16. Jesteśmy naprawdę narzeczeństwem...
Rozdział dla Was, a ja jestem po wtorkowym koncercie Only the Poets i najchętniej poszłabym na kolejny 🥹
- Louis William Tomlinson - Harry wszedł bez pukania do łazienki, gdzie się kąpał mężczyzna - Coś ty zrobił? Czemu mam na mailu zapłacony rachunek za szpital i jakieś papiery od Zayna o ubezpieczeniu?
- Co mówiłeś? Coś się stało? - szum prysznica, zagłuszył omegę, wiec wyłączył strumień - Wyglądasz na wściekłego na mnie, a ja nawet nie wiem za co... Woda leciała...
- Co robi zapłacony rachunek ze szpitala na moim mailu jak i coś o ubezpieczeniu zdrowotnym od Zayna - powtórzył, patrząc zawzięcie w niebieskie oczy.
- Rachunek jest zapłacony, a Zayn przygotował ofertę ubezpieczenia dla ciebie - powiedział jak gdyby nic, choć tak naprawdę wiedział że Harry nie jest zadowolony.
- Louis... Dlaczego za mnie płacisz? - złapał się za koniuszek nosa - Stać mnie na to kochanie.
- Po prostu byłeś w trasie ze mną, gdyby nie to nie zachorowałbyś tak mocno. A ubezpieczenie na wszelki wypadek. Trzeba być gotowym na wszystko - zauważył, sięgając po ręcznik.
- Tym razem ci odpuszczę - skapitulował, zwieszając ramiona i podchodząc do alfy, żeby złożyć pocałunek na jego wargach - Dziękuję za dbanie o mnie.
- Po prostu zależy mi na twoim zdrowiu skarbie. Ten rachunek nie obciążył mnie jakoś bardzo, a ubezpieczenie będziesz miał w ramach pensji, tylko musisz podpisać papiery i odesłać do Zayna - pokierował zielonookiego.
- Zrobię to - przejechał dłonią po nagiej i mokrej klatce piersiowej mężczyzny - Ale zrekompensuje się, jeszcze nie wiem jak...
- Wystarczy, że jesteś Hazz. Ewentualnie możesz zrobić coś dobrego do jedzenia. Twoja kuchnia jest naprawdę dobra - oblizał wargi na samą myśl.
- Wiesz, że chętnie nam gotuję. A na urodziny zrobię ci ciasto - obiecał, planując wszystko w głowie. To będzie najlepszy dzień dla jego alfy.
- I świetnie - skinął - Wszystko mamy ustalone, tylko załatw sprawę z Zaynem niezwłocznie. Te ubezpieczenie będzie ważne kolejnego dnia po podpisaniu dokumentów i odesłaniu.
- Wolałbym podpisać to twarz w twarz - wyszedł z łazienki, nie chcąc przeszkadzać Louisowi w odświeżeniu się.
- Możemy pojechać dziś do niego - krzyknął za nim szatyn i wytarł porządnie swoje ciało z resztek wody.
- To mi już bardziej odpowiada Alfo! - odkrzyknął.
🐾🐾🐾🐾
Podjechali do małego budynku przy sporym domu rodzinnym. To tutaj miał biuro Zayn. Nowe biuro, trzeba zaznaczyć. Alfa wolał mieć miejsce pracy przy swoim domu.
To było bardzo rozsądne ponieważ oszczędzał czas i jednocześnie wydzielał sprawy domowe oraz służbowe.
Louis zadzwonił dzwonkiem do furtki i czekał, aż Malik wpuści ich na posesję. Brzęk utwierdził ich, że mogą wejść na posesję i zgodnie z wolą Malika przeszli do jego domu, nie części biurowej.
Zaraz otworzył im szeroko uśmiechnięty ciemnooki mężczyzna, witając ich dwójkę uściskiem dłoni.
- Zapraszam, dobrze was widzieć. Harry, chyba już lepiej co? Najgorsza choroba za tobą? - zagadał ciemnooki, odsuwając się, aby jego goście mogli swobodnie wejść do środka.
- Na szczęście tak. Dawno tak nie chorowałem, dziękuję że pytasz - Louis zamknął za nimi drzwi. Rozebrali się też z wierzchnich rzeczy.
Harry zmarszczył brwi, czując znajomy zapach. Jak przez mgłę, przez co nie ruszył za alfami w głąb budynku.
- Przyjechaliśmy podpisać ubezpieczenie dla Harry'ego. Wolał zrobić to osobiście, a że mieliśmy trochę czasu dziś to jesteśmy - wyjaśnił Tomlinson - Mam nadzieje, że ci nie przeszkadzamy - odwrócił się za swoim chłopakiem - Harreh? Kochanie czemu nie idziesz?
- Po prostu... Poczułem znajomy zapach, jakby... Z przeszłości, w domu dziecka znałem sporo osób i jakoś mam dziwne wrażenie - wyjaśnił, ociągając się i ruszając do stojących alf - Wybaczcie.
- Mój narzeczony tutaj jest, jedyny inny zapach niż mój, który może się unosić - zauważył Malik - Jest w salonie, mogę was przedstawić, jeśli chcielibyście go poznać.
- Myślę, że to dobry pomysł. Harry raczej nie ma dziwnych przeczuć - Louis objął partnera, wiedząc że coś może stać na rzeczy.
We trójkę pokierowali się do salonu, gdzie siedziała młoda omega. Blond włosa. Jej oczy były niebieskie.
Harry stracił oddech, odnajdując wzrokiem chłopaka.
- Chłopacy poznajcie moje....
- Nini - Harry się wtrącił wysokim głosem.
- O mój Boże Harry! - chłopak poderwał się ze swojego miejsca i zamrugał pare razy, nie mogąc uwierzyć swoim oczom - Nie widzieliśmy się tyle lat, nie poznałbym cię na pierwszy rzut oka - przyznał, omijając meble i wpadając w objęcia zielonookiego.
- Ni - brunet schował nos w karku przyjaciela z dzieciństwa - Wiedziałem, że czuję znajomy zapach! - powiedział radośnie w jego skórę - Nic się nie zmienił, mój nos mnie nie oszukał.
- Myślałem, że już nigdy się nie spotkamy, a tu niespodzianka. To wszystko było tak nagle, że nawet ja się nie spodziewałem - łzy pojawiły się na policzkach blondyna.
Alfy spojrzały po sobie, czując się niezręcznie. Ich omegi się znały i to nawet dobrze patrząc na zachowanie młodszych.
Harry odsunął się na długość ramion i sam zaszklonymi oczyma patrzył na twarz blondyna.
- Nic się nie zmieniłeś. Poznał bym cię z daleka - przysiągł.
- Za to ty wyrosłeś i twoje włosy są długie - otarł policzki - Adoptowali mnie wtedy, kiedy byłeś na szkolnej wycieczce i nawet nie miałem możliwości pożegnać się z tobą, a byłem szczeniakiem bez komórki i nawet nie miałem jak zostawić kontaktu.
- Nawet nie wiesz, jaki był to dla mnie szok. Nie odzywałem się przez miesiące do innych dzieci i opiekunek - wspominał to teraz z pewnym rodzaju śmiechem - Zabrali mi najlepszego i jedynego przyjaciela!
- Czyli znacie się z domu dziecka, wszystko jasne - wtrącił się Louis, wyrywając omegi z ich własnej bańki.
- Tak, właśnie stąd - Horan spojrzał na Louisa i uśmiechnął się miło - A co z tobą H? Zostałeś też adoptowany? Pamiętam, że dwie rodziny się o ciebie starały...
- To nie temat na teraz Nini - omega automatycznie zmarkotniała - Jedynie co powiem, to nie byli dobrzy ludzie.
- Może w takim razie Niall poznaj Louisa, jest teraz moim podopiecznym, a to jest właśnie mój narzeczony - przestawił ich sobie, chcąc poprawić atmosferę, która zrobiła się lekko nieprzyjemna przez temat.
- Witaj Niall, miło poznać przyjaciela z dzieciństwa mojego partnera - uścisnął dłoń blondyna, nim przyciągnął do siebie Harry'ego i pocałował go w skroń.
- Mi też miło cię poznać, Zayn wspominał o ilości pracy pracy jaką miał przez twojego poprzedniego managera, ale z tego co wiem wychodzicie na prostą - automatycznie podszedł do narzeczonego.
- I to zgrabnie - piosenkarz ścisnął biodro partnera - Może niech Harry podpisze już te papiery i nie będziemy wam przeszkadzać. Niemal mamy święta.
- Jest w porządku i tak wylatujemy jutro z Anglii i wracamy dopiero do Londynu po nowym roku - wyjaśnił Zayn - Lecimy do Irlandii, a po świętach do mojego rodzinnego miasteczka.
- Czyli troszkę zwiedzania - przeszli do sąsiadującego pomieszczenia, gdzie czekały papiery na Stylesa.
Harry znając już dokumenty, podpisał je bez wahania i kopie wziął ze sobą.
- Powinniśmy po nowym roku, umówić się na spędzenie wspólnie czasu - zaoferował blondyn - A my Harry od razu musimy wymienić się numerami.
- Nie może być inaczej Nini - brunet wyjął swój telefon i pozwolił, aby Niall wpisał w niego rządek cyfr. Nie mogli odpuścić. Życie dawało im drugą szansę.
- W takim razie, widzimy się po świętach - zarządził Zayn, kiedy odprowadzili gości do drzwi - Odpoczywaj Louis, bo nowy rok przyniesie dużo nowej pracy.
- Właściwie zabieram Louisa do Finlandii. Do wioski Mikołaja i wrócimy dopiero dobry tydzień po nowym roku - brunet musiał wydać swoje plany.
- Poważnie? - szatyn rzucił zaskoczony - Brzmi dobrze, ale jestem zaskoczony. Nie dostałem już dawno żadnej niespodzianki.
- Tylko bądźcie ostrożni z wyjazdami i wycieczkami. Mimo wszystko Louis jest rozpoznawalny - poprosił Zayn.
- Bo nie miałeś tak cudownego partnera - droczył się, po zapięciu swojej kurtki i ostatni raz objął Nialla z całej siły - Koniecznie musimy nadrobić stracone lata.
- Napewno to zrobimy, teraz już mamy kontakt, więc nie zgubimy się - oczy blondyna błyszczały szczęściem i podekscytowaniem.
- Nie ma takiej mowy - pożegnali się jeszcze z Zaynem i prędko wrócili do samochodu, czując że jest coraz zimniej.
Louis od razu jak dotarli do auta włączył ogrzewanie. Nie mógł pozwolić na to, aby Harry był ponownie chory, ostatnia sprawa wystarczająco obciążyła jego organizm.
- Już wiesz o swoim prezencie urodzinowo-świątecznym - brunet zapiął pasy i potarł swoje dłonie - Musimy kupić jakieś cieplejsze rzeczy. Będziemy tam prawie dwa tygodnie.
- To szalone! Ale bardzo mi się podoba. Byłem tam tylko na swoim własnym koncercie, zero zwiedzania ani innych miast niż stolica - powiedział szczerze alfa.
- Zrobiłeś dużo dla mnie i sądzę, że obaj zasłużyliśmy na reset w miłym miejscu - kichnął w swoją dłoń.
- Ktoś tu dalej jest niedoleczony - zauważył Louis - Dom, łóżko i kolejna dawka witamin - zarządził nie pytając nawet.
- Nie wychodzę z domu do czasu wyjazdu - ostrzegł partnera - Zamówimy rzeczy przez Internet - dodał.
🐾🐾🐾🐾
Święta przyszły szybciej niż sądzili. Wpakowali się do samochodu i ruszyli w stronę Doncaster, a potem mieli dalej lot z na ich wycieczkę. Samochód był załadowany, ale na szczęście mięli dużo miejsca w środku. Harry odsunął sobie maksymalnie fotel i przykrył się grubym kocem. Ciągle się pilnował, nie chcąc ponownie wylądować tak mocno chorym. Nie uśmiechało im się to.
Louis na szczęście pokonał trasę bez żadnych przerw, czekały ich spokojne święta w rodzinnej atmosferze. Coś czego Harry nie zdążył poznać na własnej skórze do tej pory.
Jeszcze w apartamencie się denerwował, ponieważ nie chciał niczego rozwalić swoją niewiedzą.
Słyszał o różnych tradycjach, jednak nie poczuł ich na swojej skórze. A w wyobraźni wszystko inaczej wyglądało.
- Kochanie... Wiem, że ciepło i dobrze, ale musisz się obudzić. Jesteśmy pod domem i trzeba przejść ten kawałek po chłodzie - palcami przebiegł po policzku omegi.
Zauważył zaciskające się powieki, walczące o odrobinę więcej snu. Chwilę potem dwa zamglone szmaragdy odnalazły spokojny ocean.
- Już jesteśmy? - zapytał dość cicho.
- Zgadza się, zaparkowałem pod domem już. Przespałeś całą drogę, ale to dobrze. Chociaż trochę się nudziłem - uśmiechnął się - Zaspany kotek.
- Chciałbym kotka, albo pieska. Zwierzątko - odkrył swoje ramiona i rozpiął pasy - Muszę się rozbudzić, bo na razie ciężko z - ziewnął - Moją przytomnością.
- Zawsze chciałem psa, ale mój tryb pracy nie bardzo jest do tego przychylny - stwierdził - Dalej skarbie, nie będziemy siedzieć w aucie całe popołudnie.
- Popędzasz mnie - poskarżył się, zapinając swoją kurtkę i nakładając na loczki czapkę - Nie kochasz mnie już.
- Kocham cię, ale w środku będzie ci wygodniej. Wiem ze tu jest dużo miejsca, ale w środku czeka na nas rodzina - Louis mówił w taki sposób, jakby naprawdę traktował Harry'ego jak cześć rodziny.
- Też cię kocham - westchnął ciężko, przywracając fotel do poprawnej pozycji - Nie mogę się doczekać tego wszystkiego. Mam nadzieję, że jakoś się wpasuję.
- Bądź sobą, to będzie najlepsze co możesz zrobić - sięgnął po swoją kurtkę i wyłączył silnik w samochodzie, a co za tym idzie ogrzewanie też.
Delikatny mróz szczypał go w policzki, jednak szybko dostali się do środka, nie zawracając sobie głowy pukaniem. Nie zdążyli zamknąć za sobą drzwi, kiedy w korytarzu pojawili się Doris i Ernest rozgłaszając na cały dom, że już przyjechali.
Rodzeństwo wyściskało dorosłych, niemal od razu wypytując się o prezenty dla nich. W końcu dziś powinni je otwierać.
Alfa przypomniał im, że najpierw rodzinny obiad, a dopiero potem przyjemności dla wszystkich. Zostawili swoje rzeczy w korytarzy i zaczęło się wielkie przedstawianie omegi całej rodzinie.
Dziadkowie, ciocie i wujkowie, nie zapominając o najbliższym kuzynostwie Tomlinsona.
To było naprawdę wiele dla młodej omegi.
Louis starał się być blisko młodszego, aby ten czuł się spokojnie i pewnie na tyle ile to możliwe. Wiedział, że to wielkie zmiany dla Harry'ego na tak krótki czas.
Harry dzielnie wymieniał choć kilka zdań z każdą kolejną osobą, nieśmiało się uśmiechając.
W końcu usiedli do posiłku, który przygotowała w pełni Jay, na stole stały też inne przysmaki zrobione przez rodzine. Było naprawdę bogato, a rozmowy nie kończyły się.
Brunet z czasem zaczął się coraz mocniej otwierać, dając poznać się z jak najlepszej strony.
- Strasznie pani zbladła... - Harry szepnął w stronę babci Louisa, dostrzegł też, że kobietę dosłownie oblał pot - Jay? Czy masz coś do mierzenia cukru?
- Tak, mam. Jak najbardziej - poderwała się z miejsca i pobiegła do kuchni, gdzie mieli specjalna szafkę z lekami, był tam tez ciśnieniomierz oraz właśnie glukometr.
Sprawdziła czy w urządzeniu są baterie i wzięła specjalne paski, które były niezbędne.
- Nic mi nie jest kochanie, nie ma czym się martwić... - babcia Louisa delikatnie powiedziała, ale widocznie mało pewna swoich słów.
- Zawsze warto sprawdzić - zapewniła omega, spoglądając na zmartwionego Louisa, który potrzedł do swojej babuni.
- Harry jest pielęgniarzem babciu, można mu ufać - zapewniał niebieskooki - Po prostu sprawdzimy ten cukier i tyle.
- Nie bądź uparta kochanie - poprosił też mąż staruszki, łapiąc jej dłoń w swoją.
- Mam wszystko - Jay wróciła i wzięła dłoń swojej teściowej w swoją, żeby prędko zrobić badanie.
Nakłuła palec kobiety, a kroplę krwi dała na pasek, urządzenie zaczęło badanie i miało dać za chwile wynik. Dźwięk rozchodził się po całym pomieszczeniu.
- Mamo, masz bardzo niski cukier - Jay powiedziała, widząc wynik - Dlaczego nie powiedziałaś nam o swoim samopoczuciu.
- Babciu... - Louis ułożył dłonie na ramionach kobiety - Zdrowie i samopoczucie jest najważniejsze.
- Pójdę po świętach do lekarza z tym. Obiecuję. - staruszka czuła się jak skarcone szczenię w tamtym momencie.
Jay sięgnęła po spory kawałek ciasta i podała je kobiecie.
- Musisz to zjeść mamo, całe i to koniecznie - Dan powiedział, widząc że jego rodzicielka chce coś powiedzieć na ten temat.
Na szczęście darowała sobie i wzięła się za słodkość. Wszyscy odpuścili i zajęli się swoimi sprawami, aby nie stresować kobiety bardziej niż to potrzebne.
Harry oparł głowę na ramieniu swojego partnera, czując senność. Mimo wszystko jeszcze brał przepisane leki, przez co często lądował na drzemkach.
- Odpoczynek? - zaproponował alfa - Widzę jak ledwo patrzysz na oczy. Sam chętnie poleżę - uniósł kącik ust.
- A prezenty - wiedział, jak najmłodszym na tym zależało. W końcu to była dla nich magia świąt.
- Niech otwierają w takim razie. Poczekamy, a potem się ulotnimy na górę. We dwójkę, będziemy mieli drzemkę, przytulając się - rozmarzył się.
- Cudowny pomysł kochanie - Harry ucałował go w kark i westchnął.
Już chwilę później najmłodsi rozdawali prezenty, Harry zdziwił się, przyjmując kilka drobiazgów od rodziny Louisa, a w jego oczach rozbłysły łzy.
W pewnym momencie Louis chrząknął i wstał z kanapy.
- Ja chciałbym zrobić jeszcze jedna rzecz na uwieńczenie wieczoru. Wiem, że pierścionek z naszych zaręczyn masz, ale chciałbym poprosić cię o rękę oficjalnie, przy mojej rodzinie - klęknął przed omegą - Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moim mężem Harry Stylesie?
Brunet otworzył szeroko oczy, kompletnie nie spodziewając się takiego finału dnia. Przyłożył dłoń do swoich warg, a w zielonych oczach rozbłysły łzy.
- Tak Louis, oczywiście... Przecież wiesz - opadł na kolana obok alfy i objął go, nim połączył ich wargi.
Zebrani zaczęli klaskać. To co dla nich było powtórne, dla młodych było pierwszym, prawdziwym razem.
Louis wyjął pudełeczko z prawdziwym zaręczynowym sygnetem, który był zdecydowanie bogatszy od tego pierwszego. Wsunął go nad ten poprzedni i pocałował wierzch dłoni omegi. To było to pierwsze tak, które usłyszał od Harry'ego i nigdy wcześniej nie czuł się lepiej.
- Od zawsze marzyłam, żeby być świadkiem tej sytuacji - Jay zapłakała, ocierając swoje łzy wzruszenia - Moje kochane dzieci - jako pierwsza objęła narzeczeństwo.
Dostawali kolejne gratulacje, a alfa wyraźnie widział, że Harry z każdą minutą jest coraz bardziej zmęczony. Louis w końcu przeprosił wszystkich i wytłumaczył się ostatnią chorobą bruneta, dzięki czemu po chwili byli na górze.
- Kompletnie się tego nie spodziewałem, kochanie - Harry był mieszaniną przemęczenia i szczęścia - Jesteśmy naprawdę narzeczeństwem...
- Dobrze, że się nie spodziewałeś, o to chodziło. Jednak ja się stresowałem, ale teraz już jest dobrze. Powiedziałeś tak. Naprawdę to zrobiłeś - nie dowierzał dalej.
- Nie mógłbym inaczej Loueh - spojrzał na swoją dłoń - Musiałeś się mocno wykosztować, jesteś szalony.
- Po prostu podobał mi się i stwierdziłem, że będzie do ciebie pasował - uniósł kącik ust - Jestem naprawdę szczęśliwy
- Nasz któryś szczeniak w przyszłości dostanie różę - obiecywał sobie - W końcu drugie zaręczyny ważniejsze - ucałował wargi alfy.
Louis poczuł ciepło w klatce piersiowej na myśl o szczenięciu, bardzo chciał tego, jak tylko pobiorą się. Miał nadzieję, że omega to podzielała.
- To zależy, jak szybko dojdzie do naszego ślubu kochanie - Harry zachichotał, unosząc kącik ust i zrzucając z siebie koszulę.
- Co? - alfa spojrzał na narzeczonego niezrozumiale - Co zależy od tego jak szybko dojdzie do naszego ślubu.
- Nasz pierwszy szczeniak, słońce - rozpiął swoje spodnie - Widocznie twoje myśli zostały powiedziane.
- Oh... Myślałem, że to były tylko moje myśli. Cóż, chciałbym żebyśmy zostali małżeństwem przed kolejną płytą i trasą - wyznał i zaczął zdejmować swoje rzeczy.
- Czyli w jakim czasie to określasz? - zabrał od Louisa materiał i nałożył go na siebie - Mm. Uwielbiam twój zapach.
- To chyba dość niedługo, bo z tego co wstępnie ustalałem z Zaynem album wyjdzie na początku czerwca? Wiec trasa zacznie się jakoś w lipcu. - starał się sięgnąć pamięcią.
- Ślub w sześć miesięcy - zamrugał kilkukrotnie odrobinę zaskoczony - Szybko idziesz, wena dopisuje i z niej korzystasz?
- Mam jakieś trzy czwarte albumu, jeśli chodzi o tekst. Kwestia muzyki i ogarnięcia wszystkiego - opadł na łóżko - Jakbym się uparł mógłbym wydać go nawet szybciej, ale chce wziąć na spokojnie ślub i Zayn o tym wie.
- A nie spytasz mnie, co myślę o tak szybkiej dacie? - uniósł brew i ułożył się wygodnie na ciele mężczyzny, zaraz okrywając ich kołdrą.
- Co myślisz o tak szybkiej dacie? - zaśmiał się powtarzając słowa młodszego.
- Myślę, że mogę na to przystać - przewrócił czule oczami - Ale chciałbym to przeżyć w Donny, nie Londynie. Albo nad morzem - rozmarzył się nad ewentualnościami.
- Chciałbym wziąć ślub nad morzem - zagryzł wargę Louis - Tydzień przed wydaniem albumu, koniec maja albo początek czerwca.
- Naprawdę? - ożywił się - W takim razie nie mogę się tego doczekać! - wtulił się mocniej w Louisa - W głowie to już wygląda idealnie.
- My, plaża i najbliższa rodzina. Może kilku znajomych z branży. Będzie idealnie - stwierdził szatyn - Zayn też coś wspominał o ślubie jego i Nialla? Coś mówił o wiośnie.
- Chyba tak. Nie jestem pewien, będę musiał pogadać z Nini - coś mu świtało, jednak nie wiedział co.
- W takim razie możemy zacząć sami powoli planować - powiedział zadowolony alfa - Nie wiem jak będę się czuł z biżuterią na palcu.
- Na początku na pewno dziwnie, ale przywykniesz... - zaraz temat rozmowy im się urwał, ponieważ obaj zasnęli.
🐾🐾🐾🐾
- Louis, dlaczego cały świat wie o naszych zaręczynach? - omega ledwo wzięła do dłoni telefon i odczytała wiadomość od Nialla z gratulacjami i informacją, co się dzieje na Twitterze.
- Cóż... Możliwe, że pochwaliłem się na instagramie? Mam cholernie przystojnego narzeczonego i chciałem, aby wszyscy o tym wiedzieli - nie wiedział czy nie przesadził, ale czuł podekscytowanie na to, że nie musi ukrywać takich rzeczy.
- Louuu - jęknął, minimalnie unosząc kącik ust - Jak brzydkie zdjęcie mojej osoby dodałeś?
- Spałeś z dłonią na mojej klatce piersiowej. Prosiło się o zrobienie zdjęcia, a jak je zrobiłem to od razu pomyślałem o wstawieniu go, jest na nim więcej mojej twarzy niż twojej! - bronił się.
- Chociaż tyle - odpisał prędko Niallowi i spojrzał na niebieskookiego - Masz szczęście, że cię kocham. Fani pewnie szaleją...
- Możliwe, mam wyłączone powiadomienia, bo już jeden telefon nie wytrzymał wpisu na Twitterze - skrzywił się - Przegrzał się i już więcej nie odpalił.
Harry nie wytrzymał i szczerze się zaśmiał na słowa alfy. Prędko zakrył swoje usta dłonią, nie chcąc być za oczywistym.
- Śmiejesz się ze mnie! Z własnego narzeczonego, no wiesz co!? - zaczął łaskotać omegę, chcąc się odegrać.
- W-Właśnie z c-ciebie! - miotał się pod ciałem mężczyzny, śmiejąc się najgłośniej jak potrafił - L-Louis! S-stop! - prosił.
- Nie, dopóki nie przeprosisz - był uparty w swoich słowach i nie odpuszczał nawet na chwilę.
- A-Alfo, brakuje mi o-oddechu - omega wysapała, czując problem wagi swojej astmy - Przepraszam!
- No i od razu lepiej - pocałował nos zielonookiego, po czym opadł na miejsce obok - Ale nie jesteś zły, że się pochwaliłem?
- Nie, nie jestem - przybliżył się do nagiej piersi Louisa i ułożył się na niej wygodniej - Muszę je tylko zobaczyć - na oślep odnalazł swój telefon.
- W porządku, trochę dołożyłem fanom emocji. Nie dość ze święta to jeszcze to - zaśmiał się - Ale to raczej dobra informacja, przynajmniej dla większości.
- Twoje szczęście powinno być dla nich priorytetem, kochanie - łatwo odnalazł fotografię i dał automatycznie serduszko - Nie za dużo ciałka pokazujesz? Hmm - uniósł brew, pisząc prędko jakiś komentarz, dodając na koniec dwa serduszka.
- Klatka piersiowa i tatuaż na obojczykach. To ciebie okrywałem mocniej, bo zsunąłeś prawie kołdrę do pośladków - zauważył.
- No cóż... I dodałeś jeszcze to zdjęcie na instagrama - odłożył urządzenie i spojrzał na Louisa - Gdzie wszystkie alfy będą mogły obczajać ciało twojej omegi.
- Nie widzą, bo okryłem cię właściwie. - zaznaczył - Nie pozwoliłbym na inną opcje Harry. Mam zbyt dużą widownię na swoim profilu.
- Wiesz, że nawet skusiłbym się na sesję zdjęciową z tobą, taką odważną - powiedział po chwili zastanowienia - Byłyby to cudowna pamiątka.
- Może o tym pomyślimy... Jeśli znajdziemy odpowiedniego fotografa. Taka trochę sesja narzeczeńska - zastanowił się - Dobra pamiątka.
- Chciałbym - zagryzł dolną wargę - Mniej odważne będzie można dodać na Instagrama - zaproponował.
- Tylko takie na których nie będzie za dużo widoczne - zaznaczył - Obaj byśmy źle się z tym czuli. Ale dla nas pikantne zdjęcia jak najbardziej.
- Co prawda, to prawda - przejechał dłonią po klatce piersiowej starszego - Później Moglibyśmy zrobić sesję, kiedy będę dość wysoko w ciąży z naszym szczeniakiem. Wyobrażasz sobie? Mój odkryty brzuch i twoje dłonie na nim. Uwiecznione na fotografii.
- Koniecznie musimy utrwalać takie chwile. Na ślub też zarezerwują kogoś, kto dobrze sobie radzi z ślubnymi fotografiami w plenerze. Chciałbym mieć piękne ślubne zdjęcie w salonie, oprawione tylko w antyramę - przyznał się Tomlinson.
- To wszystko brzmi tak nierealnie, a zarazem blisko... - nie potrafił się wyzbyć tego dziwnego uczucia.
🐾🐾🐾
Kola 💙💚💙💚
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro