byłem tu od kilku dobrych lat - zauważył niebieskooki - Raz rodzice mnie przywieźli na jakąś kontrole poadopcyjną. Wiesz czasami oni byli u nas, a raz my przyjechaliśmy tutaj.
- I nie powiedzieli mi o tym - wydął dolną wargę - Dzieciństwo bez ciebie Ni było okropne. Nie potrafiłem znaleźć przyjaciela i zaszyłem się w książkach.
Dyrektorka do nich wyszła, z szerokim uśmiechem ich witając. Pamiętała tę dwójkę rozrabiaków.
- Dzień dobry chłopcy, dobrze was widzieć. Jesteście dorośli, aż ciężko uwierzyć że czas tak szybko mija. z Niallem dłużej się nie widziałam, bo Harry jeszcze do pełnoletniości z nami był - wspomniała.
- Troszkę czasu minęło - potwierdził Niall - Ale mamy z Harrym małe prezenty dla podopiecznych - w tym momencie Paul otworzył przepełniony, głęboki bagażnik. Wypchany niemalże po brzegi.
- To wszystko dla nas? Chłopcy... - kobietę zatkało - Pójdę po starszych podopiecznych do pomocy z przeniesieniem tego.
- Wszystko, stać nas teraz na to, plus nasi partnerzy pomogli - potwierdził Harry. Jego dwa bogato zdobione sygnety błyszczały na palcu - A wiemy, jak wiele dzieci potrzebują.
- Wiecie o tym dobrze - potwierdziła dyrektorka z uśmiechem na ustach.
Domy dziecka potrzebowały wsparcia, dzieciaki nie raz musiały ukrywać lepsze rzeczy, które udało im się dorwać. Kobieta zarządzając placówką nauczyła się, że nie odmawia się przyjęcia darów. Prędko wróciła do środka i zaraz kilka osób wyszło, żeby wyciągać rzeczy, które dyrektorka kazała pozostać do świetlicy.
- Pseplasam - Harry zmieszany odwrócił się i zobaczył małą uroczą dziewczynkę, która miała pełno piegów na swoim nosku - Jesteś narzeczonym Louisa? - zapytała podekscytowana.
- Cześć, zgadza się. Jestem nim. - potwierdził Harry, kucając obok niej - A jak ci mogę pomóc? - uśmiechnął się i cierpliwie czekał, aż ta zbierze się na odwagę.
- Ja... On... - kręciła, nie mogąc się skupić - Ślicznie śpiewa, kocham go. Powiesz mu? - nie liczyła na więcej, a jej wzrok co chwilę uciekał na rozwalone buty zimowe.
- Jasne, że powiem mu. A co byś powiedziała jakbym spróbował do niego zadzwonić i sama byś mu to powiedziała? - zaoferował, jednak nie miał pewności czy Louis odbierze.
Jasne oczka zabłyszczały, więc Harry nie mógł z tego zrezygnować. Wyciągnął telefon z kurtki i wybrał numer swojego narzeczonego.
- Hej, Lou. Skarbie, mam małą prośbę, wiem że tobie przeszkadzam... Ale nie dzwonię przez głupotę - tłumaczyła się omega.
- Jest okej, są jakieś problemy techniczne i czekamy na faceta, który to naprawi. Siedzę i taj naprawdę nic nie robię. - odparł Alfa - Brzmisz na zdenerwowanego, o chodzi?
- Mam tu przed sobą małą księżniczkę, która jest twoją fanką - wytłumaczył - Porozmawiałbyś z nią chwilę?
Nie musiał długo czekać na zgodę, a uśmiech na wargach dziecka, wynagrodził wszystko co złe.
🐾🐾🐾🐾🐾
Harry zapukał niepewnie w drzwi od sali nagraniowej, bojąc się, że może przeszkadzać. Otworzył mu jakiś mężczyzna, który o dziwo tylko uśmiechnął się i wpuścił go dalej. Louis był w wytłumionym pomieszczeniu, a przed nosem trzymał telefon zdecydowanie byli w trakcie nagrania. Brunet po cichu usiadł na jednej kanap, zsuwając od razu z siebie wierzchnie rzeczy. Ten dzień był cholernie męczący.
Czekanie się dłużyło i nim się obejrzał, zasnął na meblu, słysząc stłumione śpiewanie Louisa.
- Harreh? - ciepły głos Louisa zabrzmiał dosłownie przy uchu bruneta, nie wiedział czy to dalej mu się śni, czy piosenkarz ma przerwę i przyszedł do niego.
Chwilę później usłyszał ponownie swoje imię, co oznaczało, że to się działo naprawdę. Leniwie uchylił powieki i spojrzał w jasne oczy swojego alfy.
- Skończyłeś? Nawet nie wiem, kiedy zasnąłem - powiedział szczerze, rozglądając się delikatnie po pomieszczeniu - Twój śpiew ukłysał mnie dosłownie do snu.
- Albo było zbyt spokojnie albo po prostu nudno - zaśmiał się - Muszę poczekać jeszcze, aż zmiksują nagranie z muzyką. Jak wyjdzie to co chcieliśmy, to będę mógł wyjść już - potwierdził.
- Spokojnie, to była jakaś spokojna piosenka. Kocham twój głos i twórczość - pozwolił sobie na przytulenie się do Louisa - Tęskniłem.
- Ja też kochanie i to bardzo. - pocałował czubek głowy omegi - Jak było w domu dziecka? Udało się wszystko co chcieliście?
- Tak. Dzieciaki były przeszczęśliwe - zapewnił alfę - Amelia, ta dziewczynka, z którą rozmawiałeś skradła moje serce - uśmiechnął się na samą myśl o niej.
- Wydawała się na uroczą przez telefon. Na początku była nieśmiała, ale potem wyszła z niej gaduła. Była dość mała, prawda? Nie spytałem jej o to - zastanowił się przez chwile niebieskooki.
- Pięć lat? Gdzieś tak - nie spytał się jej o wiek - Myślę, że moglibyśmy ją odwiedzić. Jesteś jej idolem kochanie - bardzo chciał kolejnego spotkania.
- Myśle, że mógłbym wpaść do domu dziecka. Zagrać im coś - zaoferował - Tylko trzeba z Zaynem to omówić, przekazać mu namiary na dyrektorkę - skinął alfa.
- Brzmi rewelacyjnie - nawet jeśli to nie wyjdzie, to samo planowanie mówiło o tym, jak dobrzy są.
- Chcesz usłyszeć efekt końcowy piosenki? To akurat taka, którą możesz usłyszeć - zapewnił omegę - Dobrze się wstrzeliłeś z przyjściem dziś do studia.
- Bardzo. Jak się nazywa? - ożywił się, odsuwając całkowicie od narzeczonego i patrząc na niego wielkimi od ekscytacji oczami.
- Little Things - uśmiechnął się - Chodź, usiądziesz przy konsoli. Tam najlepiej wszystko słychać, a ja stanę tuż za tobą.
- Okej - zagryzł dolną wargę i ruszył za partnerem, zaraz czując za sobą silne ramiona Tomlinsona oraz jego głowę na swoim ramieniu.
Spokojna melodia wypełniła studio, a Harry przymknął powieki, chcąc wczuć się w piosenkę oraz dobrze zrozumieć tekst. Już pierwsze wersy zrobiły na nim wrażenie, a dla kolejnych przepadał coraz bardziej.
„You can't go to bed without a cup of tea
Maybe that's the reason that you talk in your sleep
And all those conversations are the secrets that I keep
Though it makes no sense to me"
- Mowie przez sen? - Harry szepnął łamiącym się głosem, starając się dobrze spojrzeć na twarz Louisa - Nigdy mi tego nie m-mówiłeś kochanie.
- Cóż, czasami ucinam sobie krótkie pogawędki z tobą - przyznał się - Dość często mówisz przez sen. Zazwyczaj kiedy jesteś zmęczony.
- Och nie - jęknął, rumieniąc się mono - Nawet nie chcę wiedzieć, jak mocno żenujące rzeczy mówiłem...
- Nie mówiłeś nic żenującego, nie zawsze mówisz do końca z sensem. Często mówisz mi, że mnie kochasz - zaśmiał się - Czasami jakieś smaczki z tego co robiłeś w ciągu dnia.
- Moją miłość masz przez całe doby - zachichotał i ucałował wąskie wargi - Ta piosenka jest piękna. Łapie mnie za serce i twój głos...
- Jest specjalnie dla ciebie - wyznał - Dosłownie sama się pisała. I ma specjalne miejsce w moim sercu, tak samo jak ty.
- Kocham cię tak bardzo - pojedyncza łza spłynęła po policzku Stylesa - Możemy jeszcze raz ją przesłuchać, ładnie proszę? - zwrócił się do pracownika.
Mężczyzna bez słowa skinął i puścił kolejny raz piosenkę. Harry słuchał, a Louis poprosił, żeby pracownik zgrał utwór na płytę, którą miał zamiar podarować młodszemu. Uśmiech nie chciał chodzić z twarzy Harry'ego. Brunet czuł się wyjątkowy w tej chwili, jego serce szybciej uderzało o klatkę piersiową.
🐾🐾🐾
Louis miał luźniejszy tydzień przed premierą pierwszego singla z nowej płyty. Byli umówieni też na wizytę piosenkarza w domu dziecka, to miała być dla nich niespodzianka. Alfa miał nadzieje, że choć cześć dzieciaków będzie z tego zadowolona, nie wiedział ile z nich słucha jego muzyki. Harry'ego jeszcze nie było w domu, ponieważ ten uparł się na wyjęcie rzeczy ze skrzynki, o której sobie przypomniał.
Przecież teraz miał dom i mógł wziąć wszystko co swoje. Louis czekał na niego i nudził się przeokrutnie. Przyzwyczaił się do życia na wysokich obrotach albo spędzania czasu z Harrym. W momencie w którym został sam bez pracy, nie wiedział co ze sobą zrobić. Przypomniał sobie o swoim domie. Zagryzł dolną wargę i napisał do Zayna, prosząc go aby złapał kogoś do odświeżenia w środku.
Poderwał się, słysząc trzask drzwi i kroki młodszego. Harry wrócił do apartamentu. Dosłownie oczekiwał, aż omega wejdzie do salonu i przywita się z nim. Nie przeliczył się i po chwili wargi Harry'ego zawitały na chwili na tych należących do niego.
- W końcu jesteś. Tęskniłem - powiedział zadowolony z obecności Harry'ego.
- Ja też. Mam wszystko - ukazał dołeczki w swoich policzkach - Mamy chwilę czasu, pszejrzę te rzeczy i ruszymy do domu dziecka.
- Śmiało, sam jestem ciekawy po co dokładnie pojechałeś - alfa usiadł prawidłowo, aby zobaczyć zawartość skrzynki.
- To tylko kilka rzeczy - odnalazł mały kluczyk i otworzył skrzynkę - Mam tu zabawkę, z którą przyjęli mnie do domu dziecka - wyciągnął małego pluszaka, żabkę i uśmiechnął się wyjątkowo - Spinkę - wyciągnął złotą spinkę w kształcie motyla. Była spora, piękna - Myślę, że to jedyna rzecz, którą mam po mamie.
- Jest naprawdę piękna i wyglada na dość starą, ale w ten dobry sposób - alfa przyjrzał się ozdobie - Jest wyjątkowa i nie rzucająca się mocno w oczy jednocześnie.
- Mhm - położył rzeczy na swoim udzie i wyciągnął następne. Zdjęcia. Mimo, że mieszkał w domu dziecka, to miał całkiem sporo fotografii ze swojego dzieciństwa.
Wychowawcy wywoływali jakąś część zdjęć i kiedy były one ściągane z tablicy, aby zastąpić je nowymi, można było je zabrać jeśli się na nich znalazło. Harry i Niall byli naprawdę waleczni w tym temacie, a potem brunet został sam na polu bitwy. Styles chętnie pokazywał każdą pojedynczą fotografię Tomlinsonowi, tłumacząc sytuacje w jakich one powstały.
Louis uważnie go słuchał, zachwycając się małym Harrym.
- Tak, swego czasu miałem proste włosy - zaśmiał się brunet na minę narzeczonego.
- Zdecydowanie lepiej ci w tych uroczych loczkach. W krótkich włosach wyglądałbyś zdecydowanie poważniej - zastanowił się - Loczki są moim faworytem.
Automatycznie wplątał swoje palce we włosy omegi.
- Czyli zero ścinania się na krótko - zamruczał na miły dotyk i przymknął powieki zadowolony - Tak mi rób.
- Byłeś bardzo drobny jako nastolatek, dalej właściwie jesteś, ale wtedy dużo bardziej - patrzył na kolejne zdjęcia już ze starszych czasów.
- Cały ja - wyszczerzył się, zaraz zaczynając opowiadać, co się konkretnie wydarzyło.
🐾🐾🐾🐾
Harry wziął Amelię na uda, jednym uchem słuchając uważnie co ona mówi, a drugim skupiając się na słowach opiekunów, którzy kazali dzieciakom zająć odpowiednie miejsca na świetlicy. Żadne z nich nie rozumiało o co chodzi z niespodzianką jaka została przygotowana. Harry'ego kojarzyli z darami, które znacznie poprawiły komfort ich życia w ostatnim czasie. Sala zapełniła się w dużej mierze, a dzieciaki gadały między sobą dość głośno. W końcu i wyszedł Louis. Nastolatkowie od razu go poznali, tak samo jak większość młodszych osób.
Szatyn uśmiechnął się ciepło i zajął swoje miejsce, a za nim jego gitarzysta. W końcu koncert jakoś musiał się odbyć. Oczy Amelii powiększyły się i wyprostowała się na kolanach Harry'ego. Kilka nastolatek dosłownie pisnęło z tylnych rzędów. Alfa od razu zaczął pierwsza piosenkę, wiedział że skupi tym uwagę wszystkich na sobie. Harry uśmiechnął się szeroko, podśpiewując do ucha dziecka. Czuł też stale wzrok Louisa na sobie.
Koncert może nie należał do najdłuższych, Tomlinson z przerwami na małe rozmowy zaśpiewał sześć piosenek, aby potem podpisać kilka kartek oraz zrobić sobie zdjęcia z osobami, które chciały. Czas był rozdysponowany na wszystkich. Amelia niemal nie straciła oddechu, kiedy Louis koło niej ukucnął. Mała wilczyca zawstydziła się, będąc tak blisko swojego idola.
- Dzień dobry - wyskrzeczała tylko.
- Cześć, słyszałem że jesteś moją wielką fanką. Nie mogłem się doczekać żeby poznać cię osobiście - głos szatyna był spokojny, aby nie wystraszyć szczenięcia.
- Jestem, kocham stlong - wyszczerzyła się, łapiąc dla bezpieczeństwa dłoń Harry'ego - Kocham cię.
- Chodź kochana, też kocham - wyciągnął ramiona, chcąc dać dziewczynce poprawny uścisk.
Amelia pewnie wtuliła się w ciało piosenkarza, rozluźniając się niemal od razu. Dla ich dwójki, była to wyjątkowa chwila.
🐾🐾🐾🐾🐾
Kola 💙💚💙💚
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro